Pierwej przeczytaj sobie w jakieś "cyklopedii" albo w SJP, jakie jest znaczenie słowa demencja, a potem tu wróć. Czemu tu w ogóle zaglądasz, jak ci się żaden z moich postów nie podoba. Masochistą jesteś, czy co?
Szanowny EGM Matula moja miała do powiedzenia o stanie wojennym tyle, że 'komuchy' specjalnie nie dawali jedzenia do sklepów aby ludzie się nie buntowali (nie pytaj.. chodziło chyba o to, aby nie mieli czasu marnując go na chodzenie po 'niezależnych' sprzedawcach). Nie ma to dla mnie wiele sensu ale urodziłem się zaraz po padzie muru berlińskiego więc nic nie wiem o tych czasach. Czy moja matka gada głupoty, czy nie?
Cóż mam odpowiedzieć? Jedzenie w stanie wojennym było na kartki, ale nie słyszałem, żeby ktoś umarł z głodu. Prawiczki z lubością opowiadają o tym, że na półkach był tylko ocet, ale to też piramidalna bzdura - samym octem to i komar nie wyżyje. Nie powiem, że za komuny miałem lepiej, niż teraz - teraz mam np. cyfrowy, kolorowy telewizor z kilkunastoma polskojęzycznymi programami, telefon komórkowy do wyboru, a półki sklepowe uginają się od nadmiaru towarów. Z drugiej strony za komuny nie widziałem starszych ludzi grzebiących po śmietnikach w poszukiwaniu czegoś, co da się spieniężyć. Leki dla emerytów były np. za darmo - a dość często emeryci pomagali młodszym finansowo - emerytury wystarczały na ich niewielkie wymagania życiowe, więc mogli wspierać dzieci. I przede wszystkim świat był stabilniejszy - słowa komornik czy windykator były nieznane. Teraz tak się jakoś porobiło, że ludzie się nie lubią - bogatsi kompletnie zapomnieli o tym, że w świecie głodnych nie będzie litości dla sytych...
No bez jaj, Wyborcza be, a Wyborczą cytuje.
OdpowiedzUsuńhehehe demencja
Pierwej przeczytaj sobie w jakieś "cyklopedii" albo w SJP, jakie jest znaczenie słowa demencja, a potem tu wróć. Czemu tu w ogóle zaglądasz, jak ci się żaden z moich postów nie podoba. Masochistą jesteś, czy co?
OdpowiedzUsuńSzanowny EGM
OdpowiedzUsuńMatula moja miała do powiedzenia o stanie wojennym tyle, że 'komuchy' specjalnie nie dawali jedzenia do sklepów aby ludzie się nie buntowali (nie pytaj.. chodziło chyba o to, aby nie mieli czasu marnując go na chodzenie po 'niezależnych' sprzedawcach). Nie ma to dla mnie wiele sensu ale urodziłem się zaraz po padzie muru berlińskiego więc nic nie wiem o tych czasach. Czy moja matka gada głupoty, czy nie?
Cóż mam odpowiedzieć? Jedzenie w stanie wojennym było na kartki, ale nie słyszałem, żeby ktoś umarł z głodu. Prawiczki z lubością opowiadają o tym, że na półkach był tylko ocet, ale to też piramidalna bzdura - samym octem to i komar nie wyżyje. Nie powiem, że za komuny miałem lepiej, niż teraz - teraz mam np. cyfrowy, kolorowy telewizor z kilkunastoma polskojęzycznymi programami, telefon komórkowy do wyboru, a półki sklepowe uginają się od nadmiaru towarów. Z drugiej strony za komuny nie widziałem starszych ludzi grzebiących po śmietnikach w poszukiwaniu czegoś, co da się spieniężyć. Leki dla emerytów były np. za darmo - a dość często emeryci pomagali młodszym finansowo - emerytury wystarczały na ich niewielkie wymagania życiowe, więc mogli wspierać dzieci. I przede wszystkim świat był stabilniejszy - słowa komornik czy windykator były nieznane. Teraz tak się jakoś porobiło, że ludzie się nie lubią - bogatsi kompletnie zapomnieli o tym, że w świecie głodnych nie będzie litości dla sytych...
OdpowiedzUsuń