Counter


View My Stats

czwartek, 25 lutego 2010

Kapuściński

Przeczytałem dziś informację szefa IPN (tfu!) pana Kurtyki o tym, że Kapuściński był TW, "...ale nikomu nie zrobił krzywdy".

Zabawne, nowa praktyka gnojków z IPN. Osramy człowieka, ale rzadkim gównem...

Nieżyjący już dawno profesor Aszkenazy powiedział, że są pewne tajemnice, które przyzwoity historyk zabiera ze sobą do grobu. Co mnie na przykład obchodzi fakt, czy Kapuściński był, czy nie był agentem SB? Dla mnie pozostanie autorem kilku genialnie napisanych książek, takich jak Cesarz, Szachinszah, Futbolowa wojna i paru innych.

Swoją drogą ciekawy pomysł, żeby stos pozostałego po esbecji gówna nazwać Pamięcią Narodową. Jak tam na przykład wolę pamiętać zwycięstwa drużyny trenera Górskiego...

9 komentarzy:

  1. Generale jeśli podano kontekst, nie feruje się oceny postaci, a jedynie podaje informację to nie widzę tu niczego złego. Ja nie wiem czemu my Polacy mamy tak ogromny problem z odbrązawianiem wielkich Polaków. Wykuci w spiżu i postawieni na cokole są dehumanizowani, zredukowani na potrzeby patriotycznej czytanki dla pierwszaków, mieszających ich z greckimi herosami. We Francji dawno rozprawiono się z każdą wielką biografią, potrafiąc rozgraniczyć wielkie dokonania na polu polityki, kultury czy innych dziedzin życia od poglądów, obyczajowości, nieślubnych dzieci itp. My zaś zanurzamy postaci w terpentynie i nie broń Boże nie tykamy mumii, żeby się smród nie rozszedł. Moim zdaniem każda kolejna informacja o człowieku, oczywiście podana w kontekście, bez kaznodziejskiego tonu, ze zrozumieniem dla motywów, uwarunkowań i dziejowych konieczności wzbogaca.

    Co do Askenazego- działał w innych czasach, w którcyh należało krzepić serca i dawać przykład. lepiej było napisać, że książe Józef w odmętach Elstery zginął ze słowami "Bóg powierzył mi honor Polaków, Jemu samemu go oddam". niż że był pijany w sztok.

    Pamięć Narodowa nie dotyczy gówna eSBeków, ale cierpienia polskiego narodu, które powodował system. A powodował i nikt mnie nie przekona, że było inaczej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Trymusie szlachetny!

    Odbrązawianie jest czymś zgoła innym. To na ten przykład napisanie, że Balzac uwielbiał zapach jabłek i nie mógł zasnąć nie powąchawszy jednego przynajmniej. Napisanie, że wielki człowiek lubił sobie pogrzebać palcem w swojej (_!_) i powąchać od czasu do czasu wydobyte stamtąd i ugniecione pracowicie "kuleczki" (znajomy lekarz zapewnia mnie,że i tacy się zdarzają) uzupełnia może rysunek psychologiczny postaci, ale to czy naprawdę jest godne i warte rozgłaszania?

    A system powodował cierpienia niezbyt licznych (ogromne ilości "prześladowanych" wiążą się pewnie z tym, że teraz każdy, kto za komuny siedział choćby za włam do mieszkania mieni się ofiarą komunizmu) i tych, co koniecznie chcieli wyrazić sprzeciw (jak zresztą każdy system, zechciej mi powiedzieć, czemu policyjne pałki wszędzie są jednakowo twarde), ale wielu innym dawał możliwości, jakich przedtem nie mieli. Na przykład zlikwidował w Polsce analfabetyzm i stworzył młodym ludziom niespotykane przedtem perspektywy uprawiania choćby sportu (wspomniane przeze mnie "orły Górskiego" są tego najlepszym dowodem).

    Jedni lubią wspominać skopane (_!_), a inni fakt, że gdy Rapacki był ministrem spraw zagranicznych PRL Polskę wybrano do Rady Bezpieczeństwa ONZ. Albo ze statki pod polską banderą widywano we wszystkich portach świata.

    OdpowiedzUsuń
  3. Generale komunizm zlikwidował w Polsce analfabetyzm tak jak zaborcy wprowadzili kapitalizm. Mamy za to dziękować carowi, że rządził nami gdy akurat dochodziło do przemian kapitalistycznych?

    Wybacz, ale dwudziestolecie jednak rozpoczęło proces walki z analfabetyzmem, który w zaborze rosyjskim i austriackim był niemal najwyższy w Europie. To nie wina Polaków, że mieli na to kilkanaście lat zastając zrujnowany, z trudem scalony kraj, który mimo, że nie istniał w czasie I WŚ został dotknięty największymi spustoszeniami za sprawą bratnich narodów rosyjskiego i niemieckiego. Że został porzucone między dwa zbite, ale tym bardziej niebezpieczne wilki, z czasem rozerwany przez nie na strzępy. Nie czułbym się dobrze dziękując temu silniejszemu wilkowi, który mordował moich rodaków i rodziny za wysoką (sic!) pozycję Polski w świecie. Zostało nam po tym systemie zacofanie i zdemoralizowany naród.

    Jedni woleli walczyć o niepodległość wspominając rzeź Pragi w 1794, czy rzeź Woli w 1831, inni wspominać mogli fakt, że Czartoryski Adam był jedną z kluczowych postaci kongresu wiedeńskiego. A wojska polskie walczyły od Kaukazu po Władywostok. Śląc wiernopoddańcze adresy do cara batiuszki, sądząc, że coś skapnie. A jednak ci pierwsi swoją pracą wykuli niepodległe Państwo Polskie z którego mogliśmy być dumni. Mimo wszystkich mankamentów XX lecia i jego życia politycznego.

    A to, że Kapuściński opowiadał, że jego ojciec cudem przeżył konwój do Katynia, posługując się legendą narodowej nekropolii dla ochrony własnej skóry, które to opowieści okazały się bzdurą jest odbrązawianiem i basta. Potrafił zachowywać się niegodnie i basta. Generale bajki są dla dzieci, sprzeciwiasz się mitologizowaniu roli kościoła to dlaczego chcesz przystrojonego dziennikarza. Przecież to normalne, że aby podróżować z taką swobodą trzeba było pójść na kompromis.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiesz, mą szer, długo można byłoby dyskutować, czy dla Polski zrobił więcej Drucki-Lubecki, czy Traugutt, Czartoryski, czy Bem.
    Jedni i drudzy wpisali się w naszą historię.

    Jeżeli idzie o tą walkę z analfabetyzmem, to wybacz, ale Polska w dobie sanacji za bardzo się do tego nie przykładała. W kwestii tych mordów też waść nie przesadzaj, w ciągu kilkunastu lat mojej młodości za rządów Bieruta i Gomułki nie byłem świadkiem mordów, uprowadzeń czy represji. Ba, o niczym takim nie słyszałem, a przecież ludzie coś by mówili... Ojciec nie był oficjelem, więc nie zalatywało ode mnie żadnym odorkiem komucha i nikt w mojej obecności nie milkł w pół słowa...

    Wiem, że wedle obecnej wykładni w Polsce za komuny słychać było jedynie świst knutów i ryki białych niedźwiedzi wypuszczanych z klatek, żeby napadały na dzieci udające się chyłkiem na rekolekcje, ale ja żyłem w tamtych czasach i co wiem, to wiem. Naprawdę nie trudź się przekonywaniem mnie, że Polska była oprymowana.

    Poczytaj sobie wspomnienia emigrantów z Chile (wcale nie komunistów), którzy musieli uciekać z kraju przed oprawcami Pinocheta, a dowiesz się, co naprawdę znaczą prześladowania.

    Bawi mnie natomiast to, że nie zastanawia cię, jak to się działo, iż zawodowy patriota snujący legendy o tym, że siedział na Lubiance, Waldemar Kudłacz, autor wydawanych w wielkich nakładach książek o Napoleonie z taka swobodą jeździł sobie do Włoch, Hiszpanii, Francji, czy USA w czasach, gdy uzyskanie paszportu było problemem nie lada...

    OdpowiedzUsuń
  5. Trymusie, choć z czasów PRL-u pamiętać nic nie mogę z racji wieku, zastanawiam się kto mnie robi w konia - część historyków głoszących wszem i wobec o zbrodniczym, opresyjnym ustroju gnębiącym Polaków, czy też ta ich grupa głosząca że tak źle nie było - a ich opinie zdają się potwierdzać rozmowy w gronie rodzinnym.

    Mordy za PRL-u zmitologizowano, podniesiono do rangi koronnego dowodu zbrodni systemu. Z ciekawości zapoznałem się kiedyś z listą 100 ofiar stanu wojennego. I spodziewałem się wielu rzeczy, ale tego, że do ich grona zaliczy się kogoś, kto zszedł na zawał 3 czy 4 lata później nie przewidziałem. Podobnie jak tego, że ktoś, kto zginął od petardy rzuconej przez innego protestującego to ofiara systemu. I tak jeszcze kilka innych "ofiar stanu wojennego" de facto nie zginęło z przyczyn w jakikolwiek sposób z nim związanych - no, ale 100 ofiar stanu wojennego "lepiej" brzmi niż np. 90...

    Stwierdzenie, że system powodował cierpienia Polaków można odnieść do każdego kraju w każdym etapie historii - zawsze znajdziemy grupę, która cierpi i jest "prześladowana". Początek lat 90 to okres, w którym wiele osób popadło w skrajną biedę, niejeden popełnił z tego powodu samobójstwo - czy oni też są ofiarami zbrodniczego systemu?

    OdpowiedzUsuń
  6. Wiesz, Jerzy, jak się czyta teksty w rodzaju: "... Zmarł 17 grudnia 1985 r. Lat 30. Zamość. Zastępca dyrektora Zakładu Remontowego PTTK. Znaleziony w rowie pod Zamościem z ciężkimi obrażeniami. Zwolnieni przez niego z pracy za pijaństwo i kradzieże trzej ormowcy grozili mu zemstą..." to naprawdę nie wiadomo, czy się śmiać, czy płakać.

    Zginął człowiek, tragedia, nie przeczę. Ale co to ma wspólnego ze stanem wojennym?

    Za rządów Pinocheta w Chile ponad dwa tysiące osób (liczby się zresztą nieco różnią) zaginęło bez śladu. Wcale nie byli to komuniści - studenci, dziennikarze, naukowcy... A Jan Paweł II podczas "pielgrzymki" do Chile nazwał tego skurwiela "ukochanym synem Kościoła".

    Odnoszę wrażenie, że jak komuch oprawca kopnie kogoś w (_!_) to jest to zbrodnia, którą należy napiętnować, ukarać i pozbawić drania wszelkich praw obywatelskich, ale jak CIA albo jej reprezentanci tacy jak wspomniany krwawy junteiro w imię obrony wolności każą ludziom przypinać transformatory do jaj... no cóż, cel (zwalczenie tego nieludzkiego ustroju, który dawał ludziom wykształcenie za darmo) uświęca niekiedy... mmm... drastyczne środki.

    OdpowiedzUsuń
  7. Generale, cały problem w tym, że na krytykowaniu reżimu w Chile nikt nie zbija kapitału politycznego ani nie wybije się nigdzie. Z kolei robienie z PRL krwawego terroru pozwoliło już wielu rozwinąć skrzydła - choć zastanawiam się niekiedy nad dwiema rzeczami:
    1. Czemu ci wielcy patrioci, ofiary i weterani walki przeciwko ustrojowi nie zrezygnują z tytułów naukowych czy majątku zyskanego w tymże ustroju? Wszak brzydzą się nim i wszystkim co z nim związane straszliwie.
    2. Jak to jest, że z każdym rokiem mamy coraz więcej weteranów, kombatantów i wszelkiej maści bohaterów walk? Do tego niektórzy są w wieku sugerującym, że jedyne, co mogli zrobić to nafajdać w pieluchy...

    PS - z tych tekstów chyba tylko się śmiać - szkoda naszych łez...

    OdpowiedzUsuń
  8. Jerzy, ja Ci naprawdę dziękuję... :)

    Do tej pory uważałem, że osławione 100 ofiar stanu wojennego w Polsce jak na kraj naszej wielkości powinno być w gruncie rzeczy postrzegane jako stosunkowo mała liczba, zważywszy na okoliczności i liczebność mieszkańców w tamtym czasie. Ale dzisiaj tknęło mnie, żeby statystyki zbadać.

    http://www.bialo-czerwona.pl/stan_wojenny/ofiary.htm

    "...pierwszy redaktor naczelny 'Tygodnika Mazowsze' żołnierz AK Na wiadomość o wprowadzeniu stanu wojennego popełnił samobójstwo"

    Taak, ofiara stanu wojennego jak nic. Ciekawe, ile takich „ofiar” było po ’89, kiedy pan Balcerowicz zakomunikował przeciętnemu Kowalskiemu, że z dniem dzisiejszym jego wieloletni wkład na mieszkanie wart jest koła do „Malucha”… Dociekliwym którzy uważają że to w istocie "ofiara" stanu wojennego polecam pozycję Andrzeja Wydrzyńskiego "Ciudad Trujillo", bo na Dominikanie ofiary naprawdę ścieliły się gęsto. I nie piszcie "komuszy pachołek spoległy systemowi", tylko jak ktoś chce to niech przeczyta, i wytknie kłamstwo historyczne...

    PS.

    http://wyborcza.pl/1,77322,3788338.html

    A ten Pan to chyba od razu wpis gratis do Nagród Darwina... ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie ma za co, polecam się na przyszłość ;)

    Jak to ktoś mądry powiedział: Istnieją trzy rodzaje kłamstw: kłamstwa, okropne kłamstwa, statystyki. A jeśli ma się takich pożal się boże historyków jak w naszym pięknym kraju...

    OdpowiedzUsuń