Counter


View My Stats

niedziela, 10 października 2010

Jak jest naprawdę?

http://wiadomosci.onet.pl/kraj/mlodzi-polacy-wola-mieszkac-ze-swoimi-rodzicami,1,3729209,wiadomosc.html

Może ktoś zechce mnie oświecić, jak to z tym jest? CHCĄ, czy SĄ ZMUSZENI chujowymi warunkami życia? Niech że mi odpisze ktoś z młodych Polaków, jakie mają szanse na samodzielne mieszkanie? Wiem, wolny rynek, mieszkań od cholery... ale kogo na nie stać? Jeden z moich znajomych, redaktor naczelny nie byle jakiego czasopisma wziął mieszkanie na kredyt i teraz trzęsie dupą, bo jak go zwolnią z pracy - a mogą, ileż to w końcu roboty, zwłaszcza że na jego miejsce ostrzy sobie zęby przynajmniej dwu, trzech młodych wilczków - to kredyt i mieszkanie wezmą diabli. Zresztą tego własnego mieszkania dorobił się w wieku czterdziestu kilku lat, przedtem też mieszkał z rodzicami. Co ciekawe, ów facet nadal uważa, że jest fajnie, bo... fajnie jest!

Komuna była zła, bo nie mógł kupić tytoniu "Amfora"! Kiedyż w końcu ludzie przestaną udawać, że żaba, do zeżarcia której ich zmuszono, to znakomita potrawa?

Autor tej notki na Onecie jest pewnie w takiej samej sytuacji, ale... Cenzury nie ma, prawda?

O to wam chodzi, młodzi Polacy?

18 komentarzy:

  1. Ależ Generale gdzie tu jest tragizm ? I gdzie żaba. Tak, mieszkam z ojcem (mam 20 lat, więc nie jestem grupą o której w artykule piszą), i tak to też wina braku innych opcji bo studia dzienne. Ale jak już je skończę, to nie widzę, żadnego problemu w wynajęciu sobie mieszkanka gdziekolwiek indziej (jeśli nie zostanę tu chwile- bo odpowiada mi ten układ, już teraz reguluję opłaty za media 'ze swoich', zresztą mieszkanie duże a Nas dwóch), pracy jest pod dostatkiem warunkiem jest konkurencyjność a więc wykształcenie, i upór w szukaniu. Jak szukałem sobie praktyk to na 3 nadesłane CV dostałem 3 odpowiedzi, że chętnie fajnie etc. W tym jedna firma w przypadku podpisania umowy na 6 miesięcy (niestety nie mogłem) oferowała 1700 złotych na rękę- co biorąc pod uwagę, że studiów jeszcze nie skończyłem, doświadczenia nie mam, jest bardzo dobrą ofertą startową. I tak przy szybkich obliczeniach zakładam, że za 1700 utrzymałbym się w kawalerce, może bez luksusów i przepychu ale jednak.
    A potem jest już lepiej.
    Wiem, że trochę przesłodziłem obraz, ale Ty Generale użyłeś z kolei nieco zbyt ciemnych barw.

    OdpowiedzUsuń
  2. Życzę Ci jak najlepiej, ale pogadajmy, jak zechcesz założyć rodzinę... Czemu socjologowie biją na alarm? I to nie tylko u nas?

    I w uzupełnieniu... naprawdę uważasz, że młody człowiek zdoła w Polsce samodzielnie wyżyć za 1700 miesięcznie? Za samo mieszkanie, zapłacisz, robaczku, kilkaset zeta (w zależności od miasta może być nawet do tauzena). Dodaj do tego media, opłatę za Internet, telefony... Ile Ci zostanie na życie?

    OdpowiedzUsuń
  3. Aha...

    1700.

    Kawalerka: jakieś 900 złotych MINIMUM.
    Załóżmy, że będziesz jadł za 10 złotych dziennie (powodzenia i smacznego), zostaje 500.

    Telefon, internet, gaz, prąd, telewizja (żebyś nie zapomniał jak dobrze w kraju jest). 400 jak nic.

    Zostało 100. Dobrze rozdysponuj tę kwotę, bo musisz za nią rozwijać się kulturalnie i wyrwać jakąś laskę.

    A, jeszcze jedno... Zdrowia jak stachanowcowi, bo jak będziesz potrzebował L-4, to dopiero zrobi się wesoło...

    Szczerze życzę powodzenia :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja od siebie dodam jeszcze parę słów dot. wynajmu. Otóż bierz pod uwagę, Krzysiu, że jeśli ktoś Ci odmówi dalszego wynajmu, cała władowana kasa w zasadzie przepada. Dlatego też ludzie wolą kupować swoje, biorąc kredyty na drakońskich warunkach. Rata takiego kredytu może wynosić tyle co czynsz z przykładu powyżej, ale tu w grę wchodzi wiele czynników, które tę kwotę mogą podbić kilkakrotnie.

    OdpowiedzUsuń
  5. u mnie wynajem kawalerki to koszt około około 600-800 (ojcu memu kawalerka została i podnajmuje ją za tyle, nawet mniej), za telefon mam 25, plus internet 80,gaz prad woda, niech będzie 300 za miesiąc. Plus jakieś koszty w bilety na komunikację miejską (kwartalny mam za 150) powiedzmy 50 miesięcznie, zostaje mi prawie 500 na 'przejedzenie', myślę więc, że dałbym radę- SAM i bez szaleństw, ale jednak. Nie mówię, że to szał, mówię, że da się wyżyć (a to pensja stażysty)

    Tak, też uważam, że to mało, mam większe ambicje płacowe, i w nieco dalszej przyszłości mam zamiar założyć rodzinę (wbrew radom socjologów najpierw zapewnię sobie jakiś status coby dziecko ewentualne wykarmić), i mimo wszystko taki wynajem jest bezpieczniejszy niż kredyt, który spłacasz do 60 czyli do [statystycznie rzecz ujmując] śmierci usranej.

    I jeszcze co do mieszkań, zamiast kredyt brać na takowe, już bym wolał iść na całość i budować dom. Co do warunków kredytowania, jeśli już planujesz zadłużyć się na tyle lat. to chyba stać Cię na ostatni zryw i zatrudnienie doradcy finansowego, który pomoże wybrać Ci sensowną i najmniej niekorzystną umowę ?

    Jeszcze raz podkreślę, że ja się zgadzam z ogólnym sensem tego co było w notce powyżej, jednak nie do końca.

    OdpowiedzUsuń
  6. Pozwolę sobie sprostować pewne "drobne" nieścisłości w wypowiedzi mego... ehkem... "znajomego".

    1. Z rodzicami mieszkałem sobie do czasu ślubu, przyznaję że z czystej wygody i lenistwa - bo już nawet wtedy miałem źródła dochodu w pełni wystarczające aby sobie mieszkanie wynająć. Czego dzisiaj niejeden 30-latek mieszkający z ojcem mógłby mi pozazdrościć, nieprawdaż?

    2. Nie mówiłem, że komunizm jest be, bo sobie nie mogłem kupić tytoniu "Amfora". Otóż mogłem. I kupowałem. Komuny nie lubiłem m.in. za to, że 1 paczka owego tytoniu kosztowała mniej mniej więcej tydzień mojej pracy na państwowej posadzie... (Dziś za dniówkę mogę sobie kupić owej Amfory tyle, że w 2 rękach nie pomieszczę...)

    3. Od czasu ślubu wynajmowałem sobie pięterko poniemieckiej willi, gdzie żyłem jak panisko.

    4. Nie kupiłem swego pierwszego mieszkania mając lat 40-parę, jeno jakieś 30 i nie na kredyt, a za gotówkę. Kredyt (niewielki, spłacony w bodaj 2 lata) wziąłem na wyposażenie go. (I nie przeszkodził mi we wcześniejszym nabyciu mieszkania wredny kapitalizm, a wredna komuna właśnie, bo za kapitalizmu rozkręciłem porządnie działalność - tę wyśmiewaną wielokroć przez waćpana, czyli od pirackiego softu na giełdzie (*) do własnego sklepu z komputerami).

    (*) zarejestrowałem działalność i płaciłem uczciwie podatki od zysków z działalności, zatem zwij mnie kaprem, a nie piratem, acan, bo terminologię marynistyczną mylisz.

    5. Drugie - 2x większe - mieszkanie, owszem, kupiłem w wieku lat ok. 40, na kredyt. Mogłem wcześniej, ale wolałem się po świecie poszlajać szerokim i ogólnie oddawać się konsumpcji, póki zdrowie, środki i chęć jest na to. :) Je ne regrette rien!

    6. Nie "trzęsę gaciami", że stracę pracę i nie będę mógł spłacać kredytu, ponieważ - wbrew pozorom - jednak mogę ów kredyt spłacić bez większego problemu (m.in. nadal posiadam owe pierwsze mieszkanie, oszczędności etc. a w ogóle guzik ci do tego. Na pewno nie przylecę do waćpana po pożyczkę, (której potem nie oddam...), gdy bieda zajrzy w oczy, to mogę obiecać. Dzięki za troskę o moją przyszłość, ale myślę że raczej martw się EGMie o osoby ci dużo bliższe, niż dawny znajomy. Bo JA sobie poradzę...)

    5. Wizja wilczków żrących się w CDA jest zaprawdę imponująca w swym dramatyzmie ale też zdradzająca zupełny brak rozeznania w tym, co się w redakcji dzieje. (Powiedziałbym, że za dużo opowieści pewnego skandynawskiego barda słuchałeś bezkrytycznie :P). Ja jakoś nie czuję gorącego oddechu owych wilczków na karku. A gdy kiedyś podziękują mi za pracę, to tak czy siak odejdę spełniony (w końcu 15 lat na kierowniczych stanowiskach, w tym "pierwszy po Bogu"). Czyli bez poczucia krzywdy i plucia na dawnych kolegów. Chłopaki nie płaczą, mężczyźni nie plotkują...



    Reszta z owej wypowiedzi na mój temat - czyli spójniki i znaki przestankowe - się zasadniczo chyba zgadza ze stanem faktycznym.

    I jeszcze coś. Prosiłbym na przyszłość abyś w swoich blogowych dywagacjach nie wywlekał mego życia prywatnego na żer - a już szczególnie gdy podane przez ciebie "fakty" są zwyczajnie z d... wzięte. Dodam, że takowe "wywlekanie" cudzego życia osoby, której tożsamość nie jest żadną tajemnicą, mam za arcygówniarskie. Szczególnie przez kogoś, z czyjej przyjaźni kiedyś byłem dumny. Wycieraj sobie gębę (i wprost przeciwnie) mną, jeśli ci to sprawia jakąś satysfakcję, ale jako redaktorem CDA. Od mego życia prywatnego proszę się odstosunkować CAŁKOWICIE.

    PS. A twym znajomym już też nie jestem, przecież wyrzuciłeś mnie ze znajomych w NK :P, więc nawet i tu się minąłeś z prawdą...

    OdpowiedzUsuń
  7. Cud, miód, ultramaryna... To jednak z "partyjnego obowiązku" waść śledzisz mój blog? Zostawię Twoją wypowiedź taką jak jest - z podobnie autentyczną szczerością tępisz piractwo. Ja nie będę ci przypominał, kto i jakie gry mi dawał do recenzji, dobrze? I to wcale nie w okresie, gdy piractwo było legalne. Jeżeli mam być szczery, to najbardziej mnie wkurzała ta obłuda...
    "Wiesz stary, jaka jest linia redakcyjna..."
    Dobrze radzę, zostaw temat...

    Reszta jest tyleż samo warta.

    Jest takie przysłowie o nożycach i stole...

    A tak przy okazji - czemu pomyślałeś, że akurat o tobie napisałem? Mam jeszcze kilku znajomych wśród dziennikarzy.

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie pytaliśmy panie Jerzy, ale nasi czytelnicy są wdzięczni za tak szczegółowe informacje... Choć tu nie pudelek :)

    OdpowiedzUsuń
  9. EGM - owszem, czytam ze sluzbowego obowiazku. Dziwi cie to? Prywatnie nie mam tu czego szukac, niestety, bo nudy okrutne ostatnimi czasy. Syndrom Pietrzaka cie dopadl? (Namowcie Marcina niech cos skrobnie, swietny byl ten jego korporacyjny poradnik). I na litosc boska, miej na tyle jaj, zeby nie robic teraz unikow "a moze ja wcale nie o tobie".

    Anakha - Sadzac ze statystyk odwiedzalnosci, to faktycznie tu zdecydowanie nie jest Pudelek. :) A jeszcze jeden megaloman tutaj wiecej, chyba roznicy wam nie uczyni...

    Panowie, i tyle ode mnie. Na tym koncze tu swoja krotka obecnosc. Mam nadzieje, ze moja prosba zostala przyjeta ze zrozumieniem.

    I bez zlosliwosci zadnej - dobrej nocy dzis i dobrego zycia w ogole zycze.

    OdpowiedzUsuń
  10. A, i jeszcze jedno - tym, którzy narzekają, iż "za komuny" zarabiali tak mało, że za tygodniową płacę z trudem stać ich było np. na kupno butelki dobrego łyskacza. Owszem, tak było. A ile, robaczkowie, płaciliście miesięcznie za mieszkanie? Odpowiem - niecałe pół dolca. Więc trzeba, jak mówił Fredro "... znać proporcją, mocium panie!"...

    OdpowiedzUsuń
  11. Mą szer Żorżyku... Mógłbym ci powiedzieć, o kim myślałem, ale nie będę tego wywlekał publicznie. Zresztą nie muszę - i nie muszę ci udowadniać, że mam jaja. Anakha mi świadkiem...

    Marcin Przybyłek chciał pisać nawet do CDA, ale (podobno) jakieś kucyki (?) uznały, że to nie ma przyszłości. Teraz zresztą jest zbyt zajęty Gamedekiem.

    Ja też ci życzę dobrej nocy - gościu całkiem niespodziewany, ale w końcu mile widziany.

    A, tak przy okazji - na Forum CDA możesz sobie pisać bez znaków diakrytycznych, które najwyraźniej masz w równej pogardzie, jak jego userów. Jak wchodzisz na mojego bloga, to zechciej pamiętać o prawym klawiszu z napisem Alt, dobrze?

    OdpowiedzUsuń
  12. Kończę drugi kierunek studiów, właściwie to skończyłem, tylko muszę się jeszcze obronić. Człowiek w takim momencie zastanawia się co dalej. Pierwszy kierunek studiowałem stacjonarnie do bodaj 2007 roku. Cena wynajmu pokoju we Wrocku oscylowała w okolicy 350-400zł, było nawet sporo ofert pracy.

    Drugi kierunek studiowałem niestacjonarnie. Teraz po tych kilku latach rozważałem przeprowadzkę do Wrocławia i znalezienie pracy. Jak się okazało, obecnie nie jest to możliwe. Z pracą we Wrocku ciężko jak cholera, co jeszcze parę lat temu było nie do pomyślenia. Ceny pokoi średnio wynoszą koło 600zł, że o kawalerkach przez grzeczność nie wspomnę. Ogólnie życie we Wrocku strasznie podrożało, a co mamy w zamian? Burdel na drogach, coraz większe korki, wyższe ceny, niewiele pracy za minimalne pieniądze - ogólnie poziom życia spadł na łeb, na szyję.

    Nie daje się żyć w tym kraju... :(

    OdpowiedzUsuń
  13. Powiedziałbym tak:
    Na całym świecie elementem stymulującym albo wręcz wymuszającym zmiany społeczne są ludzie młodzi - najstarsi z nich to trzydziestolatkowie. Dopóki kląć i narzekać będą ludzie w moim wieku, a młodzi będą uważać, że wszystko jest w porządku, to będziemy mieli takie gówno, jak mamy.

    A młodzi Polacy zioną wprost optymizmem, bo im rozmaici medialnopolityczni i ekonomiczni guru wciskają, że jest fajnie i inaczej być po prostu nie może.

    Może być inaczej, tylko trzeba wykopać tych guru i odesłać tam, gdzie ich miejsce - czyli do diabła, albo jeszcze dalej.

    Bynajmniej nie nawołuję do rewolucji - tylko do uważnego i krytycznego rozejrzenia się wokół siebie.

    A zacząłbym od rozważenia "doświadczeń politycznych" kandydatów przy najbliższych wyborach do Sejmu i wypieprzyłbym wszystkich hurtem wybierając ludzi absolutnie nowych. Ci, co siedzą już w Sejmie od kilku lat, wielokrotnie mieli okazję pokazać, co potrafią a wyniki ich pracy widzimy gołym okiem wokół siebie.

    Niech idą do piekła!

    OdpowiedzUsuń
  14. W sumie mojemu środowisku daleko do entuzjazmu. Kto może, ten wyjeżdża za granice, albo kombinuje jak się da. Sam po obronie planuję też wyjazd, za Odrę albo dalej. To niepoważne, żeby "liberalne" PO podwyższało podatki, gdzie za PiS zostały obniżone (1%, ale zawsze!).

    A co sądzicie o Ruchu Poparcia Palikota? Janusz ostro jedzie po PO. Oglądałem kongres, i muszę przyznać, że wiele z tych rzeczy o których mówił, brzmiało sensownie... Przydałby się wpis na ten temat.

    OdpowiedzUsuń
  15. Generale, żeby wybrać kogoś całkiem nowego, najpierw trzeba przepchnąć 5 'zawodowych' posłów, takie są realia list wyborczych.
    Mamy na scenie 3 duże liczące się partie PIS, SLD, i PO. Na PIS nie zagłosuję nawet jak mi się przystawi pistolet do głowy, bo nie podobało mi się co ta partia robiła z państwem; SLD z Napierdzielakiem na czele wspiera młodych (u mnie widać to głównie przed wyborami) nie wiem czy ma pomysł na państwo bo jakoś nie stara się z Nim do mnie dotrzeć; PO ponoć ma pomysł ale czas jego realizacji to ciągle 'następna kadencja'- bez litości rozprawiają się z 'haszbarami'(żeby po cichu przepchnąć budżet z 55mld dziury) ale nie mają jaj na reformy w stylu M. Thatcher;
    Więc wybrać trzeba mniejsze zło.

    Nowi ludzie w polityce, jasne, tylko najpierw muszą to zatwierdzić starzy gracze sejmowi, zapewne tego nie zrobią.
    Tak kuźwa, nie podoba mi się sytuacja, ale prawda jest taka, że aby dokonać zmian trzeba najpierw wleźć w tą starą skostniałą strukturę.

    Chaos- PIS obniżyło podatki a zwiększało wydatki, to byli populiści, i część dziury budżetowej to właśnie ich zasługa niestety.
    Co do RPP sam rozważałem zapisanie się, jako protest przeciwko ogólnemu kształtowi polityki Naszej, ale trochę się boję, że ta inicjatywa stanie się liberalną Samoobroną.

    OdpowiedzUsuń
  16. Dear Krzys i inni...

    Ruch Poparcia Palikota? Nie podoba mi się nazwa; nawet Kaczor o Ubłoconych w Telegrafie Łapach nie odwołał się do swojego nazwiska w nazwie partii. Ja nie chcę popierać Palikota, ja chciałbym głosować na kogoś, kto zaproponuje coś sensownego mojemu synowi.

    Napierdzielakowi i jego akolitom zależy wyłącznie na utrzymaniu się w Sejmie, co aktualna ordynacja wyborcza im niemal zapewnia - a resztę mają w dupie.

    Tusk et consortes to popłuczyny po tym kurduplu Bieleckim i panach Lewandowskim i Balcerowiczu - faceci, którzy lat temu piętnaście i wcześniej obłowili się na tyle, że mogą sobie pozwolić na zabawę w politykę - jakby nie patrzeć, mają miękkie lądowanie.

    Toż samo dotyczy Pawlaka i jego akolitów - jeszcze ich pieprzone dzieci i wnuki trzeba będzie wyrywać z korzeniami z Agencji Rynku Rolnego.

    Byli esbecy z generalicją LWP okopali się w Agencji Mienia Wojskowego - macie pojęcie, jakie tam są malinki? Same nieruchomości w centrum Warszawy czy Wrocka albo Poznania to grube miliardy złotych. A jak ktoś kroi tort, to zawsze mu coś na nożu zostanie, prawda?

    No i nie ma na kogo głosować...

    Może w ciągu tych lat dzielących nas od wyborów powstanie jakaś sensowna lewica?

    Bo w Polsce tak teraz jest, że dobrze chyba byłoby strawestować słowa Goebbelsa: "Kiedy słyszę słowo PATRIOTYZM, odbezpieczam rewolwer..."

    OdpowiedzUsuń
  17. Wiecie co, dam wam zwierzenia 30 letniego piernika. Oksymoron sam w sobie, ale coś w tym jest, bo na chwilę obecną wydaje mi się że największe zmiany w psychice człowieka niż między 20 a 30 rokiem życia nie zachodzą.

    Byłem nietypowym 15 latkiem (przynajmniej jak na tamte czasy), który już wtedy interesował się wydarzeniami na świecie, polityką i czytał gazety od deski do deski. Jako 20 latek ciągle wierzyłem (a właśnie weszliśmy do UE) że teraz to już pójdzie z górki i w szeroko pojętym kraju (urzędy, obsługa firm, jakość życia) wszystko się unormuje i „będziemy w końcu we własnym domu” parafrazując jednego faceta.

    Dziesięć lat potem mi przeszło. Jesteśmy dalej być może we własnym domu, ale bez klamek, gdzie na arenie politycznej grasują te same opasłe pijawki, jeżeli już, to standard życia uległ pogorszeniu (bo piwo w centrum Wrocka kosztuje teraz 8 a nie 5 złotych, a pracodawcy tego nie zauważają; wiem, banał, ale to samo odnosi się do cen wszystkiego), większość urzędów dalej traktuje człowieka jak upierdliwego komara bzykającego im nad uchem, ze służbą zdrowia na czele. O czymś takim jak komunikacja przez grzeczność nie wspomnę...

    A naszym największym obecnie problemem (a przynajmniej tak nam chcą wmówić media) są dopalacze i krzyż. Więc światełka w tunelu nie widać, chyba że tym wychodzącym poza granice naszego kraju...

    Miejmy nadzieję, że obecni 20 latkowie będą mieli lepsze doświadczenia po dziesięciu latach...

    OdpowiedzUsuń
  18. "Więc światełka w tunelu nie widać, chyba że tym wychodzącym poza granice naszego kraju..." Albo tym, co się pod pociąg chcą rzucić...

    OdpowiedzUsuń