Counter


View My Stats

poniedziałek, 11 października 2010

Recenzje gier redoux

Jak się pisze recenzję z gry? Normalnie. Gra się. Cały problem polega na tym, ile nad daną grą spędzimy. Na recenzję gry dostaje się kilka dni, no chyba, że to jakiś hicior, ale wtedy już i tak poszło kilka zapowiedzi. Czasami, mając niepokojąco dyszącego redaktora na karku, gracie przez jakiś czas, a potem wchodzicie na neta i czytacie kolejne cztery, pięć wiarygodnych recenzji, żeby dowiedzieć się, co ewentualnie dodać, żeby nie wyjść na laika. Jeżeli ktoś będzie twierdził inaczej to jest albo ascendentem (a tych niewielu), albo kłamie...

Bo tak naprawdę, ocenę macie wyrobioną już po pewnym czasie.

Parafrazując, jeżeli zamówicie w danej restauracji posiłek i pierwsze dwa kęsy smakują paskudnie, nie macie ochoty na resztę. Jeżeli jesteście nieugięci (w końcu już zapłaciliście) to weźmiecie następne dwa kęsy i wtedy już z pewnością będziecie wiedzieli, co zrobić dalej z talerzem. Czasami szukanie diamentu przestaje być opłacalne... :)

Więc...

Półrecki. Odpalamy grę i dajemy jej godzinę. Jeżeli po godzinie puzon fałszuje, zdajemy relację, a potem zmuszamy się do drugiej. Jeżeli druga legnie, na tym kończymy, przy czym każdy z was ma możliwość zgłoszenia własnych uwag.

Recenzja napisana przez jednego człowieka jest z gruntu subiektywna. Ale już przez kilkudziesięciu, cóż, może oni mają rację? :)

9 komentarzy:

  1. Moim zdaniem jest to jednak krzywdzące, choć i tak mniej niż recenzje na trzy platformy na raz, i tak piję do CDA, które zaczęło to robić. Potem recka takiego Bad Company 2 była napisana najprawdopodobniej na podstawie gry na Xie i PS3 plus beta na PC. I ciekawi mnie jak oceniliby Fifę 10 na 3 platformy razem. ^

    Czy recenzent powinien przechodzić całą grę nawet jak jest kaszaniasta od 1 minuty ?
    Moim zdaniem jednak tak, to samo przy recenzowaniu książek i filmów. Jako recenzent czerpanie przyjemności (lub brak tegoż) z gry powinno zejść na drugi plan, a gra powinna być poznana od początku do końca. Ja wiem, ze choćby w przypadku słabych RPG to masakra, ale no oczekuję od recenzenta PEŁNEJ znajomości gry, a jeśli płacę to wręcz wymagam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Krzys, jak zechcesz mi płacić, to sam będę pisał cholernie profesjonalne recenzje z każdej, bardzo starannie przeze mnie "przegranej" gierki. Jeżeli zechcą płacić inni userzy, to nawet nie będę musiał robić niczego innego.

    Ale tak jak jest... Będziesz musiał, niestety, zadowolić się tym, co pojawi się na tym blogu. Ale sam też coś może dopiszesz?

    OdpowiedzUsuń
  3. Krzys, ja się nie do końca zgodzę, że to podobnie jak z filmem i książką. Ze wszystkich 3ech form rozrywki filmom poświęca się najmniej czasu, więc niezależnie od poziomu dużo łatwiej przez nie przebrnąć. Z książkami jest podobnie, choć tu dużo zależy od ilości stron i tempa czytania.

    Co do samych recenzji, internet dał możliwość wypowiadania się wszystkim. Dzięki czemu mogę szukać i czytać tyle recenzji, ile mi się zechce. Szczerze? To wolę skakać sobie po blogach, forach oraz YT w poszukiwaniu nieprofesjonalnych recenzji, takich od gracza dla gracza. Owszem, część z nich na pewno nie zawiera, jak to określiłeś, pełnej znajomości gry, ale jest szansa, że są tam jakieś informacje, których normalnie w czasopiśmie nie ma, a które mogą mieć dla Ciebie znaczenie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ależ Generale, jak już mówiłem wymagam jak płacę jak dostaję coś co było tworzone non profit spoglądam na to zupełnie inaczej; A sam chętnie dorzucę trzy grosze, ze mną jest jednak taki problem, że gry kupuję raz- rzadko, dwa-długo po premierze jak stanieją, no i wybredny jeszcze jestem. ;d

    Kresegoth'cie (nie wiem jak odmienić) szczerze mówiąc czasem ambitne szwedzkie kino potrafi rozciągnąć godzinę na 5. ;d Co do książek, na (szczęście) ogół zajmują więcej czasu niż gry, które to są coraz krótsze.

    I ja też lubię internetowe recenzje, nieco nieoszlifowane, ale prawie nigdy sztampowe, i jak już wspomniałem, nawet zrozumiem kiedy recenzja jest krótka, a nawet napisana po przejściu gry połowy (bo taka urwana recka też o czymś świadczy).

    Rzecz w tym, że jak za reckę (magazyn z nią) płacę to ona musi być całościowa, wyczerpująca, i zadowalająca mnie jako konsumenta.

    OdpowiedzUsuń
  5. Krzys, naprawdę sądzisz, że za reckę w magazynie płacisz Ty, a nie np. zamawiający w czasopiśmie całostronicową reklamę gry dystrybutor?
    Masz więcej wiary w ludzi, niż ja...

    OdpowiedzUsuń
  6. Wierzę, w to, że płacąc 10-15 złotych za czasopismo z nakładem 50-80 tysięcy sztuk zasługuję na rzetelną informację.
    Co do realiów tego biznesu, moje całe doświadczenie w prasie to gazetka szkolna w gimnazjum, więc przyznaję, nie znam się totalnie. ; p

    OdpowiedzUsuń
  7. Tą odmianą się nie przejmuj, sam miałbym problem. Znajomi kojarzący mnie z tej ksywki już dawno temu skrócili ją do Kres ;)

    Wracając do tematu. Panie Generale, jeżeli to tak ponuro wygląda, to za co płacą gracze? Bo z tego wynika, że za nieco dłuższe reklamy.

    OdpowiedzUsuń
  8. Sam się nieraz nad tym zastanawiałem... Może za literaturę? Ja, pisząc recki, wrzucałem do nich obszerne dygresje i to się podobno ludziom podobało.
    Może płacisz właśnie za to? W końcu bardzo wiele o konkretnej grze możesz się dowiedzieć pogrzebawszy tu i tam w sieci, prawda?

    OdpowiedzUsuń
  9. Prawda to, że recenzje pewnych gier nie mogą dostać mniej niż X punktów, bo się dystrybutor potem skarży...prawda, oj prawda.

    OdpowiedzUsuń