Counter


View My Stats

wtorek, 16 lutego 2010

Freud się kłania

Dziś rano pomyślało mi się, że dziennikarze GW muszą koniecznie i to od zaraz rozwinąć życie osobiste. Brak takowego rzuca im się na mózgi (jak byłem młody i piękny, mawiało się "Sperma im do głowy uderzyła").
Parę dni temu przeczytałem w GW artykuł o Walentynkach, w którego nagłówku stało jak byk (przytaczam z pamięci), że teraz można na tę okazję zamówić porno-tort i... zwalonego konia (bodajże z marcepanu).
Przejęzyczenie i przeoczenie korekty było być może nie bez kozery dwuznaczne, ale dziś znowu czytam w podtytule jakiegoś atrykułu, że "Benetykt XVI rozlicza irlandzkich biskupów, którzy kryli księży pedofilów".

Kiedyś tylko w telewizji słyszałem, że obrońca usiłował pokryć napastnika (miłościwie zmilczę nazwiska obu), albo że jakaś biegaczka ma zmęczony krok, no ale sprawozdawca robiący relację na żywo ma prawo palnąć takiego kaczana.

A dziennikarz piszący artykuł?
Gdzie jest korekta!

Jeżeli ktoś mialby podobne przykłady, to bardzo proszę...
...

7 komentarzy:

  1. Bodajże z jakiegoś meczu naszej reprezentacji, dawno temu: "Puścił Bąka lewą stroną", tak jakoś w głowie zostało :)

    Ale który komentator z tym wyskoczył - dalibóg nie pamiętam...

    OdpowiedzUsuń
  2. Milordzie!
    Nie do pobicia był nestor polskich sprawozdawców sportowych Jan Ciszewski, który podczas meczu Spartak Moskwa - Legia Warszawa z zaskakującą przytomnością umysłu utratę przytomności Deyny kopniętego (raczej przypadkiem, niż celowo) w głowę przez rosyjskiego napastnika, skomentował:

    Deyna zawadził głową o but radzieckiego zawodnika...

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj tam, "Genialne dziecko dwóch pedałów" o którymś kolarzu jest nie do przebicia

    OdpowiedzUsuń
  4. Mnie tylko zastanawia, że potrzeba czasem niemal cudu żeby dołączyć do składu redakcyjnego w takich gazetach, a tutaj się okazuje że mimo to przyjmuje się tam ludzi niekompetentnych, którzy piszą artykuły po amatorsku i w dodatku popełniają dość często kompromitujące omyłki.

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiesz, na zwolnione skutkiem rozmaitych powodów miejsce w urzędzie też się najczęściej przyjmuje kuzyna wojewody, czy pociotka prezydenta miasta...

    Jak byłem mały, to mi mówiono, że w socjalizmie o wszystkim decydują znajomości i poparcie, ale w kapitalizmie zawsze wygrywa lepszy i zdolniejszy, bo przecież prywatny właściciel firmy nie zatrudni nieudacznika i durnia, ze względu na straty, jakie ten firmie przyniesie...

    I ja - o dziecięca naiwności! - w to wierzyłem!

    OdpowiedzUsuń
  6. To już akurat nie kwestia ustroju, tylko indywidualnych skłonności do prywaty. Jak ktoś będzie chciał zatrudniać swoje bękarty w państwowej spółce, to znajdzie swoje miejsce zarówno w socjaliźmie, kapitaliźmie i w każdym innym ustroju, nawet takim, który jeszcze nie został wymyślony. Pytanie tylko na ile dany ustrój mu ułatwia takie praktyki.

    OdpowiedzUsuń
  7. Pokaźny zbiór rozmaitych wpadek można znaleźć na Wikicytatach. Jedna z moich ulubionych: "Emocje zawodniczki, która pozwala dojść są mniejsze, niż zawodniczki, która dochodzi."

    OdpowiedzUsuń