Counter


View My Stats

piątek, 23 kwietnia 2010

Wina pilota

Ponieważ coraz częściej pojawiają się zdania o winie pilota w smoleńskiej katastrofie, chciałbym napisać, co następuje:

Kwestię winy pilota najbardziej zwięźle i najdobitniej ujmuje interpelacja poselska z 23 września 2008 roku w której to śp. Poseł Przemysław Gosiewski, oburzony nadaniem odznaczenia pilotującemu prezydencki samolot kpt. Grzegorzowi Pietruczukowi, grzmiał z sejmowej trybuny: "Planowo samolot miał lądować w Azerbejdżanie w Ganji, ale prezydent RP podjął decyzję o locie do Tbilisi. Pilot odmówił zmiany kierunku lotu. Decyzja pilota doprowadziła do licznych komplikacji w wizycie czterech prezydentów w Gruzji. Przejazd drogą do Tbilisi był bardzo niebezpieczny i sprowadzał realne zagrożenie dla osób w nim uczestniczących, a według doniesień medialnych obawy pilota o stan techniczny lotniska w Tbilisi były całkowicie nieuzasadnione i można było na nim bezpiecznie wylądować".

Wśród kilku pytań zadanych szefowi MON przez Gosiewskiego znalazło się i takie: "Czy minister, podejmując decyzję o odznaczeniu, chciał pokazać, iż będzie premiował w przyszłości przypadki niesubordynacji, tchórzostwa i odmawiana wykonywania rozkazów"?

A były prezydent Polski, Lech Wałęsa, kilkakrotnie już się wypowiadał i sens jego wypowiedzi można streścić jednym zdaniem - w niebezpiecznej sytuacji pilot zawsze pytał prezydenta, co robić? Decyzję podejmował zawsze prezydent, choć uwzględniał sugestie pilota.

A pilot, który zginął w smoleńskiej katastrofie pamiętał widać o zdaniu Gosiewskiego z września 2008 roku i nie chciał zostać uznany za tchórza. Co się na panu Gosiewskim zemściło.

11 komentarzy:

  1. Jeśli pilot podjął decyzję w oparciu o tamte (Gruzja) wydarzenia, i generalnie pod presją, to wciąż niestety Jego wina. Jeśli Ty Generale jechałbyś swoim autem, jako kierowca (czyli podobnie jak pilot miałbyś 'ostatnie słowo') a siedzący z tyłu BÓG we własnej osobie kazałby Ci zaparkować w położonej 100 metrów niżej zatoce, płytkiej i pełnej piranii zrobiłbyś to ?

    Przecież to nie nasi piloci nazywają siebie boskim wiatrem. Nie czuł się na siłach, mógł zawrócić, chyba, że stan techniczny maszyny nie pozwalał- wtedy nie ma mowy o jego winie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Krzysiu: Ciekawi mnie, co Ty zrobiłbyś w sytuacji, kiedy masz do wyboru - lądować albo stracić pracę, karierę, zapewne mieszkanie itd. Pamiętaj, że pilot wiózł nie tylko kurdupla, ale i swojego bezpośredniego przełożonego...Krzysiu, powiedz swojemu szefowi, że nie ma racji, że wiesz lepiej bo to Twój samolot i Ty tu rządzisz. Następnie, po wylądowaniu, kiedy już nie będziesz pierwszym po Bogu powiedz mi jak szef ci zreferował kto tak naprawdę ma rację.

    Następnie jak już na bezrobociu załatwisz sobie jakąś kuroniówkę odezwij się i daj znać jak rozmowa poszła...

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak przy okazji - na pokładzie prezydenckiego samolotu byli dwaj piloci. Jeden nie chce lądować? To mówi mu się: "Spieprzaj, dziadu!" i ląduje drugi. Ten pierwszy doskonale sobie z tego zdawał sprawę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie Generale, to nie jest tak, że jeden nie chce to ląduje drugi- jest kapitan i on rządzi.

    Dwa Corman: jakby szef chciał żebym zrobił coś co zagraża mojemu życiu a nawet zdrowiu to bym podziękował za taką KARIERĘ. I pamiętaj o tym, że pilot wojskowy jest mile widziany w liniach cywilnych więc nie dramatyzuj. Poza tym niebiosa rządzą się innymi regułami i jak rzucasz na szalę życie żeby ratować karierę... cóż. Powiem tylko, że wolałbym dla dobra potencjalnych pasażerów żebyś nie siadał za sterami. : )

    OdpowiedzUsuń
  5. Niestety, sytuacja która zaistniała daje ogromne pole do popisu dla wszelkiej spekulacji. Mógł to być błąd pilota, mógł być też i upór prezydenta.

    Cóż, jedni są ludźmi rozważnymi, a innym się spieszy. A jak wiadomo: gdy się człowiek spieszy, to się diabeł cieszy.

    OdpowiedzUsuń
  6. Krzyś: powiedzmy sobie szczerze, że po takiej sytuacji pilot raczej nie miałby łatwej drogi aby dostać pracę w liniach cywilnych. To nie jest dramatyzowanie. Nie wiem czy pracujesz czy nie. Powiem ci tak, Ty piszesz o teorii z którą zgadzam się całym sercem. Życie ma to do siebie, że rzadko teoria pokrywa się z praktyką.

    Pamiętaj również, że oni byli spóźnieni, jeżeli by nie wylądowali, kaczka nie dotarłaby na obchody. Może zdążyliby na bankiet po.

    Do tego na pewno pamiętał o swoim poprzedniku, który w Gruzji pokazał jaja.

    Ogromny stres, zmęczenie (bardzo wczesna pora) i zrozumienie wagi wydarzenia + kaczor + bezpośredni szef itd. Uwierz mi, w takiej sytuacji musiałbyś mieć jaja ze stali. Uwierz mi, że 90% ludzi by ich nie miało co jest zrozumiałe.

    OdpowiedzUsuń
  7. Zacznę od końca Twojej wypowiedzi, grubo ponad 90 procent a wręcz i ponad 99% pilotami nie zostaje, bo nie dość, że jaja musisz mieć ze stali to i nerwy nawet twardsze. Musisz zachować umiejętność trzeźwej oceny warunków w każdej sytuacji.

    I pilot nie miałby ciężko, choćby dlatego, że Nasi piloci są uznawani za jednych z najlepiej wyszkolonych na świecie, co dopiero pilot wojskowy Polskiego erforsłan. Fakt, że zwolniony z posady, ale wciąż jeden z najlepszych w swoim fachu.

    OdpowiedzUsuń
  8. Pozwolę sobie dopisać ostatnią uwagę. Oczywiście rację ma Krzys pisząc o tym, że finalna decyzja należała do pilota. Dlaczego jednak podjął taką, która kosztowała go życie, a nie inną, to sprawa oddzielna.

    Stawiam dolary, przeciwko orzechom, ze gdyby pilotował zwykłych pasażerów a nie tylu Dostojnych, z których Najważniejszemu się spieszyło, bo zaspał, to poleciałby do Mińska na przykład i żadnego nieszczęścia by nie było poza tym, że czekający w Katyniu reporterzy musieliby jeszcze trochę potuptać w miejscu. Pomordowani oficerowie mogliby jeszcze poczekać - czekali tyle lat, to kilka godzin by im nie zaszkodziło.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ależ oczywiście, że rację ma Krzyś...problem w tym, że tylko w teorii. Normalnie pilot by ludzi obśmiał i zrobił to co powinien, co jest bezpieczne. Tutaj miał taką a nie inną sytuację i naprawdę mu się nie dziwię.

    OdpowiedzUsuń
  10. I tutaj Generał ma rację całkowitą. Jedyną przyczyną lądowania były osoby na pokładzie + czas. Zwłaszcza jedna osoba, która:
    - w razie decyzji pilota o lądowaniu gdzie indziej pozwała by go w sądzie i kazała wywalić z wojska
    - w razie zakazu lądowania od wieży uznałaby to za perfidny spisek Rosjan.

    Niemniej dalej będzie to uznawane za błąd pilota. A szkoda...

    OdpowiedzUsuń
  11. I ostatnie już naprawdę uwaga w tej kwestii.

    W Dostojnej Głowie musiała się zrodzić myśl o tym, że reporterzy polscy musieliby zaczekać, ale pies ich trącał. Rosyjscy, niemieccy, francuscy i inny mogliby zabrać(_!_) w troki i opuścić miejsce niedoszłych uroczystości.

    A to dla Dostojnego byłoby nie do zniesienia.

    OdpowiedzUsuń