Counter


View My Stats

poniedziałek, 28 lutego 2011

Świat cipieje, czyli ewolucja zachowań seksualnych...

/uczciwe ostrzeżenie, ten post zawiera treści doprawdy pikantne, tudzież wręcz obrzydliwe/

Niedościgniony Mel Brooks twierdzi, że ludzie pierwotni byli o wiele bardziej wyzwoleni w temacie związków homoseksualnych...

http://www.youtube.com/watch?v=bPnCqsNv9v4

Twierdzi też, że przykazań było piętnaście a nie dziesięć, ale to inna para kaloszy ;)

http://www.youtube.com/watch?v=4TAtRCJIqnk

Tak czy siak, zaczynało się niewinnie...

http://www.youtube.com/watch?v=lOfZLb33uCg

Widok nagiej kostki i mężczyźni szaleli... :)

Jeżeli ktoś miał oglądać genialny skądinąd, choć być może czasami wiejący przestojami, serial Scorsese "Zakazane Imperium", ten wie, iż to co jest uznawane za wielce wyuzdane praktyki seksualne Nucky Thompsona (granego przez skądinąd świetnego Steve'a Buscemiego), są w obecnych czasach na porządku dziennym, chyba że przypadkiem się na purystę lub purystkę trafiło. Nieugięty agent FBI prezentuje normę tamtych czasów (po pierwsze, zgasić światło).

Dziś, jak wiadomo, "technika" poszła do przodu. Czy to jakiś pop-up zaatakuje, czy znajomy no-life postanowi podzielić się ciekawym znaleziskiem, człowiek patrzy przez parę sekund, potem brwi uciekają mu na czubek głowy (jak nie dalej), po czym gwałtownie zamyka oczy i nie może jeść przez kilka godzin.

Już w pierwszej części "Nagród Darwina" (a to było dobre 6 lat temu) opisywano ciekawe praktyki w stylu wpuszczania chomika w dolną część przewodu pokarmowego (chomik nie chciał wyjść, więc drugi facet poświecił zapalniczką żeby go poszukać; nie wiadomo czy facet przeżył, ale chomik wylatujący na skutek zapalenia gazów w przewodzie pokarmowym z prędkością światła podobno lądowania na ścianie już nie). Inna opowieść z Japonii opisywała nielegalne użycie kompresora powietrza na stacji benzynowej w podobnych okolicznościach. Partner przesadził z ciśnieniem, więc z drugiego podobno co zbierać nie było...

Swego czasu napisałem na egzaminie wypracowanko, że za przemoc na świecie odpowiadają media. Rzecz jasna teza wielce kontrowersyjna, ale znałem egzaminującą - takie miała upodobania. Sto lat temu dana grupa narodowościowa nie dowiadywała się w przeciągu sekundy, że jednego z naszych kopnęli w zad pół świata dalej i w danym miejscu było dalej spokojnie. Teraz zamieszki gwarantowane.

Aczkolwiek wtedy tego nie podejrzewałem, wydaje mi się iż zasadniczo ten sam mechanizm zachodzi w temacie seksu. Jak ktoś ma takie upodobanie, to w przeciągu kilku kliknięć myszki może zobaczyć najnowsze "trendy". Rzecz jasna trzeba być szurniętym, żeby w tym temacie współrywalizować, bo trochę bardziej doświadczeni wiedzą że to EWIDENTNIE nie o to chodzi, ale niektórzy to robią. Nie ja, lecz komik Chris Rock zresztą stwierdził (w skeczu, ale wszędzie ziarnko prawdy się znajdzie), że jeżeli facet, nazwijmy to umownie, wszedł na wyższy poziom doświadczenia z jedną dziewczyną, to potem nie ma programu cofnięcia upgrade z następną. Wręcz przeciwnie czasem, dalej chce być kreatywny.

Dość rzec, że coraz bardziej niepokojące rzeczy z tego wynikają.

Ale ten konkretny numer mnie nie zbrzydził, co prozaicznie wzbudził swoistą formę zaciekawienia...

http://policyjni.gazeta.pl/Policyjni/1,91152,9178052,Po_zabawach_sado___maso_z_kochankiem_trafila_do_szpitala_.html

???

"Cytryna, strzykawka i igła"? ...ktoś ma jakieś pomysły?

Zresztą może lepiej nie...

Współczesny świat codziennie zaskakuje, tylko szkoda, że w coraz bardziej porąbany sposób zazywczaj... ;)

niedziela, 27 lutego 2011

"Dziedzictwo" i "spuźcizna" nie zostaną zapomniane, będą wręcz...

...kontynuowane.

Przypomnijmy zatem most memorable comments naszego nieodżałowanego króla Polski, Lecha "Dajcie wyżej ten podest, bo mi ledwo głowa wystaje zza mównicy" Kaczyńskiego.


Ten drugi pan miał na myśli Porozumienie Centrum, z którego Kaczyńscy faktycznie z racji "Telegrafu" zwiali jak szczury, przyczaili się i kilkanaście lat później zrobili nowy desant pod szyldem "Przeproście i Spierd....", licząc na amnezję Polaków odnośnie ich awanturnictwa i gęstych brwi Macierewicza, który o mało z rozpędu na swoją listę nawet swoich szefów, dwóch takich co ukradli księżyc nie wpisał. O dziwo, głupi naród to łyknął i mamy to co mamy od 6 lat (czy jakoś tak).


Mam dziwne wrażenie, że mikrofon Reutersa też to wyłapał. Mina jakże zatroskanego i zaangażowanego w konferencję króla Polski w tym momencie: bezcenna.


Lecz jak to mówili Anglicy, umarł król, niech żyje król.

"Jakby pan do mnie przyszedł do kancelarii i poprosił o komentarz, to dostałby pan w dziób za takie pytanie i za czelność, że pan do mnie dzwoni.

Dlaczego?

- Niech pan się ode mnie odpier... i niech pan do mnie nie dzwoni, tak? Do widzenia."

Drodzy szlachcice, mamy zaszczyt przedstawić nowego króla Polski,

Marcina "Odpierdol się pan" Dubienickiego.

Trzeba przyznać, jest poprawa, w końcu powiedział do widzenia, nie? :D

No i jak tu polską politykę omijać, jak lepsza od Monthy Pythona z Ministerstwem Głupich Kroków na czele? ;p

piątek, 25 lutego 2011

Naród wybrany, a goje, zajęcia praktyczne...

Tusk tonie... Straszenie piekielnym kaczorem przestało dawać radę. Zabawne jest to, że najlepiej na tym wychodzi... LSD. Napierniczak mówi zgoła nic, a powszechnie wiadomo, że jak się nie ma nic do powiedzenia, to milcząc, wyjdzie się na najmądrzejszego...

Tonący brzytwy/brzydko się chwyta (niepotrzebne skreślić).

http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80277,9157594,Wspolne_posiedzenie_rzadow_Polski_i_Izraela__Tusk.html

"Podczas wizyty podpisane zostanie porozumienie o dwustronnej współpracy obronnej."

Rany, kto kogo ma ratować....

"W szczególności będzie ono dotyczyć szkoleń i obsługi myśliwców F-16 oraz przemysłu obronnego."

Czyli jak nasi z Żydami poćwiczą, to będą potrafili dolecieć do celu, a nie ciągle lądować awaryjnie na Okęciu, bo polski mechanik nie ma zielonego pojęcia, co ta technika z lat '80 do niego gada...

"Premier Donald Tusk wraz z ministrami: obrony, zdrowia, edukacji i spraw zagranicznych są w Jerozolimie od wczoraj."

Na obronie nas wydućkają, ministrowie zdrowia o obrzezaniu sobie pogadają, edukacja: jeden z tematów matury: "Czy naród Izraelski ma prawo do ulg wszelkiego rodzaju przez następne pięćdziesiąt lat i uzasadnij w pięciu punktach DLACZEGO"

http://wiadomosci.onet.pl/kraj/tusk-w-izraelu-przyjaciele-mozecie-na-nas-liczyc-t,1,4193020,wiadomosc.html

Jacy "przyjaciele"? Gross parę dni temu walnął makulaturę, że Polacy tak na dłuższą metę byli bardziej bestialscy od nazistów, choć kilka tysięcy obywateli naszego narodu ratując Żydów POLEGŁO. Polacy są najczęściej obdzielanymi medalami ”Sprawiedliwy wśród Narodów Świata” ludźmi, ale to dla pana G. szczegół...

"Potrafimy gościć młodych Żydów w Polsce, po to, by wspólnie rozmawiać o przeszłości"

Ale ja nie wypominam komuś że 50 lat temu kopnął mnie w, za przeproszeniem, dupę, i liczę na kolejne 50 lat ulgi podatkowej, zamiast tego chcę rozmawiać o PRZYSZŁOŚCI.

"Szukając najlepszego rozwiązania dla zakończenia sporów i konfliktów, podkreślając wsparcie Polaków dla ludzi, którzy chcą wolności i prawdy i demokracji chcemy powiedzieć jak ważne dla Izraela, dla regionu i całego świata jest bezpieczeństwo państwa Izrael - zapewniał polski premier."

To moja prywatna opinia, ale gdyby nie państwo Izrael, jak dla mnie WTC i tego całego bardachu w Tunezjii, Egipcie, Libii i Jemenie by nie było... I mów pan za siebie, Prime Minister, bo z liczbą mnogą w imieniu całego narodu to już pan sobie nieźle po bandzie jedziesz....

"To globalny interes".

Tak, to jest globalny interes drobnej grupki ludzi, którzy ostatnio o mało co Ameryki nie rozwalili, w końcu nazwisko Madoff zobowiązuje.

"Klich zaznaczył, że rozmawiał z Barakiem na temat pogłębienia współpracy wojskowej. Podkreślił, że od dłuższego czasu omawia sprawę ewentualnego dostarczania polskiej armii samolotów bezzałogowych przez Izrael. Ujawnił, że Polska ma wybór między ofertą amerykańską i izraelską.

- Izrael wie o tym, Amerykanie też wiedzą w związku z tym w tym wyborze proponują nam coraz lepsze warunki. Rozmawiamy na temat całej rodziny samolotów bezpilotowych na potrzeby naszych sił zbrojnych i myślę, że niebawem dojdziemy do konkluzji - oświadczył minister. Przypomniał, że Polska korzysta zarówno z izraelskiego, jak i amerykańskiego sprzętu tego typu w Afganistanie.

Jak wyjaśniał „…w tej chwili posługujemy się samolotami bezzałogowymi średniego zasięgu, które nie mogą przenosić broni. Jesteśmy natomiast zainteresowani samolotami, które mogłyby przenosić broń oraz aparatami dalszego zasięgu."

Jakiś Prezydent RP ostatnio wybrany oznajmił, że wycofujemy się awaryjnie z Afganistanu. To „na wała” nam bezzałogowe samoloty wyposażone w broń? Nielegalnych imigrantów na granicach od naciśnięcia nowszej wersji joysticka będziemy rozwalać?

Komentarz bez cytatów:

Żaden, podkreślam ŻADEN z krajów Europy nie poszedł tak daleko w robieniu Żydom koszernego papu. Guma Donald, choć nie koszerna, wyleciała przed szereg.

Teoretycznie, czort wie z jakiego powodu (pewnie dlatego, że na pysk mu poparcie spada) właśnie premier wystawił nas na BIG celownik w Afganistanie i Iraku. Żołnierze tam służący, co by kupić dzieciom psa husky [(C) "Demony Wojny"] Optiumusowi Prime dziękują.

Co ten Izrael dla nas takiego fantastycznego zrobił poza panem Grossem który ciągle nam wciska, że mordowaliśmy Żydów sprawniej od faszystów?

Warto było dla medialnej foty obserwować, być może, kiedyś obrazki podobne jak z WTC z Pałacem Kultury w roli głównej?

Gumka, tobie już nic nie pomoże...

Jak dla nas PO, to wasz KONIEC.

PS. Kaczki też się nie cieszyć, wy nawet nie jesteście w ogonku kolejnych potencjalnych kandydatów w wyborach...

"Bulletstorm", epilog...

Ponieważ gram.pl nie skontaktowało się w ciągu 24h tak jak obiecali, pod wpływem nerwowego impulsu zadzwoniłem do nich.

Ogólnie dowiedziałem się tyle, że oni nic nie wiedzą, tylko żeby dzwonić do EA bo oni tylko sprzedają, reszta to tamtych robota.

Ok, dzwonię do EA. I przedstawiam problem, ponownie. Gdzie jest zawartość "edycji limitowanej", jak dla mnie już "inaczej".

Facet był nawet zorientowany, choć podawał wszystko po polsku, a ja GfW Live mam po angielsku. Nie wiem, może inny jakiś jestem, a on po angielsku niewiele, "druga opcja od dołu" powtarzał, jak zacięta płyta gramofonowa...

No i okazało się, że "Wybierz ZREALIZUJ KOD EDYCJI LIMITOWANEJ na ekranie Edycji Limitowanej" na angielski tłumaczy się "Enter prepaid code".

I o dziwo podziałało. Co mnie zdziwiło o tyle, że jestem tłumaczem wyczulonym na takie rzeczy i jedno mi się za cholerę na drugie nie przekłada, bo prepaid, to mi się z punktami, albo telefonami dla terrorki kojarzy.

"Jak nie zadziała, to oczywiście damy panu nowy"

Nie zadziałało, pewnie dlatego, że ten ułomny program łyknął jak wcześniej już pisałem kod promocyjny jako seryjny (ja byłem zdesperowany, a programista co to stworzył tego backdoora był debilem), a potem uznał zgodnie z wytycznymi, że najprawdopodobniej jestem złodziejem.

Odinstalowałem, myślę sobie, może jak znowu wpiszę seriala, a potem ten promocyjny, to pójdzie już normalnie.

O dziwo, Live zaczął po polsku gadać, ale...

"Live -> Profil gracza -> Wymień kod" dalej za cholerę nie ma dla mnie znaku równości z "ABY UAKTYWNIĆ EDYCJĘ LIMITOWANĄ BULLETSTORM, Wybierz ZREALIZUJ KOD EDYCJI LIMITOWANEJ na ekranie Edycji Limitowanej i postępuj zgodnie z wyświetlanymi instrukcjami"

Pan z EA chyba się na mnie obraził (bo obiecałem mu że opiszę, a jak w tym dowcipie, "skoro już dzieciom obiecałem...", to czytacie to co czytacie); jak znowu wyskoczył error (bo jakżeby inaczej, złodziej został już osądzony i skazany), to przestał odbierać (wszyscy konsultanci, czyli najwyraźniej cały jeden, byli "zajęci", a 15 minut potem wskoczyła 17, czyli fajrant, odwal się pan i zadzwoń później).

Dalej będę uparcie twierdził, że Adrian Chmielarz stworzył coś epickiego i gra sama w sobie jest świetna...

Szkoda że wydała ją firma, która jego ojczysty kraj traktuje najwyraźniej gorzej niż Uzbekistan, bo najważniejszą część instrukcji "Edycji z limitowaną inteligencją" jak ją zacząłem nazywać, dała do przetłumaczenia arabowi o eskimoskich korzeniach...

Weźcie to pod uwagę rozmyślając, gdzie jest but, a gdzie wasza twarz w wizji bonzów z polskiego oddziału EA.

PS. To guano zwane "dodatkami do edycji specjalnej" zajmuje... 1,67 mega. Normalnie kur..., wypas...

Wszystkie zwierzęta są równe, ale niektóre równiejsze (c) Orwell

Miało z mojej strony już nie padać nic o polityce, ale od tego o mało się nie osikałem ze śmiechu...


Czyli uściślijmy, jeżeli ląduje się z dziennikarzami w takich warunkach, to nazywa się to po żołniersku i po imieniu, czyli PRZESTĘPSTWO.

Jeżeli ląduje się w takich samych warunkach dużo większym bydlakiem odrzutowym z Prezydentem RP i jego świtą na pokładzie, to dominuje teoria iż jest to spisek, zamach i dzieło Żydów, Masonów, Cyklistów i ruskich imperialistów.

ROTFL! :)

czwartek, 24 lutego 2011

Bulletstorm, czyli Polska "miszczem" Polski normalnie...

Poniższe uwagi nie dotyczą samej gry stricte, gdyż nie ulega dla mnie najmniejszej wątpliwości, że zapisze się ona złotymi zgłoskami na stałe w historii FPS...

Problem rzecz jasna pojawił się w Polsce... ;)

Otóż dziś z bananem odebrałem Bulletstorm: Limited Edition.

Miałem dostać dostęp do "dodatkowej zawartości, wliczając w to nowy kolor smyczy, wzory wyglądu oraz 25000 punktów doświadczenia..." Blah, blah, blah (tak głosi napis na pudełku)

Na stronie gram.pl (gdzie grę kupiłem) poszli na całość i dodali więcej:

"25000 bonusowych punktów doświadczenia w grze
dodatkowy karabin "Rozjemca"
wizualnie ulepszoną Smycz (broń w grze)
unikalny pancerz i buty w grze"

Aby uzyskać te cuda: "ABY UAKTYWNIĆ EDYCJĘ LIMITOWANĄ BULLETSTORM, Wybierz ZREALIZUJ KOD EDYCJI LIMITOWANEJ na ekranie Edycji Limitowanej i postępuj zgodnie z wyświetlanymi instrukcjami." /to znów z pudełka/

W czym problem: zainstalowałem wersję angielską i przez dobre pół godziny (sic!) szukałem tego całego "Zrealizuj" (zaraz po tym, jak Games for Windows LIVE maglował mnie przez kolejne pół godziny z jakimiś update'ami, restartami, ponownymi restartami i innymi bajerami, jeszcze tylko lampą po oczach brakowało). NIE ZNALAZŁEM.

Sprawdziłem na Steam i amazon.com, żadna z tych stron nie oferuje żadnych bajerów "specjalnych". Pomyslałem, może to tylko dla dumnego narodu Sarmatów.

Odinstalowałem, zainstalowałem wersję polską. Wała, też nigdzie nie ma opcji "ZLIZUJ..." i tak dalej.

W ostatecznym akcie desperacji wklepałem kod "zawartości z edycji limitowanej" jako kod seryjny przy instalacji (bo zgadza się co do liczby znaków co do joty) wersji angielskiej.

TO SAMO.

Machnąłem ręką na te niebieskie botki i fajne giwery.

Chciałem potrzaskać się z ludźmi zamiast botami i to akurat dostałem, tylko kumpel który gra od 24 godzin w pirata rechocze ze mnie w kułak, że mi się oryginałów zachciało...

Żeby nie było nieporozumień, takie duperelne bajery w stylu "Rozjemców" i innych granatów chomików, to mnie autentycznie wa... ten, tego... Ale albo ja nie gram w gry od 21 lat, albo twórcy ukryli to jak Niemcy Komnatę Bursztynową, albo nagle skretyniałem, choć podejrzewam, że ta opcja powinna BYĆ INTUICYJNA i jasno widoczna, a nie równaniem różniczkowym.

Wysłałem jeszcze maila do gram.pl:

Bulletstorm "Edycja Limitowana".

Uprzejmie proszę o podanie, gdzie niby jest opcja ZREALIZUJ KOD EDYCJI LIMITOWANEJ, bo go nigdzie za chińskiego boga NIE WIDZĘ.

Dziękuję za pozytywne rozpatrzenie mojego zapytania,

Patryk Sawicki

Z niecierpliwością będę czekał 24 godziny...

Gra genialna, ale jak to mówią, podobno liczy się pierwsze wrażenie, a to zdecydowanie nie było równe zapłaconej cenie...

http://www.youtube.com/watch?v=CFQGgG9kOSQ

/sama końcówka, choć cały filmik obejrzeć warto/

PLAY jest FUN, ne?

http://wyborcza.biz/biznes/1,100896,9150797,Zrobiony_w_promocje.html

Tylko w sieci Play miałem takie numery, że zrywało połączenie circa about co 20 minut. Tak z definicji. O większych czarach marach nawet nie chce mi się wspominać.

Jak słyszę słowo Play w kontekście telefonii komórkowej, to parskam śmiechem i zmieniam temat.

Inni też nie są lepsi, ale jeżeli ci Żartownisie mieli być "przełomem monopolu telefonii komórkowej", to jak kiedyś powiedział tow. Gierek "Wczoraj nasz kraj stał na skraju przepaści, dziś poczyniliśmy znaczny krok do przodu" czy jakoś tak... ;ppp

środa, 23 lutego 2011

Zagadka: cały Londyn nawalony, a cały świat przed nimi drżał...


Cały ten artykuł można by podsumować ostatnim paragrafem.

"Żadna z tych substancji nie była zakazana w XIX-wiecznej Wielkiej Brytanii. Jak mogłyby być zakazane? Brytyjczycy dwukrotnie wkraczali na wojenną ścieżkę, by bronić kupieckiego prawa do sprzedawania Chińczykom opium w zamian za coś, co cenili sobie bardziej – herbatę. Bez względu na to, czy tonęła w narkotykach, wiktoriańska Wielka Brytania władała jedną czwartą świata, zbudowała kolej, domy i kanały ściekowe tak wysokiej jakości, że do dziś są w użytku, a do tego spłodziła wspaniałą literaturę, obrazy i muzykę. Mimo wszystko, gdyby ktoś mógł przypomnieć sobie XIX wiek, to pewnie i tak niewiele by z niego pamiętał."

A kto będzie pamiętał o XXI wieku w XXIII, jak wszystko wcześniej z hukiem nie pierd....?

Swoją drogą z herbatą to były jaja. Wielka Brytania miała Indie, ale tam herbaty (przynajmniej wtedy) hodować się nie dało, mieli ja tylko skośnoocy bracia. Ci zażyczyli sobie płacić za herbatę w srebrze, którego to Anglia nie miała. Więc herbatopije zaczęły hodować w Indiach opium i szybko wcisnęli ten towar Chińczykom, lecz kazali sobie płacić tylko w... srebrze. Tym sposobem kółeczko się zamknęło i wszyscy byli zadowoleni.

A co to ma wspólnego z poniższym postem?

Pan "psycholog". "Ach, depresję pan ma? To zapraszam na kozetkę, zaraz wytłumaczymy panu, że pana depresja wynika z tego niefortunnego wydażenia z chomikiem, kiedy miał pan pięć latek. Leki antydepresyjne chce pan? No, nie wiem..."

Każdy kogo ta tragedia dotknęła wie, że z tymi lekami jest jak z tabletkami antykoncepcyjnymi. Na jednych działają te, na drugich inne. Jednym paniom rosną wąsy, innym panom się pogarsza, wesoło jak na karuzeli z pełnym żołądkiem. A na pierwsze efekty trzeba czekać zazwyczaj jedyne... trzy miesiące. Po trzech miesiącach" "Ach, nie pomogły? To przepiszemy inne, do zobaczenia za trzy miesiące".

A temu biednemu skurw... każda minuta życia mija jak męka. "Killing me softly...", jak to śpiewała kiedyś jedna pani.

Psycholog zaciera rączki, bo wrak człowieka wraca, a za wizytkę się należy. Koncerny farmaceutyczne zacierają łapki, bo w końcu z łaski dottore lek przepisze i będą zyski...

Strzelił by sobie ten biedak bucha marychy, walnął morfinki, opium czy czego i problem z głowy...

Uzależnienie?

Ależ od alkoholu też można się uzależnić. Za darmo, całymi ciężarówkami kupując, jak stać np. właściciela żółtego szalika.

Dlaczego do diabła w XXI wieku, kiedy to podobno mamy wolność, demokrację i obronę praw człowieka, nie pozwala się człowiekowi umrzeć na to, na co ma ochotę.

I już tak dobitnie, dlaczego odbiera się mu prawo do godnego odejścia z tego świata? Człowiek to podobno istota rozumna, jeżeli stwierdzi, że jego życie straciło sens, chyba powinien mieć prawo podjąć tą decyzję. Ale nieeee.... Macie w imię humanitaryzmu obowiązek życia, wycia z bólu i srania pod siebie, jeżeli trafi się wam np. rak trzustki...

Rzygać się od tego humanitaryzmu chce...

Dzień walki z depresją…

Dziś mamy, jakby się kto pytał.

Oglądałem niedawno „Żółty szalik” z mistrzowską rolą Gajosa w roli głównej. Pięknie pokazane kolejne stadia alkoholizmu. Tylko, do diaska, jak ten facet został alkoholikiem? Srający forsą, z szoferem, firmą i babami ustawiającymi się w kolejce do niego? Hobby sobie takie wybrał, czy co?

Więc stawiam odważną tezę, że niektórzy mają „depresję”, różnie leczoną, bo mają nierówno w eterze. Podają przykłady:

http://zdrowie.onet.pl/psychologia/uwolnij-glowe-od-czarnych-mysli,1,4187977,artykul.html

„Mam w sobie wiele z Kasandry, która wszędzie wieszczyła nieszczęścia – przyznaje Urszula, 34 lata. – Ja również we wszystkim dostrzegam zalążek tragedii. Wystarczy, że mąż spóźnia się z pracy dwadzieścia minut, a ja już wyobrażam sobie, że coś mu się stało: miał wypadek, napadli go, zasłabł albo przytrafiła mu się inna równie straszna rzecz.”

Droga pani, gdzieś jakiś czas temu przeczytałem, że statystycznie kilka osób na świecie ginie na skutek uderzenia meteorytów. Serio, niby meteoryt pali się atmosferze, ale jakiś mały kamyczek dociera, bum i klienta nie ma. Poza tym, proszę się doedukować: Kasandra miała dar nie wieszczenia nieszczęścia, lecz po prostu przyszłości. Tylko bogowie ją przeklęli i w jej przepowiednie nikt nie wierzył, więc wychodziło, jak wychodziło…

„Choć innym moje dramaty mogą wydawać się śmieszne (…)

Są śmieszne.

"Każde potknięcie strasznie przeżywam, rozpamiętuję bez końca, oglądam przez szkło powiększające. Do tej pory nie mogę przestać myśleć o rozstaniu z ukochanym, choć minęły już (dla mnie: dopiero!) dwa lata. Ciągle rozdrapuję rany. Zadręczam się pytaniami ("Czy gdybym rzadziej narzekała, nadal bylibyśmy razem?"), robię sobie wyrzuty ("Po co mu powiedziałam, że moi rodzice za nim nie przepadają?"), katuję się przykrymi wspomnieniami (jego zapominaniem o moich imieninach)."

Droga pani, a ma pani wehikuł czasu? Nie? To po cholerę się tym zadręczać, skoro niczego się już nie zmieni. Następny się znajdzie, pod warunkiem, że wcześniej nie zarżnie się pani tymi wspomnieniami.

"Nie na takie życie się ze sobą umawiałam. Miało być bogate, spełnione, pełne miłości – zaczyna z rezygnacją Magda, 29 lat. – Jako młoda dziewczyna wyobrażałam sobie, że zostanę archeologiem, będę poznawała świat. Spotkam też wielką miłość, która nigdy się nie skończy. Wszystko potoczyło się inaczej, niż chciałam. W ostatniej klasie liceum zaszłam w ciążę, wyszłam za mąż, "bo musiałam", i zrezygnowałam z wyjazdu do stolicy na upragnione studia. Tkwię teraz w byle jakim związku. Wielki świat, o którym śniłam, skurczył się do rozmiarów dziesięciotysięcznego miasteczka. Codzienne to samo – nudna praca w okienku pocztowym, potem powrót do domu z ciężkimi siatami, obsłużenie rodziny.”

No to już jest argument. Wszyscy kiedy byliśmy młodzi myśleliśmy, że świat legnie u naszych stóp, a my będziemy realizować kolejne marzenia. Choć po prawdzie, nie „musiała pani”. To już nie te czasy były. Znam dziewczynę która świetnie sobie poradziła w roli młodej samotnej matki na pierwszym roku studiów rodząc i jednocześnie pisząc kolokwia (dosłownie do szpitala ją z wykładu powieźli, zrobiła studia dyplomowe, ma teraz nowego faceta którego kocha i swoje marzenia realizuje. Nie warto żyć zasadą „co ludzie powiedzą”…

Inni ze swoimi „poradami” to już w ogóle jadą po bandzie. Kickboxing, tai-chi, joga, lekcje tańca, siłownia.

Jak tamto była banda, to teraz jest już chyba Aryton Senna. Rano muzyczka, potem kawka na słoneczku, wypad na obiadek, odstawiamy Internet, czas na seks, relaks. Podobno deprecha w 24 godziny odchodzi…


http://zdrowie.onet.pl/zycie-i-zdrowie/pokonac-depresje-w-24-godziny,2,4190749,artykul.html

A ja mam kompletnie inny pogląd na to zagadnienie.

Dzisiaj albo wczoraj jakiemuś pismakowi wyrwało się nieopatrznie w newsach, że 13 milionów (sic!) Polaków żyje na GRANICY UBUSTWA.

Każdy psycholog wam powie, że podstawowym warunkiem pozbycia się stresu jest pozbycie się okoliczności, które go stwarzają.


Więc za co ci ludzie, do za przeproszeniem, dziwki portowej nędzy, mają sobie pójść na kickboxing, jogę, lekcje tańca, siłownię, basen. Przecież to kur… kosztuje, a oni kombinują, jak przeżyć za grosze do pierwszego. Zostaje im seks, ale ileż do diaska można, poza tym trzeba jeszcze pracować. 90% Polaków nie ma żadnych oszczędności, a idą, uwaga, PODWYŻKI WSZYSKIEGO. Rodzinka będzie miała dramat, czy odgrzewać tego szczura z zeszłego tygodnia, czy ruszać na polowanie następnego. No chyba że grzybki z ziemniakami, tylko uważać przy zbieraniu, bo będziemy mieli drugiego Tomusia [choć akurat jego rodzinka wyszła na tym śpiewająco, babcia obiecała przywitać wnusia jego ulubioną „zupką grzybową” (to nie jest czarny humor, to jest cytat)].

Pal licho z tymi 13 milionami. Pozostali mają kredyty we frankach, kredyty w ogóle, niepewne zatrudnienie, widmo redukcji i tak dalej i tak dalej. CIĄGŁA NIEPEWNOŚĆ PRZYSZŁOŚCI, co jest przyczyną stresu. Ubaw ma kilku spasionych, co resztę tak poustawiali i koncerny farmaceutyczne.


Ale o tym w następnym poście.

wtorek, 22 lutego 2011

I to my potwarze rzucaliśmy? ;)

http://gry.onet.pl/2253296,,TopWare_prawie_jak_mafia_wymuszenia_i_korumpowanie_serwisow_internetowych,wiadomosc.html

Oj Adrianku, Adrianku, co się na osiedlu z ciebie wszyscy lali, że jak ojciec wchodził do mieszkania a tobie nie było grać, to gotów byłeś wyrzucić kompa przez okno razem z kumplem jeszcze grającym... ;)

niedziela, 20 lutego 2011

Postscriptum do ostatniego posta...

Pisanie o polityce w tym kraju już naprawdę przestało być zabawne. To tak jakby z perwersyjną przyjemnością codziennie punktować niczym worek treningowy proste stwierdzenie, że dalej "Jesteśmy w końcu we własnym domu." Złośliwy dopisek, dlaczego ten dom ma gumowe ściany i od wewnątrz brak klamek?

Czasami można jeszcze coś skrobnąć o ustawach władz w stosunku do obywateli, ale to też jak nieśmiertelny Blinkin z "Facetów w rajtuzach", walczący dzielnie mieczem z drewnianym słupem. Tyle, że tyle tego słupa było, iż zresztą tak samo jak tytułowy ślepy bohater, można się było zmachać jak po walce z Tysonem, a i tak pół słupa dalej zostało.

Więc pierwszego, przynajmniej w moim wydaniu, nie będzie. Drugie bardzo rzadko, np. jak władze wpadną na pomysł, że gapowicza należy prewencyjnie wykończyć dwoma strzałami w tył głowy.

Teraz będzie o tym, co miało być. O grach, o muzyce, filmach, o trendach w technologii i ogólnie rozrywkowych.

Howgh!

Jutro o Back to the Future Game, już na serio. Jak ktoś uwielbiał Michaela J. Foxa w pierwotnym filmie, to za 80 zł za możliwość grania w tą przygodówkę, chyba po prostu ocipieje z radości.

PS. Kupiłem w grudniu, jak byłem robotny, i dobrze bo teraz witajcie zupki chińskie x3 dziennie i woda 1,5 litra za 0,48 groszy wprost z Niemieckich wodociągów x2 dziennie. Przynajmniej na dwa tygodnie... ;p

Adsense...

Czyli "pieniądze to nie fszystko, ale życie bez pieniędzy to chój" /też z "Pieniądze szczęścia nie dają", brutalne, ale prawdziwe.../

Mój ojciec zadzwonił parę dni temu do najsolidniejszego i wydającego najwięcej książek w tym kraju wydawnictwa, z delikatnym implikacją, że stawki były super, ale nie uległy zmianie od 5 (słownie pięciu) lat, a inflacja robi swoje, jeszcze delikatniej mówiąc.

Dostał mało dyplomatyczną odpowiedź, że nic z tego i ciesz się pan, że w ogóle masz pracę, bo teraz ledwo mamy pracę dla starej gwardii, ten statek tonie.

Nawet się nie zdziwiłem, bo po przeczytaniu informacji że 50% dumnych synów naszego narodu czyta 3 (słownie trzy) książki rocznie, to padłem. A oni byli w awangardzie, bo reszta to góra dwie, jedną. Im też się nie dziwię, w tym kraju to najlepiej odstawić Shakespeare'a, "Paragraf 22", Hansa Helmuta Kirsta, niedoścignionego komisarza Montalbano, czy co tam komu podchodzi i po prostu wieczorem pół litra, zagryźć ogórem i na szczęście, przynajmniej nie będzie się miało świadomości, gdzie się żyję przynajmniej przez 8 godzin.

Ja dla odmiany robiłem za połowę tego dla facia, którego JEDYNĄ zaletą było to, że płacił w terminie. Śmieszna sprawa, że coś co jest oczywiste rośnie w tym kraju do rangi cnoty.

Dzisiaj się dowiedziałem, że "jest wiele uwag do ostatniego tłumaczenia". Mail był delikatnie mówiąc obraźliwy, i przydługawy, perłą było stwierdzenie, że w powietrzu fruwał kurz, a miał latać pył. No faktycznie, zbrodnia jako się zowie.

Przychodzi taki moment w życiu zająca, że albo otrze ślinę z pyszczka i powie że deszcz pada, albo robi się niedźwiedziowi z dupy jesień średniowiecza (zresztą nie przesadzajmy z tym niedźwiadkiem, z niego taki niedźwiedź, jak ze mnie gepard i puma w jednym; tłustawy i na odwyku.)

Tak więc niniejszym zostałem bezrobotnym, bo pozostałe wydawnictwa płacą zaliczkę, potem krwawią z nosa połową ustalonego wynagrodzenia, a potem przestają płacić. A propos, cześć bratku Górski, jak tam twoja zakrwawiona, zdychająca szkapa zwana potocznie "Red Horse".

A jak firma braciszka, "Frabryka Słów", która powinna się nazywać "Fabryka Marzeń". Przetłumacz coś dla nas frajerze a potem marz, że ci za to zapłacimy w przeciągu najbliższego, och, ile tam wyszło? ROKU?!?

Zachciało mi się murwa kać zostać inteligentem. Teraz czuję się jakby mi ktoś splunął w pysk i tak dalej, tekst nieśmiertelnego Miauczyńskiego w trakcie odbierania wypłaty w "Dniu Świra".

Jak po podstawówce część, ta mniej rozgarnięta, bo np. na pytaniu z gegry gdzie są góry Ural, legali na polu walki jak po małpce we mgle (a to była duuuuża mapa), zadeklarowała, że idzie do zawodówki, to patrzyliśmy na nich z politowaniem. Wykształcenie zawodowe kucharz, no bez jaj... Największy zabijaka i moron w klasie poszedł. Kasuje teraz 10 klocków miesięcznie będąc szefem kuchni...

Ja już się gotować tak dobrze nie nauczę, rozważam opcję zrobienia kursu na wózki widłowe. Dwa kloce miesięcznie pewne, w Anglii może nawet więcej. A kij, idę na całość, za mycie talerzy w kraju królowej Elżbiety więcej dostanę...

Po co ten cały znów przydługi wstępniak?

Pojawiło się przed chwilą Adsense. Długo się przed tym wzbranialiśmy, bo to komercha i będzie obciach. Od dziś, kij z obciachem, mam tylko nadzieję, że tam reklamy wibratora nie wstawią i pewnie grosze z tego będą, ale tu już nie chodzi o obciach, tylko leki na serce, co są drogie. Period.

PS. Ty wiesz niedźwiadku do kogo to skierowane, nie wiesz tylko, gdzie jest Mój rodzynek, większy, zapewne Ci w gardle stanie. Dowiesz się jutro, bo ktoś nalegał, że zrobi to na miarę swojego stylu, krótko i na temat :D


Telekomuna i Diablog, czyli obiecywany epilog...

Zadzwoniłem do Netii. Na początku trochę zawalili, bo przysłali kurierem umowę, a kurier miał chyba zły dzień, bo za pokwitowaniem umowy nigdy nie dostarczył, przez co przez dwa miesiące się użerałem, gdzie to cholerstwo jest i czy oni maszyną do pisania ala Sherlock Holmes ciągle wklepują to do systemu.

Były też elementy komediowe. Jak temu panu z Telekomuny powiedziałem, że w związku z max 2 MB/s pan z umową już przychodzić nie musi, to i tak przyszedł, dobre parę dni później. Ten kurier, co zachlał pałę i pierwszej umowy nie dostarczył, przyniósł mi dwie umowy do podpisania, jedną z TP na 10Mb/s, a drugą z Neti, na prędkość takąż samą. Nie wiedzieć czemu, tej od TPKomuna nie podpisałem.

/hint: sklep gram.pl udostępniał kiedyś dwie firmy jako opcjonalne przy dostarczeniu gier za opłatą przy odbiorze. Teraz jest tylko jeden, czyli UPS. Najwyraźniej ci drudzy nie tylko zalewali pałę i wyrzucali polecone dokumenty do niszczarki. Może im jeszcze drogie urządzenia elektroniczne "przypadkiem" wypadały w stanie nienaruszonym z busów, które zaraz podnosili uczynni ludzie i biegiem lecieli z nimi na allegro/

Telekomuna przeszła samą siebie, bo w 4 dni (sic!) po niepodpisaniu umowy przysłali mi... ekipę instalacyjną. Ze skrzynkami, z narzędziami, ADSL-ami, i całym tym cyrkiem...

Wniosek, tam jest, jak to zresztą zwykle bywa, głowa, dupa, ręce i nogi. Kłopot polega na tym, że między tymi organami nie ma połączeń neuronowych. Każdy robi co chce i nie informuje o tym reszty...

O dziwo, pożal się siło wyższa, "kurier", nie chcący wyświadczył mi przysługę.

W końcu dodzwoniłem się do kogoś inteligentnego w tej Netii. To było zaraz potem jak w Diablogu kolejny raz mi powiedzieli, że jednak nie 10Mb/s na przedłużeniu umowy w marcu, tylko góra dwa, a jak chcę więcej, to słać do dyrekcji podania. To ja jeszcze bałwanom będę wysyłał podania, że łaskawie proszę o dalszą możliwość płacenia wam rachunku łącznego 250 złotych miesięcznie, z telefonem komórkowym w sieci Diallo. O Diallo za chwilę...

Przyszedł dobrze ubrany, wygadany salesmen. Ustaliliśmy że w sumie to dobrze że tamta umowa poszła w pizdu, bo tak naprawdę z racji rozbudowy sieci, tu pójdzie spoko nie 10/Mbs, a 20Mb/s. Umowę podpisaliśmy, facet przeprosił za kuriera i powiedział, że tą umowę przestawi szefowej na górę sterty, co by szybciej już teraz poszło.

Ani się obejrzałem, wpada dwóch młodych, instaluje mi job twoju mać kabel. Zobaczenie w Polsce tekstu "pobieranie: 2,1 megabajta na sekundę (czyli realnie, bez owijania w bawełnę): bezcenne.

Jak na Steamie są czasem w pytę promocje, jak na przykład Kane and Lynch 2 za 5 eurasów, to czuję się jeszcze nie w Europie Zachodniej, ale przynajmniej jak na Litwie, Łotwie czy Estonii (nie pamiętam który z tych trzech krajów, 90% mieszkańców ma internet. I ich kable mają taką grubość, że biceps Agaty Wróbel kapituluje i wysiada). Nie zdążę zrobić prasówki dobrze, a 7,5 giga ląduje mi na dysku. Wiem, zrypałem tę grę kótko i treściwie swego czasu, ale lubię sobie czasami odegrać scenę pościgu z maszynówkami walącymi na ulicy zza samochodów ("Gorączka" z Alem Pacino i Robertem De Niro, kto widział wie, kto nie, niech żałuje, ale najlepsze jeszcze przed wami).

Ach, Diallo i epilog Diablogu. Myślałem sobie tak, stacjonarny mam w jednej firmie, internet w tej samej, o założyli sieć komórkową, to będę miał wszystko na jednym rachunku. Z telefonu w sieci Diallo wydzwoniłem 300 złotych jednego dnia. Zdarza się, jak się stęskniło za Tą Pierwszą, która przypadkiem mieszka obecnie w Londynie. Nagle na drugi dzień okazuje się, że "połączenia wychodzące zostały wyłączone". To dzwonię ze stacjonarnego, co jest do diaska grane. "A bo wie pan, my mamy tu takich co biorą telefon, wydzwaniają ile wlezie, a potem wyrzucają i rachunki mają, cytat, "w dupie". No więc ja też wskoczyłem na wyższy poziom i zapytałem, czy baba wymieniała ostatnio mózg z automatem na kawę. "Przecież płacę od 4 i pół roku (rozmowa była prowadzona w lipcu 2010) rachunki grzecznie po 200 złotych, więc chyba takiego numeru w moim regulaminie nie ma)" "Proszę pana, takie mamy wewnętrzne przepisy firmowe" "A ja proszę pani nie ulegnę szantażowi, rachunek przyjdzie w terminie, to wtedy zapłacę, a wyłączajcie sobie ten telefon". O dziwo, telefon nagle zaczął działać. No to dzwoniłem trzy dni pod rząd na infolinię i kategorycznie żądałem, żeby te swoje zabawne groźby w końcu spełnili. Nie spełnili. No to spokojnie wziąłem nożyczki, przeciąłem kartę SIM na pół i utopiłem w resztkach dobrego irlandzkiego piwa. Po czym jeszcze spokojniej zadzwoniłem i powiedziałem, że królu, już nie trzeba, karta SIM mi się przypadkiem zepsuła.

Rachunek po tygodniu przyszedł, zapłaciłem.

Potem zadzwoniłem, chciałbym złożyć wniosek o nową, bo ja dzwonić nie mogę, a liczniczek 50zł miesięcznie za telefonik przenośny bije.

"Spoko, należy się trzy dyszki, płatne przy następnej fakturze"

"Prawie jak u białych" naiwnie pomyślałem.

Minęło 6 (słownie sześć) miesięcy. A liczniczek stukał. Raz po n-tym ponagleniu przysłali do mnie w końcu kuriera. Z tejże samej firmy, co zgubił tamtą umowę.

/hint: ten zalany; korzystajcie z UPS, chyba że chcecie zobaczyć w XXI wieku czary mary/

Kurierek "30 złociszy się należy"

Patrze tak na niego, i w końcu wycedziłem, że nie wiem czy słyszał o plastikach, ale ja na chwilę obecną 3 dyszek akurat nie mam"

To facet sobie poszedł.

Potem ze strony Diablogu zaczęły napływać sprzeczne zeznania.

Pani z infolinii numer 1: Kurier nie miał prawa pobierać od pana opłaty, została by doliczona do następnej faktury.

Pani z infolinii numer 2: Ponieważ nie odebrał pan karty, zostało to przez firmę potraktowane jako jednostronne zerwanie umowy ze wszystkimi tego konsekwencjami.

Pan z infolinii numer 3: Moje pytanie "Panie, pokaż mi to pan w scenopisie, że nieodebranie nowej karty sim w terminie oznacza rozwiązanie umowy". Odpowiedź: Eee, wie pan, nie wiem, pogadam z szefową...

Pan z infolinii numer 4: Jednak umowa zostanie rozwiązana. "Dobra panie ile, bo wy tam macie größe burdel i w tym temacie nie chcę mieć już z wami nic wspólnego" Około 1200 złotych kary, pada lakoniczna odpowiedź. "Za tą badziewną promocyjną Avillę bez GPS? A doliczył pan te 6 miechów, kiedy płaciłem za nic 50 dych???" Wie pan... "Wie pan co, pocałujcie mnie w żopę, jak chcecie ciągnąć sprawę, spotkamy się w sądzie". I odłożyłem słuchawkę.

Miesiąc później przestały przychodzić na fakturze rachunki za Diallo aka Epic Fail.

Dodam, że w przyszłym T-Mobile wydają duplikat SIM w godzinę. Z kolei zanim Niemcy to ewentualnie poprawią, tam rżną klienta bezceremonialnie na jakieś konkursy, więc odpowiedź jest jedna, zaiste prosta. Prepaid i Heyah!

Umowę na neta miałem do marca. Myślę sobie tak: w Netii mam promocję na wszystkie bajery przez pół roku, przyszedł mi drugi rachunek: 16 (słownie szesnaście złotych). Więc powiedziałem telefonicznie Diablogowi że Kopernik, wstrzymuj Ziemię, ja wysiadam, ale umowy to ja już z wami nie przedłużam. Netia już mi przełączyła na siebie telefon, tamtym pijawom amatorom jeszcze zapłacę przez 3 miesiące ten 200 złotowy haracz, promocja w Netii wydatek sparuje, problem z głowy.

Nastepnego dnia po telefonie przylatuje do mnie facecik, żeby odebrać modem ADSL. Myślę sobie, na kij mi to, oddam to będę miał jeden niepotrzebny bubel z głowy. Podpisałem protokół zdania, on też, powiedzieliśmy sobie cześć.

Myślę sobie "Jestem wolny! Wolny!" Ale dla pewności dzwonię do Diablogu, czy ja mam jeszcze podpisywać jakieś świstki, czy już jestem "scott free" /Ridley rządzi, a kto nie widział "Blade Runnera", niech rozpaczliwie trzyma się takich badziewi aktorskich, jak Karolak/.

"W związku z rozwiązaniem umowy przed okresem promocyjnym /na 24 miesiące trzy miesiące przed czasem (SICK!), należy się kara umowna 1000 złotych".

"Przecież ja niczego nie rozwiązałem, dostaniecie jeszcze te trzy rachunki po 200 zyli"

"Rozwiązał pan."

"A pies ci mordę lizał , pogadaj przez mojego prawnika" I odłożyłem słuchawkę.

Wczoraj mnie tknęło, bo od 2 miesięcy cisza, przysłali kolejny rachunek za usługę która nie działa od 2 miechów, jak gdyby nigdy nic...

Dzwonię.

"Proszę pani, ja podejrzewam brzydko, że wy coś knujecie. Np. taki numer, że cicho w eterze, a potem odsetki przyjdą takie, że Święty Mikołaj udławił by się w połowie swej firmowej kwestii ho-ho-ho. Ile wy jeszcze w końcu ode mnie chcecie?"

"514 złotych, proszę pana"

"Z tym bublem mobilnym, z internetem i tak dalej?"

"ugh... Tak..."

"Czyli rura wam zmiękła i z 2500 złotych zeszliście na pięćset i NIC, dosłownie NIC już nie muszę podpisywać u państwa, po prostu wpłacam te pięć stówek na konto i jesteśmy kwita?"

"ugh... Tak..."

"Dobrze droga pani. Musi pani wiedzieć, że ta rozmowa była nagrywana dyktafonem przez zestaw głośnomówiący"

"ALE PAN NIE MA PRAWA NAGRYWAĆ TEJ ROZMOWY BEZ MOJEJ ZGODY!!!"

"Droga miła pani. Gdybym nie został faszystowskim posunięciem z waszej strony ZMUSZONY do wyrażania zgody za każdym razem jak do was dzwonię "w trosce o najwyższą jakość obsługi wszystkie rozmowy są kontrolowane... tfu, nagrywane, nie ta epoka", to nawet bym z panią nie mógł porozmawiać".

"Więc mam teraz na taśmie dowód w łapie i nie zawaham się go użyć w razie czego. Wyskoczcie mi jeszcze partacze z jakimś numerem to walne to nagranie na Youtube, a potem bawcie się wy, ciekawe kto lepiej na tym wyjcie - szary misio czy firma co jej się wydaje, co jest tu słowem kluczowym, że aspiruje do miana drugiego operatora telekomunikacyjnego w domu wariatów, zwanym potocznie Polską. Miłego wieczoru i lampki dobrego wina przed snem, szanowna pani"

Bezgłose sapanie gniewu po drugiej stronie: bezcenne.

Odłożyłem słuchawkę.

Netia hula od trzech miechów jak ta lala. Będę na bieżąco informował o sytuacji z frontu, bo w końcu, podobno, internet to największa zdobycz XX i XXI wieku. Łączy ludzi. W Polsce też, jak przypadkiem działa po opadach deszczu.

Wniosek na dziś: chcą z ciebie zrobić wała, to im powiedź, gdzie sobie mogą go wsadzić. Większość firm w tym kraju doszła do wniosku, że ponieważ większość Polaków to, sorry, kastraci, więc zapewne grzecznie pokiwają główką i zapłacą za każde oszukańcze gówno.

Niestety, zdarzają się rzadkie przypadki takich furiatów, jak ja. W Skandynawii to się porządek nazywa, ty płacisz, my nie robimy cię w jajo, a prawo rzecz święta, tym bardziej jego egzekwowanie. W Polsce jestem furiatem, ale dopóki ktoś mnie nie chce orżnąć na chama i daje to za co płaciłem, jestem grzeczny jak baranek. Bo jak nie, to "Houston, we have a problem"...

PS. Po przeczytaniu tego przydługiego acz ciekawego jeżeli ktoś ma ochotę na zakup neta tekstu, ktoś może odnieść wrażenie, że ktoś mi za to zapłacił i to jest product placement, aż oczy bolą.

Nie moi drodzy, to jest Polska, XXI wiek i to się prawda prosto między oczy nazywa. Jak Netia albo Heyah zaczną pajacować, to też będą mieli problem jak w Houston...

sobota, 19 lutego 2011

Parda

http://wiadomosci.onet.pl/kraj/byli-poslowie-lpr-wrocili-do-sejmu-w-bardzo-nietyp,1,4188902,wiadomosc.html

A mój znajomy Jacek Inglot klął serdecznie i wielokrotnie, że dał Pardzie maturę. Podobno były Wszechpolak był kombinatorem, który potrafiłby się ślizgać pod górę.

I nie pijemy do tej sytuacji, ale ktoś kiedyś powiedział:

"Chamy taki miód piją!" Zagłoba.

piątek, 18 lutego 2011

W tym kraju wszystko co można, da się, za przeproszeniem, spierdolić…

W PKS nie ma takiego zjawiska jak gapowicze. Wchodzisz przednimi drzwiami, kupujesz bilet, albo z buta na piechotę. Jeździłem przez cztery miechy do Jeleniej Góry, wtedy było fajnie, potem jak zwykle żałowałem /bo to zła kobieta była… ;p/

Już jakieś ponad osiem lat temu byłem w Rudzie Śląskiej, zresztą z podobną misją. Na gapcia też się tam nie dało, bo w każdym autobusie siedział pan ubrany w mundurek, co od niechcenia się przechadzał i bileciki sprawdzał…

I w kwestii dobrych rozwiązań to już koniec.

http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,9127625.html

W Łodzi z partyzanta będą „przyduszać”.

Aż mam chęć się tam przeprowadzić i zostać „przyduszony”. To tak jak z paroma innymi bublami prawnymi w tym kraju. Sejm to klepnie, Senat przytupie, Prezydent machnie piórkiem, a potem zacznie fruwać pierze orła…

Policja, ok. Na trzydzieści lat jedną skradzioną komórkę mi znaleźli, poza tym jedno pasmo porażek „z racji niewykrycia sprawcy”. Straż Miejska to już jakieś sado maso, myśliwi co polują na źle zaparkowane auta co by ratować budżet miasta. I tak muszą chodzić w patrolach PSM (post menstrual syndrome), bo sami jak ostatnio sprawdzałem to nie mają uprawnień i mogą człowieka pocałować tam, gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę…

Ale kanary? Ludzie, toż termin kpina przy tym numerze wysiada…

Nie bójmy się tego słowa, ten statek TONIE…

http://biznes.onet.pl/przekrety-na-towarowej-gieldzie-energii,18567,4187686,1,news-detal

Za starych dobrych czasów to obywatele walili państwo kradnąc prąd vide film jeden z niewielu, z których się ostatnio śmiałem „Pieniądze szczęścia nie dają” i klątwa przed sklepem…

Teraz państwo okrada w tym temacie obywateli.

I to już w sumie niewiele w temacie tego, co tu dużo mówić, burdelu. Statek tonie, państwo rżnie obywateli na wszelkie możliwe sposoby. Podatki, podatki od podatków, waciki, mandaty, co się tylko da… Strasburg spokojny, Strasburg cierpliwy, ale młyny mielą, rachunek będzie mściwy…

Strategia dla starych wyjadaczy (bo tylko takich mamy w sejmie od 20 lat, retoryczne pytanie, ile potraw można przyrządzić z czerwonych buraków, szczyn i miłośników żarcia koniczynek?)

Kalisz pi razy drzwi nie owijał w ostatnim wywiadzie w bawełnę. „Mnie to już nie interesuje” Nażarłem się dość, dopowiedział jego trzeci podbródek…

PS. We Wrocławiu bez biletu jeżdżę od pięciu lat. Statystycznie mi wyszło, że nawet jeżeli za n-razem mnie złapią, to i tak będę do przodu, gdybym za każdym razem płacił 3 zyle za przejazd śmierdzącym, nieklimatyzowanym (albo zimno w zimie, albo sauna darmo w lecie), z odrapanymi (do stopnia kiedy nic nie widać) szybami autobusem który jeździ sobie jak chce (bo MPK jeszcze nie nakazało w regulaminie kupować tym chamom, co zamykają z uśmiechem diabełka drzwi staruszce na nosie, zegarka, bo każdy ma dowolny czas, tylko nie ten z rozkładu). Pracuję na umowę zlecenie i nie mam stałych dochodów, a wszystko co posiadam przepisałem na dziewczynę. No więc spiszą, przyślą ponaglenie, że sądy, że komornicy… I po czasie dochodzą do wniosku, że w dupę mnie mogą pocałować, bo jak tu z faceta co teoretycznie nic nie ma cokolwiek ściągać…

Nie wiadomo, co jest skutkiem, a co przyczyną. Wiadomo jedno, znak nieskończoności i naczyń połączonych rządzi…

8, Eternity, Peace

PS2. Pozdrawiam następnego kanara, co mnie „przydusi”. Wprawdzie mógłbym dziada przerzucić na drugi koniec tego „autobusu”, ale tego nie zrobię. Powstrzyma mnie perspektywa Strasburga… :D

niedziela, 13 lutego 2011

Pięć po dwunastej i wszystko w porządku aaaargh…. (bum)

http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,9095046.html

„- Na wydziale jest bomba! - ostrzegł męski głos. Natychmiast zawiadomiono policję i straż pożarną, zarządzono ewakuację wszystkich osób z budynku wydziału.”

„Jesteśmy dorosłymi ludzi i sami zdecydowaliśmy…”

Jak odbywałem przeszkolenie wojskowe (nie robiłem zwodów jajami, tylko po prostu poszedłem) dowodziłem geniuszami, którzy na poligonie zaglądając do lufy z palcem na spuście chcieli się przekonać, czy zdążął zobaczyć kulę z kałacha, zanim już nic nie zobaczą… Bywa…

Kłopot w tym, że to nie ci „dorośli ludzie” będą potem pobierać odszkodowanie, lecz rodzina… Taka swojska, kochana i krwiożercza niczym rekin ludojad, bo co z tego iż mój potomek był idiotą, „pana obowiązkiem było go powstrzymać…”

Nadzorujący, w tym przypadku doktor nauk chemii (sic!) nic dziwnego w tym nie widział. Nie zamknął wprawdzie drzwi na klucz, ale „oparł się o nie, by nikt nie wszedł do środka”. Taa…..

Pan Slawik wylatuje na zbity pysk i dobrze mu to sprawi. Studentom zresztą też, bo może w końcu dotrze do nich, że zaliczenie nie jest tak ważne jak dzieci, wnuki i wydalanie właściwymi kanałami…

Żyjemy w kraju który kompletnie nie jest do tego przygotowany, ale ciągle wygraża arabom szabelką, niepomny coraz bliższych cywilizacyjnie granic… W końcu się doczekamy…

Znacie ten makabryczny dowcip? „Co to jest, duże białe, huczy i przeszkadza w pracy?” „Boeing 747”. Może w WTC też myśleli, że to dowcip. Ale jak usłyszeli komendę „Ewakuacja!” to wymywali, z naszych zostałby tylko pan Slawik.

Było takie opowiadanie, bodajże Sapkowskiego, "W leju po bombie". Pan doktor nauk chemii z pewnością znajdzie tam adekwatną zbieraninę sprawnych inaczej studentów...


Groszek przybielany na perłę…

Wrocław… Och, jakże pięknie w tym Wrocławiu… Wrocław chlubą Polski… I takie tam…

Ludzie, mieszkam tu od 30 lat bez mała, wy pięknego miasta nie widzieliście?

Filmik włączamy 20 lat temu, bo wcześniej to byłaby podpucha… Większość czarujących obiektów już stała. Poprawa na dzień dzisiejszy dla przeciętnego mieszkańca: aquapark, cztery Multikina, most Milenijny, a przy nim hala Orbita. Trochę mało jak na dwadzieścia lat wolności. Bo co mnie do jasnej ciasnej obchodzą biurowce, które kilka dni po budowie wywieszają dramatyczne transparenty „Do wynajęcia”. Wyremontowany plac Grunwaldzki co mu się zapadło torowisko szybciej, niż ktoś zdążył powiedzieć „Jaka ta Polska piękna”? Autostradowa Obwodnica Wrocławia, co przestała się kończyć znakiem „Stop” (sic) i zjazdem na ogródki działkowe, a zamiast tego będzie płatna? To i tak TIR-y dalej walić będą przez środek miasta. „Wrocław Miastem Spotkań”. W korkach. Z pięścią rasisty, bo komuś się nie podoba, że czarny był DJ-em.

Takie perły jak pergola przy Hali Stulecia, Zoo, Ostrów Tumski, Park szczytnicki, południowy, starówka, dzięki ci siło wyższa, iż naród wyzwolony do końca ich nie rozpierd…

Za to mamy nowe osiągnięcia – różowy kiczowaty handlowiec Solorza koło zabytkowej katedry i… a, zresztą…

Człowiek jedzie do Pragi i myśli „jerum pajtasz, Mock pliz wróć i ratuj nas z resztą”… Albo chociaż Czechów nam dajcie, oni to jeszcze może uratują…

http://wroclaw.gazeta.pl/wroclaw/1,35751,9094685,Cala_prawda_o_awariach_wroclawskich_biletomatow.html

Najnowszy wymysł ekipy. Będzie jak w Europie… Chyba Eurazji, sądząc po wykonaniu. „Mogą nawet pracować na baterie paluszki”. Nawet nie chcę wiedzieć, gdzie jemu te paluszki wsadzają…

Ja wiem, jestem czarnowidz i pitolę od rzeczy… Chciałbym, ale w 2012 na Euro ekipie rządzącej nawet pompowanie LSD do wodociągów miejskich nie pomoże przeforsowania tezy, że jest git co się zowie…

I po chuj było jeść tę żabę?

sobota, 12 lutego 2011

Co z tym zrobić?

Józef Wittlin sklasyfikował kiedyś sceny miłosne.
1. Nieprzyzwoicie przyzwoite - rycerz w pełnej zbroi całuje w policzek na turnieju damę swego serca.
2. Przyzwoicie przyzwoite - kochankowie całują się namiętnie na np. peronie dworca kolejowego.
3. Przyzwoicie nieprzyzwoite - kochankowie nago pieszczą się w łóżku.
4. Nieprzyzwoicie nieprzyzwoite - do kochanków dołącza kilka osób niekoniecznie różnej płci, oraz np. dorodny doberman albo amstaff.

Tłumaczona przeze mnie pani wymyśliła piątą kategorię:
5. Nieprzyzwoicie dziwaczne - impotent pieści kobietę zgwałconą w dzieciństwie i czującą nieprzemożny wstręt do męskiego dotyku. I to wszystko na siedmiu stronach!
Jak to przetłumaczyć, żeby czytelnicy nie tarzali się po ziemi ze śmiechu

piątek, 11 lutego 2011

Titanic

http://wiadomosci.onet.pl/kraj/osobisty-pr-owiec-tuska-szuka-nowej-pracy,1,4171587,wiadomosc.html
To trochę tak, jakby steward kapitana Titanica stwierdziwszy, że statek płynie wprost na iceberg, pobiegł do szalupy ratunkowej.
Niestety, to my pójdziemy na dno - dam głowę, że steward i kapitan z kilkoma przydupasami wyjdą z katastrofy bez szwanku.

Nagroda

Polski fotoreporter dostał nagrodę na World Press Photo za fotoreportaż z żałoby po Smoleńsku. Gratulujemy.


Jednocześnie mamy niejasne wrażenie, że coś tu nie gra. Jeżeli te zdjęcia mają stanowić jakąkolwiek prezentację żałobników, to ja za tak przekonujące przedstawienie ich jako sól tej ziemi i nadzieję na odrodzenie tożsamości polskiego narodu na ich miejscu kogoś bym do sądu podał...

Wjazd z pałą...

http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,9088981,Palisz_plastik__Przyjdzie_straznik_i_zajrzy_do_pieca.html

„Będziemy sprawdzać, co mieszkańcy mają przygotowane na opał, czy w pobliżu pieców są plastikowe butelki - wylicza Ciszewska. - Ciężko będzie nam złapać kogoś za rękę i udowodnić, że butelki które stoją w pobliżu zamierzał wrzucić do pieca, ale to nie o to chodzi. Chcemy, by szczecinianie wiedzieli, że nie są już bezkarni, że będziemy mogli ich skontrolować. Żeby zastanowili się nad konsekwencjami palenia śmieci.”

W wolnym tłumaczeniu: będziemy mogli każdemu mieszkańcowi Szczecina zrobić wjazd na chatę, jeżeli tylko będzie miała komin. A potem to się zobaczy, co się znajdzie. Chcemy, by szczecinianie wiedzieli, że mają kaganiec na pysku, każdego można skontrolować i mu z domu stację przesiadkową dla „patroli ekologicznych” zrobić. Patrole zdrowaśkowe będą wprowadzone w przyszłym roku.

Jak znam życie, 90% procent wezwań będzie albo na wniosek złośliwego sąsiada, albo pretekstem, żeby sobie panowie strażnicy poudowadniali, kto tu ma pałę. A pozostałe 10%? Ja wiem, że to śmierdzi, ale mi np. ryby śmierdzą i nikogo to nie obchodzi. Wali na całej klatce schodowej i zrób coś takiemu. Ah, jeszcze rak... Tak samo jak z dymu papierosowego, zupek instant i przyznajcie po ludzku naukowcy, cholera wie czego... Życie to śmiertelna choroba przenoszona drogą płciową, jak ktoś łaskaw był kiedyś zauważyć...

I jeszcze jedno. Ciekaw jestem naprawdę, kiedy czas na alkohol. Leje się to w filmach polskich litrami pod różną postacią, postaci albo twarde, albo wyluzowane. Filmów o luzie przechodzącym w koszmar i marskość wątroby mało. A, zapomniałem... Z racji przychodów z akcyzy, nigdy. Akcyza rządzi, a Orwell ze wszystkiego zza grobu chichocze...

czwartek, 10 lutego 2011

10 / 10

Muszę przyznać, że nigdy jeszcze nie widziałem zdjęcia tak adekwatnie oddającego stan RP i pomyślunku faceta, który nam ją podarował...

środa, 9 lutego 2011

No i last but not least for today...

http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80271,9082332,Posel_Wegrzyn__Z_gejami_dajmy_sobie_spokoj__ale_z.html

Był kiedyś taki jak dla mnie kultowy serial "Ally McBeal", a tam m. in. wypowiedź szefa kancelarii adwokackiej, niejakiego Fisha...

"Lesbijki są ok, bo na widok dwóch ładnych całujących się kobiet mi staje, a na widok dwóch facetów (...)" /pozwoliłem sobie wykropkować/

Dość rzec, mea culpa, dalej podzielam ten pogląd...

Ale ja nie jestem posłem na sejm RP w kraju należącym do UE...


Nowa twarz

http://wiadomosci.onet.pl/kraj/nowa-twarz-w-pis-za-sprawa-pjn,1,4169772,wiadomosc.html

Wiem, nie należy kpić z czyjegoś wyglądu, ale ta "nowa twarz" może się komuś przyśnić i trauma pewna... A poza tym widać, że ta pani solidnie na ten wygląd zapracowała, w sejmowej restauracji i gdzie indziej.

Obecny rząd już prawie się dowiercił...

http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,9075710.html

Powyższa informacja pojawiła się, po czym podkuliła ogon i czmychnęła w zagon. Niestety obawiam się, iż zamierzenia pozostają w grze...

Zawsze mnie zastanawia, jak to jest, że coś, co zbudowane jest za pieniądze podatników staje się płatne. Lecz złóżmy to na karb mego niedoinformowania...

Za to doinformowany jestem w sprawie, jak to wygląda u Czechów. Jak zapewne wszystkim wiadomo, tam kupuje się winietę za odpowiednik 200 PLN, która upoważnia do jeżdżenia po autostradach (nomen omen lepszych) przez CAŁY ROK.

Wiadomo, pepiki nam do pięt nie dorastają, więc nas stać na płacenie jednorazowo 60 PLN za przejazd z Katowic do Wrocławia i z powrotem.

A, ktoś tą trasę praktycznie codziennie pokonuje... Zapraszamy do pociągów PKP, odjazd z tego mistycznego peronu, co się przez ścianę na niego wchodzi...

Tranzyt też nas zacznie omijać. Nagle okaże się, że przez Czechy i Słowację jest szybciej i taniej, nawet po łuku...

Nasz transport tego nie ominie, więc wiecie, rozumiecie, wyższe ceny z racji wzrostu cen przewozu...

Ostatni gasi światło...

W końcu się dowiercą...

http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,9078339,Kosciol_i_rzad_o_polskiej_prezydencji___Episkopat.html

Jak ostatnio sprawdzałem, nie jesteśmy państwem wyznaniowym, a resztę niech sobie każdy sam dopowie...

Natomiast zastanawiające są komentarze pod artykułem...

Dwadzieścia lat temu, gdy człowiek widział co się święci i podzielił się opinią, był skazywany na ostracyzm przeważnie...

Pod ww. artykułem dominuje połączenie czarne + przymiotnik z konotacjami negatywnymi, co mało powiedziane...

Facet w sukience to w tym towarzystwie termin wręcz pieszczotliwy...

Rzecz jasna, Polacy jak zwykle mądrzy po fakcie...

Bezpłeć...

http://www.rp.pl/artykul/606729.html

Toć to niesłychany idiotyzm jest. Można protestować przeciwko wielu rzeczom, ale protesty przeciwko Matce Naturze są naprawdę, ale to naprawdę głupie. Dziewczynki mają te... jak im tam... muszelki, chłopcy mają dzwonki i nic się na to nie poradzi. No, chyba że następnym - i jakże logicznym! - krokiem będą powszechne operacje niemowlaków, po których dziecku pozostanie gustowny, okrągły otworek na wydalanie moczu. A że ludzkość diabli wezmą? Nieważne, za to w jakże to będzie poprawne politycznie!

wtorek, 8 lutego 2011

Jedyny Pierścień

http://wiadomosci.onet.pl/regionalne/poznan/trwa-poszukiwanie-klejnotu-prymasa-tysiaclecia,1,4168787,region-wiadomosc.html
Ciekawe, po co Prymasowi Tysiąclecia był ten pierścień? Teologowie do dziś się spierają, czy Jezus posiadał cokolwiek poza ubraniem.
Ciekawe, dlaczego wystawa nie była monitorowana? Czyżby ojczulkom zabrakło kasy? Nie uwierzę.
Ciekawe, czy eksponaty w jakikolwiek sposób ktoś ubezpieczył? I dlaczego tego nie uczyniono, bo wygląda na to, że nie uczyniono.
I ciekawe, dlaczego nagrodę za pomoc w odnalezieniu pierścienia ofiarowały władze, szefostwo jakiegoś banku, a czarni jak zwykle chcą wszystko załatwić "Bógzapłaciem"...
I jeszcze jedno pytanie. Co byłby zrobił z tym pierścieniem Jezus?

Draństwo do sześcianu!

Trudno to nazwać inaczej, niż draństwem skurwysyństwem. Era każe mi płacić za SMS-y (po pięć złotych za jeden), które na mój telefon przysyłali szemrani organizatorzy loterii na BMW. Śmiałem się z nich, a oni do rachunku za grudzień wliczyli mi 130 PLN. Takiego wała im zapłacę.
Wszyscy na prepaidy!

poniedziałek, 7 lutego 2011

Czy równia pochyła ma koniec?

Ostatnio przerabiam wszystkie filmy z Bogusławem Lindą... Jeden z ostatnich Wielkich, potem nam tylko jakieś śmieszne gwiazdeczki zostaną...

Przy okazji dowiedziałem się dwóch ciekawych rzeczy...

To że Rosjanie, to już mnie w ogóle nie dziwi...


Czesi trochę mnie zaskoczyli, ale też nie bardzo...


My w porywach produkujemy się o kilku facetach nawalonych wódką, kilku babach nawalonych winem, a teraz dowiemy się, jak gubić cellulit...

Jak dla mnie proste, trzeba tyłek ruszać...

Czy my chcemy dostać dożywotnią rentę dla tego kraju za obalenie komunizmu czy fakt, iż 300 lat temu coś znaczyliśmy? Nawet jeżeli zrównamy pod względem wartości te dwa wydarzenia, to biednie to zaczyna wyglądać...

sobota, 5 lutego 2011

Żołnierze Wyklęci

Nasz Najwspanialszy Na Świecie Sejm uchwalił dzień 1 marca państwowym świętem i Dniem Żołnierzy Wyklętych.
Nie przyszłoby mi do głowy, żeby nasz Sejm uczcił w taki sposób bezimiennych żołnierzy cichego frontu o wolność Internetu, którzy zupełnie bezinteresownie tłumaczą teksty wypowiedzi do telewizyjnych seriali (Bones, Dr. House, Human Target, Lie to Me, Mentalist i tyluż innych).
Na ich cześć 1 marca urżnę się w trupa...

A gwałcik gratis…

http://www.fakt.pl/Szok-Osiem-miesiecy-za-gwalt-na-14-latce-,artykuly,94967,1.html

Podawanie linków do tak wrednie wykorzystanych lasów deszczowych w Amazonii jest dla nas ujmą, aczkolwiek linki do bardziej wiarygodnych portali gdzieś zapadły się pod ziemię…

Niestety zanim ostygł druk na jednym piśmie sądowym, pojawiło się nowe…

http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,9057435,Oskarzony_o_brutalny_gwalt_na_wolnosci__Sad_popelnil.html

Czyli tak po ludzku. Za prowadzenie rowerku pod wpływem w parku można dostać roczek. Za udostępnianie mp3 i najnowszych odcinków House'a wiele więcej, a za danie koledze bucha zielonego to już w ogóle dupa…

Tymczasem jeden facet dostaje osiem miechów za pedofilię, a drugi wychodzi po pół roku i zapewne będzie dzwonił z życzeniami urodzinowymi. Obydwaj pozostawili na swoich ofiarach piętno, które może je budzić z krzykiem w nocy do końca życia.

To może w ogóle ogłosić nowe prawo, że jak samica nie zdąży uciec w porę na drzewo, to sama się prosiła…

Niech ktoś ten cyrk zatrzyma, ja wysiadam…

Przy tym to wygląda całkiem normalnie...

http://wiadomosci.onet.pl/fotoreportaze/kalejdoskop,4164288,8661869,fotoreportaz-duzy.html

Ostatni (?) opuszczają szafę…

http://zdrowie.onet.pl/zycie-intymne/moje-zycie-bez-seksu,1,4161039,artykul.html

Całość powyżej, telegraficzny skrót poniżej…

"Czy życie bez seksu jest możliwe? Jest, ale co to za życie?" - mawiają starzy górale.

Jak kiedyś byłem na obozie w Zakopanem, to rześko z rana wyskoczyłem na balkon, żeby porobić pompki. Góral stojący piętro niżej popatrzył z politowaniem i powiedział, iż takiego halnego co by babę spod chłopa wywiał to jeszcze nie widział. Jak ogólnie tej grupy kulturowej nie lubię, tekst był 10 / 10.

"Seks mnie nie interesuje!". Zdarza się jednak, że kryją się za tym nie wrodzone skłonności, ale zaburzenia psychiczne czy somatyczne.

Trzecia w nocy, mąż budzi żonę ze szklanką wody i tabletką od bólu głowy. „Kochanie, przyniosłem Ci tabletkę.” „Ale mnie nie boli głowa…” MAM CIĘ!” Nie wiem, co w tych trzech określeniach jest berkiem, a co uciekającymi, ale ból głowy dotąd wystarczył w zupełności…

„Joasia (…) nie zrobiła jeszcze coming out–u, ale już coraz bardziej jest ze sobą pogodzona.”

O, to teraz jeszcze trzeba być z tego dumnym…

„Lubię wspinaczkę górską i aikido. Zawsze jest tak wiele do zrobienia, do zobaczenia, do przeczytania i ja tego czasu nie chcę marnować na jakieś pseudo terapie – przekonuje Joanna.”

Nic w przyrodzie nie ginie, np. wszelkiego rodzaju energie…

„Po raz pierwszy aseksualnych opisał brytyjski psycholog i seksuolog Anthony F. Bogaert w 2004 roku.”

To mnie akurat kompletnie nie dziwi. „Córko, zamknij oczy i myśl o Anglii” z powietrza się nie wzięło.

„Szacuje się, że około 1 proc. ma wrodzony brak popędu płciowego. Dziś mają oni swoje strony i fora internetowe.”(...) Nie wiadomo dlaczego część ludzi nie ma pociągu seksualnego.

To się nazywa zabieg socjotechniczny. Z poparcia dla Leppera robi się „część ludzi”. „Mówiłem, że nie ma mniejszej i większej połowy, aczkolwiek jak zwykle większa połowa nie słuchała…”

„Są rodziną w sensie społecznym. Mogą dopuszczać pocałunki czy przytulanie.”

Nie wiem, czy w tym sporcie ekstremalnym trzymanie partnera za rękę jest jeszcze dopuszczalne…

Problem pojawia się, kiedy chcą mieć dzieci.”

Ciekawe dlaczego…

„Wtedy mogą się zdecydować na pobranie nasienia.”

A przepraszam, sztuczna inseminacja to jeszcze przytulanie, czy coś więcej?

Przykład nr 2.

Jola seks "przeżyła" kilka razy. Tak na próbę.


Rocznik 1981 głęboko współczuje. Wtedy w liceum nie było tradycji „przeżywania” niczym wypróbowywania pierwszej pary jeansów…


(…) jednak ma "pociąg" do płci przeciwnej, emocjonalną potrzebę zainteresowania mężczyznami, bliskości, lubi być adorowana, ceni sobie czułość. I najlepiej, jeśli na czułości się kończy.

Coś słyszałem o tym, że długie przechowywanie materiału genetycznego, pojawiającego się u samców jako naturalna reakcja na czułość, jest szkodliwe…

Facet ją zdradził, fakt, świnia. Wiedział w co się pakuje. Z uzasadnieniem osoby poszkodowanej jest gorzej.

„Myślałam, że mój facet to intelektualista, studiowaliśmy polonistykę, chciał być krytykiem literackim, ja marzyła o pisaniu scenariuszy filmowych, chciałam iść na podyplomówkę. To, co zrobił jest obrzydliwe – mówi Jola.”

Uważam się za intelektualistę jednocześnie drżąc z ekstazy, iż nie wykastrowało mnie to z x dziesiątków tysięcy lat ewolucji.

Od rozstania minęły 3 lata. Jola jest atrakcyjną, bardzo szczupłą blondynką, mężczyźni się nią interesują, ale ona jest ostrożna. Bo czy któryś z nich może wyzbyć się fizycznych potrzeb?

W końcu znienawidziłabym tego mężczyznę. Seks to dla mnie jakaś zwierzęca potrzeba, która budzi odrazę – mówi Jola.

Jola lubi dzieci, może nawet chciałaby je mieć. Nawet dwójkę. W tym celu jest skłonna przełamać się i uprawiać seks, ale to co innego.

Córuś, zamknij oczy i myśl o Anglii…

…kurczaczek, to jak punktowanie martwego połcia mięsa, chyba mam zły poranek…

I nawet w tym temacie bym jednego klawisza klawiatury nie ruszył gdyby nie element wiążący oba przypadki.

Dzieci…

Kiedyś czytałem o jakiś azjatyckich mnichach, którzy każdą kumulację wygranych poczytują jak dodawanie punktów XP w WoW. Może dzięki temu prędzej kamień się skurczy, niż oni odwrócą wzrok.

Sama idea miłości bez seksu też jest jak najbardziej dla mnie zrozumiała, trochę werterowata, aczkolwiek podobno z wiekiem przychodzi coraz łatwiej.

/w wolnym tłumaczeniu/

Conanie, co jest najlepszego w życiu?

Miażdżenie wrogów, pędzenie ich niczym bydło, lament ich kobiet, takie tam…

Cohenie, co jest najlepszego w życiu?

Ciepła woda, dobra proteza i miękki papier toaletowy…

Ale co mają niby zrobić te dzieci? Przy pierwszej sytuacji dostać po łapkach i usłyszeć, że to co 99% ludzi uważa za naturalne i piękne jest „obrzydliwe”, „zwierzęce” i „odrażające”?

No murwa kać, czy tylko ja widzę w tym coś chorego? Łapy precz od dzieci, mają dość trudne życie takim, jakie jest…

PS. Paradoksalnie, cały artykuł reklamowany jest zdjęciem zdrowego okazu płci pięknej w typie negliżu dopuszczanym w Polsce jako norma…