Counter


View My Stats

piątek, 5 marca 2010

Kultura

Jeden z dyskutantów o wykształceniu zwrócił moją uwagę na ciekawy fakt.

Ludzkość na drodze jej rozwoju popychały wynalazki. Od wynalazku krzemiennego tłuka, poprzez koło, kielnię, murarską zaprawę, druk, machinę parową, silnik Diesla... aż po telefony komórkowe lasery i laptopy. Powiedzmy sobie brutalnie i szczerze, iż bez machiny parowej nie dalibyśmy sobie rady i nie bylibyśmy tu, gdzie jesteśmy, a bez sonetów Szekspira - a jakże! Oczywiście te sonety wzbogacają kulturalny dorobek ludzkości, ale dlaczego "w towarzystwie" rozmawia się o nich właśnie, a nie o najnowszym odkryciu fizyków kwantowych?

Dlaczego za człowieka kulturalnego uważa się kogoś, kto nie ma pojęcia, do czego i jak się używa suwmiarki czy amperomierza, a wpuszczony do pierwszej lepszej chemicznej pracowni wywołałby efekt na miarę ucznia czarnoksiężnika albo adepta Gildii Alchemików z Ankh-Morpork, a na biegłego w swym fachu inżyniera budowlanego wszyscy spojrzą jak na totalnego głąba, gdy się okaże, że nie ma pojęcia, kim był Cezanne, lub czym ostatnio zaskoczyła wszystkich jakaś gówniara okrzyknięta odkryciem pokolenia przez "żury" nagrody Nike?

Jednym słowem - dlaczego przymiotnik "kulturalny" zarezerwowali dla siebie wyłącznie huma - ich mać! - niści?

63 komentarze:

  1. Generale bo jest ich więcej:) Może to resentyment?

    Może pokutuje pradawny europejski podział na pracujących, modlących (w znaczeniu posiadających wiedzę- druidzi, vates, bramini, filozofowie) walczących. W Grecji nawet Fidiasz był uważany za rzemieślnika, to się utrwaliło w świadomości. Doszedł polski "humanistyczny" profil XX lecia międzywojennego z ideałem inteligenta.
    Nikt nikomu nie broni udowadniać, że jest przydatny. Ale coś niewiele słychać o zdobyczach polskich naukowców, wynalazców (co nie znaczy, że ich nie ma!). Jakoś wśród naszych noblistów jest tylko jedna, kobieta, która związała się z nauką Zachodu, biorąc Rotblata on również. Nie mam zbyt dużych tradycji, nie wytworzył się ośrodek- jakim była na przykład lwowska szkoła matematyczna.

    OdpowiedzUsuń
  2. eee.. nie bardzo rozumiem. Aby być człowiekiem kulturalnym , jak sama nazwa wskazuje należy w jakimś stopniu przejawiać zainteresowanie i wiedzę ze sfery kultury, prawda?

    EGM zadziwia mnie deprecjonując wkład humanistów w rozwój świata. Kim byśmy byli bez znajomości własnych korzeni, które w dużej mierze zawdzięczamy historykom wszelkiej maści?

    Nie rozumiem kompletnie postawy wartościującej, że inżynier chemik który na widok tomiku poezji Mickiewicza dostaje wysypki ma być w czymkolwiek lepszym człowiekiem od polonisty który nie potrafi destylować alkoholu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czy EGM w ogóle by wiedział co to jest maszyna parowa, gdyby nie historycy? Nie zakładam, że jest on AŻ TAK stary żeby to pamiętać... ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Idąc tym tropem mógłbym stwierdzić, że pan, panie generale, jako tłumacz nie ma żadnej wartości, bo ja znam angielski i poradziłbym sobie doskonale bez pana. Czy to nie jest krótkowzroczność przypadkiem?

    OdpowiedzUsuń
  5. Bo tak jest chyba łatwiej ;)
    Żeby zrozumieć pewne rzeczy "techniczne", trzeba być diabelnie inteligentnym, a żeby o tym móc spokojnie rozmawiać, trzeba mieć za słuchacza albo studentów głodnych wiedzy, albo kogoś równie inteligentnego. Takiemu przeciętnemu zjadaczowi chleba łatwiej zrozumieć książkę (a nawet jak jej nie zrozumie, to istnieją setki bryków oraz np.przekazywana z pokolenia na pokolenie teza, że Szekspir wielkim autorem był), niż to, jak działa jego telefon komórkowy. W szkołach nie przykłada się wagi do tego, by ucznia nauczyć przydatnych mu w przyszłości umiejętności- on ma wkuć na WOKu (wiedza o kulturze) to, kim był Michał Anioł, ma wkuć na WOS (wiedza o społeczeństwie) jak się utworzyła UE, na historii dowie się, kiedy żył Da Vinci i co stworzył, ale o Tesli czy Wattcie (tak się to odmienia?) nie usłyszy. Na fizyce każą mu wkuć, jak obliczyć prąd w oczku z jednym źródłem i jednym rezystorem, ale nie nauczą go, jak ma to rozumieć. Na matematyce będą uczyć masy wzorków, a uczeń i tak je oleje i zapomni, bo przeważnie nie nauczą go, jak do tego dojść i jak to zrozumieć. I to chyba o to w tym chodzi- łatwiej się dowiedzieć czegoś o Dalim i zostać "znawcą" jego tworczości, bo tylko spojrzysz na obraz i już wiesz, czy Ci się podoba czy nie i czemu, niż znać się na tym, jak telewizja trafia do domu albo jak przesyłany jest prąd z elektrowni ;)
    Ach trochę poplątania z pogmatwaniem, ale chyba się dobrze wyraziłem ;p

    OdpowiedzUsuń
  6. Gdybym chciał być złośliwy, keeveek, to napisałbym, że znaczysz dla mnie mniej niż zero i obszedłbym się spokojnie bez Ciebie na tym blogu, bo masz zdumiewającą wręcz umiejętność omijania tarczy strzałami. Niczego nie wartościuję - zadałem tylko pytanie.

    Wiem, jaki jest wkład humanistów i ludzi szeroko pojętej sztuki w rozwój ludzkości. I wiem nawet - imaginuj sobie, mój ty tak bardzo surowy w swoich sądach przyjacielu - że jest on unikalny. Gdyby maszyny parowej nie wymyślił z lenistwa młodzik o nazwisku Watt, wymyśliłby ją w kilka lat później kto inny, ale gdyby Beethoveen umarł w dzieciństwie (na co się nieźle zanosiło) to z pewnością nie mielibyśmy V Symfonii.

    Ale - jak napisałem - bez maszyny parowej nie powstałaby stymulująca rozwój cywilizacji sieć kolejowa, a bez V Symfonii ludzkość może byłaby uboższa duchowo, ale jakoś by sobie poradziła.

    A w salonach "warszawki", "krakówka" czy "wrocka", (czy sięgając szerzej nawet Londynu, Paryża czy amerykańskiego Bostonu) można usłyszeć zachwyty nad symboliką pierwszych czterech taktów V Symfonii, ale gdy spróbujesz wszcząć dyskusję o znaczenie rozwoju kolei dla naszej cywilizacji, to spojrzą na ciebie jak na Yahoo.

    Wiesz, kim byli Yahoo, keeveek? Ja, mimo że prosty ze mnie inżynier, wiem.

    OdpowiedzUsuń
  7. A ja nie wiem. I tak samo jak EGM poradziłby sobie bez V Symfonii, tak ja poradzę sobie bez tej wiedzy. Akurat w przypadku technologii nie jest istotne KTO, jak sam zauważyłeś...

    Wiem natomiast kim jest Fukuyama i jaki jest jego pogląd na filozofię dziejów oraz na historię w ogóle. I dla mnie ta wiedza jest dalece cenniejsza niż zasada funkcjonowania telefonu.

    OdpowiedzUsuń
  8. Aha, uzupełniając dodam, że fakt, że dla EGM-a znaczę tyle co nic, zupełnie mnie nie przejął. Tak jak pana Yahoo który mi się kojarzy tylko z nazwą portalu internetowego pewnie też nie bardzo obchodzi to, czy wszyscy ludzie świata go znają, czy nie.

    OdpowiedzUsuń
  9. http://en.wikipedia.org/wiki/Yahoo_%28Gulliver%27s_Travels%29

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo mi przykro, naprawdę. Podróży Guliwera jedną z części czytałem w dzieciństwie i była ona niestety po polsku.

    Shame on me!

    OdpowiedzUsuń
  11. Była to bodajże Kraina Liliputów, więcej grzechów nie pamiętam

    OdpowiedzUsuń
  12. Przepraszam za bałagan komentarzowy, opcja edit bardzo by się przydała...

    Otóż ja na przykład nie mam zamiaru nikogo przepytywać z historii Zapomnianych Krain ani NAWET historii Śródziemia, bo uważam że każdy powinien interesować się akurat tym, co on sam uważa za przydatne i ciekawe.

    I tak jak w pełni respektuję uczenie się technik masażu na studiach, tak samo akceptuję studia z mechaniki nieba (w ogóle nie wiem jakie to ma praktyczne zastosowanie i dobrze mi z tym!).

    "Każdy człowiek na świecie, którego spotkasz wie coś, czego Ty jeszcze nie wiesz" - tą maksymą z reguły staram się kierować.

    OdpowiedzUsuń
  13. Dobrze, Keeveek, zechciej tylko na przyszłość rzadziej szafować określeniami typu "głupota" "idiotyzm" i tym podobnymi.

    I polecam "Przygody Gullivera" w pełnej wersji, bo to, co kiedyś ukazało się w Polsce dla dzieci było wersją godną pana Bowdlera.

    http://pl.wikipedia.org/wiki/Thomas_Bowdler

    OdpowiedzUsuń
  14. W porządku, faktycznie nadużywam określeń wartościujących.

    Przygodami Gullivera chyba mnie zainteresowałeś na tyle, by umieścić ją gdzieś na liście pozycji do przeczytania ;-)

    OdpowiedzUsuń
  15. Wypowiedzi shisho nawet nie chce mi się komentować.

    I zwróćcie waćpanowie uwagę na fakt, ze rozwój kulturalny i naukowy zazwyczaj idą w parze.

    OdpowiedzUsuń
  16. Hm... A ja po części się zgadzam z shisho...

    Z tym rozwojem to różnie bywa, mości krzys. Nie da się zaprzeczyć, że Szwajcaria jest krajem bardzo wysoko rozwiniętym, zamożnym i tak dalej. A zechciej mi wymienić słynnych szwajcarskich malarzy, muzyków, literatów czy rzeźbiarzy, albo wynalazców, którzy wnieśli istotny wkład do dorobku ludzkości?

    OdpowiedzUsuń
  17. Z wybitnych naukowców szwajcarskich - Wolfgang Pauli, co prawda pochodzenia austriackiego, ale wkład w rozwój fizyki kwantowej olbrzymi ;). No i z tych klasycznych to Daniel Bernoulli. Więcej nie pamiętam. ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. "Każdy matematyk może być humanistą, ale nie każdy humanista może być matematykiem" - tak mawiała na lekcjach moja nauczycielka od matmy (pewno nadal mawia bo jeszcze zapewne sporo wiosen ją czeka). :) Generalnie z moich obserwacji wynika, że zdecydowana większość "humanistów" to osoby, które po prostu gdzie indziej nie dałyby rady więc wybrały coś z czym każdy przynajmniej średnio rozgarnięty człek da sobie radę.

    Wreszcie EGM wziął się za napisanie czegoś interesującego i trafnego, zamiast wypisywać pochwalne bzdury na temat piractwa. Oczywiście nie twierdzę, że humaniści to zbędny gatunek człowieka, zresztą EGM też chyba tego nie ma tu na myśli, ale rzeczywiście zastanawiający jest fakt, że w towarzystwie "z klasą" przeważają tematy o kulturze, a olewane są sprawy techniczne. To pewnie spisek i zemsta humanistów, z zazdrości. ;)

    OdpowiedzUsuń
  19. EGM a to nie w Szwajcarii stoi Wielki Zderzacz Hadronów? A to Szwajcarskich zegarków nie uznaje się za najlepsze i najdokładniejsze na świecie? Rozwój demokracji bezpośredniej też jest tam na wysokim poziomie i zbliżonym do idealu (ale to akurat uwarunkowania tego typu, że Szwajcaria jest mała).

    Lepszym przykładem byłby chyba Liechtenstein, choć oni znowu słyną z liberalnego prawa podatkowego.

    Rozumiem intencje ale chyba

    OdpowiedzUsuń
  20. zresztą EGM też chyba tego nie ma tu na myśli, ale rzeczywiście zastanawiający jest fakt, że w towarzystwie "z klasą" przeważają tematy o kulturze, a olewane są sprawy techniczne. To pewnie spisek i zemsta humanistów, z zazdrości. ;)

    --> być może tak zwani matematycy nie potrafią rozmawiać i formułować swoich myśli? :D Zauważyłem że między sobą porozumiewają się WYŁĄCZNIE żargonem, więc niby jak tutaj zainteresować przeciętnego słuchacza?

    OdpowiedzUsuń
  21. a ja uważam, że duża część tych 'ChÓmanistuf' to po prostu osoby skrzywdzone przez system edukacji, sam matmę i fizykę miałem w liceum na tak marnym poziomie, że do zdania egzaminu królowej nauk już na uczelni potrzebowałem 4 podejść. I nie wstydzę się tego, za imbecyla też się nie uważam. Do gimnazjum wręcz co jakiś czas na konkursach matematycznych bywałem, co się wiązało z planami zostania asem przestworzy. ^

    OdpowiedzUsuń
  22. "Każdy matematyk może być humanistą, ale nie każdy humanista może być matematykiem"

    -ekhm i jaką wartość- oprócz niewątpliwie- zgrabnego brzmienia przedstawia to powiedzonko? Czy wypowiadająca takie prawdy objawione osoba myśli w czasie ich wypowiadania, czy nie stoi przypadkiem na tym samym poziomie co arbitralne twierdzenia o tym, że któraś z nauk jest królową.

    Nie każdy człowiek będzie genialnym matematykiem, nie każdy będzie genialnym humanistą. Reszta może być kim chce (o ile jest prawidłowo rozwinięta intelektualnie), wystarczy praca. Mamy dziury w systemie edukacji, ale nie w głowach. Ileż to ja się muszę osłuchać samouwielbienia "ścisłych" w opozycji i psioczenia na bezimienną tępą masę humanistóóff. Czyż takie utyskiwanie nie jest przypadkiem objawem zazdrości, albo poczucia krzywdy?

    Nikt nie stworzył, ot tak, salonu, "kanonu rozmów rozmów na poziomie", są one wytworem skomplikowanych uwarunkowań historyczno-cywilizacyjnych. Dziś w naszym kręgu kulturowym posiadamy taki a nie inny model inteligenta. A wy chcecie jak za dotknięciem magicznej różdżki jego weryfikacji. Pokażcie nam tę potęgę ścisłego umysłu, zaciekawcie nas, ukażcie jej różnorodność, błyskotliwość i użyteczność. Wykażcie, że da się o niej dyskutować tak porywająco jak Woland z Berliozem, czy brat Wilhelm z Baskerville z poczciwym Jorge. Na razie słyszę co i rusz pogardę i rozgoryczenie. Albo pisowskie mamy ale nie pokażemy, boście za głupi.

    OdpowiedzUsuń
  23. Zgadzam się, o zgrozo, z Trymusem. Większość ludzi jest w stanie sobie spokojnie poradzić zarówno z typowymi problemami matematycznymi jak i z rozgryzieniem tego czy innego poematu. Reszta to tylko odchyły w jedną lub drugą stronę.

    OdpowiedzUsuń
  24. Skoro tylu tu matematyków, fizyków, budowlańców etc. To dlaczego nie ma jeszcze na tym blogu porywających rozmów o interesujących was sprawach? Chętnie bym poczytał naprawdę. Ale nie, bo przecież ktoś wam związuje ręce, albo rychło zginiecie w zalewającej zewsząd humanistycznej tłuszczy.

    OdpowiedzUsuń
  25. Mieloneq! Bo sparafrazuję Fredrę:

    "Idź serdeńko, bo się golę i cię brzytwą za..."

    Nigdzie nie pochwalałem piractwa - pisałem tylko, że zamiast załamywać ręce i spuszczać z łańcucha policje liczne, tajne i dwupłciowe, należałoby się zastanowić, gdzie leży przyczyna problemu. Zaprzeczałem też twierdzeniom, że piractwo to taka sama kradzież, jak podpieprzenie bułki bezdomnemu. Bezdomny bez tej bułki może wykorkować (osobliwie, że za oknem znów mam śnieg), a "okradziony" producent nawet tego nie zauważy.

    NAUCZ SIĘ CZYTAĆ ZE ZROZUMIENIEM!

    A w ogóle... Co jest, Szlachetna Gawiedzi? Mamy piątkowe popołudnie, a młodzi ludzie, zamiast się golić, myć nabiał, przymierzać czyste gacie i obficie się zlewać "odiekałonom" przed wyjściem "w Polskę" siedzi przed ekranami kompów i wali w klawiatury, zamiast... eee... pears?

    Horrendum!

    Trymusowi.

    Prof. Steinhaus zapytany o losy jednego z asystentów odpowiedział: "Został poetą. Miał za małą wyobraźnię"... ;-)

    OdpowiedzUsuń
  26. EGM, a odpowiedzią niech będzie Fraszka kochanowskiego - Na matematyka ;D

    Ziemię pomierzył i głębokie morze,
    Wie, jako wstają i zachodzą zorze;
    Wiatrom rozumie, praktykuje komu,
    A sam nie widzi, że ma kurwę w domu.

    Humaniści vs. ścisłowcy 1:0 :D

    OdpowiedzUsuń
  27. Hehe dobre. Naprawdę.

    Żeby nie było. Mam ogromny szacunek do ludzi z pasją, którzy potrafią coś o czym nie ma pojęcia 95 % społeczeństwa. Sądziłem jednak, że nie dlatego to potrafią by się wywyższać nad innych, ale dlatego, że to kochają.

    Niechby taki matematyk Ammianusa Marcelinnusa spróbował przetłumaczyć z poźniej łaciny na nasz język. Toż dopiero by się natrudził nad 10 linijkowym zdaniem z ACI, NCI, consecutio temporum, ablativus duplex itp. Czasem to kilka godzin oglądania go na nowo, usilnych prób rozgryzienia poplątanej, dowolnej składni. Pokażcie mi teraz umysł, który potrafiłby mówić płynnie cycerońską łaciną, zachowując w głowie szyk, poprawność w tworzeniu konstrukcji oraz kilkadziesiąt odmian czasowników. Polecam jeszcze grekę i wówczas można mówić, że się nadaje bądź nie na humanistę. Mogę podrzucić ciekawe teksty, nawet ma wyuzdany piątkowy wieczór.

    OdpowiedzUsuń
  28. Ale czemu mówić płynnie łaciną? Z tego co pamiętam to łacina taka jak ta która przetrwała w pismach odbiegała dalece od tego, jak się ludzie ze sobą porozumiewali...

    Z mojej krótkiej podróży z łaciną nauczyciele akademiccy mnie przekonywali, że mówienie łaciną jest tylko dla prawdziwych fanatyków... ;-)

    OdpowiedzUsuń
  29. Ależ keeveeku jeszcze przed wojną płynnie łaciną posługiwano się na uczelniach, składano prace magisterskie, korespondowano z uczelniami zachodnimi. Pewnie przekonywali Cię dlatego, że sami już nie potrafią. Na filologi praktycznie nie mówi się już po łacinie. W Polsce może potrafiłoby kilka osób.

    Co do łaciny pisanej i mówionej, oczywiście była vulgaris, ot choćby wśród legionistów, ale w senacie można było posłuchać czystych jak łza mów Cycerona, Katona, uczących się retoryki u Molona.

    OdpowiedzUsuń
  30. A to fakt. Fascynujące są te przemowy nawet już przełożone na język polski. Mnie na prawie rzymskim w osłupienie już wprawiały opisy kazusów z instytucji Gaiusa i zapamiętałem z nich tylko jedno słowo - meretrix :D

    Z pewnością fascynujący język o gramatyce tak skomplikowanej dla współczesnego człowieka, że aż nie do pomyślenia.

    Tak samo zresztą jak prawo rzymskie - słusznie się twierdzi, że do dzisiaj nie jesteśmy w stanie rzymian pod względem rozwiązań prawnych doścignąć ani nawet momentami zrozumieć.

    To co, jakiś matematyk wlącza się do dyskusji o kulturze antycznej?

    OdpowiedzUsuń
  31. Aha jeśli o martwych językach mowa błagam nie zapominajmy o Józefie Miliku jednym z największych polskich uczonych, który niemal w obłęd wpędził odczytujących lata zwoje z Qmran zachodnich uczonych.

    [url=http://www.kosciol.pl/article.php/20060410230318724]Milik[/url]

    OdpowiedzUsuń
  32. http://www.kosciol.pl/article.php/20060410230318724

    OdpowiedzUsuń
  33. Keeveek!

    Pozwolę sobie uczcić cię tuwimowskim toastem!

    Nie ma literatury polskiej bez Adama Mickiewicza.
    Nie ma Adama Mickiewicza bez "Pana Tadeusza".
    Nie ma "Pana Tadeusza" bez koncertu Jankiela.
    Nie ma koncertu Jankiela bez cymbałów!

    Twoje najlepsze, keeveek! Tak trzymać!

    Dla mnie EOT.

    Trymusie! Łacina to język, który trwał poda dwa millenia. O jakiej łacinie mówisz? Porozumiałbyś się z wojem Mieszka I?

    Coito, ergo sum!

    OdpowiedzUsuń
  34. Z wojem Mieszka w jakiejkolwiek łacinie? Szczeeeerze wątpię.

    A o jakiej łacinie mówie o klasycznej gdy była narzędziem agitacji politycznej zmierzchu republiki.

    Choć i średniowieczna jest piękna, tylko trudniejsza, bo mająca silne lokalne piętno.

    Jakkolwiek Długosz z Tacyt porozumieliby się bez problemów.

    OdpowiedzUsuń
  35. Mowa chyba o łacinie najczystszej, którą posługiwali się retorzy i demagodzy, a nei zwulgaryzowana łacina średniowieczna...

    A wierszyk zacny zacny, ale stać Tuwima na więcej, przekaż to mu ode mnie w stosownym czasie, EGM ;-)

    OdpowiedzUsuń
  36. Chyba nie zrozumiałem z tym wojem. O co chodziło Generale?

    OdpowiedzUsuń
  37. Zwłaszcza ze druzyna mieszka to w dużej cześci Normanowie byli, czy nie tak? ;-)

    OdpowiedzUsuń
  38. Trymus, pogadałbyś z tym wojem po polsku?

    Z PRADZIEJÓW


    Łowiec w krzach czeczota iszcze,
    Kneź w dworzyszczu wziął zydliszcze,
    Siadł, zagędźbił na podkurek,
    Zaraz kur wór wniósł chór dwórek.
    Rozdźwierzyły się podwoje,
    Pojedynczo, lub po dwoje
    Wchodzą przaśni, kraśni woje
    Ni gieroje, ni playboje,
    Gwarząc swoje ćmoje-boje.
    Grzmią pokrzyki "Sława, sława!"
    I knehini Pipkosława
    U przedproża-zaporoża
    Kiej problem na ostrzu noża
    Lub kiej na gondoli doża
    Ta detyna boża stawa
    Wywołując grzmiące brawa.
    Iście to magnacka feta,
    W sosie własnym wajdelota,
    I filety z filareta
    I kompoty z Wizygota
    Tur w bratrurze,
    Żubrze udźce,
    Wszyscy nuże
    Chap za sztućce,
    Ale kneź przed tą zabawą
    Chciał wystąpić z mową-trawą -
    Już się podniósł,
    Wsparł o blat się,
    Kiwnął w przód się
    Oraz w zad się,
    I rzekł w średniowiecznej mowie:
    - Mociumichmośćwaćpanowie!
    Jako wieda ano spokąd,
    Dadźbóg raciąż do nipokąd,
    Brzęczyszczeje dyćka dziewierz,
    Grzymidojda sierdząc nie wiesz!
    Ady ino kićki dziopa
    Cimcirymci Hryćka kopa?
    Ady ino ćwiąka łajba,
    Ano bździąg odbita szajba
    Ano gwoździec! Uździec ano!
    Tu owacją mu przerwano,
    Na ramiona go porwano,
    Udzielono mu poparcia
    I zabrano się do żarcia.
    Choć po prawdzie z całej mowy
    Nikt nie pojął ni połowy,
    Gdyż kneź mówił o tych rzeczach
    Raczej w stylu średniowiecza,
    Zasię młodsze pokolenie
    Znało tylko odrodzenie,
    Więc nie doszła ich kneziowa
    Mądrość niedościgła...
    - To skąd te brawa wpół słowa?
    - Bo kolacja stygła!


    Keeveek, Tuwim miał jeszcze kilka innych wierszyków. Znajdź sobie wierszyk "Na pewnego endeka, który na mnie szczeka..."

    OdpowiedzUsuń
  39. Wiersz oczywiście Waligórski napisał.

    OdpowiedzUsuń
  40. Znam to znam, chociaż Ghoran nieustannie mnie przekonywał że zamiast endeka powinno być tam "krytyka". Nie wiem skąd mu się to wzięło, ale jest to mocny cios...

    W szkole niestety nie uczą tych ciekawszych utworów.

    OdpowiedzUsuń
  41. "Zauważyłem że między sobą porozumiewają się WYŁĄCZNIE żargonem, więc niby jak tutaj zainteresować przeciętnego słuchacza?"

    Nie mam pojęcia wśród jakich matematyków Ty przebywasz, ale ja jeszcze takowych nie spotkałem. Ścisłowcy, których JA znam znacznie lepiej posługują się polskim językiem, a także mówią i piszą ciekawiej niż humaniści, z którymi miałem okazję konwersować :P Spodobało mi się jak student dziennikarstwa napisał w mailu "śmię twierdzić" ;)

    OdpowiedzUsuń
  42. ""Idź serdeńko, bo się golę i cię brzytwą za..."

    Nigdzie nie pochwalałem piractwa - pisałem tylko, że zamiast załamywać ręce i spuszczać z łańcucha policje liczne, tajne i dwupłciowe, należałoby się zastanowić, gdzie leży przyczyna problemu. Zaprzeczałem też twierdzeniom, że piractwo to taka sama kradzież, jak podpieprzenie bułki bezdomnemu. Bezdomny bez tej bułki może wykorkować (osobliwie, że za oknem znów mam śnieg), a "okradziony" producent nawet tego nie zauważy.

    NAUCZ SIĘ CZYTAĆ ZE ZROZUMIENIEM!"

    Być może rzeczywiście coś źle zrozumiałem, ale DLA MNIE te posty były usprawiedliwianiem piractwa, co nie powinno mieć miejsca. To, że jakiś producent/wydawca jest sku*wysynem i zdziera z klienta sporą kasę nie znaczy, że ja muszę go okradać. Wolę mieć czyste sumienie niż możliwość zagrania premierowo w daną produkcję.

    No i skoro uważa Pan, że producent sobie poradzi bez części swojego zarobku to może Pan również odda część swojej pensji innym? Pewnie dałby Pan radę wtedy wyżyć. Nie wątpię, że z wielką chęcią Pan to uczyni. :P Warto też dodać, że może i zagraniczny wydawca gry zarabia wielką kasę, ale polscy dystrybutorzy już niekoniecznie... Na przykład polscy dystrybutorzy filmowi balansują na granicy opłacalności z tego co można wyczytać w aktualnym "Filmie".

    OdpowiedzUsuń
  43. "EGM, a odpowiedzią niech będzie Fraszka kochanowskiego - Na matematyka ;D

    Ziemię pomierzył i głębokie morze,
    Wie, jako wstają i zachodzą zorze;
    Wiatrom rozumie, praktykuje komu,
    A sam nie widzi, że ma kurwę w domu.

    Humaniści vs. ścisłowcy 1:0 :D"

    IMO cytat z mojej nauczycielki od matmy daje przewagę ścisłowcom, i to tak na 1:3 :P

    OdpowiedzUsuń
  44. Słowo "humanista" powinno się wymawiać przez "t" na początku. A pismo to tylko umowny system znaków tworzony przez wyżej wymienionych, żeby ułatwić rozmowy ścisłowcom.:P A spróbuj w mechanice kwantowej powiedzieć czegoś nie w żargonie. (Fizyka paczkowa ponad wszystko :D)

    OdpowiedzUsuń
  45. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  46. Bój niesamowity. Cóż, prawo to z tego co się orientuję nauka humanistyczna. Bez prawa jako takiego, nie mielibyśmy min. państw, które to głównie przyczyniły się do rozwoju cywilizacyjnego, prawo pozwoliło nadać jakiś porządek plemionom i egzekwować sprawiedliwość, bez państwa i prawa, niestety ludzkość raczej by się nie obeszła. Bez znajomości historii, cywilizacje mogłyby popełniać więcej błędów, a tak przynajmniej mają szanse uczyć się na tym, co było kiedyś. Twierdzę, że obie te dwie gałęzie są równie ważne. Dziwi mnie też, że umysły ścisłe (nie słyszałem jeszcze, żeby humanista tak pluł jadem w stronę ścisłowców) lubią uważać wszystkich innych za debili, bo ci nie potrafią rozwiązać zadania, a pewien jestem, że gdyby lekarz kazał matematykowi diagnozę dać na podstawie jakichkolwiek objawów to ciężko by mu było, tak samo jakby miał zinterpretować jakiś skomplikowany wiersz, napisać mowę, która porwie tłumy.

    Osobiście myślę również jak Trymus, każdy człowiek z odpowiednim wkładem pracy potrafi opanować dużo materiału humanistycznego i z nauk ścisłych, jednak nie każdego pociąga to tak samo, więc jedni wolą czytać poeamaty i rozgryzać o co w nich chodzi, a inni głowią się nad zadaniami matematycznymi. Potrzebni są i mówcy i wynalazcy.

    Mieloneq chodzi raczej o to, że producent sobie poradzi i będzie mu wspaniale, bez zdzierania z klienta takich pieniędzy, zwłaszcza, że kupując grę już zgadzamy się z licencją. Na dodatek jeśli bylibyśmy zawiedzeni, nie możemy produktu zwrócić czy reklamować, jak choćby ubrania (a koszta w firmowych sklepach są podobne).

    OdpowiedzUsuń
  47. "Nie każdy człowiek będzie genialnym matematykiem, nie każdy będzie genialnym humanistą."

    A kto tu mówił o byciu w czymkolwiek genialnym? Ten cytat raczej miał na celu przedstawienie faktu, że większość humanistów to ci, którym by nie powiodło się na ścisłych przedmiotach.

    W liceum mieliśmy konkurs wiedzy o języku polskim. CZTERY z pięciu pierwszych miejsc zajęły osoby z profilu matematyczno-fizycznego. W tym trzy z nich były na "podium" (ja na miejscu drugim ;)). Na czwartym miejscu była dziewczyna z profilu biologiczno-chemicznego. Ot, taka ciekawostka...

    OdpowiedzUsuń
  48. Faktycznie wystrzelono powyżej moc "ścisłych" argumentów.
    Konstatacja jest jedna żaden temat w którym nie można komuś dołożyć, rozpieszczając swoją pychę nie może doczekać się ponad 40 odpowiedzi. A może ścisły umysł to od rozległości/ograniczenia jego horyzontów jeśli już bawmy się słowami.

    OdpowiedzUsuń
  49. "Mieloneq chodzi raczej o to, że producent sobie poradzi i będzie mu wspaniale, bez zdzierania z klienta takich pieniędzy, zwłaszcza, że kupując grę już zgadzamy się z licencją. Na dodatek jeśli bylibyśmy zawiedzeni, nie możemy produktu zwrócić czy reklamować, jak choćby ubrania (a koszta w firmowych sklepach są podobne)."

    Ale jakim prawem mamy sobie pozwalać na to, żeby odbierać mu nieco tego "wspaniałego życia"? Zarobił - ma. Możemy spoglądać na to z zazdrością, możemy go w duchu przeklinać, ale nie mamy prawa usprawiedliwiać kradzieży tym, że on i tak ma dobrze. Oddaj mi 50 zł., zapewne bez nich będzie Ci równie dobrze co teraz.

    OdpowiedzUsuń
  50. Błysk co do tego lekarza i matematyka - ciekawy cytat Feynmana: "Można zapytać: „dlaczego żaba skacze?”, ale fizyk nie umie na takie pytania odpowiedzieć. Trzeba mu najpierw wyjaśnić, co to jest żaba, z jakich cząsteczek się składa, gdzie ma nerwy itd. Wtedy sytuacja się poprawia."

    OdpowiedzUsuń
  51. "A może ścisły umysł to od rozległości/ograniczenia jego horyzontów jeśli już bawmy się słowami."

    No co za oryginalna gra słów, pozazdrościć błyskotliwości...

    OdpowiedzUsuń
  52. Hmmm... Filozofowi najpierw musiał byś udowodnić że żaba istnieje a wykonanie skoku jest w ogóle możliwe i na tym poziomie byście stanęli i nigdy nie doszli do porozumienia ;-)

    OdpowiedzUsuń
  53. Nie Mielonqu cytat ten mówi o kondycji humanistów, proste równanie KAŻDY matematyk może być humanistą, nie KAŻDY humanista może być matematykiem. Proste, a raczej krzywdzące. Gdyby było napisane nie każdemu humaniście się chciało to bym się zgodził (ale nie każdemu matematykowi chciałoby się czytać Herodota w oryginale- jakoś nie mam (Herodot pewnie też do nich o to pretensji), ale genialna pani matematyk mówi o możliwościach par excellence intelektualnych.

    I jakież to niematematyczne opierać ogólne sądy na wyizolowanym przypadku, cztery z pięciu osób w klasie szkole X w roku Y będąc matematykami wygrały jakiś konkurs. Hura (!) dzięki temu, że byłem tego świadkiem posiadłem niezawodną wiedzę o wszystkich humanistach i "umysłach ścisłych", która pozwoli na wydawanie niezachwianych ocen. Tak nazywam się Mieloneq i dumnie spoglądałem z podium na te humanistyczne karaluchy.

    OdpowiedzUsuń
  54. Filozofowie to w ogóle bardzo ciekawe istoty. Znów przykład z Feynmanem. Pewnego dnia poszedł na rozmowy z filozofami, którzy zapytali go o to, czy elektron jest przedmiotem esencjalnym. Jednak ten nie za bardzo wiedział o czym oni mówią, i zapytał czy według nich cegła jest przedmiotem esencjalnym.


    "Dyskusja skończyła się, jak
    przystało na anegdotę o filozofach, kompletnym bełkotem. Na żadnych poprzednich zajęciach nie
    zadali sobie nawet pytania, czy taki zwyczajny przedmiot jak cegła, nie mówiąc już o elektronach,
    jest „przedmiotem esencjalnym”."

    OdpowiedzUsuń
  55. Mieloneq, nikt nie mówi, że mamy prawo. Uszyj mi bluzę masz 50zł jeśli będzie tego warta, pod warunkiem, że jeśli mi się nie spodoba, mogę ci ją oddać a ty oddasz mi pieniądze. Przy grze nie możemy zawrzeć takiej umowy, nie mamy nawet szansy jej wypróbować przed zakupem w żaden sposób. Chodzi o to, że rozwiązaniem powinno być "wilk syty i owca cała", a producenci gier nie chcą nam tego zapewnić, nie chcą nawet być fair z graczami, zabezpieczają swoje produkty tak, że użytkownik może mieć problem z graniem, nie dają wyboru i każą łączyć się z netem, instalować dodatkowe oprogramowanie, dzielą grę na kawałki i wydają DLC, kiedyś tego nie było, wszystko było na zdrowszych nieco zasadach.

    Co do konkursów w szkołach jak i ocen, one nie sprawdzają twojej wiedzy do końca sprawnie, trzeba sobie to uświadomić. Ja znowu znam matematyków i umysły ścisłe, które sadzą błędy w co drugim zdaniu a w liczeniu też nie są najlepsze ;)

    OdpowiedzUsuń
  56. "I jakież to niematematyczne opierać ogólne sądy na wyizolowanym przypadku, cztery z pięciu osób w klasie szkole X w roku Y będąc matematykami wygrały jakiś konkurs. Hura (!) dzięki temu, że byłem tego świadkiem posiadłem niezawodną wiedzę o wszystkich humanistach i "umysłach ścisłych", która pozwoli na wydawanie niezachwianych ocen. Tak nazywam się Mieloneq i dumnie spoglądałem z podium na te humanistyczne karaluchy."

    Ostatnie zdanie jest przesadzone... Niewiele, ale jednak. ;)

    Nie cztery z pięciu osób... Opisałem stan pierwszej piątki z owego konkursu, brało w nim udział jakieś 40 osób, z czego ponad połowa była z kierunków humanistycznych, a pierwszą piątkę obsadzili ścisłowcy... Nie twierdzę, że na podstawie tego przykładu można osądzać humanistów z całego świata, ale jest to jednak dość ciekawy przykład moim zdaniem i ładnie pasuje do tematu rozmowy :P

    OdpowiedzUsuń
  57. Czyli moje zdanie dot. ścisłości jest w Twoim przypadku też niewiele chybione. EOT

    OdpowiedzUsuń
  58. "Przy grze nie możemy zawrzeć takiej umowy, nie mamy nawet szansy jej wypróbować przed zakupem w żaden sposób."

    A wersje demo to co niby? Większość gier ma swoje wersje demonstracyjne, które pozwalają nam na posmakowanie danego tytułu. Gdyby twórcy umożliwili zwrot gier po zakupie znalazłoby się z pewnością mnóstwo cwaniaków, którzy przechodziliby gry i oddawali je do sklepów (albo piracili i oddawali, w ten sposób nawet zaoszczędziliby na szybkich łączach...).

    "wydają DLC"

    Kiedyś też wydawano dodatki do gier i nikt się o to nie burzył. Chociaż faktem jest, że np. wycinanie kawałka gry i sprzedawanie gry jako DLC to zwykłe chamstwo - z tego powodu ja danych tytułów po prostu nie kupuję, ale piracić ich też nie mam zamiaru.


    "zabezpieczają swoje produkty tak, że użytkownik może mieć problem z graniem, nie dają wyboru i każą łączyć się z netem, instalować dodatkowe oprogramowanie"

    Ale to wszystko to skutki piractwa właśnie... Choć faktem jest, że wszystkie są bezsensowne bo piraci i tak złamią każde zabezpieczenie (choć takie PS3 do dziś ładnie się przed atakami broni).

    OdpowiedzUsuń
  59. "Czyli moje zdanie dot. ścisłości jest w Twoim przypadku też niewiele chybione. EOT"

    Wyjmij ten sztywny drąg, który Ci wlazł tam gdzie nie powinien, a następnie spróbuj dostrzec emotkę w moim komentarzu :P

    OdpowiedzUsuń
  60. Mieloneq dzisiaj niewiele gier ma wersje demo. Porównaj zawartość pełnoprawnego dodatku (wydanego w pudle, z instrukcją papierową) z niejednym DLC.

    "gdyby twórcy umożliwili"
    Gdyby sprzedawali taniej, nie byłoby problemu.

    Może i są to zabezpieczenia antypirackie, nieskuteczne i utrudniają grę normalnym użytkownikom.

    Ja tam offtop kończę.

    OdpowiedzUsuń
  61. Błysk, nie ma przymusu kupowania gier. Jeżeli nie ma dema a Ty nie jesteś pewny zakupu - nie kupuj. Proste.

    OdpowiedzUsuń
  62. Do kina też nie chodzisz przed ściągnięciem filmu z internetu? ta... muzykę też pewnie najpierw ściągasz a potem kupujesz... jak kupujesz jogurt w sklepie to żądasz darmowej próbki a gazety najpierw czytasz w całości w empiku.

    OdpowiedzUsuń
  63. "Porównaj zawartość pełnoprawnego dodatku (wydanego w pudle, z instrukcją papierową) z niejednym DLC."

    Ale kiedyś dodatki kosztowały 60-80 zł., DLC są tańsze...


    "Do kina też nie chodzisz przed ściągnięciem filmu z internetu? "

    Raz słyszałem jak w autobusie jedna dziewczyna opowiadała drugiej o Dystrykcie 9. Streściła jej całą fabułę od początku do końca (nigdy nie zrozumiem jak można tak robić), cały czas zachwycała się filmem, ale na końcu stwierdziła, że dobrze, że go ściągnęła z netu bo do kina nie warto na niego iść i generalnie jest słaby. Widać, że niektórym wystarczy stwierdzenie, że film jest słaby, żeby zaspokoić sumienie :P

    OdpowiedzUsuń