Counter


View My Stats

piątek, 30 marca 2012

Eskulapi, psiakrew!

Przed trzema dniami zrobił mi się zastrzał na palcu wskazującym prawej ręki. Paluch jakby nie było ważny, więc po dwu dniach zabiegów domowych (zaklinanie, próba przerzucenia siłą woli niedomagania na mojego Kota i moczenie palca - AAAAYYUUUUUĆ! = we wrzątku) poszedłem do lekarza.
Pan doktor owszem, przyjął mnie życzliwie, pokiwał ze współczuciem głową i dał mi skierowanie do chirurga.
Kilka lat temu otóż miałem podobną dolegliwość, ale wtedy doktor na miejscu znieczulił mi palucha ksylokainą, rozciął ropień lancetem i było po zawodach.
Teraz nie. Stwierdził po prostu, że on takich zabiegów wykonywać nie może, a zresztą nie ma w przychodni ksylokainy ani żadnego innego środka znieczulającego.
Mogłem oczywiście pójść na Pogotowie, ale tam akurat łazić nie lubię z powodu sporej ilości meneli i pijaczków, których furmankami zwozi nasza bohaterska ze wszech miar (osobliwie wobec tychże pijaczków i drobnych meneli) policja. Zwozi ich zresztą furmankami właśnie, bo nie stać ich (Chwała Wam, Dzielni Policjanci) na lepsze wozy. Znaczy... stać ich, ale te lepsze wozy - wyglądające na naprawdę groźne miniwany - przeznaczone są do tłumienia zamieszek na wypadek ogólnego wkurwienia Polaków (na co zresztą pewnie nie będziemy musieli czekać). Widziałem te wozy na ulicach Wrocka przy okazji jakiegoś meczu piłki w bramkę kopanej.
A u chirurgów, jak mi powiedziano, najwcześniejsze terminy kąpielowe są na listopad. Do tego czasu pewnie straciłbym rękę.
Cóż było robić? Cirka ebałt 24-tej wzmocniłem siłę woli dwiema setkami napoju będącego najlepszym przyjacielem Polaka, wyżarzyłem scyzoryk w płomieniu i rozciąłem ropień, a następnie wydezynfekowałem miejsce zbrodni tymże napojem, którego jeszcze trochę zostało.
Już rano palec zaczął się goić, a teraz jest (prawie) w porządku.
Kurwa mać! Mieliśmy taką fajną służbę zdrowia! Jakiemu kutasowi to przeszkadzało? Oczywiście wiem, jakiemu, ale nie napiszę, bo od czasu jak jakiś sierżancina zaczął wytaczać procesy internautom piszącym niepochlebnie o naszych afgańskich lwach, zbytnia szczerość nawet w Necie może być niebezpieczną.
Komu to, kurwa, przeszkadzało? Czy po to pewien Lechu skakał przez płot? Jeżeli tak, to niech sobie teraz obie nogi wraz z kręgosłupem połamie i spróbuje szukać ratunku w obecnej polskiej służbie zdrowia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz