Counter


View My Stats

poniedziałek, 31 stycznia 2011

Zaprawdę, koniec z polityką…

Co prawda, okazja sama podsuwa się pod klawiaturę, żeby odejść z przytupem…

Pan Olbrychski był łaskaw zauważyć, że Jarek K. go wnerwia…

Pan O. zapomina, skąd mu nogi wyrastają. Nasza Ojczyzna już wielu synów odchowała rzekomo jeno na occie, ale jak mi jeszcze to opowiada pieszczoszek PRL-u, to już dostaję kolki…

W tymże samym wywiadzie pan O. stwierdza, że jednym z jego idoli jest Hanna Suchocka. To ta sama Hanka, co niczym złodziej pod osłoną nocy w sali Sejmu RP zawiesiła wstydliwie krzyż nad drzwiami i pomimo drobnej pierdoły, iż jej rząd przestał istnieć, zdążyła jeszcze podpisać Konkordat. Dwadzieścia lat później Polacy zaczynają powoli przecierać powieki, gdyż nawet dla średniego ucznia podstawówki jest dość oczywistą oczywistością, iż za pieniądze przyznane przez Komisję Majątkową można by trzy nowe Watykany wybudować, a rachunki ciągle przychodzą. Fakt, iż jednym z macherów był tam były SB-ek można interpretować dwojako. Albo to oczywista prowokacja, albo sztamę trzymają dłużej niż III i IV RP razem wzięte…

Lecz paradoksalnie, pan O. stoi tam, gdzie na prawo jest tylko ściana (nie, nie ZOMO). Podprogowo polakom kojarzy się z ostatnią skuteczną akcją ala szabla, a jakby nie oglądali „Potopu”, to na pewno widzieli popisowy numer w Zachęcie. Tak więc nie dziwota, iż nawet w autobusach komunikacji miejskiej aż huczy, jak to Olbrychski sprzedał zdradzieckiego kopa w jaja panu K.

Moje prywatne podejrzenia są takie, że jedyne jajo jakie miały bliźniaki jednojajeczne poległo na małpce w Smoleńsku, więc Olbrychski niczego nie dokonał…

Gdybym się mylił (co jak najbardziej jest możliwe), pozostaje wizualizacja…

http://www.youtube.com/watch?v=SVGLJAxp6Oo

Tak czy kwak, człek o napoleońskim wzroście (i jest to jedyna, powtarzamy, JEDYNA cecha wspólna tych dwóch panów) zaczyna obrywać i z prawego narożnika. Najwyraźniej już wszyscy mają kaczki dosyć…

PS. W związku z powyższym, nigdy, przenigdy nie wspomnimy już o panu K., synu Rajmunda, który jak na warunki PRL miał warunki wręcz koncertowe. Nie dość, że polityka to szambo, to syn Rajmunda znalazł następne trzy poziomy (-)…

niedziela, 23 stycznia 2011

Tajemnica spowiedzi...

http://wyborcza.pl/1,87648,8987892,Tajemnica_spowiedzi.html

Najciekawsze w tym wszystkim jest to, że wedle autora artykułu owa parafia jest niewielka, w sumie circa ebałt 500 rodzin. Ciekawe, jakie sumy pożycza biznesmenom proboszcz parafii na terenie której mieszkam, liczącej sobie ponad trzy tysiące rodzin (spore wrocławskie osiedle typu "sypialnia")? Skąd ów głubczycki księżulo miał pieniądze? Czyżby - aż boję się o tym pomyśleć - prał dochody jakiegoś gangstera? W takim razie jasne jest powoływanie się na świętość spowiedzi.
Jej tajemnicy będzie bronić, jak niepodległości.
Ciekawe, że pierwsi chrześcijanie jakoś się obywali bez spowiedzi. Przyjęła się gdzieś tak na przełomie II - IV wieku n. e. i od samego początku była znakomitym środkiem kontroli owieczek... Ale - jak o tym świadczy załączony przykład - może służyć i innym, wyższym celom.

Prawda musi wyjść na jaw...

W obliczu kolejnych publikacji prasowych


należy w końcu nazwać sprawy po imieniu...

Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że śp. Lech Kaczyński, miłowany w kraju polityk o wielkiej wizji i patriota, został zabity w zamachu zorganizowanym przez Rosję przy wsparciu polskiego rządu. Rząd rosyjski, przyparty do muru na arenie międzynarodowej przez naszego nieugiętego Prezydenta, mając w perspektywie dalsze utraty wpływów w Europie i wybranie Lecha na drugą kadencję, postanowił ostatecznie rozprawić się z naszym rodakiem.

Dzięki ustaleniom ze zdradzieckim, spolegliwym wobec Rosji rządem polskim udało się rozdzielić wizytę premiera od prezydenckiej. Tym samym wszystko sprowadziło się do potrzeby zniszczenia samolotu Tu-154. W tym celu pod Smoleńsk sprowadzono kompanię niedźwiedzi syberyjskich, które następnie napojono dużymi ilościami wódki. W odpowiednim momencie wypuszczono z kontenerów misie, a te parskając z nozdrzy stworzyły mgłę co się zowie. Drugim elementem diabelskiego planu było wnikliwe studiowanie scenariusza filmu pt. „Szklana Pułapka 2”, dzięki któremu zdobyto wiedzę jak zmylić pilota co do odległości samolotu od ziemi. Zasadzka była gotowa.

Niestety, Rosjanie nie wzięli pod uwagę, iż Tu-154 jest samolotem na bazie ich bombowca. Tym samym samolot jak kanadyjska piła tarczowa skosił równo wszystkie drzewa, po czym bezpiecznie wylądował w lesie, a ze środka wyturlała się cała i zdrowa polska delegacja. Trzeba było szybko działać, więc do lasu wysłano oddział Specnazu, który ganiał po kniei i pieczołowicie eliminował kolejnych członków delegacji. Roboty mieli z tym co niemiara, a potem dla wiarygodności musieli jeszcze te wszystkie ciała detonować, samolot zresztą też. Ktoś to sfilmował i zwiał z nagraniem, ale Specnaz wyszedł z założenia, iż nikt w to nie uwierzy.

W ramach ostatniego aktu zniewagi, jeden z tajnych rosyjskich agentów zrzucając do krateru niewielki ładunek jądrowy obudził wulkan Eyjafjallajokull. Dzięki temu działaniu uroczysty pogrzeb z głowami państw z całego świata zamienił się w prowincjonalne wydarzenie. Trzeba tu wspomnieć, że prezydent Gruzji z poświęceniem leciał objazdem przez pół Europy żeby na uroczystość dotrzeć, ale od czasu jak na granicy Gruzji i Osetii szeregowy Wania wrzucił popcorn do ognia co zostało poczytane za pierwszą próbę zamachu, prezydentów Polski i Gruzji połączyła dozgonna więź.

Niestrudzony polski śledczy, Antonii Macierewicz, odkrył całą prawdę, ale nie miał dowodów na potwierdzenie większości swoich ustaleń, więc poprzestał na stwierdzeniu, iż to wszystko wina obsługi lotniska w Smoleńsku. Jedna wersja głosi, iż to smoleńskie lotnisko z naruszeniem wszelkich zasad bezpieczeństwa lądowało na polskim samolocie z delegacją, druga, że Rosjanie są winni, gdyż nie oddali ostrzegawczych strzałów, kiedy samolot podchodził do lądowania. Rosjanie jak to zwykle oni twierdzą, że to wszystko wina Polski, ale my wiemy jak było.

Trud rosyjskich zamachowców poszedł na marne. Oto córka nieustraszonego Lecha, Marta, otarłszy sobie łzy czekiem na 3 mln złotych i mając w perspektywie kolejne, zadeklarowała chęć kontynuacji dziedzictwa swojego ojca. Polski orzeł znów zaczął dumnie podnosić głowę.

Rosjanie pocieszają się, że został jeszcze drugi Tu-154.

piątek, 21 stycznia 2011

'Cyste kurestwo"

Jeden z moich znajomych tak za pewnym bacą określał niesłychany przekręt.

http://wiadomosci.onet.pl/raporty/katastrofa-smolenska/250-tys-dla-rodzin-ofiar-katastrofy,1,4118720,wiadomosc.html

Czym, do jasnej cholery, zasłużyli sobie na takie odszkodowanie członkowie katastrofy smoleńskiej. Na polskich drogach giną codziennie niemal ludzie, na działkowych ogródkach zamarzają bezdomni - i nikogo to nie rusza. Czemu, do jasnej cholery, mamy płacić żonie podchmielonego Błasika? Marta Kaczyńska zgarnęła już nieliche, trzymilionowe odszkodowanie (składek ubezpieczeniowych nie płacił pan prezydent, tylko jego kancelaria z budżetu państwa), żony dostały już nieliche zapomogi ze skarbu państwa, dzieciom ofiar zapewniono już (diabli wiedzą, jakim prawem) takie renty, że daj Boże każdemu. I co? Mało im?

Gdzie są granice ludzkiej pazerności? O przyzwoitości ci ludzie dawno już zapomnieli.

środa, 19 stycznia 2011

"Gdybym był premierem..."

"- Jeśli chodzi o niektórych panów, którzy się tak wypowiadają mogę powiedzieć tyle: jak bym był premierem, to odpowiednie służby pewną sferę w Polsce by dokładnie sprawdziły. Mówię o wypowiedziach pewnych panów z różnego rodzaju pism lotniczych i tak dalej. Ta sfera byłaby poddana daleko idącemu sprawdzeniu - podkreślił Kaczyński."


Marzenia fajna sprawa, biedny człowieku... Ale właśnie dlatego już nie będziesz, bo ludzie pamiętają podobne numery, jak byłeś premierem... Tak dobrym byłeś PRM, że 1/3 elektoratu partii rządzącej głosuje na nią tylko dlatego, żebyś ty znowu nie został czymkolwiek...

Po co Lech Kaczyński pchał się do Smoleńska?

W ogniu dyskusji o przyczynach katastrofy i smoleńskim dramacie jedno ważne pytanie uszło naszej wszechstronnej dociekliwości. Nikt się nie zastanawia, DLACZEGO nasz prezydent chciał lądować akurat w Smoleńsku i co byłby zrobił, gdyby lądowanie się udało. Wiozący limuzyny, transport i całe oprzyrządowanie techniczne wyprawy Ił nie zdołał wylądować i odleciał (chyba) do Witebska. Nasz wspaniały prezydent po wylądowaniu zostałby (wedle nieśmiertelnego powiedzenia Himilsbacha) "...jak dupa z tym angielskim", bo przecież nie było tam ŻADNYCH środków do transportu Tylu i Tak Ważnych Osobistości. Potupałby nóżkami, wysepleniłby kilka przekleństw i na tym by się skończyło. Po co w ogóle ten nieszczęsny Tu-tek miałby lądować w Smoleńsku? Lotnisko w Smoleńsku to nie Szeremetiewo, tam nie da się ściągnąć odpowiedniej ilości limuzyn czy choćby autobusów a przewiezienie blisko stu dygnitarzy to nie lada problem logistyczny.
Czy ktoś zna odpowiedź na to pytanie?

niedziela, 16 stycznia 2011

Wyzwolenie Warszawy

Rozmaity naukowy, zajmujący się historią, plankton pisze dziś z przekąsem o "wyzwoleniu Warszawy" (17 stycznia 1945 roku) podkreślając, że nie było to wyzwolenie, tylko zajęcie bez większych walk ruin stolicy. Przywołują wspomnienia Jeremiego Przybory, by podkreślić tragizm doli mieszkańców stolicy. Co prawda kilka wierszy dalej Przybora pisze o przyczynach zrujnowania stolicy, ale tego już się nie przytacza.
I żaden z tych panów cytujących Przyborę nie zastanawia się (a Przybora o tym napisał), kto de facto skazał stolicę Polski na niebyt, kto umożliwił zamianę jej w morze ruin i kto decyzją o wybuchu powstania (podjętą wbrew rozkazom londyńskiego rządu) doprowadził do zagłady całego miasta.
Miejcież odrobina przyzwoitości, panowie...

piątek, 14 stycznia 2011

Polacy ocipieli

Dziś rano, za kostkę masła zapłaciłem 5,99 PLN. Za tę samą kostkę trzy tygodnie temu płaciłem 4,99. Za dwa tygodnie zaczną do wszystkich przychodzić nowe rachunki za energię elektryczną, czynsze, wodę, gaz i tak dalej. Ekonomiści ostrzegają, że wali nam się system emerytalny (system opieki zdrowotnej zresztą też). Na każdego Polaka wypada statystycznie 19000 PLN zadłużenia państwowego (nie licząc pozaciąganych beztrosko kredytów indywidualnych). W takiej sytuacji rząd powinien stać już pod ścianą, ulice wrzeć, a gazety płonąć z oburzenia.
Tymczasem największym publicznym hitem jest raport MAK, w którym nie dość wyraźnie podkreślono oczywistą dla każdego prawdziwego Polaka winę Rosjan.
Na Jednookiego! Przecież to jest jakiś totalny idiotyzm! Nawet gdyby Putin się przyznał, że osobiście uruchamiał mgielnice wokół smoleńskiego lotniska, to co z tego? Lech Kaczyński był już politycznym trupem, przerżnąłby wybory jak amen w pacierzu i odszedłby w niebyt. Tymczasem nadal robi to, co obu Kaczyńskim zawsze wychodziło najlepiej - jątrzy i skłóca Polaków, którzy zamiast rozejrzeć się dookoła i zacząć wreszcie jakoś protestować przeciwko temu, że połowę dochodu narodowego zgarnia niewielka grupka cwaniaków, kłócą się o pijaństwo Błasika.
Ten lot w ogóle nie powinien się rozpocząć! Guzik mnie zresztą obchodzi, kto zawinił - niezależnie od wyników dochodzeń rozmaitych komisji nadal będziemy mieli coraz większe miesięczne rachunki do spłacenia! Skąd się biorą rozmaici idioci nawołujący do krucjaty na Moskwę? Co chcieliby tym zyskać? Był już taki jeden (minister Beck), który twierdził, ze honor dla Polaków nie ma ceny, a potem jako jeden z pierwszych przez Zaleszczyki zwiał do Rumunii. Czy ci tzw. prawdziwi Polacy zapłacą tym honorem komornikowi, gdy zapuka do ich drzwi?
Ech! Mózg staje, a wszystko inne opada...

sobota, 8 stycznia 2011

Co łaska 300 za pokwitowaniem...


Skądinąd, na miejscu tego faceta ekspresowo zrezygnowałbym z usług tej firmy ubezpieczeniowej, ale to, co kiedyś było dowcipem, teraz dostaje się bez krępacji na piśmie. Ostatecznie ktoś musi łożyć na posąg Batmana i inne "inwestycje"...

WOŚP, a sprawa kotleta..

Zapewne pana Maleńczuka można lubić lub nie. Ja go po prostu nie znam, poza zasłyszeniem, iż dzielnie walczył z poprzednim systemem wywrotowymi piosenkami. Z historii nowszej, którą już pamiętam, pan M. znów walczył, tym razem z grawitacją i policjantami. Te dwie ostatnie walki sromotnie przegrał.

Zapytałem Generała, czy może on wie, bo w końcu słuchał muzyki w tamtych czasach. „Nie wiem” odparł i wzruszył ramionami. Rodziciel w tamtym czasie dużo muzyki słuchał, więc Maleńczuk Lennonem chyba nawet wtedy nie był.

Za to teraz pan M. zapamiętanym zostanie.

http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,8919135.html

Pana M. rozumiem. Jeżeli ktoś od kilku lat próbuje dramatycznie przypomnieć, iż w ogóle istnieje, to każdy grosz się liczy.

Za to kompletnie nie rozumiem postawy Jurka Owsiaka.

Pomyślcie przez sekundę. Teraz ludzie w Krakowie, jeżeli nie zdecydują się w ogóle zbojkotować pana M., a i przy okazji WOŚP, spojrzą na chodzącą z puszką dziewoję cokolwiek podejrzliwie. „A moje pieniądze to już się załapią na biedne dzieci, czy jeszcze na setkę dla pana Maleńczuka?”

To że M. zrobił sobie za kawał kotleta tak śliczny czarny PR, iż facet z marketingu drużyny przeciwnej by tego nie wymyślił, to jedno. Ale po Owsiaku większego pomyślunku się spodziewałem.

A, jeszcze jedno. Podniosły się sporadyczne głosy, że artysta też człowiek i honorarium się mu należy. Tak, do diaska, tak, ale nie na koncercie CHARYTATYWNYM...

czwartek, 6 stycznia 2011

Tępić palaczy i popijanie piwka, niech żyją frytki i tabliczki czekolady…

Praktycznie nie ma dnia, żebym nie przeczytał płomiennej informacji o zgubnych skutkach palenia i picia alkoholu. Co i rusz wprowadza się kolejne zakazy, programy uświadamiające, z oczywistym uzasadnieniem iż to szkodliwe, a tkanka społeczeństwa zdrowa ma być.

http://kobieta.gazeta.pl/poradnik-domowy/1,63125,8849753,Jestem_gruba__jestem_piekna_.html

No to niech mi ktoś to wytłumaczy. Każda epoka miała swoje wzloty i upadki w temacie tuszy społeczeństwa, ale teraz już syreny alarmowe zaczynają wyć. I za cholerę nie słyszałem, żeby ktoś to w jakikolwiek sposób ganił. Nawet informacja swego czasu podana, iż kogoś kto dobił 340 kg trzeba było dźwigiem na operację wyciągać spotkała się ze współczuciem.

Rzecz jasna, czasami są to względy z którymi nie da się walczyć. Tarczyca, DNA… Ale ja naprawdę mam złośliwe pytanie. Czy wszystkie obecne przypadki mają takie uzasadnienie? Tak całkiem prywatnie rozejrzyjcie się dookoła i zadajcie sobie pytanie, ilu znacie ludzi którzy z rozbrajającą szczerością stwierdzają „Jestem gruby, kropka”, po czym narkotyzują się gigantycznym obiadem albo tabliczką czekolady, żeby na chwilę serotonina wskoczyła, zamiast wytwarzać ją na basenie/siłowni/nordic walking czy co tam komu podchodzi…

Zady przyspawane do zydli...

http://wiadomosci.onet.pl/kraj/pierwsza-ustawa-rzadu-tuska-ktorej-nie-podpisze-ko,1,4098413,wiadomosc.html

No i mamy pierwszego bąka. Wszyscy ogólnie pitolą o odchudzaniu administracji, zazwyczaj przed wszelkiej maści wyborami. Tak tak Iksiński, odchudzimy, tylko przestań już wodzić wzrokiem po tej kartce i postaw krzyżyk przy moim nazwisku.

Zaraz potem okazuje się iż spawy w nowym foteliku zaskoczyły, skutkiem czego delikwent nigdzie się nie zamierza wybierać.

Uzasadnienie pana Dudy już w ogóle zmiotło mnie jak regiment szkotów z dudami po pierwszym jęku. Nie można zwolnić części urzędników z powodu "zasady sprawiedliwości społecznej". A jak wiadomo, sprawiedliwość musi być po naszej stronie, a jak ciebie Iksiński zredukują to najwyraźniej nie dość giętko gibałeś się na rynku pracy.

Sam byłem świadkiem, jak to w Zakładach Karnych wprowadzono wkur... zasadę, że nie można członków bezpośredniej rodziny zatrudniać. No to dyrektor pierdla wysłał córcię do pracy szwagrowi w areszcie śledczym kilka ulic dalej, a sam wspaniałomyślnie przyjął od niego zięcia. Ot, taki osobliwy interesik rodzinny.

Dżizuz maryja, dlaczego ten kraj zawsze jest nadstawiony dupą do wiatru...

środa, 5 stycznia 2011

Likwidatorzy.

Dowiedziałem się właśnie, że Sejm (oczywiście pod przewodem PO) zmienił ordynację wyborczą ustalając jednomandatowe okręgi do Senatu. I to ma być sukces naszego Słoneczka Bałtyku...
Przypominam, że jedną z obietnic wyborczych Lisa Witalisa była LIKWIDACJA Senatu. Senat potrzebny jest nam jak gwóźdź w dupie, nie ma większego znaczenia politycznego i sposób wybierania Wspanialców jest absolutnie nieistotny.
Spróbuj, premierze, zmienić ordynację wyborczą do SEJMU. JEDNOMANDATOWE OKRĘGI WYBORCZE postulatem każdego Polaka!

Karpie w Polsce...

...uważają że Wigilia jest cool.


Ale Polacy to takie złote rybki, co ma pamięć 4 sekund. W sumie słyszeli, że w 2011 zdrożeje WSZYSTKO, ale zapomnieli. Dotrze do nich w lutym, a wtedy sondażom kiepsko wyrokuję... ;)

Od polityki nie uciekniesz...

http://wiadomosci.onet.pl/swiat/niemcy-kasliwy-komentarz-prasy,1,4097340,wiadomosc.html

Henry Ford powiedział kiedyś, że każdy Amerykanin może sobie kupić jego słynny Ford T w dowolnym kolorze, pod warunkiem, iż będzie to kolor czarny.

Mamy w Polsce absolutnie wolne media, pod warunkiem, że pracujący w nich dziennikarze głoszą jedynie słuszne poglądy. Łukaszenko to tyran, zbir i bandyta, a Białorusini tylko marzą o tym, by obalić tyranię i uzyskać wolność wieloletniego mieszkania na działkach, tyrania po kilkanaście godzin w firmach i firemkach "rozmaytych byznesmanuf", albo grzebania w śmietnikach jak to się dzieje w Polsce.

Jak pragnę zaćwierkać! To po to, Lechu, skakałeś przez płot? Po to "...Janek Wiśniewski padł"?
Przecież hasłami o "wolnych i niezależnych mediach" nieustannie wycierają sobie pyski nasi najlepsi synowie narodu, jego elita - politycy!

niedziela, 2 stycznia 2011

A żeby nie było tylko politycznie...

Proponujemy TRON 2.0 ;)

Nie wgniecie was to w fotel, ale gdyby przypadkiem u was też szczur Mieszkosław przegryzł linię wysokiego napięcia i poległ w trakcie, dwugodzinny zapychacz jak ulał...

Gwoli uściślenia, to nie jest, powtarzam nie jest „Blade Runner” niedościgniony. Ale film, całkiem niezgorzej daje sobie radę z racji prostego faktu, iż jego realia 30 lat temu wydawały się bredniami faceta na pustyni, co płonący… no, nieważne… dostrzegł. Dzisiaj to wszystko nawet się kupy trzyma… ;)

Jaruzelski a Piłsudski.

Zjadliwy i gówniarski komentarz jakiegoś oszołoma skłonił mnie jednak do namysłu i porównania dwu ludzi, którzy w XX wieku zorganizowali w Polsce - de facto - zamachy stanu.

Pisłudski. Maj 1925 roku. Polska była politycznie mocno skłócona, ale praktycznie kraj żył normalnie. Piłsudskiemu nie podobał się burdel w polityce - istotnie, rozmaite partie dbały o własne interesy, w Sejmie panował nielichy zamęt, ale zwykły warszawiak tego nie dostrzegał. Dziadek postanawia zrobić w kraju porządek. Zamach stanu Piłsudskiego - 258 osób zabitych (wojskowi i cywile). Dławienie politycznej opozycji, które w 1934 roku zaowocowało obozem w Berezie Kartuskiej. A tam rzeczywiście traktowano więźniów prawdziwie brutalnie - na porządku dziennym były pobicia skutych. Strajki chłopskie w 1937 roku - 44 zabitych,, 617 wsadzonych do pierdla. Nie wszystkim Polakom podobała się rzeczywistość, jaką im zgotował Ziuk. Piłsudski zresztą nie miał na karku Armii Czerwonej, która w każdej chwili mogła się wtrącić do rozgrywki. Ot, postanowił wziąć naród za mordę. I za to go kochamy.

Jaruzelski. Grudzień 1981 roku. Kraj pogrążony w chaosie. Zima, strajki, w gdańskiej hali "Oliwii" Modzelewski nawołuje do tego, żeby komuchom powiedzieć, iż "bój to będzie ich ostatni". Zmęczeni nieustannie wybuchającymi np. o wybity ząb Rulewskiego strajkami Polacy zastanawiają się, jakie będą mieli Święta. Czy jak zastrajkują elektrownie, to da się przeżyć dość ostrą wedle ówczesnych prognoz zimę? Jak stanie kolej, to dojadą krewni z Lublina, albo Szczecina? Co będzie ze szpitalami? Ogarnięty euforią Wałęsa nie panował już nad sytuacją - rozmaici lokalni watażkowie "S" ogłaszali strajki z byle powodu nieustannie eskalując spiralę żądań.

Jaruzel ogłasza stan wojenny. Ginie 14 osób. Przy skali operacji obejmującej cały kraj jest to pryszcz. Wojsko oddycha z ulgą - każdy z nas się zastanawiał, co będzie, jak zechcą się ruszyć Rosjanie. Liczni oficerowie młodsi i starsi mieli ochotę się postawić - ale ruskie czołgi były np. od Wrocka odległe o godziną jazdy polami - a potem z mojego miasta pozostałyby ruiny. Łatwo rozmaitym dwudziestokilkuletnim gnojkom teraz pisać o czerwonej propagandzie - dla mnie i moich kolegów były to cholernie konkretne problemy.

Po ogłoszeniu stanu wojennego kraj powoli wraca do normy. Ludzie się przekonują, że ci wojskowi i milicjanci nie są krwiożerczymi potworami; na ulicach można ich mijać bez obaw natychmiastowego spałowania, chyba że ktoś koniecznie tego pragnie (a tak przy okazji - jak dziś ktoś pokaże policjantowi faka, to dostanie znak pokoju, prawda?). Działacze opozycyjni są internowani - siedzą w wypoczynkowych ośrodkach rządowych i grają sobie w szachy. Zapytajcie ich, czy któryś został pobity. Mackiewicz (prawicowiec w końcu, psiakość!) w Berezie stracił kilka zębów.


Ale to Jaruzel (który chciał przywrócić normalność w kraju ogarniętym coraz większym chaosem) ma dłonie splamione krwią, z Dziadek leży sobie w chwale na Wawelu.
Polacy to naprawdę dziwny naród...

Tak na marginesie. Proszę o komentarze ludzi, którzy przeżyli rok 1981 i nie jako oseski, czy siuśmajtki, tylko w pełni świadomi sytuacji w kraju ludzie.