Kilkanaście dni temu napisałem o tym, że najnowszą książkę Dana Browna można kupić w sieci "Biedronki" za połowę ceny, jaką żądały Empiki.
Już nie można.
Znajomy sprzedawca książek powiedział mi, że warszawscy szefowie Empików się wściekli i polecili szefom oddziałów regionalnych i multimedialnych salonów, żeby pobiegli chyłem i tyłkiem do sklepów Biedronki i natychmiast wykupili wszystkie egzemplarze, po czym mieli je wystawić na sprzedaż u siebie za normalną, empikowską cenę.
Tyle o mechanizmie samoregulacji cen rynkowych, o którym pieją wszelkiej maści neoliberałowie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Tyle, że to nie jest żaden przykład na to, że samoregulacja cen nie działa ani na to, że ceny ustalane centralne są lepsze :)
OdpowiedzUsuńto jest raczej dobry przykład przedsiębiorczości :)
OdpowiedzUsuńAlbo głupoty empików. Gdyż biedronka już zarobiła na egzemplarzach kupionych przez pracowników empiku :D
OdpowiedzUsuńTak czy owak jest to jakieś... nie wiem jak to nazwać. Niebezpieczne?
OdpowiedzUsuńprawda jest taka, że właściciele MNIEJSZYCH sklepów taki proceder uprawiają od dawna - kupują promocyjny towar w biedronce w dużych ilościach a potem sprzedają go dużo drozej u siebie w spożywczaku. Wiele sklepów aż musi wprowadzać limity dla klientów, którzy próbują kupić 30 kostek masła naraz.
OdpowiedzUsuńZ jednej strony sklepom nie robi to różnicy kto kupi od nich towar, ważne że za niego zapłaci, ale kiedy nagle zabraknie danego towaru, zwłaszcza tak podstawowego jak masło lub reklamowanego w katalogu jak książki w biedronce to może zniechęcić klientów do korzystania z usług sklepu w przyszłości.
Nie wiem czy to godzi jakoś w zasady uczciwej konkurencji, nie znam się na tym
Podejrzewam, że po prostu szefowie Biedronki postawili na niskie ceny i duże obroty. Towar kupują bezpośrednio u producenta w większych ilościach i dlatego producenci dają Biedronce spore upusty. Mały osiedlowy sklepik nie może liczyć na taki upust (chociaż... dlaczego nie?), ale np. Empik mógłby spokojnie wziąć od wydawcy niemal cały nakład wzmiankowanego już "Zaginionego symbolu" i sprzedawać tak jak Biedronka za 26 PLN.
OdpowiedzUsuńAle "polski biznesmen" myśli tylko (o ile w ogóle) kategoriami największych zysków.
Generale, a jakimi kategoriami ma myśleć biznesmen? :)
OdpowiedzUsuńJak największych strat? Minimalizacji zysku? No proszę Cię...
Każdy z nas myśli w kategoriach maksymalizacji zysków. Jest to naturalne i zdrowe. Tylko politycy myślą w kategorii maksymalizacji zysku danej grupy społecznej (bo ten "zysk" nie jest z ich pieniędzy).
Biedronka to sieć sklepów więc - jak piszesz - kupuje towar masowo (dla wszystkich punktów). I pewnie ma spore rabaty z tego tytułu. Osiedlowy sklepik nawet nie dopcha się do producenta bo ten nie jest zainteresowany detalem. Ale osiedlowy sklepikarz nie wpadnie na to, żeby skrzyknąć 10 sąsiednich sklepów i kupować towar razem.
A włodarze Biedronki powinni zrobić jedno - sprzedawać więcej książek :) Empik wtedy obniży ceny bo nie uwierzę, że będą kupować cały towar z Biedronki jeśli ta poszerzy asortyment o książki. I tak działa wolny rynek. Liberalny (bo "neoliberalny" to już różnie ;)).
Ghoranie, ja już naprawdę tracę umiejętność precyzyjnego wyrażania myśli.
OdpowiedzUsuńOczywiście,że biznesman myśli kategoriami maksymalizacji zysku. Co prawda ludzie w naszym kraju zapominają, że banki czy firmy ubezpieczeniowe też nie powstały dla ich dobra, tylko mają dostarczać zysków założycielom, inewestorom i akcjonariuszom.
Ale zyski dzielimy na pewne i długotrwałe, choć mniejsze - i spore i szybkie, acz ryzykowne. Naprawdę mądrzy stawiają na te pierwsze.
W aptekach na przykład są rozmaite zamienniki leków - droższe i tańsze. Niezależnie od tego, co przepisze lekarz, wolno ci zapytać o tańszy odpowiednik. Skutek jest taki, że apteki przestają po prostu zamawiać w hurtowniach te droższe wersje, bo klienci ich nie biorą i tyle.
Którzy producenci postępują mądrzej?
Ad vocem. Dobry biznesmen, dojrzały, spostrzega biznes jako wzajemne wspieranie się, nie tylko maksymalizację zysków. Już John Nash zauważył, że konkurencja jest dora dopóki nie szkodzi grupie. W tym przypadku grupą jest społeczeństwo. Biedronce z tego punktu widzenia powinno zależeć, żeby jednak nie znikał cały towar z jej półek, żeby trochę książek zostało w "biedronkowej" cenie. Nie powinna patrzeć wyłącznie na koniec swoich czułków, ze względu na wspomniany ogół. Ludzie powinni mieć możliwość kupowania książek / ogórków po niskich cenach.
OdpowiedzUsuńA sklepikarze powinni się skrzyknąć. W tym ujęciu myślenie kolektywistyczne zwycięży indywidualizm.
@EGM
OdpowiedzUsuń"Co prawda ludzie w naszym kraju zapominają, że banki czy firmy ubezpieczeniowe też nie powstały dla ich dobra, tylko mają dostarczać zysków założycielom, inewestorom i akcjonariuszom."
One generalnie powstały dla naszego dobra, za które musimy ponieść jakieś koszty. Inna sprawa, że w kraju w którym jest przymus ubezpieczeń różnie to bywa. Rynek mają zapewniony.
"Którzy producenci postępują mądrzej?"
To zależy jak patrzeć. Nie znamy motywacji właścicieli. Ludzkie potrzeby są nieograniczone więc "mądrzej" dla mnie oznacza "głupiej" dla Ciebie. Poza tym pamiętajmy, że w normalnej gospodarce suma złych decyzji powoduje bankructwo (i powstanie nowych firm na zwolnione miejsce). W gospodarce - jak wszędzie - muszą być i mądrzy i głupi. I kryształowi i kanciarze.
@Marcin Przybyłek
"Nie powinna patrzeć wyłącznie na koniec swoich czułków, ze względu na wspomniany ogół."
Ojoj... ale to Biedronka ponosi koszty prawda? Nie ogół. Ona ma pracowników, powierzchnię i towar do opłacenia. A ogół NIE MUSI kupować w Biedronce. Właściciel Biedronki chce maksymalizować swoje koszty więc cieszy się jak mu towar schodzi z półek. I nie jest to zysk kosztem ogółu (sytuacja jest win-win on ma zysk, Ty masz potrzebny towar). I znów... jeśli to zła decyzja to suma złych decyzji... :) A Biedronka akurat nie działa na tzw. "rynkach finansowych" i raczej nie jest "zbyt duża by zbankrutować" więc jeśli będzie źle zarządzana to upadnie. A na jej miejsce otworzymy jakiegoś innego Żuczka i wykolegujemy Empik z interesu :)
Cytaz z Ghorana:
OdpowiedzUsuń...One (Banki)generalnie powstały dla naszego dobra, za które musimy ponieść jakieś koszty.
Orze kmieć pole. Przybiega do niego sąsiad.
- Kumie! Wasza żona na bronę upadła i zabiło ją na śmierć.
- Nie mówcie, Macieju. Ni moge się śmioć, bo mom zajady!
a to według egma banki powstały na naszą szkodę? czyżby kolejny przykład człowieka który nie ufa bankom i pieniądze trzyma w skarpecie (bo na bank można napaść)? Dla mnie suma korzyści wypływająca z istnienia banków jest warta poniesienia kosztów takich czy innych.
OdpowiedzUsuńJeżeli chodzi o Biedronkę to po części zgadzam się z Marcinem Przybyłkiem, bo jeżeli towaru w promocyjnej cenie w biedronce nie będzie (bo zejdzie w jeden dzień) to klienci mogą się zniechęcić i rzadziej odwiedzać ten sklep co już będzie ewidentnie niekorzystne dla sklepu.
banki zaspokajają szereg potrzeb społecznych i że ktoś przy tym zarabia, to chyba dobrze, nie?
OdpowiedzUsuńKeeveek, nie rób ze mnie nandertala. Nawet zresztą gdybym chciał, nie mógłbym uniknąć banku, bo wydawca robi mi przelewy na konto, a emeryturę też mi tam przesyłają.
OdpowiedzUsuńAle nie każ mi wierzyć, że bankier nie dosypia, nie dojada, a myśli tylko o tym, jak mi zrobić dobrze...
musi myśleć o tym jak ci zrobić dobrze, bo jak ci będzie niedobrze to nie będzie banku. serio-serio.
OdpowiedzUsuńI że niby bankier powinien działać charytatywnie?
Maharadżo, nie mam nic przeciwko temu, żeby bankierzy zarabiali. Każdemu za jego pracę należy się godziwy zarobek.
OdpowiedzUsuńAle wczoraj chyba przeczytałem, że kierownictwo kilku największych amerykańskich banków wypłaciło sobie premie w wysokości 20 mld dolców.
To już jest, jak sądzę, niegodziwy zarobek.
I pozwól, że nie będą obrażał twojej inteligencji pytając, czy przypadkiem nie zechciałbyś wskazać źródeł obecnego kryzysu ekonomicznego. Zaczęło się od amerykańskich banków.
Dlatego ja napisałem "generalnie" :)
OdpowiedzUsuńJa tego nie pamiętam, ale kiedyś banki miały właścicieli. Żywych i policzalnych dość łatwo. A dziś? Dziś są akcyjne i tak naprawdę należą do...siebie nawzajem.
Jak mnie bank wydyma to nie mam jak iść do właściciela i dać u w pysk bo takiego właściciela nie ma.
Ale ciągle jestem zdania, że generalnie są potrzebne i dobre.
Mam nadzieję, że wiecie co chcę przekazać bo ja już się wypaliłem nie tylko zawodowo czytając literaturę i pisząc o wypaleniu zawodowym (praca magisterska! Wreszcie po wielu latach studiowania mam szansę zostać magistrem :D)
są banki spółdzielcze które mogą zakładać wyłącznie osoby fizyczne i taki jeden bank u mnie we wsi jest ;-)
OdpowiedzUsuń'Ale wczoraj chyba przeczytałem, że kierownictwo kilku największych amerykańskich banków wypłaciło sobie premie w wysokości 20 mld dolców.
OdpowiedzUsuńTo już jest, jak sądzę, niegodziwy zarobek.'
A to doprawdy niegodziwcy - wypłacili sobie premie z własnych pieniędzy, które zarobili prowadząc swój biznes. Prawdziwe łotry. Na szafot z nimi i tyle.
Cała ta niechęć do korporacji to mi wygląda na coś typu 'to jest niegodziwe, bo ja tak nie mogę'.
Zachowanie empików nie powinno byc niczym zaskakującym na tle niezwykle popularnej 'za komuny' spekulacji.
Fizyko, wiedziałem, że się odezwiesz!
OdpowiedzUsuńNie przypisuj mi intencji typu "zielone winogrona" (choć możesz mieć rację, podobno nie ma ludzi nieprzekupnych, jest tylko kwestia ceny. Nie sprawdzałem).
Ale te dolary to jak oni zarobili, hę? Czy nie dzięki zeszłorocznym zastrzykom viagry w postaci gotówki, jaką rząd USA wpompował w jaja robiących bokami banków? Te miliardy dolarów "wsparcia" pochodziły z kieszeni amerykańskich podatników - i to oni się wkurwiają, nie ja, bo mnie to wisi nacią od pietruszki.
I może podziel się z Czytelnikami tego bloga przykładami tej "niezwykle popularnej za komuny spekulacji". Bo to nieładnie jakoś wychodzi... jak to się nazywa? Kałumnie, czy jakoś tak...
'Ale te dolary to jak oni zarobili, hę? Czy nie dzięki zeszłorocznym zastrzykom viagry w postaci gotówki, jaką rząd USA wpompował w jaja robiących bokami banków?'
OdpowiedzUsuńTo już jest jakiś argument. Faktycznie, zapomniałem o kryzysie i wsparciu finansowym jakie dostały wielkie banki od USA.
'I może podziel się z Czytelnikami tego bloga przykładami tej "niezwykle popularnej za komuny spekulacji". '
Swego czasu 'wprost' zamieszczał filmy propagandowe z czasów PRLu. Gdyby spekulacja nie była poważnym problemem, to chyba nikt by jej nie poświęcał kilku filmów 'pouczających naród'?
Hm... z tą spekulacją to masz rację. Istotnie, był okres, w którym "spekulantów" piętnowano dość konkretnie. Tylko że tymi wrednymi spekulantami byli zwykle drobni sklepikarze, czy bardziej od innych zapobiegliwi rolnicy, i urywali dochody państwu, które w końcu opłacało na przykład bezpłatne lecznictwo, czy oświatę.
OdpowiedzUsuńPomijam haniebny wyrok na Wawrzeckiego w głośnej "aferze mięsnej" To rzeczywiście było skurwysuństwo w aureoli prawa.
Ale nie spekulowały wielkie instytucje, takie jak Empik.
A tak, przy okazji, wiesz pewnie, kto założył tygodnik "Wprost"?
Redaktor Król był jednym z sekretarzy kC PZPR.
Jego flipiki przeciwko PRL śmieszą mnie i niesmaczą.
To trochę tak, jakby jeden z rekinów handlu spiraconymi grami komputerowymi z lat 90 zabrał się teraz do gromienia piractwa pod rozwianymi sztandarami prawości na łamach jakiegoś komputerowego czasopisma... ;-)))
Czasy się zmieniają, a tylko świnia nie zmienia zdania. I zwróć uwagę Generale, że oboje panowie działali zgodnie z panującym wówczas prawem. Dopuszczam możliwość, że ktoś radykalnie zmieni poglądy i dokona zwrotu o 180 stopni - ale nawet wówczas nie powinien wypierać się swojej przeszłości, a wręcz ją piętnować jako przykład złego zachowania, z którego się osobiście wyleczył.
OdpowiedzUsuńMasz rację, Fizyko.
OdpowiedzUsuńTak przy okazji i bez złośliwości, ale jest to błąd dość powszechny, i wchodzi niemal w uzus, więc nie tylko Tobie go wytykam. Pisze się "obaj" gdy mowa o mężczyznach. "Oboje" piszemy, gdy mówimy o mężczyźnie i kobiecie ;-)...
Co prawda "zgodne z prawem" nie oznacza "moralne". Ten redaktor to przykład hipotetyczny, ale warunkiem odpuszczenia popełnionego publicznie i jawnie grzechu jest pierwej publiczne się do niego przyznanie. A były towarzysz Król jakoś tego tematu unika...
Tylko że jakoś tak odeszliśmy od tematu... ;-)