Counter


View My Stats

poniedziałek, 17 października 2011

Wybory, wybory i... po wyborach.

No i tak. Już po wyborach. Mały „Prezio” odejdzie chyba w polityczny niebyt; są już oznaki, że pretorianie zaczynają mu się dobierać do dupy. I bardzo dobrze, niech sobie siedzi w kącie Sejmu (bo na nic wiecej już go chyba nie będzie stać) i liże skopany tyłek. Albo niech jedzie do Torunia i szuka pocieszenia u Rydza. Co prawda rysuje się pewna niebezpieczna alternatywa. Jak pogorszy się sytuacja ekonomiczna Polski, to Kaczfirer będzie tylko dolewał oliwy do ognia i może na tym skorzystać. Cholera, żebym nie wykrakał…

Zaskakująco dobry wynik uzyskał Palikot. Na tyle dobry, że grupka „prawdziwków” zabiera się do tworzenia Ruchu Odparcia Palikota. Cieszy mnie to w równej mierze, jak śmieszy - widać polska „konserwa” zaczyna już czuć smród śmierci. Nie jestem na tyle naiwny, żeby sądzić, że purpuratów diabli wezmą szybko i niezwłocznie, ale coś zaczyna się w tym kierunku robić. No i bardzo dobrze. Mam nadzieję, że Palikot zrozumie, gdzie i w czym jego siła i nie da się utemperować. Co prawda wojna o usunięcie krzyża z Sejmu jest IMVHO w aktualnej sytuacji nie do wygrania, miło jednak popatrzeć na miotających się w ataku lekkiej paniki hierarchów. Przywykli do tego, że owieczki dadzą się strzyc do woli, a tu, proszę, niespodziewajka! Ciekawe, że SLD nie zabiera w tej dyskusji głosu (poza jedną panią Senyszyn, ale ona od zawsze, mimo piskliwego głosiku, była taranem antyklerykałów), a mogliby ci nibylewicowcy coś ugrać. Ale taka z nich lewica, jak z koziej dupy trąba. Za to cieszy mnie wejście do Sejmu kilku panów związanych z tygodnikiem „Fakty i Mity”. Podejrzewam, że dadzą fluorescencjom nielicho popalić.

Interesujące jest też to, że wszelkiego rodzaju wypowiedzi kościelnych hierarchów komentowane są bardzo niekiedy nieprzychylnie przez internautów. Jeszcze kilka lat temu rzecz byłaby nie do pomyślenia. No cóż, kto krzyżem wojuje…

Ciekawe jest również, że polskie media jakoś niezbyt skoro komentują to, co dzieje się na świecie. Mam na myśli Ruch Oburzonych. Protesty przeciwko liberalizmowi spod znaku złodziejskich praktyk Goldmana i Sachsa rozlały się szeroką falą po świecie (84 kraje to nie w kij pierdział). Wygląda na to, że tak upragniony przez Polaków kapitalizm trafił do Polski w momencie, gdy dość wyraźnie się już sypał. Ale protesty w Warszawie były jakieś wyjątkowo mizerne. Podejrzewam, że Polacy mają (a może mieli od zawsze?) już ugotowane jaja i jak wiele innych rzeczy w naszym kraju wszystko się rozejdzie po kościach. No, ale poczekajmyż. W tych protestach powinni wziąć udział przedstawiciele partii ogłaszających się lewicowymi, ale tak się złożyło, że mają inne sprawy na głowie. Dziwię się tylko trochę Palikotowi, przecież dla niego to woda na młyn, a nie wziął udziału w tym happeningu.

Bardzo mnie też cieszy odejście z polityki Napierniczaka. Ten „beau lewicy” nareszcie doczekał się kopa od wyborców. Co prawda do Sejmu wrócił Miller, co też dobrze nam nie wróży. Jakby się kto pytał, Miller na przykład dał prałatowi Jankowskiemu koncesję na skup bursztynu w Polsce - to tak, jakby mu dał do ręki łom i wyłączność na rabunek. Taka i to lewica - niemal całe SLD tkwi po uszy w dupach hierarchów. Jak Głódź tupnie nogą, Napierniczakowi i Olejarskiemu spadają gacie.

A niech ich diabli wezmą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz