Obejrzałem sobie trzy odcinki nowego serialu "Spartakus" emitowanego przez telewizyjną sieć STARZ. Konwencja komiksowa, doskonale wyreżyserowane sceny walki, beczki juchy tryskającej w różne strony, niebanalnie zarysowane postaci antagonistów... i w sumie rzecz godna (a jakże!) polecenia z jedną uwagą.
Panowie, nie pozwólcie waszym paniom oglądać tego serialu. Te nagie ciała gladiatorów w łaźni. Te lśniące od oliwy, wspaniale rzeźbione mięśnie, te... obnażone... wiadomo co. I oczywiście sporo zepsucia moralnego - w końcu Spartakus był uczniem lanisty w Capui.
Panowie! Jak nie macie budowy brata Pitta, albo przynajmniej Downey'a Juniora i kondycji wiertarki udarowej Boscha, gońcie wasze panie od ekranu!
Panom pozostanie podziwianie nieco już przejrzałych wdzięków Xeeny (Lucy Lawless), grającej w serialu rolę żony lanisty Batiatusa, Lukrecji...
A tak przy okazji, czy któryś ze znawców historii mógłby mi powiedzieć, jak naprawdę miał na imię Spartakus?
Imię, jakim rzymskie matki straszyły dzieci, było arenowym nome de guerre, ksywą, nickiem...
_
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Wiemy tyle ile nam raczyli powiedzieć ówcześni historycy ewentualnie ile przetrwało informacji od nich. Warron, Plutarch, Appian, Liwiusz, Orozjusz. O ile wiem posługują się jedynie imieniem Spartakus i to może pochodzić od trackiej dynastii Spartokidów. I tak dobre, że znamy takie imię. Pseudonimy gladiatorów rzadko przedostawały się do dzieł historyków.
OdpowiedzUsuńA serial? Obejrzałem chwilkę walkę nic specjalnego. Rzym przynajmniej oddawał historyczne uwarunowania, miał dosyć ciekawą fabułę. Tu mamy tylko sieczkę na tle tragicznie animowanej publiczności.
Trymusie, serial "Roma" był klasą sam dla siebie. A "Spartakus" mi się zwyczajnie podoba i tyle. Siadając przed ekranem nie nastawiam się na wyszukiwanie błędów animacji.
OdpowiedzUsuńGladiatorzy rzymscy przypominali dzisiejszych amerykańskich zapaśników, którzy okładają się na ringu wiadrami, a po walce idą razem na piwo. Pojedynki przede wszystkim musiały być widowiskowe i to akurat w tym serialu jest. Kończyły się śmiercią najczęściej wtedy, gdy przegrany "podpadł" widzom - na przykład poddając walkę, by zarobić niezłą kasę.
A Spartakus nie dostał się do dziel historyków jako gladiator, tylko jako buntownik i człowiek, który niemal rzucił Rzym na kolana.
No właśnie to niemal znaczyło gros rewolucji przeciwko ciemiężcom. Jeszcze jedna bitwa, jedna wygrana potyczka i udałoby się. Tak było w czasie żakerii, powstaniu Wata Tylera czy wojnie chłopskiej w Niemczech. Niemal, prawie, o włos.
OdpowiedzUsuńPrzypomniał mi się pewien dowcip.
Jak tam Heniu słyszałem, że koń ci zdechł!? No tak Czesiu, a widzisz jaki pech bo jeszcze tylko dzień, a na pewno oduczyłbym go wreszcie jedzenia!
Ależ Spartakus nie chciał zniszczyć Rzymu. Chciał tylko wyprowadzić zbuntowanych niewolników z Italii i byłoby mu się to udało, gdyby Krassus nie przekupił piratów, z którymi Trak zawarł umowę o przewóz ludzi.
OdpowiedzUsuńPowtórny marsz na Rzym Spartakusa był już ruchem wymuszonym.
oczywiście, że tak. Tum bardziej nie rzuciłby Rzymu na kolana. Roma już nie z takich opresji wychodziła (nie zmienia to faktu, że Trak został początkowo zbagatelizowany). Swoją drogą ograniczenie działań Spartakusa do swojego i kolegów tyłka przeczy tezom socjalistów, którzy widzieli w nim pierwszego, który wydał wojnę w obronie proletariatu (sic!). W sumie nie miał on żadnego programu społecznego, nie negował niewolnictwa jako instytucji, nie walczył o jakąś wyzutą przez kinematografię amerykańską z wszelkiej wartość szeroko pojętą wolność. A jak już usłyszałem w trailerze najnowszego Robin Hooda, że i w XIII wiecznej Anglii Russel drze ryja o "freeedoooom" to ostatnie nadzieje na dobry film umknęły mi bezpowrotnie. Mam nadzieję się mylić.
OdpowiedzUsuńA swoją drogą warto byłoby podyskutować, co jest motorem szeroko pojętego postępu społecznego (choć jak już, to należałoby pierwej zdefiniować ów "postęp").
OdpowiedzUsuńBunt (bo nawet nie powstanie) Spartakusa nie wniósł do historii nic zgoła poza paroma tysiącami krzyżów. Socjaliści twierdzili, że motorem postępu jest walka klasowa. Może i mieli po części (małej) rację, ale Kolumb, którego podróże zmieniły oblicze świata (zapobiegając przy okazji kryzysowi monetarnemu, bo ówczesną Europę dławił mocno brak złota), wcale nie zamierzał z nikim walczyć.
Gutenberg też nie był rewolucjonistą. A tak przy okazji, Trymusie, nie ciekawi cię rozważanie, co byłoby, gdyby przenieść wynalazek Gutenberga do Rzymu Augusta? Technicznie rzecz byłaby absolutnie do zrobienia. Rewolucja przemysłowa bardziej zmieniła Anglię, niż wszelkie ruchy luddystów czy czartystów.
To co jest paliwem silnika parowozu historii?
Heh, pytanie doskonałe na długą dyskusję przy wyskokowych trunkach, bo ten parowóz to chyba taki ekologiczny twór, co to działa prawie niezależnie od tego, co mu w bebechy wrzucić. Pieniądze, ucisk, alkohol, ziemia, ropa, zawiść, kobieta... sił napędowych jest wiele wiele wiele....
OdpowiedzUsuńA co do serialu. Moja żona ogląda ze mną, i jakoś obydwoje znajdujemy w nim coś dla siebie ;)