Counter


View My Stats

sobota, 23 października 2010

Pytanie do znawców

Jako młody człowiek uwielbiałem Sienkiewicza.
Przodek pana Podbipięty, Stowejko Podbipięta, w bitwie pod Grunwaldem ściął głowy trzem niemieckim, jadącym obok siebie konno rycerzom w mnisich kapturach, za co nagrodzono go herbem Zerwikaptur.
Pytanie: Jak długi musiał być miecz, którym można było dokonać podobnego wyczynu? Z moich wstępnych obliczeń wynika, że gdzieś tak circa ebałt półczwarta (czyli 3,5) metra...

5 komentarzy:

  1. "Wiesz waszmość, że herb mój zwie się Zerwikaptur, co z takowej przyczyny pochodzi, że gdy jeszcze pod Grunwaldem przodek mój Stowejko Podbipięta ujrzał trzech rycerzy w mniszych kapturach w szeregu jadących, zajechawszy ich, ściął wszystkich trzech od razu, o którym to sławnym czynie stare kroniki piszą z wielką dla przodka mego chwałą... "

    Ja tam rozumiem, Generale, że on ich od tylca zaorał. Czyli miecz nie musiał być wcale aż tak długi.
    Rozumiem, że owe wyliczenia to na okoliczność gdyby jechał obok nich.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hm... trzech jadących obok siebie rycerzy. No, powiedzmy, że zajmują tak mniej więcej ze dwa, dwa i pół metra. Bardziej ciasno się nie da, bo zaczną sobie przeszkadzać. Podjeżdżasz do nich z tyłu. koński zad wystaje za jeźdźcem na metr, twój koń też ma jakiś metr tułowia przed tobą, i nie podjedziesz tak, żeby twój Rosynant wetknął pysk w ogon konisia idącego przed nim. Powiedzmy - znów dwa pół metra metra.
    No to teraz oblicz z Pitagorasa bok trójkąta równobocznego (zajechał od środkowego rycerza) o podstawie dwa i pół metra i takiejże wysokości. Tak czy kwak wychodzi blisko trzy metry. A jak się weźmie pod uwagę rozmaite luzy - trzy i pół ema jak obszył.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ich konie obok siebie, on zajeżdza od tyłu i na samo cięcie bierze lekki łuk i w efekcie jest do nich skierowany bokiem. Wtedy przeszkoda odległości to tylko wspomniane zady koni, których dosiadają gotowi do stracenia bani. Ja przynajmniej zawsze w ten sposób sobie wyobrażałem owy manewr ścięcia głów. Odległość między głowami nie jest już aż tak ważna wówczas, byle tylko jednym cięciem je załapać. Biorąc pod uwagę prędkość konia i zamach ręki trzeba by to jakoś przecałkować.
    Więc miecz jak miecz, dwuręczny, którego to wersje potrafiły mierzyć ok 180cm, wystarczy, tyle że trzymany jedną ręką. Choć znane są ponad sześcio, a blisko siedmio kilogramowe dwumetrowce. Strzał z takiego oręża jedną łapą dosiadając konia to nielada wyczyn. A przy tym ścięcie trzech główek to już tylko Zerwikaptur potrafił.

    OdpowiedzUsuń
  4. Mateuszu... eee... Miecze o jakich mówisz, nie były mieczami używanymi przez jazdę. Widziałem coś takiego na zamku w Bolkowie i w Muzeum WP w Warszawie. Piękne, faliste ostrza. Ale były to miecze używane przez piechotę i głównie do "koszenia" znad blanków.

    Sienkiewicz po prostu często kładł "wyraz artystyczny" przed prawdą. Wyobrażasz sobie bitwę, po której trupy leżą w zwałach "na chłopa wysokich". Spychacz miałby trudności z takim nagromadzeniem zwłok!

    OdpowiedzUsuń
  5. Na wstępie podsumuję:
    Tak czy inaczej, wydaje mi się, że wizję literacką Henryka można uznać, może nie za realistyczną, ale za realną jak najbardziej. I miecz wcale nie musiałby być aż tak długi chyba jak to Generał rozmyślił na wstępie. Przynajmniej jestem w stanie sobie wyobrazić owy manewr zgodny z opisem Autora i wykonany mieczem nie dłuższym niż 2 metry.

    Teraz pójdzie szczerość a po niej odrobina wazeliny:
    Tak czy inaczej znawca oręża ze mnie w sumie żaden, ale miło mi z osobą Tak zacną jak Generał podyskutować, choć może i to za mocne słowo, wymienić komentarze prędzej, ale miło i tak.

    A teraz tak trochę oftopowo:
    Przyznam się Generałowi, że właśnie po 4 latach przerwy posatnowiłem zainteresować się losami pewnego czasopisma, które jako jeszcze nastolatek kupować i czytywać zwykłem. I zasmuciłem się bardzo po tym jakie zmiany personalne tam zaszły i jakim kwasem to wszystko jest podszyte.
    Ale co dobrego z tego, to to iż na blog owy trafiłem i stałym odbiorcą zostanę.
    Wyrazy uszanowania dla recenzenckiej twórczości (jak już wyczytałem na blogu, nazwijmy to: nieco modyfikowanej).
    Wyczytałem też wczoraj chyba, że Generał WAT ukończył. I ja się zmagam na uczelni owej, w trakcie pisania inżynierki jestem. Studia cywilne na kierunku budownictwo.

    OdpowiedzUsuń