Dziś rano pomyślało mi się, że dziennikarze GW muszą koniecznie i to od zaraz rozwinąć życie osobiste. Brak takowego rzuca im się na mózgi (jak byłem młody i piękny, mawiało się "Sperma im do głowy uderzyła").
Parę dni temu przeczytałem w GW artykuł o Walentynkach, w którego nagłówku stało jak byk (przytaczam z pamięci), że teraz można na tę okazję zamówić porno-tort i... zwalonego konia (bodajże z marcepanu).
Przejęzyczenie i przeoczenie korekty było być może nie bez kozery dwuznaczne, ale dziś znowu czytam w podtytule jakiegoś atrykułu, że "Benetykt XVI rozlicza irlandzkich biskupów, którzy kryli księży pedofilów".
Kiedyś tylko w telewizji słyszałem, że obrońca usiłował pokryć napastnika (miłościwie zmilczę nazwiska obu), albo że jakaś biegaczka ma zmęczony krok, no ale sprawozdawca robiący relację na żywo ma prawo palnąć takiego kaczana.
A dziennikarz piszący artykuł?
Gdzie jest korekta!
Jeżeli ktoś mialby podobne przykłady, to bardzo proszę...
...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Bodajże z jakiegoś meczu naszej reprezentacji, dawno temu: "Puścił Bąka lewą stroną", tak jakoś w głowie zostało :)
OdpowiedzUsuńAle który komentator z tym wyskoczył - dalibóg nie pamiętam...
Milordzie!
OdpowiedzUsuńNie do pobicia był nestor polskich sprawozdawców sportowych Jan Ciszewski, który podczas meczu Spartak Moskwa - Legia Warszawa z zaskakującą przytomnością umysłu utratę przytomności Deyny kopniętego (raczej przypadkiem, niż celowo) w głowę przez rosyjskiego napastnika, skomentował:
Deyna zawadził głową o but radzieckiego zawodnika...
Oj tam, "Genialne dziecko dwóch pedałów" o którymś kolarzu jest nie do przebicia
OdpowiedzUsuńMnie tylko zastanawia, że potrzeba czasem niemal cudu żeby dołączyć do składu redakcyjnego w takich gazetach, a tutaj się okazuje że mimo to przyjmuje się tam ludzi niekompetentnych, którzy piszą artykuły po amatorsku i w dodatku popełniają dość często kompromitujące omyłki.
OdpowiedzUsuńWiesz, na zwolnione skutkiem rozmaitych powodów miejsce w urzędzie też się najczęściej przyjmuje kuzyna wojewody, czy pociotka prezydenta miasta...
OdpowiedzUsuńJak byłem mały, to mi mówiono, że w socjalizmie o wszystkim decydują znajomości i poparcie, ale w kapitalizmie zawsze wygrywa lepszy i zdolniejszy, bo przecież prywatny właściciel firmy nie zatrudni nieudacznika i durnia, ze względu na straty, jakie ten firmie przyniesie...
I ja - o dziecięca naiwności! - w to wierzyłem!
To już akurat nie kwestia ustroju, tylko indywidualnych skłonności do prywaty. Jak ktoś będzie chciał zatrudniać swoje bękarty w państwowej spółce, to znajdzie swoje miejsce zarówno w socjaliźmie, kapitaliźmie i w każdym innym ustroju, nawet takim, który jeszcze nie został wymyślony. Pytanie tylko na ile dany ustrój mu ułatwia takie praktyki.
OdpowiedzUsuńPokaźny zbiór rozmaitych wpadek można znaleźć na Wikicytatach. Jedna z moich ulubionych: "Emocje zawodniczki, która pozwala dojść są mniejsze, niż zawodniczki, która dochodzi."
OdpowiedzUsuń