Counter


View My Stats

poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Jest pochyło...


Wszyscy mi mówią: „Trzymaj się!” Nie bardzo wiem, czego mam się trzymać. Siedzę w pustym mieszkaniu. Moja kochana siostra (autentycznie ją kocham!) zagląda do mnie raz na dzień, ale gdy wychodzi, znów zostaję sam na sam ze swoimi myślami, a te nie są zbyt wesołe. Najchętniej urżnąłbym się do utraty tętna, ale wtedy strzeliłaby mi pewnie pompka. Gdyby któryś z 82 obserwatorów tego bloga mógł mi przysłać receptę na Zolsanę albo Zomiren…
Zabawne jest to, że alkoholu mogę kupić choćby beczkę i bez żadnych trudności. Ale np. leki antydepresyjne są wyłącznie na receptę, a do tego trzeba się spowiadać pół godziny psychiatrze, który (mam silne podejrzenia) czerpie sekretną a wredną uciechę z wysłuchiwania „spowiedzi” pacjentów.
A przecież taki choćby Sherlock Holmes dawał sobie w żyłę, co bez ogródek opisuje pan Doyle w którejś z trzech minipowieści. Teraz zamierzają posadzić 87-letnią babunię, która hodowała sobie trawkę i dodawała ją do herbatki przed snem. Paranoja!
W dodatku po wódzie ludzie (nie wszyscy, oczywiście) robią się agresywni i media piszą o tragicznych skutkach alkoholowych libacji. Nie słyszałem o wypadku, żeby ktoś robił awantury po zażyciu środka nasennego.
Piszę to tylko dlatego, żeby do imentu nie ocipieć. Piętnaście lat temu umarła mi żona, której nawet nie mogłem pochować, bo leżałem na OIOM-ie po zawale. Jutro mam pochować syna. Najwyższy mnie chyba nie lubi. Ja jego też. Mściwy staruch, który dla jaj kazał Abrahamowi zabić pierworodnego Izaaka - ot tak, żeby sprawdzić lojalność starego. A historia Hioba? I ja mam lubić i szanować tego Boga?
        

23 komentarze:

  1. Dla mnie Bóg jest wymysłem człowieka, który nie potrafił zrozumieć zjawisk dziejących się wokół niego i dla spokoju ducha zostawił to "sile wyższej". A życie to w końcu sen wariata, śniony nieprzytomnie.

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja, widzisz, coraz częściej postrzegam Boga jako starego tetryka, który kilkadziesiąt lat temu wkurzył się na mnie z jakiegoś powodu i zlecił dyżurnemu aniołkowi dopieprzenie mi przy każdej okazji. Stary zapomniał już chyba nawet o mnie i moim synu, ale ten pieprzony aniołek jak automat wykonuje polecenia Szefa. Nadgorliwość głupich, młodych funkcjonariuszy. Oby im rogi (odwrotnie niż diabłom) rosły do środka głowy!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak to mówią, literaturę s-f zostawmy na później...

    Jeżeli chodzi o środki antydepresyjne, z tego co słyszałem znakomicie pomaga pieprz metystynowy(kava kava). Oczywiście jak to bywa w naszym kochanym kraju została zdelegalizowana z ustawą "przeciw dopalaczową"(a we Wrocku pod oknami straży miejskiej nadal sprzedają chemie pod przykrywką środków do czyszczenia laptopów) i jest praktycznie niedostępna. Można sprowadzić z zagranicy. Wyszperałem kiedyś w jakimś sklepie angielskim krople(tak, w innych krajach jest sprzedawane legalnie jako lek!). Szczerze wątpię, że celnicy będą mieli jakiekolwiek pojęcie, że takie coś w ogóle istnieje, a że jest zakazane to ho ho. Zwłaszcza, że na liście zakazanych substancji jest pod nazwą potoczną kava kava. Praktycznie żadnych skutków ubocznych, dużo zdrowsze od alkoholu, mały potencjał uzależniający.

    Ogólnie jest mnóstwo substancji, które są DUŻO mniej szkodliwe od fajek i alkoholu. Myślę, że na uwagę zasługuje także ibogaina - psychodelik, co prawda może mieć skutki uboczne(z tego co czytałem - nawet śmierć), ale ludzie są w stanie podjąć to ryzyko, ponieważ ibogaina jest w stanie "zdjąć" z człowieka wszystkie uzależnienia. Zdania są podzielone, badania nie są prowadzone(bo i na co państwu niepalący abstynent). Trzeba się przyzwyczajać, co raz więcej substancji nawet nieszkodliwych będzie zakazywanych, a nikt się nie martwi o świadomość społeczną w tych sprawach(i wy mi mówicie, że nie ma propagandy!).

    Jeszcze z ciekawych(i jeszcze legalnych ;)) substancji uspokajających jest chmiel. Niektórzy twierdzą, że prawie niezauważalnie działa, ale zawsze. Co ciekawe chmiel jest z rodziny konopiowatych ;). Ale żadne thc tylko lupulina.

    Dobra, koniec tego pierdzielenia. Wiem, że zupełny offtop, ale nie mogłem się powstrzymać. Jestem bardzo sfrustrowany sytuacją w kraju i nie tylko, a śmierć Pańskiego Syna strasznie mnie przybiła(mimo, że znałem Go i Pana jedynie z tego bloga). Przestałem pokładać jakąkolwiek nadzieję w tym (tfu!) państwie. Trzeba stąd spierdzielać jak najszybciej. Jak to ujął Piłsudski: Naród wspaniały, tylko ludzie kurwy.

    Na koniec jeszcze chciałem złożyć Panu kondolencje i nie wiem czy mi wypada z uwagi na młody wiek, ale jeżeli kiedyś miałby Pan ochotę wychylić Jamesona(jak po irlandzku to po irlandzku) za Patryka, coby nagadał temu Dziadkowi, to proszę pisać. I jeszcze jedna mała prośba. Proszę NIE porzucać bloga. Przeczytałem tu mnóstwo świetnych wpisów, które miały wpływ na moją postawę i mam nadzieję, że jeszcze sporo stąd "wyniosę".

    PS Mój komentarz nie ma na celu nakłanianie nikogo do spożywania środków zakazanych, to tylko informacyjnie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Masus, ja sobie jakoś z pomocą takich jak Ty ludzi poradzę z moją sytuacją.
    Ale jak spotkam cwaniaczka w czerni, który zacznie mi pieprzyć o "nieskończenie mądrym boskim, tylko niezrozumiałym dla nas planie", albo wciskać mi kit, że Najwyższy wierzy we mnie, choć ja w niego nie wierzę (zauważyłeś, że to mantra wierzących, co chcieliby, żeby Bóg miał dla nich coś więcej niż kopniaki, podczas gdy - jak napisał Broszkiewicz w „Tańcu kogutów” - w swej nieskończonej łaskawości ma on ich po prostu w dupie) - to dalipan, „nie strzymię” i dam w pysk, choćby to miała być ostatnia rzecz jaką zrobię w życiu.

    OdpowiedzUsuń
  5. No to jak czarny zacznie sie naprzykrzać i na sile uszcześlwiać to może właśnie trzeba by mu ze dwa razy w pysk.Ok,"trudno nie wierzyć w nic",jak wyśpiewuje A.Nowak,ale to tylko i wyłącznie od nas samych zależy czy to w Boga czy w sandały!!!Wielu jest wokół Pana ludzi,których akurat rusza i obchodzi ten cholerny,zupełnie przeczący naturze ciąg zdarzeń i są tutaj ze szczerą wola wsparcia,choćby nawet rozprawianiem i dobrym słowem.Ja wierzę w Boga,a nawet się go trochę boję....tylko te nadgorliwe aniołki ciagle na służbie i pierniczą sprawy tu na dole.Wierzę,że zmarli bliscy nas widzą i czasem nawet do nich gadam,bo tak długo żyją jak długo sie ich wspomina!!!
    Jest Pan potrzebny, to chyba oczywiste,widziałam wcześniej kilka tekstów,szczerych do bólu i ostrych,ale całego bloga tak z ręką na sercu dopiero teraz!!!(OK,wytłumacze się jakoś z tego Patrykowi jak odwiedzę.)Kawał świetnej roboty,fenomenalnie poskładane w całość uwagi...No i szczerość!!Bo jak coś jest czarne to jest czarne,a białe białe i za choinkę nie chce inaczej...
    Jakies benzodiazepiny i inne antydepresany?A dlaczego nie i ten psychiatra może tak nie do końca zły.Jak jest tak jak Pan pisze to mój miał chyba "mega ubaw",ale uczciwie na ta radoche zapracował skoro wciąż tu jestem.Ale co mi tam z perspektywy widze,ze dało mi to siłę.A wiecie gdzie ta siła tkwi ??W ludziach!!Gadane,pisane,śpiewane...smutek i żal nie będzie mniejszy ,ale łatwiej gdy można go z kimś dzielić!
    Najbardziej przeraża bycie samemu bo wówczas włącza się myślenie...
    Więc dopisuję sie do Masusa z tym Jamesonem!!
    Niesprawiedliwe to wszystko i poplątane...za wcześnie,za bardzo,za raptownie,za cicho...Wszystko w tym spektaklu nie tak!!Nie podoba mi się...Nie wiem czy to miało jakiś "scenariusz" jeśli tak,to pewnie walnęłam swój w kąt,a gdybym przeczytała w porę to może byłoby inaczej...Chyba każdy zadaje sobie takie pytania teraz,tylko nie każdy sie do tego przyzna...
    P.S.
    Liczę na kontynuację bloga :-)

    M.

    P.S.Mam nadzieję,że wiecej obserwatorów sie na blogu pojawi czy to z Bogiem czy bez!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. I tu nasuwa się pytanie...
    Jeśli Bóg jest miłosierny i kocha swoją dziatwę to jak może znieść fakt, że jego (niektóre) dzieci smażą się w piekle? Czyż informacja o tym, że coś złego dzieje się z dziećmi pozwala na "wieczną radość"?

    OdpowiedzUsuń
  7. Jedyną rzeczą gorszą od siedzenia w piekle wydaje mi się przebywanie w niebie z Bogiem,który pozwala na istnienie takiego piekła...

    OdpowiedzUsuń
  8. A skoro Diabeł karze ludzi za złe uczynki to czy on sam w gruncie rzeczy jest zły? Przecież tylko odwala czarną robotę dla tego w trzech osobach. Cała ta konstrukcja na chwiejnych nogach stoi.

    OdpowiedzUsuń
  9. Jako całość już dawno upadła. Teraz KK zajmuje stanowisko: "Nie wierzysz?! Przecież są w Piśmie zawarte niepodważalne fakty, nawet przez naukowców udowodnione", a jeśli odpowie się o zupełnych bzdurach, to odpowiadają, że to tylko metafora. Pierdu pierdu, będzie wiosna(Tak szczerze jeśli jest jak nauczają, to pierniczę, wolę iść do piekła, niż siedzieć z bandą ryczących dewotek).

    A ja jak mantrę będę przypominał mistrza Carlina ;D. http://www.youtube.com/watch?v=TLgacbYRQ_I
    Polecam wysłuchać zamiast czytać jeśli podołacie, trochę lepiej brzmi. Co ciekawe z wiekiem występy z co raz większym przesłaniem, ostatni występ dla mnie - mistrzostwo(bad for ya!).

    Tutaj też Carlin, ładnie zjeżdża naszą "demokrację" http://www.youtube.com/watch?v=vVf6xUXiWKI 1:40 zaczyna, choć polecam całość ;D.

    No i co nam pozostaje, chyba tylko drwić z tego przedstawienia, bo nic innego zrobić nie można. No chyba, że bierzemy cegłówki wzorem Helskiego i dawaj w te cymbały(tym to by tylko na dobre mogło wyjść).

    OdpowiedzUsuń
  10. Bo też naszego Boga stworzono mnożąc przez nieskończoność cechy, które uważamy za dobre - np. miłosierdzie i sprawiedliwość. Tymczasem zwykła logika mówi dość wyraźnie, ze wtedy powstaje sprzeczność - nie da się być nieskończenie (doskonale) miłosiernym i jednocześnie sprawiedliwym. Zawodowcy żyjący z religii (zgraja klechów) pieprzą o "niedocieczonej boskiej tajemnicy". A jaką mam się posługiwać logiką oprócz tej, którą (podobno) dał mi Najwyższy? Szkoda, że nie urodziłem się gdzieś na Wschodzie. Jak to napisał Kipling"
    "Płynąć chcę na Wschód, za Suez
    Gdzie pić można aż po dno.
    Gdzie przykazań brak dziesięciu
    i jest dobrem wszelkie zło."
    Religie Wschodu są jakby bardziej racjonalne (o ile w ogóle da się powiedzieć coś takiego o jakiejkolwiek religii)...

    OdpowiedzUsuń
  11. Im bardziej człowiek pragmatyczny, tym więcej widzi luk w całym rozumowaniu kościoła i to go zraża do religii. Samo pojęcie wiary w Boga jest może i szczytnie stworzone, ale działania czarnej mafii skutecznie to wszystko rozpieprzają.

    OdpowiedzUsuń
  12. Miałem zamiar pisać o buddyzmie, ale uznałem, że nie każdego może to interesować. W sumie bardziej postrzegam to jako filozofie życia, a nie religie i to dość mądrą. Gdzieś kiedyś wyczytałem słowa mnicha buddyjskiego, który stwierdził, że aby nazywać się buddystą nie trzeba spełniać wszystkich kryteriów wyznaczanych przez współczesny buddyzm(jakiś tam nurt), gdyż i tak nie mają pewności czy są one słuszne. Wskazuje to, że filozofia ta gotowa jest się przekształcać w zależności od doświadczenia, o tym też tam było. Tylko sztywne ramy religii jak dla mnie są czymś totalnie niezrozumiałym. No a kto ma rację? Pewnie nikt, ale wystarczy spojrzeć, kto wiedzie "szczęśliwsze" życie, może biedniejsze, ale wolałbym tam się urodzić i wychować w tamtej kulturze.

    Jednym z podstawowych "założeń" religii wschodnich jest medytacja. Podobno po długim treningu(często trwającym kilkanaście lat) można osiągnąć w medytacji "przejrzenie rzeczywistości"(ciężko to nazwać), której całkowite zrozumienie ma oznaczać nirwanę. I tutaj znowu moja chora psychika wyszukała pewną substancję nazwaną DMT(oczywiście nielegalną). Niektórzy twierdzą, że za jej pomocą można osiągnąć właśnie ten stan. Ciężko opisywać jej działanie, z resztą jak wszystkich psychodelików, bo wrażenia często są indywidualne. Rick Strassman napisał książkę "DMT, molekuła duszy", na którą poluję, i jest następna w kolejce ;).

    OdpowiedzUsuń
  13. Czarna mafia owszem,zeszpeciła trochę wizerunek kościoła,ale nic im do tego ze odbiera się nam bliskich zbyt wcześnie i bez sensu!!!A może Bóg się zmęczył i nie nadąża już troszczyć się o wszystkie swoje owieczki?A może właśnie jest mściwy i to kara za odwrócenie się od niego gdzieś wcześniej w życiu.Ale jeśli my nie to może nasi przodkowie coś nabroili i teraz na nas klątwa wisi?Nie ma religii która, racjonalnie wyjaśnia dlaczego ludzie odchodzą kiedy tak naprawdę dopiero zaczynają żyć...I nie ma takiej,która przekona nas dlaczego Najwyższy pozwolił nam odczuwać ból,żal i smutek skoro nas kocha.Kochać czyli cierpieć???Bzdura,męczennikiem sie jest z wyboru a nie na siłę.Tylko któż pragnąłby się umartwiać na własne życzenie???Zbyt wiele pytań sie rodzi,nie na mój rozum!!

    OdpowiedzUsuń
  14. Dopiero dziś się dowiedziałem. Choć nie zawsze się tu zgadzamy to ten blog zawsze zmuszał do refleksji, za to jestem i Tobie Generale i Anakh'ce(?) wdzięczny. I ze względu na Pańskiego Syna i Jego udział w tym przedsięwzięciu apeluję do Ciebie Generale abyś kontynuował to co tu zaczęliście jeśli tylko starczy Ci sił. Składam też moje szczere kondolencje.

    OdpowiedzUsuń
  15. Może z tym całym moim komentarzem wyjdę na New Age'owca, ale. Osobiście uważam, że jeżeli już istnieje jakaś siła wyższa, to nie jest ona spersonifikowana, lecz ma postać czegoś w rodzaju "pola" świadomości, którego częścią tak naprawdę wszyscy jesteśmy, a co więcej: być może cała "rzeczywistość" jest właśnie w pewnym sensie odbiciem tego absolutu i stanowi tylko nasze wyobrażenie. Mam nadzieję, że wobec tego co się z Panem w tej chwili dzieje nie będzie to w bardzo złym guście, ale wspomina pan o lekach używanych w psychiatrii, więc powiem coś jeszcze. Polecam książkę "LSD Psychotherapy" czeskiego (chociaż obecnie pracującego w Stanach) psychiatry Stanislava Grofa, jednego z pionierów badań nad zastosowaniem psychodelików w praktyce psychiatrycznej. Do tych badań obecnie powoli się wraca (głównie dlatego że LSD przestało być "gorącym" tematem w mediach i na lekarzy którzy są tym zainteresowani nie patrzy się już tak krzywo w środowisku naukowym) i na wierzch zaczyna wypływać coraz więcej... dziwnych faktów. Dość powiedzieć, że po serii umiejętnie i odpowiedzialnie przeprowadzonych sesji psychodelicznych dochodziło do zaniknięcia różnorakich nerwic, uzależnień, depresji, a nawet część psychoz, które w tej chwili uchodzą za "nieuleczalne". O ile obecnie raczej nie ma możliwości zapisania się na tego typu terapię (chociaż w Kanadzie od jakiegoś czasu ludziom umierającym na raka można bodajże w ramach praktyki medycznej legalnie podawać LSD), to Grof w swoich książkach, na bazie własnej praktyki lekarskiej, szkicuje nowy obraz ludzkiej psyche oraz (nieco ostrożniej) rzeczywistości. Dla mnie osobiście ta książka (razem z "LSD- moje trudne dziecko" Alberta Hoffmana) rzuciła nieco inne światło na świat taki jakim go widzę.

    OdpowiedzUsuń
  16. Tyle, że Grofowi zakazali eksperymentów z LSD. Jednak stworzył on coś jeszcze ciekawszego, ale z tego co słyszałem może to wywoływać pewne problemy ze zdrowiem, mianowicie oddychanie holotropowe. Terapia odbywa się bez pomocy żadnych środków, jednak pod nadzorem terapeuty. Zdaje się, że napisał o tym książkę "Przygoda odkrywania samego siebie". Ale rzeczywiście mnóstwo ludzi po zażyciu psychodelików twierdzi, że całkowicie zmieniły ich podejście do świata. Do badań jako środka, który może pomóc ludziom raczej nigdy nie powrócimy, no cóż, trzeba się przyzwyczajać.

    OdpowiedzUsuń
  17. @Masus
    Nie tyle zakazali, co po prostu stało się to nielegalne ze względu na "wojnę z narkotykami" (co jest nieco śmieszne, bo spora część psychodelików, w tym LSD i psylocybina, nie spełnia medycznej definicji narkotyku) która w tym czasie zaczęła wchodzić w życie. Oddychanie holotropowe raczej nie powoduje kłopotów ze zdrowiem fizycznym (chyba że ktoś cierpi na poważne problemy z układem krążenia i etc), natomiast wiążą się z nim te same ryzyka, które dotyczą terapii opartej na psychodelikach: niewłaściwie zintegrowanie doświadczeń z sesji może niektóre osoby wpędzić np. w depresję lub innego rodzaju emocjonalne zaburzenia aż do czasu ich prawidłowego "przepracowania" (co w warunkach nieklinicznych- a tylko takie dziś są dostępne, bo Holotropic Breathwork ma w tej chwili postać warsztatów otwartych- może oznaczać czas nieokreślony); dlatego właśnie do tego typu sesji nie dopuszcza się osób o poważnych zaburzeniach psychicznych (np. schizofrenia, poważniejsze nerwice, paranoja)- to by wymagało zupełnie innego zaplecza i podejścia. Do badań nad psychodelikami się jednak wraca- proponuję chociażby poczytać o amerykańskiej organizacji MAPS i testach klinicznych w Kanadzie oraz Szwajcarii. I tak, przeżycie mistyczne jest jednym z dwóch głównych mechanizmów, które odpowiadają za lecznicze właściwości tego typu sesji; szczególnie widoczne było to u alkoholików, heroinistów i niedoszłych samobójców, którzy już po jednej (prawidłowo poprowadzonej, bo od tego to głównie zależy) sesji z wysoką dawką LSD przeżywali z reguły głębokie przeżycie duchowe, pod wpływem którego postrzegali swój nałóg i/lub zachowanie jako tragiczny błąd, który był próbą osiągnięcia czegoś, co można zdobyć nie korzystając wcale z narkotyków lub nie narażając swojego życia. Temat ciekawy, ale chyba tutaj już skończę, bo odbiega to nieco od samej notki na blogu. Mam nadzieję że Generał odnajdzie się w swojej trudnej sytuacji, a jeżeli to o czym napisałem w jakiś sposób pomoże mu spojrzeć na rzeczy trochę inaczej, wtedy będę szczęśliwy że chociaż tyle mogłem dać od siebie z tego co sam też doświadczyłem (cztery lata semi-depresji, hah).

    OdpowiedzUsuń
  18. Właśnie rozmawiałam z pewnym bardzo mądrym człowiekiem.Ma chyba z tysiąc lat i jest szanowanym Rabinem.Powiedział,że wierzyć w coś trzeba,w Boga też...Ale to,że jedni odchodzą zbyt wcześnie to wina innych ludzi którzy zwyczajnie zawiedli...Więc jak to jest Bóg niedobry czy gatunek ludzki oślepiła wszechobecna głupota i jedyne co widzą to "biegnę,biegnę,biegnę do przodu.." nie bardzo wiedząc po co i dokąd?!?!?I teraz co,czekać ,aż diabeł zawiśnie na linie i mocno ją zacisnąć?Czy iść do Boga żądając wyjaśnień?? Myślę,że nie ma co prawić o psychodelikach,holotropii i czarnej mafii...Nie ma słów takiej mocy,które cofną czas i Patryk nagle wejdzie do pokoju.Żal i ból najbliższych też nie zniknie,tylko nauczą się z nim żyć.Może warto przystanąć i pomysleć ,czy ktoś obok przypadkiem nie potrzebuje Cię właśnie w tej chwili...

    OdpowiedzUsuń
  19. Także już kończę temat, ale z tego co wiem przeżycia duchowe po LSD są z reguły małe. Nie doświadcza się po nim typowych zaburzeń widzenia, a "widzi" świat który jest trochę inaczej(coś w stylu jakbyśmy "wyszli" z wszystkich narzuconych nam przez społeczeństwo stereotypów i widzimy tylko rzeczy które są tylko może trochę przerysowane). I duża dawka nie ma tutaj nic do rzeczy bo tylko przedłuża czas działania, efekt pozostaje taki sam.

    Dobra na koniec dyskusji piękna przemowa Louisa : http://www.youtube.com/watch?v=2nGKqH26xlg

    OdpowiedzUsuń
  20. @masus
    Okej, na to jeszcze odpowiem. To nie jest prawda. Odsyłam chociażby do skeczu jednego z moich ulubionych komików: http://www.youtube.com/watch?v=LoXh9fSy6sc

    OdpowiedzUsuń
  21. Abstrahując od dyskusji o środkach psychoaktywnych; Kto powiedział, że "nasz", katolicki Bóg to Bóg miłosierdzia? Sam mówił przecież o sobie: "(...)Ja jestem Pan, Bóg twój, mocny, zawistny, karzący nieprawość ojców na synach do trzeciego i czwartego pokolenia tych, którzy mnie nienawidzą(...). Jezus później nauczał, że Bóg wybacza i przyjmuje z powrotem zbłąkane owieczki, ale tak czy inaczej muszą one odbyć karę w czyśćcu. Ad piekła: nikt nie powiedział, że piekło to miejsce pełne garów ze smołą, w którym ludzie cierpią przypiekani przez diabły. To (prości) ludzie je sobie tak wyobrażali, a kościół im w tym pomógł. Dlaczego? Bo ciężko by było przetłumaczyć prostemu, średniowiecznemu chłopu, że piekło (i czyściec) to po prostu miejsce oddalenia od boga i tęsknoty za nim, i właśnie te czynniki sprawiać mają największy ból. Bo przecież skoro bóg i jego raj są tak wspaniałe, to samo oddalenie od nich jest już torturą i powinny być największą karą dla każdego wyznawcy.

    OdpowiedzUsuń
  22. Ach, i przepraszam za dubla, ale zapomniałem dopowiedzieć jeszcze jednej rzeczy: Wg religii chrześcijańskiej życie na ziemi jest tylko etapem przejściowym, "sprawdzianem", zakończonym przez śmierć. Tak więc, jeśli jesteśmy wierzący, powinniśmy się cieszyć, że nasi bliscy odeszli już z tego padołu łez i są w lepszym świecie. To jest właśnie istota religii i duchowej pociechy: przeświadczenie, że bogobojne i "prawe" życie otworzy nam drogę do raju i wiecznego życia w nim.

    OdpowiedzUsuń
  23. Jeśli nadal Generale nie zażywasz żadnych leków, mogę podesłać parę "listków" Setralinu. Powinno wystarczyć do momentu uzyskania recepty na antydepresant typu Setaloft (odpowiednik). Jak coś, to proszę o kontakt.

    OdpowiedzUsuń