Counter


View My Stats

piątek, 4 stycznia 2013

Eutanazja

http://wiadomosci.onet.pl/tylko-w-onecie/babcie-lub-dziadka-mozna-uspic-slowa-owsiaka-wywol,1,5385571,wiadomosc.html
Nareszcie ktoś z autorytetem porusza problem eutanazji. Uważam, że choć człowiek nie decyduje o swoich narodzinach, to powinien mieć prawo do decyzji o swojej GODNEJ śmierci. Oczywiście zawsze może popełnić samobójstwo, ale po pierwsze - najczęściej towarzysz temu ból i cierpienie, a po drugie - w świetle aktualnie obowiązującego prawa jest to przestępstwo. A ja chciałbym mieć możliwość śmierci łagodnej i spokojnej. Kiedy mój organizm zacznie mnie zawodzić tak, że życie  przekształci się w ciąg kolejnych udręk i cierpień, chcę mieć możliwość łagodnego i spokojnego odejścia w niebyt.
Przekonajcie mnie, że tkwię w błędzie. 

14 komentarzy:

  1. Jestem przeciwnikiem eutanazji, ale w sytuacji gdy osoba np. po ciężkim urazie mózgu zostaje "warzywem" eytanazja powinna mieć miejsce za zgodą rodziny.

    OdpowiedzUsuń
  2. W tym się zgadzamy - choć uważam, że taki "zabieg" powinien być przedtem przynajmniej dwukrotnie zaopiniowany (skonsultowany) przez niezależne komisje lekarskie. Ale mnie chodzi o możliwość odejścia na własne życzenie. Powiedzmy, że jestem niedołężny, każdy dzień przynosi mi nowe cierpienia i lekarze nie dają mi nawet szansy na poprawę sytuacji. Składam wniosek o eutanazję. Oczywiście powinna to poprzedzać konsultacja z psychologiem - ale chciałbym mieć możliwość odejścia, zanim wejdę w fazę, w której nie będę mógł się np. samodzielnie wypróżnić. Chcę odejść z godnością. Dlaczego prawo mi to uniemożliwia?

    OdpowiedzUsuń
  3. Na pewno nielegalność eutanazji jest pewnym naruszeniem wolnej woli człowieka, który chciałby się poddać temu zabiegowi. Według Wikipedii (http://en.wikipedia.org/wiki/Legality_of_euthanasia), eutanazja jest legalna m.in. w Holandii, Belgii i Luksemburgu, czyli krajach, które w dużym stopniu liczą się z obywatelami. Można więc dojść do wniosku, że niechęć danego państwa do eutanazji jest wprost proporcjonalna do stopnia naruszania przez nie wolnej woli mieszkańców. Pomocnicze może być także rozważenie tego problemu na tle nielegalności aborcji albo homoseksualizmu oraz odnalezienie innych czynników (oprócz podejścia do wolności) obecnych w krajach, które na te rzeczy pozwalają/nie pozawalają/nie mają zdecydowanego stanowiska.

    OdpowiedzUsuń
  4. Moim zdaniem problem tkwi w tym, że w społeczeństwie wykształciło się chore poczucie "moralności", które tak naprawdę z moralnością nic wspólnego nie ma, a jest jedynie wyrazem wewnętrznych niepokojów i niezadowolenia obywateli. Na próbę zmiany pewnych utartych schematów przeciętny Polak, Niemiec czy Amerykanin zareaguje agresją i niechęcią, co znów ma swój wpływ na polityków: żaden z nich nie chce stracić poparcia wśród ludu. Mądrze wprowadzona eutanazja pozwoliłaby na uniknięcie wielu cierpień, ale ludzie się na to nie zgodzą, bo ktoś im kiedyś wyprał mózgi i wmówił, że życie jest święte, a jakiekolwiek ingerowanie w "prawa natury" grozi destabilizacją społeczeństwa i porządku na świecie; tak więc bronimy tego "świętego życia", nawet jeżeli konsekwencją naszych działań są lata męki innych osób. Na tych samych zasadach powstały też takie groźne potworki jak prohibicja (kiedyś alkoholowa, teraz narkotykowa) czy zakaz aborcji w naszym kraju. Najgorsze w tym wszystkim jest jednak nie to, że mamy takie a nie inne prawo, tylko fakt, iż nie dopuszcza się żadnej dyskusji na pewne tematy. Ja również nie chciałbym aby aborcja zastąpiła antykoncepcję, lub by heroinę można było kupić w spożywczaku, ale z drugiej strony zmuszanie kobiet do bycia matkami lub zamykanie uzależnionych w więzieniach nie jest od tego w żaden sposób lepsze, a jednak społeczeństwo uważa to za moralnie "słuszne" i tym pseudo-argumentem zabija wszelki dialog. Tutaj nie idzie o dobro innych ludzi i szukanie lepszych rozwiązań, a tylko o komfort utrzymania tabu.

    OdpowiedzUsuń
  5. "Świętość życia" zaczął KK głosić jako przeciwieństwo poglądów sekty donatystów, bardzo swego czasu licznej osobliwie w Afryce Północnej (IV w. n. e.). Głosili oni świętość męczeństwa, wierzyli także, że świat jest z gruntu zły jako pole szatańskiej działalności. Radykalni wyznawcy przyjąwszy sakramenty popełniali samobójstwo, żeby bez dalszych ceregieli dostać się (w stanie łaski uświęcającej) prościutko do Raju. No, ale jak owieczki same się pozabijają, to pasterzom cienko prząść przyjdzie - więc hierarchowie KK zaczęli głosić pogląd o świętości życia i grzechu, jakim jest śmierć z własnej ręki.
    I tak to trwa do dziś...

    OdpowiedzUsuń
  6. @EGM
    KK na pewno odegrał w tym swoją rolę, ale myślę że nie tylko on miał tutaj znaczenie. Cała nasza kultura jest w pewien sposób chora, bo zamiast mierzyć się z trudnościami wolimy je raczej zamiatać pod dywan, udając że w ten sposób problem znika. Taka to już chyba natura człowieka, że stawia wygodę i (tymczasowe) bezpieczeństwo ponad jakość; szkoda tylko, że tępi się wszelkie próby polemizowania z obecnie obowiązującym status quo. Myślę jednak, że zmiany i tak stopniowo będą nadchodziły; przyczynia się do tego chociażby "neutralny światopoglądowo" internet.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ponadto warto przywołać obrazki z 2005 roku, kiedy JPII uczestniczył w drodze krzyżowej, albo gdy kilka dni później nie mógł przemówić z okna. I tu się nasuwa pytanie - czy dobrze było pokazywać papieża w takim stanie? Czy z samej litości dla jego cierpienia, warto było żeby uczestniczył publicznie w tych wydarzeniach?

    OdpowiedzUsuń
  8. Polecam lekturę:
    http://znakiczasu.pl/samo-zycie/148-licencja-na-zabijanie-czyli-jak-to-sie-robi-w-holandii

    Wiem z doświadczenia, że bardzo dużo z tego artykuły to prawda.

    OdpowiedzUsuń
  9. @keso
    Jesteś dobrym przykładem na to, co opisałem powyżej :) Straszysz przykładem BŁĘDNIE REALIZOWANEJ idei, próbując w ten sposób przekonać innych, że to sama idea jest zła. Gdybyśmy do każdego aspektu rzeczywistości podchodzili w ten sposób, nasza ewolucja skończyłaby się na etapie kamienia łupanego. W twoim przykładzie to nie eutanazja jest problemem, tylko brak racjonalnego podejścia (i kręgosłupa moralnego) ludzi, którzy odpowiadają za jej funkcjonowanie w świetle prawa. Pomijam już fakt, że mam pewne wątpliwości co do tego artykułu; czasopisma i gazety religijne nie słyną z obiektywności ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Dziękuję, Szasz, napisałeś to, co ja bym napisał. Każdą, nawet najpiękniejszą ideę ("Miłuj bliźniego, jak siebie samego") można wypaczyć, albo posłużyć się nią do usprawiedliwienia swoich łajdactw. Ostatecznie inkwizytorzy poddając swe ofiary torturom ratowali ich dusze, prawda? A czymże jest ciało? Nietrwałą powłoką duszy. Jak napisałeś, nie idea eutanazji jest problemem, lecz ludzka natura. Rzymianie uważali samobójstwo za cnotę, Szekspir w usta Hamleta włożył pytanie, na które i dziś nie umiemy szczerze sobie odpowiedzieć. Boimy się, że jakiś bezduszny łajdak zakończy nasze życie w szpitalu i to jest ludzkie, ale jednocześnie odbieramy cierpiącym prawo do zakończenia cierpień. Koszmarna, szalona starucha - matka Teresa z Kalkuty - zabraniała podawania cierpiącym środków przeciwbólowych argumentując, że ich "cierpienie jest miłe Bogu". I ta sadystka została wyniesiona na ołtarze! Oto fałsz i zakłamanie współczesności w całej ich krasie.
    Nie jestem zwolennikiem eutanazji. Jestem zwolennikiem PRAWA DO EUTANAZJI, przysługującego ludziom chorym, cierpiącym albo po prostu znużonym życiem. Przypominam scenę z "Quo Vadis" - śmierć Petroniusza i Eunice. Sienkiewicz ani jednym słowem nie potępił złączonych miłością patrycjusza i niewolnicy, którzy nie widzieli dla siebie życia pod rządami Nerona.

    OdpowiedzUsuń
  11. Mnie zawsze kiedy mowa o eutanazji przypomina się "Za wszelką cenę" Eastwooda. Przeciwnicy eutanazji chyba nigdy nie widzieli tego filmu. Swoją drogą historia z życia: Jakiś czas temu naszego psa, długoletniego przyjaciela i członka rodziny zaczął toczyć rak. Ropiejące oczy, skóra odłaziła płatami, rana na ranie, wrzód na wrzodzie i ropa na ropie. Próbowaliśmy go ratować, ale przy którejś wizycie pan weterynarz postawił sprawę jasno: że stary, już się nie wyliże, będzie się tylko męczył i najlepiej byłoby go uśpić. Ciekawe (i trochę przerażające) jest, że istnieje przyzwolenie, by oszczędzać bólu zwierzętom, ale ludziom już nie.

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja też uśpiłem psa. Był stary (miał ponad 19 lat) i nie mógł już wchodzić po schodach na drugie piętro. Patryk nawet go wnosił na rękach, co samo w sobie było wyczynem, bo psisko ważyło ponad 40 kg, ale kiedy zaczął z moczem oddawać krew, wezwaliśmy weterynarza, który stwierdził, że psu nic już nie pomoże, a każdy kolejny dzień będzie tylko wzmagał jego cierpienia. Pies leżał tylko i nawet już nie chciało mu się pić. Jeden zastrzyk załatwił sprawę. Nie rozumiem ludzi, którzy z litości (... Ja miałbym/łabym uśpić mojego pieska/kotka? Nigdy w życiu!) skazują swoich "przyjaciół" na cierpienie.

    OdpowiedzUsuń
  13. Wydaje mi się, że problem eutanazji zakorzeniony jest w religii i przekonaniu, że to grzech zabić się lub kogoś innego. Problem też tkwi w tym, że w przypadku, gdy osoba jest niedołężna i niekontaktowa, to kto ma podjąć decyzję o jej uśmierceniu? Nawet jeśli podpisała jakiś dokument, że w takiej to a takiej sytuacji nie chce być uporczywie utrzymywana przy życiu, to nie mamy możliwości sprawdzenia czy chce żyć, czy nie... Są świadectwa osób, które wyszły ze śpiączki, z kalectwa (przez rehabilitacje i protezy) i odzyskały chęć do życia - tu ogromne pole do popisu dla psychologów. Jak jednak określić wolę kogoś w komie, czy w przypadku upośledzenia funkcji mózgu?

    OdpowiedzUsuń
  14. Podzielam Pana pogląd, także nie chciałbym się będąc na łożu śmierci męczyć bardziej niż trzeba.

    Tutaj nie ma o co nawet debatować.
    Podstawowa sprawa jest taka, że KAŻDY POWINIEN DECYDOWAĆ O WŁASNYM LOSIE.

    Jeśli ktoś uważa, że jest mu fajniej umrzeć w krzykach i jękach niż odpłynąć po zastrzyku - dajmy mu tą niepowtarzalną okazję. I na odwrót.

    Niestety, niektóre wiele pseudomoralnych pseudoautorytetów w Kaczogrodzie postawiło sobie za punkt honoru, że cierpienie na łożu śmierci to obowiązek każdego Polaka (jakby mało już cierpienia Polak doświadczył z tytułu bycia Polakiem:)). Zapewne myślą, że ich to przybliza do nieba bram.

    Chciałbym widzieć tych idiotów (głównie prawicowe oszołomy) naprawdę cierpiących. Ciekawy jestem, czy znosiliby ból z takim samym spokojem i zadowoleniem z siebie, z jakim chrzanią swoje świętojebliwe farmazony ku uciesze dewotów i/lub elektoratu.

    OdpowiedzUsuń