Kilka dni temu, wybrałem się z żoną i córą do Szklarskiej poręby. Pomijając wielką część przygód które nas spotkały (bo przecież biednemu wiatr w oczy i w ogóle), okazało się, że wybieranie się w góry bez mapy do końca dobrym pomysłem nie jest. W samym miasteczku można się zgubić próbując chodzić na skróty, bo nie każda ścieżka jest odśnieżona (skandal!). Poza miastem, na szlaku, bywa jeszcze mniej śmiesznie, bo tabliczek które pamiętam sprzed lat, mówiących gdzie iść trzeba, żeby dojść gdzie trzeba, jest coraz mniej. I tu okazało się, że zakupiony telefon wraz z aplikacją Google Maps i w towarzystwie wiszących nam nad głowami satelitami GPS, tworzą bardzo przyjemną ekipę pomocników, dzięki którym człowiek wie dokładnie gdzie się znajduje i przy odrobinie pomyślunku może wykombinować gdzie iść dalej.
Do tej pory myślałem, że takie aplikacje w telefonie to zbędne bajery, teraz, kiedy moim nogom oszczędzono wiele kilometrów, jestem jak najbardziej za. Ciekaw nawet jestem, czy jest więcej podobnych, ułatwiających życie aplikacji.
Mam nadzieję, że w komentarzach się o tym dowiem, a w tematyce telefonów wcale nie skończyłem. Po prostu nie chcę się rozpisywać, bo pierwszy raz od dawna cokolwiek dłuższego piszę :D Następnym razem będzie więcej...
Widzis Yasiu, w takiej japonii to japończyk z domu nie wychodzi bez palmtopa z gpsem albo komórki bo inaczej by do domu nie trafił... ;-)
OdpowiedzUsuńGPS to przydatna rzecz gdyby niektórzy nie zawierzali mu ślepo. Nieraz słyszało się o przypadkach że ktoś wjechał samochodem do jeziora bo mial mapę z błędem... :D
Owszem, Keevek. Słyszało się. I w dodatku nie za bardzo można spotkać źródło takich wieści, bo jak idiota wjechał do jeziora, to pewnie już w nim został, prawda? To skąd w ogóle wiadomo,że wjechał? A jakby udało mu się wyjechać, to raczej by o tym nikomu nie mówił, żeby nie wyjść na koncertowego kretyna.
OdpowiedzUsuńPodejrzewam, że to kolejna z urban legends...
@keevek - nie porównujmy się do Japonii, bo w tym jeszcze długo małych braci nie dogonimy.
OdpowiedzUsuń@EGM - może nie... to raczej ubarwiona prawdziwa historia. Sam od współpracowników jeżdżących bardzo dużo słyszałem, jak to GPS wyprowadzał ich w pole - prawdziwe, zaorane, zasiane i potraktowane jak trzeba.
Moim nieskromnym zdaniem, GPS jak wiele nowych technologii jest tylko pomocą dla myślącego człowieka, zdrowego rozsądku i pomyślunku nic nie zastąpi.
Z wjeżdżaniem do jezior zapewne jest nieco inaczej - jakiś idiota zagada się przez telefon/zamyśli/przyśnie i wymyśla, że to wina GPS-u. Bo przecież nie jego, co to to nie.
OdpowiedzUsuńInna rzecz, że GPS nie powinien zastąpić zdrowego rozsądku i broń boże nie powinno się nim ślepo kierować - bo możemy skończyć w polu, albo jadąc pod prąd jednokierunkową.
Akurat w Szklarskiej Porębie jeszcze nie jest tak źle. W Wałbrzychu to nawet z mapą "analogową" czasem nie wiadomo, gdzie iść, bo tamtejszymi szlakami przechodzi średnio 10 osób na rok, więc są zarośnięte...Taki GPS zdecydowanie by się przydał:)
OdpowiedzUsuńMaps są fajne? Maps to już przeżytek, rozszerzona rzeczywistość to jest to!
OdpowiedzUsuńPolecam to:
http://android.com.pl/news/programy/331-layar.html
i tak trochę to:
http://www.google.com/mobile/goggles/
Chociaż nie jestem pewien czy to drugie pod RR się łapie ;-)
Fajne rzeczy, fajnie się to wszystko rozwija, ale dalej, niestety, jest czymś - przynajmniej w formie mobilnej - niedostępnym dla przeciętnego polaka nie mającego zamiaru płacić ogromnych rachunków. Ale poczekajmy... doczekaliśmy przeglądarek graficznych, doczekamy i obniżek cen :D
OdpowiedzUsuń