Counter


View My Stats

piątek, 15 stycznia 2010

Fenomen Dana Browna

Dziś na Onecie zobaczyłem dyskusję, jaką pewien polski dziennikarz przeprowadził z dyrektorem włoskiego Centrum Badania nad Nowymi Religiami (z tonu jego wypowiedzi domyślam się, że można by je nazwać Watykańskim Centrum Badań). Tematem była najnowsza książka Dana Browna Zaginiony symbol. Włoch niezwykle kulturalnie, ale dość ostro krytykuje amerykańskiego pisarza za jego antykatolicką postawę i popieranie masonerii. Przeczytawszy tę notatkę ryknąłem śmiechem i śmiałem się długo, jak mrówka w ciąży.
Dan Brown jest – IMVHO – pisarzem średniej klasy. Czytałem wiele powieści sensacyjnych, które napisano lepiej, niż jego antykościelny cykl. Jeżeli już o to idzie, to uważam, że najlepszą książką D. B. jest Cyfrowa twierdza, która przeszła niemal bez echa. Rzecz w tym, że w Cyfrowej twierdzy Głównymi Złymi Facetami wcale nie są osoby duchowne, tylko kilku jak najbardziej świeckich jegomości. Nie wzbudziła więc żadnych reakcji kościelnych hierarchów, nikt jej nie krytykował i sprzedała się (przynajmniej na początku – 1996 rok) zupełnie przeciętnie. Potem napisał Zwodniczy Punkt, ale i ta książka nie przebiła się na czoła list bestsellerów. Brown głupi nie jest, zaczął myśleć, doszedł do wniosku, że trzeba mu wrzawy wokół jego książek i napisał Anioły i Demony. Ponieważ Złymi są w niej dostojnicy kościelni (tłumacz na określenie Głównego Zbrodniarza wybrał niezbyt szczęśliwie nieznany skądinąd w Polsce tytuł kamerlinga, jakby zapomniał, iż jest bardzo dobre określenie SZAMBELAN), wzbudziła ostrą krytykę Watykanu – ta zaś zrobiła Brownowi znakomitą reklamę. Zupełnie przeciętna powieść sensacyjna nagle awansowała do rangi światowego bestsellera. Kolejną książkę napisał więc Brown kierując ostrze krytyki już po części wyraźnie w Kościół (Kod Leonarda da Vinci), choć mało który z krytyków zwrócił uwagę na fakt, iż w tej książce K. K. jest wyraźnie ofiarą działań bezwzględnego manipulatora, który prowadzi bezwzględną akcję mającą na celu kompromitację których podstawowych dogmatów wiary. Krytycy – pod wpływem Watykanu – znów rzucili się na Browna i oczywiście przysporzyli mu kolejnych czytelników. Przeciętnego amerykańskiego pisarza powieści sensacyjnych bazujących na spiskowej teorii dziejów okrzyknięto niemal głównym wrogiem Kościoła – co oczywiście stało się dla niego źródłem nieustannej uciechy i dowiodło, że jest bardzo dobrym psychologiem. Jedną z podstawowych cech natury ludzkiej jest ciekawość. Człowiek nie lubi też przyjmować pewnych tez na wiarę, tylko zaczyna je sprawdzać. Wrzawa i napaści na D. B. przysporzyły mu czytelników znacznie lepiej, niż szeroko zakrojona – i kosztowna! – akcja promocyjna.
Jego kolejna, szumnie zapowiadana najnowsza powieść na pewno natychmiast stanie się bestsellerem – a dam sobie głowę uciąć przy samej (_!_), że dzisiejszy wywiad na Onecie w samej Polsce przysporzy mu kilka tysięcy czytelników. Tak już jest, że jak nam ktoś mówi, iż coś jest ZŁE, mamy ochotę się o tym przekonać na własnej skórze. Nie jestem pewien, czy mam rację, ale można by chyba zaryzykować tezę, że gwałtowność zaprzeczeń i potępień jest wprost proporcjonalna do kwadratu zainteresowania publicznego sprawą (choć diabli wiedzą, czym mierzyć pierwsze i drugie). A dość widoczna nienawiść, z jaką odnoszą się do Browna katoliccy krytycy dziwnie nie pasuje do krzewicieli religii miłości…
Powodem zaś mojego śmiechu była notatka na końcu artykuliku: Zobacz w Czytelni najnowszą książkę Dana Browna i przeczytaj jej fragment…
Czy może być lepsza reklama?

3 komentarze:

  1. Ja przeczytałem Cyfrową Twierdzę(zresztą inne jego książki też) i mam mniej więcej takie same zdanie. Na plus można zaliczyć duże powiązanie z informatyką.

    OdpowiedzUsuń
  2. jedna poprawka... teraz ksiazki staja sie bestellerami zanim sie je pokaze publicznosci, ot, na podstawie badan.

    OdpowiedzUsuń
  3. Brown to zwykły plagiator. Wykorzystał odkrycia dziennikarzy i naukowców (głównie z książki trzech autorów - "Święty Graal, Święta krew").
    Wplątał w to wątek fabularny i wyszło takie cuś- a jakie jest, każdy kto czyta więcej, widzi.
    "Wahadło Foucaulta" U.Eco- tematyka podobna, ale z jaką klasą napisana. I widać, że za Eco stoi ogromna wiedza, bo temat masonerii jest trudny i obarczony stuleciami kościelnych manipulacji. Co widzimy nawet dzisiaj.

    Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń