http://wiadomosci.onet.pl/prasa/najwieksza-mogila-baltyku/q7pr1
Taki artykuł może tylko wkurwić czytelnika znającego historię. Przebija przezeń chęć potępienia radzieckiego dowódcy, który zatopił statek z uciekinierami.
Po pierwsze, nie statek, tylko okręt wojenny ("Gustloff" miał na pokładzie broń przeciwlotniczą i nie wywoził tylko biednych Niemców uciekinierów, ale przede wszystkim najwyższych dostojników partyjnych z Prus Wschodnich i dobrze wyszkolonych uczniów Oficerskiej Szkoły Okrętów Podwodnych z Gdańska).
Po drugie - i najważniejsze - to Niemcy rozpętali II W. Św., i niestety, sami nie rozliczyli się z przeszłością. Czy wiecie, że kat Warszawy odpowiedzialny za stłumienie Powstania Warszawskiego, wymordowanie mieszkańców i zniszczenie miasta, gruppenfuhrer Reinefarth nie poniósł w RFN żadnej odpowiedzialności? Czy wiecie, że z 4 mln rosyjskich jeńców w samym tylko 1942 roku przeżył co dziesiąty? W 1939 roku oficerowie Wehrmachtu rozstrzeliwali też całe bataliony polskich jeńców wojennych.
Szlag mnie trafia, jak jakiś dziennikarzyna pisze artykuł o nieszczęsnych cywilach potopionych razem z "Wilhelmem Gusltoffem".
Rozpętali wojenną pożogę, to niech nie płaczą, że się poparzyli.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Cóż, tzw. "poprawność polityczna" zabiera się za historię. Najlepiej nie mówić nic, a jak już to agresorów pokazujmy jako ofiary, a z ofiar róbmy agresorów. Hipokryzja? Pełną gębą. Szkoda nerwów moim zdaniem...
OdpowiedzUsuńNo cóż, ja kiedyś na jednym czaciku międzynarodowym zebrałem gromy za żarty o nazistach, bo jeden z obecnych kolegów był Niemcem i mogło go to urazić. Dodam, że moja narodowość również była znana.
OdpowiedzUsuń