Counter


View My Stats

środa, 20 stycznia 2010

WITAJ, ELD!

Eld, cieszy mnie ogromnie fakt, że postanowiłeś dołączyć do naszej gromadki. Nie pomniejszaj swoich zasług - byłeś jednym z filarów "pewnego czasopisma", podczas gdy ja pisywałem z doskoku.
Twoje posty z pewnością będą czytane z wypiekami na twarzach.

I pewne wyjaśnienie dla wszystkich.

Nie założyłem tego bloga żeby z kimkolwiek walczyć. Chciałem po prostu znaleźć miejsce, gdzie będę mógł swobodnie przedstawiać poglądy nie dbając o to, że jakiś Strażnik Rewolucji, albo talib dyszą mi w kark. Zawsze uważałem, że swoboda wypowiedzi jest tym, czego powinniśmy bronić z największą zaciekłością. Stanisław Jerzy Lec powiedział kiedyś, że knebel posmarowany miodem kneblem niestety pozostaje...

A najgorszą z cenzur jest cenzura wewnętrzna. "Nie, tego nie napiszę, bo mnie Naczelny wyleje... Bo mnie Prezes wyrzuci.... Bo mnie Szef opieprzy... Po co się narażać..."

13 komentarzy:

  1. Ciekawe to spostrzeżenie o cenzurze wewnętrznej. I nie do końca jednoznaczne. Pominąłeś chociażby cenzurę wewnętrzną samego autora, który czegoś nie napisze, bo ma jakąś blokadę psychiczną. Np. z sentymentu do pewnej serii gier nie zjedzie tak do końca jej nieudanej ostatniej części.

    Wracając jednak do cenzury wewnątrzredakcyjnej, to chciałbym wiedzieć, czy często miałeś z tym do czynienia i jakich (ważnych/błahych) spraw to zwykle dotyczyło?

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiesz, bardzo wiele z moich tekstów było zmienianych - nieznacznie, drobnym pilniczkiem, ot, by pozbawić je zadziorów, które mogłyby kogoś urazić. Często też mi je skracano, usuwając rozmaite dygresje - literackie, historyczne albo inne. O skrótach czy zmianach dowiadywałem się zawsze po ukazaniu w kioskach i salonach - wiec w zasadzie niczego już się nie dawało zrobić. Cóż, było, minęło...

    OdpowiedzUsuń
  3. Pytanie - jak sądzicie, czy redakcja czasopisma nie będzie chciała w jakiś sposób przyblokować tego bloga, bądź w inny sposób mu zaszkodzić? Bądź co bądź pisują w nim dwaj byli współpracownicy, to całkiem inna kategoria jak forum anonimowych (w większości) antyfanów.

    OdpowiedzUsuń
  4. Miejmy nadzieję, że nie. Nie zamierzamy z nikim prowadzić wojny i nie tworzymy żadnego forum antyfanów. Chcemy tylko pisać to, "co nam w duszy gra"... Jak do tej pory próby "szkodzenia" przynoszą raczej odwrotne do zamierzonych rezultaty...

    OdpowiedzUsuń
  5. A tak bardziej ogólnie:

    Czy nie uważacie waszmościowie, że słoń walczący z wróblem mocno się ośmiesza?

    OdpowiedzUsuń
  6. Wróblem jak wróblem. Raz, że są już dwa a dwa, że są dość w zoo rozpoznawalne. Więc jak zaćwierkają, to odwiedzający mogą się zainteresować. Ba! Przecie już jest zainteresowanie. W innym wypadku nie byłoby bana na forum, jeno przejście nad wpisami do porządku dziennego.
    Więc ośmieszanie się... po części jest, po części nie. Na pewno zła jest metoda, która, z mojej perspektywy, polega na ucinaniu dyskusji bez wyjaśnień. A co z tego wyjdzie, to zobaczymy dopiero.

    OdpowiedzUsuń
  7. Problemem pewnej redakcji jest to co ja nazywam murem, który od jakiegoś czasu bardzo mocno jest widoczny. Chodzi mi o to, że naczelny i jego podopieczny (być może to ta sama osoba?) są tak zapatrzeni w siebie, że nie dociera do nich żaden argument. Nawet jak im się udowadnia, że zmieniają zdanie jak chorągiew na wietrze...to i tak racji nie przyznają bo im można zdanie zmieniać. Tragizm polega na tym, że chcą aby czytelnicy im mówili co nie działa i co jest nie tak...potem niestety nie potrafią nawet tego wysłuchać. Na ogół rozmowa kończy się na zasadzie nie bo nie + argument z, za przeproszeniem, dupy. Ale jak już czytelnik użyje tego samego argumentu, to jest zło wcielone. Źle się dzieje po prostu.

    Być może to ja się już starzeję, ale za czasów poprzedniego naczelnego było znacznie lepiej. Czuć było, że pismo robione jest przez graczy dla graczy. Teraz jest zupełnie inaczej...z drugiej strony, czytelnicy też się zmieniają i dzisiejszy target jednak różni się trochę od nas, czyli pierwszej grupy docelowej :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Corman, obejrzyj sobie stareńki film chyba Mankiewicza "Wszystko o Ewie". Do wielkiej gwiazdy filmowej zgłasza się młodziutka, początkująca aktoreczka, która chce zostać bodaj pokojówką gwiazdy, bo darzy ją takim uwielbieniem. Systematyczne podkładanie świni gwieździe doprowadza do odwrócenia sytuacji...

    Ze trzy lata temu poradziłem naczelnemu pewnego czasopisma, by obejrzał sobie ten film. I żeby ostrożnie traktował deklaracje uwielbienia składane mu przez pewnego podopiecznego. Niestety, chyba nie mógł dotrzeć do tego filmu...

    OdpowiedzUsuń
  9. Generale, czy wiadomo może coś co się stało z Panem B. ? Naprawdę szanowałem jego pracę i ciekaw jestem, czy po prostu u niego w porządku?

    OdpowiedzUsuń
  10. @EGM: patrz pan, o przygodowkach mamy krancowo inne zdanie, a w kwestii oceny ludzi identyczne. najzabawniejsze jest to, ze pamiętam tego "podopiecznego" jak bedac licealista przyjezdzal do wrocka i zatrzymywal sie u mnie. calkiem sympatyczny byl, ale jak sie dorwal do koryta, to wykopal wielki kanion. ot, a ponoc ludzie sie nie zmieniaja

    OdpowiedzUsuń
  11. Wiesz, Eld, ludzie się zmieniają w tym sensie, że z wiekiem rozwijają się w nich cechy wrodzone, które na wczesnych etapach rozwoju osobowości nie rzucały się tak bardzo w oczy. Innymi słowy, z małego, sympatycznego prosiaczka zwykle wyrasta duża, wredna świnia...

    OdpowiedzUsuń
  12. kierwa... nie ogarniam tego systemu, nie udalo mi sie indywidualnie prywatnie napisac... a chyba do wesolej gromadki byloby wesolo dolaczyc. co profesor na to? ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. o kurde... widze zmiany jakies przegapilem w czasopismie...

    ale pierwszego publicznego wystepu dziecka nie przegapilem na szczescie :D

    OdpowiedzUsuń