Counter


View My Stats

sobota, 25 lutego 2012

Torrent

Znalezione w sieci ;-)

Heath Ledger, Amy Winehouse, Whitney Houston... Za każdym razem, kiedy idziesz do kina albo kupujesz płytę, to tak jakbyś bezpośrednio wspierał ich uzależnienie od kokainy...
Właśnie dlatego ściągam wszystko z torrentów - po prostu próbuję ratować życia - możecie nazwać mnie bohaterem.

poniedziałek, 20 lutego 2012

Pośmiejmy się...

Przychodzi stary Żyd do biura FSB w Moskwie i powiada, że chciałby dostać paszport, bo zamierza wyemigrować.
- Jak to? - dziwi się dyżurny "czekista". - Macie ponad 80 lat, wytrzymaliście rządy Stalina, Chruszczowa, Breżniewa i pieriestrojkę, a teraz, gdy można już jakoś żyć, chcecie wyjechać?
- To przez homoseksualizm - wyjaśnia staruszek.
- Przecież wy nie jesteście gejem, macie synów, wnuki i prawnuki...
- Widzisz, synku, za Stalina to homoseksualistów u nas rozstrzeliwano. Za Chruszczowa wsadzano ich do paki. Za Breżniewa poddawano przymusowemu leczeniu. Podczas pieriestrojki przestano się nimi interesować, a teraz homoseksualizm zrobił się modny. To ja chcę wyjechać, zanim stanie się obowiązkowy...

niedziela, 19 lutego 2012

"Profesor" Bartoszewski

Z okazji 90-tych urodzin panu Bartoszewskiemu wystawia się piękną laurkę.
Cytat z wywiadu, jaki na Onecie przeprowadził z Jubilatem Jacek Nizinkiewicz.

Mazowiecki powiedział mi: "Pojedziesz do Wiednia na ambasadora". Odpowiedziałem: "Tadeusz, ale ja się na tym nie znam". A premier Mazowiecki spojrzał na mnie swoim smutnym wzrokiem mówiąc: "A ja się na tym znam?!". Później już się potoczyło. Zostałem dwukrotnie ministrem, ambasadorem, senatorem, a teraz sekretarzem stanu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów w rządzie Donalda Tuska. Jestem bezpartyjny. Nigdy nie byłem w partii. Raz tylko w 1946 roku w PSL, ale dlatego żeby być w opozycji do komunizmu. Zawsze byłem przeciwnikiem komunizmu, ale nigdy nie byłem zwolennikiem partyjniactwa. Uważałem, że należy służyć Polsce i staram się jak mogę od lat...

Czyli "nie mam pojęcia, jak to robić, ale służę Polsce jak mogę". I pomyśleć, że oburzało nas to, iż w PRL-u często mianowano ambasadorów "po uważaniu".
A ten człowiek nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, jak śmieszne są jego wypowiedzi.

ACTA ad Acta

Historia rozwoju ludzkości, to historia rozwoju informacji i sposobów jej przekazywania. Mówi się, że z jaskiń wyprowadziło nas wynalezienie ognia i była to największa z rewolucji towarzyszących Homo Sapiens. Ale przecież tak naprawdę nikt ognia nie wynalazł. Rewolucja polegała na tym, że jakiś bezimienny geniusz odkrył względnie łatwy (i później ulepszany) sposób rozniecania ognia, a potem rozeszła się informacja o tym sposobie. Gdyby komuś przyszło do głowy ukrywanie tego odkrycia i stosowanie do niego praw „własności intelektualnej” to do dziś siedzielibyśmy w jaskiniach i co najwyżej iskali jedni drugich

Nikt też nie wynalazł np. żelaza, czy stali. Opracowano technologię wytopu żelaza z rudy i jej rozpowszechnienie pchnęło ludzkość naprzód. Owszem, mistrzowie sztuki kowalskiej mieli zazdrośnie strzeżone tajemnice, ale nie ścigali prawnie tych, co je im wykradali. I dzięki temu możemy używać dziś stalowych noży. Weneccy mistrzowie z Murano zazdrośnie strzegli sposobów wytopu kryształów i wyrobu luster, a gdy tajemnice wyciekły do Francji i Nieniec, klęli w żywy kamień, nie ścigając jednak prawnie właścicieli hut kryształu czy producentów luster. I dzięki temu mamy w domach zwierciadła i kryształowe precjoza. Chińczycy wynaleźli porcelanę, ale gdy pewien miśnieński alchemik (Böttger) na dworze Augusta II Wettina wynalazł sposób jej produkcji, żaden żądny zysków chiński mandaryn nie wysłał „wojowników nocy” żeby go unieszkodliwili i nie dochodził praw przed żadnym saskim sądem. I dzięki temu mamy w domach porcelanowe serwisy.

Niestety, wszystko zaczęło się pieprzyć w połowie XIX wieku, kiedy kilku sprytnych przedsiębiorców wpadło na pomysł patentowania nie zawsze zresztą przez nich dokonanych wynalazków (tak naprawdę dżinsy powstały dzięki pomysłowi pewnego krawca z Reno, Davisa, który wzmocnił ćwiekami w „krytycznych” miejscach uszyte przez siebie spodnie jednemu z klientów, górnikowi, noszącemu w kieszeniach próbki minerałów i poprosił Levi Straussa o pomoc w rozkręceniu produkcji, ten zaś doszedł do wniosku, że na wynalazku Davisa można nieźle zarobić).

Podobnie było z twórczością intelektualną. Homer nie czerpał zysków z tego, że bezimienni aojdowie recytowali jego pieśni na dworach ambitnych greckich królików. Owidiusz opublikował „Ars amandi”, ale nie czerpał zysków z jej rozpowszechniania. Szekspir dostawał część opłat z biletów za wystawiane sztuki teatralne w „Globe”, ale na tym kończyły się jego zyski. Nikt zresztą nie próbował udawać, że to on np. zamiast Dantego napisał „Boską Komedię”. Prawa do własności intelektualnej zachowywane były niejako automatycznie.

A teraz narzuca nam się ACTA (ANTI COUNTERFEINTING TRADE AGREEMENT). Czyli układ skierowany przeciwko handlu podróbkami. Nie chodzi nawet zresztą to, że korporacja Nike, która wykorzystując niemal niewolniczą pracę małych Chińczyków czy Hindusów każe nam w Europie czy Stanach płacić słono za swoje towary i zgarnia wielkie zyski zwalczając tanie, chińskie podróbki (które zresztą od „oryginałów” niewiele różnią się jakością, bo są produkowane w tych samych Chinach czy Indiach).

Nie chodzi też o to, że piraci „kradną” zyski twórcom filmów, autorom piosenek, utworów muzycznych czy programistom pracującym nad grami komputerowymi. Z odzyskiwanych przez rozmaite firmy prawnicze zajmujące się ściganiem osób naruszających prawa własności intelektualnej rzeczonych twórców pieniędzy lwią część zgarniają prawnicy tych firm. Nie chodzi nawet o to, że pewien brodaty polski muzyk w kapeluszu, który od kilkunastu lat nie napisał ani jednego nowego utworu biadoli, że „złodzieje” pozbawiają go dochodów. To są wszystko sprawy drugorzędne.

Sęk w tym, że ludzie sprawujący rządy (i to nie rządy dusz, ale jak najbardziej funkcjonalne i dysponujące realną władzą) dostrzegli okazję do założenia kagańca na ostatnie z mediów, nad którym jeszcze nie zapanowali - Internet. I ochoczo zareagowali na propozycje cwaniaczków, usiłujących powstrzymać nieokiełznaną falę rozpowszechnianej dzięki łatwości technologicznej informacji. Ci cwaniaczkowie nawet nie zdają sobie sprawy z tego, że działają wbrew ogólniejszym interesom ludzkości, która rozwijała się dzięki rozpowszechnianiu informacji - co wykazałem w pierwszej części mojego wywodu. Ograniczenie dostępu do Netu wstrzymałoby ten rozwój (na dobre, czy na złe - tego na razie nie wiemy, ale wstrzymałoby go na pewno).

A rządy zyskałyby prawo do kontroli społeczeństw wykraczającej poza dotychczasowe ramy. Przecież, do zamykania dostępu do Netu ludziom, którzy nadużywają wolności rozpowszechniana informacji, należy pierwej monitorować wszelkiego rodzaju informacje i oceniać, które z nich rozpowszechniane są legalnie, a które nie. W tej chwili jest to nieco utrudnione, bo potrzebna jest do tego decyzja sądu - ale po uchwaleniu ACTA ta potrzeba zniknie. Nie sędzia, ale urzędnik będzie decydował, czy udostępnić wam niektóre z informacji (bo w końcu pod pojęciem informacji może się kryć bardzo wiele i w zasadzie wszystko da się pod to pojęcie podciągnąć).

Efektem ubocznym będzie np. utrudnienie rozwoju wielu uboższych państw. Ot, np. technologię wydobywania łupków opracowali Jankesi (żeby było zabawniej ludzie, którzy ją opracowali, niewiele na tym zyskali - zarabiają wielkie korporacje i ich prezesi). I będziemy im bulić tylko za to, że łaskawie udostępnią nam tę technologię. Postęp techniczny też zostanie zahamowany - jak tu prowadzić badania naukowe, kiedy lwią część czasu trzeba poświecić na sprawdzanie, czy gdzieś ktoś nie opatentował towarzyszącej naszym badaniom metody czy zasady pracy użytego do badań sprzętu.

Przesadzam? Możliwe. Ale czy nie lepiej dmuchać na zimne, niż się boleśnie poparzyć. Ludzie protestujący przeciwko podpisaniu ACTA dobrze o tym wiedzą.

Co o tym myślicie?

piątek, 17 lutego 2012

Z okazji Międzynarodowego Dnia Kota...

Znalezione w sieci.

Dziennik psa.

8:00 am - Żarcie! To lubię!
9:30 am - Przejażdżka samochodem! To lubię!
9:40 am - Przechadzka po parku! To lubię!
10:30 am - Pogłaskany i poklepany! To lubię!
12:00 PM - Obiad! To lubię!
1:00 PM - Zabawa na podwórku! To lubię!
3:00 PM - Machanie ogonem! To lubię!
5:00 PM - Kości do gryzienia! To lubię!
7:00 PM - Zabawa z piłką! To lubię!
8:00 PM - Wow! Pogapiłem się z ludźmi na TV! To lubię!
11:00 PM - Zasypiam na wycieraczce! To lubię!

Dziennik kota

983 dzień mojego zniewolenia.

Moi dręczyciele drażnią mnie rozmaitymi dyndającymi przedmiotami. Obżerają się świeżym mięsem, ale innym domownikom dają jakieś niesmaczne, suche albo mokre odpady z jatki. Choć daję im jasno do zrozumienia, że gardzę tymi ochłapami, muszę jednak coś jeść, żeby zachować siłę. Jedyna rzecz, która podtrzymuje mnie na duchu, to marzenie o ucieczce.
Żeby ich wkurwić, ponownie narzygałem na dywan.
Dziś oberwałem łeb jakiejś myszy i położyłem im pod nogi trupka. Myślałem, że się przestraszą, bo dość jasno dałem im do zrozumienia, co potrafię i do czego jestem zdolny. Oni jednak pobłażliwie rzucili tylko kilka uwag w typie "dobry łowca". Skurwysyny!
Wieczorem mieli jakieś zebranie kompanów czy wspólników. Na ten czas zamknięto mnie w oddzielnym pomieszczeniu. Słyszałem jednak hałasy i wyczuwałem woń smakołyków. Podsłuchałem, że zamknięto mnie z powodu „alergii”. Muszę się dowiedzieć, co to znaczy i jak to wykorzystać przeciwko ciemiężycielom.
Dziś prawie udało mi się zabić jednego z oprawców. Owinąłem mu się wokół nogi, gdy szedł przez pokój. Wykopyrtnął się, ale wstał. Będę musiał spróbować tego jutro - ale na szczycie schodów.
Jestem przekonany, że inni więźniowie to kapusie i lizusy.
Pies ma szczególne przywileje. Regularnie go wypuszczają - a on bardzo chętnie wraca. Najwyraźniej jest popierdolony!

sobota, 11 lutego 2012

Quousque tandem abutere, IPN, patientia nostra?

http://wiadomosci.onet.pl/forum/nowy-trop-w-sprawie-tragedii-gibraltarskiej-rewela,0,597626,79506374,czytaj.html

Ciekaw jestem, jak długo jeszcze ta banda cwaniaczków z IPN będzie się bawiła kosztem podatników? Wiecie pewnie, że krakowski oddział Instytutu Pojebów Niezłomnych przez osiem lat prowadził śledztwo przeciwko Hitlerowi, Himmlerowi i von dem Bachowi-Zelewskiemu jako "podejrzanym o zbrodnię wojenną" i umorzył je w końcu wobec "śmierci sprawców"? Chodziło o wysiedlenie Polaków z rejonu Żywca do GG. Dzielni prokuratorzy drążyli sprawę i byliby doprowadzili w końcu do skazania zbrodniarzy, ale ci złośliwie umknęli karzącemu ramieniu sprawiedliwości. Czegoś takiego nie wymyśliłby Ionesco! Ale pensje biorą ci historycy i prawnicy z bożej łaski takie, że daj Boże każdemu...
Jak długo jeszcze będziesz, IPN-ie, nadużywał cierpliwości naszej?

piątek, 10 lutego 2012

Cudze chwalicie...

http://www.youtube.com/watch?v=6_azSvtFtgk
Okazuje się, że polski język jest bardziej popularny, niż można by pomyśleć...

Ad ACTA...

Jakby ktoś wątpił w złą moc sprawczą ACTA:
http://wyborcza.biz/biznes/1,100896,11121973,Ptasie_mleczko_bylo_bez__r___Prawnicy_wystraszyli.html
I jeszcze:
Znam człowieka, który na Mazurach miał zakładzik krawiecki.Jego pracownicy szyli dżinsy wykonując zlecenie jakiejś firmy z Ukrainy (Ukraińcy przysyłali mu "oryginalny" materiał) i doszywali do nich (tych dżinsów znaczy) "oryginalne" metki Wranglera, które mój znajomy dostawał od jakiejś firmy z Białorusi. Teraz oczywiście ów pan zajmuje się już czymś innym, znacznie mniej nagannym.
Ale takie dżinsy będą mogli w przyszłości komuś ściągnąć z (_!_) celnicy na granicy Unii. A jak się jeszcze okaże, że delikwent ma szyte gdzieś w Tajlandii gatki z metką "Pierre Cardin", to w ogóle wyjdą jaja (i nie tylko w przenośni) ;-)...