Counter


View My Stats

środa, 5 października 2011

Strachy na Lachy...

http://biznes.onet.pl/polowanie-na-internetowe-jelenie,18497,4870738,1,prasa-detal

Przypomina mi to trochę ściąganie przez mafię haraczu od pomniejszych złodziejaszków.
Skoro samo ściąganie plików jest łamaniem prawa, to fakt, iż jakaś kancelaria adwokacka odstąpi od doniesienia na nas do prokuratury, nie chroni nas przed odpowiedzialnością. Co więcej, najmimorda też popełnia przestępstwo (wie o łamaniu prawa, ale nie powiadania, kogo należy). Ci prawnicy uprawiają zwyczajny szantaż. Zapłać, to nikomu nie powiemy o tym, że popełniłeś przestępstwo.

Po drugie, jeżeli nawet w wyniku doniesienia staniemy przed sądem, to są duże szanse na to, że sprawę umorzą (są na to dowody w polskim orzecznictwie sądowym). Nie przyznajemy się do winy, a skoro policja nie przedstawi sądowi dodatkowych dowodów - dostarczone jej przez oburzonych (a chcących na nas zarobić najmimordów), takie jak adres IP albo suma kontrolna pliku nie są dowodem w sądzie w rozprawach o prawa autorskie - i tak zostaniemy uniewinnieni, o ile nie robiliśmy tego zarobkowo, a filmy i muzykę ściągaliśmy na użytek własny.

Kancelaria prawna odstępując od powiadomienia policji o tym, że nielegalnie ściągamy pliki popełnia zaś jawne i chamskie przestępstwo, z którego na domiar czerpie korzyści materialne. Jak w takiej kancelarii pracują więcej, niż trzy osoby (zazwyczaj tak jest), to można nawet mówić o przestępstwie popełnianym przez zorganizowaną grupę przestępczą. A to już - w świetle prawa - gruba sprawa.

Nie słychać jakoś o skazanych internautach, ale i o przestępstwach popełnianych przez takich cwanych kauzyperdów też dziwnie cicho. Po prostu media nie są zainteresowane ujawnianiem takich spraw, bo rozmaici "właściciele" i "obrońcy" praw autorskich często jednocześnie należą do grona sypiących groszem reklamodawców. Najlepiej wszystko przeprowadzić po cichu i pod stołem wykorzystując nieznajomość prawa przez internetowego jelenia.

Media zazwyczaj milczą też w sprawie dalszych ciągów spraw zgłoszonych przeciwko takim "piratom" - bo ogólna wiedza, że niewielu z nich udaje się skazać nie przyczyniłaby zysków kancelariom adwokackim zajmującymi się takimi sprawami, ani nie skłoniłaby internautów do przestrzegania praw autorskich.

Dodam jeszcze, że ani prawo telekomunikacyjne, ani ustawa o świadczeniu usług drogą elektroniczną nie dają prywatnym firmom adwokackim czy państwowym praw do nieograniczonego wglądu w adresy IP internautów. Providerzy zresztą doskonale o tym wiedzą. Ustawa o ochronie danych osobowych pozwala na to tylko w szczególnie uzasadnionych przypadkach - z pewnością nie jest takim potrzeba masowego pozywania internautów.

Decyzję, czy informacji udzielić, czy też nie podejmuje prokuratura na wniosek poszkodowanego (czyli sensu stricte właściciela praw autorskich albo jego pełnomocnika). Dane te są udostępniane w celu złożenia pozwu, a nie po to, by kierować do internautów przedsądowe, ugodowe wezwania do zapłaty. O wysokości zaś odszkodowania, jeżeli rzeczywiście doszło do złamania prawa, decyduje tylko sąd i nikt inny!

Nie popełniajcie przestępstw - ALE SZANTAŻYSTOW WYSYŁAJCIE NA DRZEWO.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz