Counter


View My Stats

czwartek, 31 maja 2012

Oprycznicy

http://wiadomosci.onet.pl/kraj/dziennik-gazeta-prawna-prezydenci-miast-sie-zbroja,1,5146787,wiadomosc.html

Iwan Groźny, chcąc mieć kontrolę nad buntującymi się bojarami powołał tzw. "opryczninę", która pod wodzą Maluty Skuratowa pacyfikowała nieposłusznych.
Dzisiaj prezydenci miast chcą mieć swoich opryczników. Policja municypalna będzie z zasadzie odpowiedzialna przez prezydentem miasta i narzędziem bardzo skutecznej pacyfikacji jego przeciwników. To już jest jawny zamach o demokrację.
Ale nie ma się co dziwić. Chcieliście obalenia "komuny"? No to macie czegoście chcieli.
Ciekawe tylko, skąd będą na to fundusze? Oczywiście, z kasy miejskiej, podwyższy się np. podatek od nieruchomości i forsa się znajdzie. Sami zapłacicie za kaganiec, który wpakują wam na pyski wasi władcy.
Będziecie wybierali prezydentów miast? Oni zaś oczywiscie będą mogli wyznaczać swoich urzędników. Ale policja municypalna, zależna od tego prezia, który jeszcze urzęduje, zadba już oto, żebyście wybrali kogo trzeba.
Ja tam mam to w (_!_), pewnie nie dożyję aż tak wspaniałego rozkwitu demokracji, ale wam gratuluję wyboru, jakiego z rodzicami dokonaliście w roku 1989.     

wtorek, 29 maja 2012

Nowe trudności

http://wiadomosci.onet.pl/kraj/ogromne-zmiany-bedzie-trudniej-o-slub-koscielny,1,5144551,wiadomosc.html

O ile dobrze pamiętam nauki religii (zasadniczo nieważne chyba, bo odbywane za głębokiej komuny w przykościelnym domu  katechetycznym) Jezus był owocem związku pozamałżeńskiego, bo Maria i Jozef ślubu kościelnego nie brali, a już z tym Duchem Świętym to w ogóle jakaś ciemna sprawa była...
Ciekawe, że chrześcijanie śmieją się do rozpuku z historii o tym, że Zeus nawiedził Ledę w postaci łabędzia, albo Danae w postaci (o ile dobrze pamiętam) złotego deszczu, ale historię o poczęciu z Ducha Świętego traktują ze śmiertelną powagą...

poniedziałek, 28 maja 2012

Ataki na Kościół

http://wiadomosci.onet.pl/kraj/hierarchowie-zaniepokojeni-atakami-na-kosciol,1,5143195,wiadomosc.html

Zastanawia mnie wrogość wobec KK komentarzy pod tego rodzaju "niusami". "Za komuny" rzecz byłaby nie do pomyślenia; każdy człowiek wyrażający się źle o KK naraziłby się na ostracyzm i sypnęłyby się na niego gromy.
A teraz... proszę bardzo. Wśród komentatorów są chyba sami bezbożnicy. Ktoś powie, "trolle", opłacane przez żydomosonerię... Ale tylu na raz?
Nieźle sobie tyrarchowie nagrabili...

Parki Krajobrazowe

Jakoś tak ze dwa tygodnie temu odwiedziłem rodzinne strony i zajrzałem do podwałbrzyskiego Książa. Zamek - nie da się ukryć - dobrze odrestaurowano, choć jak na budżet niezbyt bogatej gminy wałbrzyskiej wydatki są spore. Trzecia co do wielkości rezydencja magnacka w Polsce urzeka nie tylko budową i wielkością, ale też położeniem. Do zamku można od Szczawienka dojść turystycznym niebieskim Szlakiem Ułanów Legii Nadwiślańskiej, choć konia z rzędem dam temu, kto wierzchem tym szlakiem do Zamku dojedzie. Szlak bowiem prowadzi przełomem Pełcznicy i jest dość karkołomny, choć diablo malowniczy. Idzie się gdzieniegdzie wąską i mocno kamienistą ścieżką opierając prawą dłonią o skałę, a lewym okiem zezując niemal pionowo w dół . Jest tylko jedno ale...

Trasę widokową zawdzięczamy dawnym właścicielom zamku, czyli Hochbergom. Oni ją wytyczyli i w niektórych miejscach zalecili nawet wbicie w skalne ściany wsporników, na których pokładziono mostki. Ale też dbali o to, żeby była to TRASA WIDOKOWA - więc ich pracownicy leśni przycinali "dziczki" dbając o to, żeby las nie rozrastał się bez nadzoru. Jeszcze w latach 60-tych ubiegłego wieku idący tą trasą turysta miał wspaniały (zwłaszcza jesienią) widok na drugą stronę wąwozu, którego dnem płynęła sobie Pełcznica.

No, ale teraz mamy tak Park Krajobrazowy. Znaczy, żadnego drzewka wyciąć nie wolno - i rosną sobie dziko zasłaniając widoki. O tym, żeby zerknąć na drugą stronę wąwozu można zapomnieć.

Teraz nawet z zamkowych tarasów widok jest żaden, bo drzewa z wąwozu, nad którym pobudowano tarasy zasłaniają wszelki widok, bo powyrastały ponad poziom tarasów.

O kant dupy potłuc taką ochronę przyrody! Miejcież umiar, popieprzeni ekologowie!

       

Zbrodniczy handel bronią

Nożesz kurwa mać!
Czytam na Onecie, że zbrodnicze państwo KRLD sprzedaje broń rozmaitym terrorystom na ogólną sumę 100 mln dolarów rocznie.
Pogrzebawszy w sieci można znaleźć informację, że " ...Przez rok fiskalny 2012, z USA wysłane zostanie do Izraela 3,09 miliardów dolarów rocznie(czyli średnio 8,5 miliona dolarów dziennie) i będzie udzielana pomoc militarną utrzymywana na tym poziomie, aż do roku 2018."
Nie, żebym kochał tych pożeraczy czosnku (jak o nich mówią synowie Kraju Kwitnącej Wiśni), ale do jasnej cholery, miejcież umiar, fabrykanci sensacji z Onetu!
KRLD to maleńki pryszcz na dupie wobec amerykańskich handlarzy śmiercią!

czwartek, 24 maja 2012

Sztuka współczesna

Od kilku już dni zbieram się do napisania tego posta. Iskierką zapłonu był link na innym forum (gdzie też się udzielam), w którym jeden z userów, wybitny znawca muzyki współczesnej wskazał wszystkim link do jakiegoś znakomitego utworu muzycznego nie mniej znakomitego kompozytora. Dla mnie ten utwór był przypadkowym zbiorem dźwięków, jakie powstają, gdy muzycy przed koncertem stroją swoje instrumenty. Ale - jak mnie pouczono - „się nie znam” i w zasadzie nie powinienem otwierać paszczy. Wcześniej jeszcze była dość znana sprawa sprzątaczki, która w jakimś niemieckim muzeum sztuki współczesnej starła z posadzki plamę rdzy pod jakimś żelastwem i okazało się, że zniszczyła dzieło sztuki za kilkaset tysięcy dolców. Na Wyspie Słodowej we Wrocku jacyś cwaniaczkowie wbili w ziemię drzewo korzeniami do góry. To też jest wybitna rzeźba (instalacja, czy jak to tam nazwać). Kilka lat temu na wystawie BWA (ul Wita Stwosza we Wrocku) wybitny artysta Jerzy Bereś stał na niewielkim postumenciku rozebrany - jak mawiał Żeleński „yako rzec, do goła” - pomalowawszy sobie fujarę na biało. Bereś jest performerem, ale za ten „iwent” zgarnął pewnie jakąś kaskę. Żeby było śmieszniej, Beresia można było podziwiać przez oszklone panele oddzielające wnętrze BWA od ulicy. Facet stał twardo po kilka godzin. Ulicą przechodziły dzieci. Gdyby tak stanął na ulicy, pewnie zwinęliby go stróże porządku publicznego. Ale on całym sobą przedstawiał dzieło sztuki (z białym kutasem). Niedawno przeczytałem, że jakiś amerykański artycha sprzedaje zalutowane w puszkach opisanych jako „Odchody artysty” swoje gówna i za jedną puszeczkę bierze po parę tysięcy dolców. Zastanawiam się otóż, gdzie są granice hucpy, jaką częstują nas ludzie wmawiający nam, ze obcujemy ze Sztuką. Grzegorz Rosiński powiedział mi kiedyś, że kierownikami katedr na Akademii Sztuk Prześlicznych w Warszawie zostali ludzie, którzy nie potrafiliby narysować konia wyglądającego jak koń, ale za to zasłużyli się dla rozwoju sztuki polskiej. Czym oni się, do cholery zasłużyli? Oczywiście znawcy mówią mi np., że nie umiem się wznieść nad „poziom problematyki dzieła”. Czym w ogóle jest ten poziom i jak się go mierzy? Czy ktoś znający się na rzeczy mógłby mi powiedzieć, o co chodzi w tej hucpie zwanej współczesną Sztuką?