Counter


View My Stats

poniedziałek, 2 maja 2011

Śmierć terrorysty

http://wiadomosci.onet.pl/cnn/nie-zyje-bin-laden-nie-wiadomo-kto-oddal-decydujac,1,4259778,wiadomosc.html

. Po stronie amerykańskiej nie było ofiar, jednak w wyniku awarii mechanicznej rozbił się wojskowy helikopter.
To fragment informacji z Onetu.

Jak byłem w LWP, to mawiano, że awaria helikoptera niemal ZAWSZE kończy się kilkoma ofiarami, bo nawet jak pilot zdoła posadzić uszkodzony helikopter (co jest prawie niemożliwe), to wirujące śmigła skoszą uciekających z miejsca katastrofy.
I ciekaw jestem, jak wyglądała ta "mechaniczna awaria". Najpewniej jej przyczyną był pocisk "Stinger"...

A swoją drogą Jankesi stworzyli kolejnego islamskiego męczennika. Poczekajmyż na odwet islamskich fanatyków (długo pewnie czekać nie będziemy musieli)...

8 komentarzy:

  1. http://www.sfora.pl/Zydzi-odbiora-Polakom-mienie-Wielka-akcja-a31721

    A tak, by "poprawić" humorek...

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiadomość dnia – odstrzelenie światowej klasy terrorysty. Unieszkodliwiono, rozwiązano problem, sprawiedliwości stało się zadość. Wojna cywilizacji zachodniej z barbarzyństwem wschodnim zakończona, gdyby nie, to przynajmniej nastąpił punkt zwrotny, przełomowy lub inne nowe rozdanie. Nim się dowiedziałem o szczegółach, pierwsze co sobie pomyślałem dotyczyło okoliczności śmierci. Jakoś dziwnie byłem przekonany, że okoliczności tego sukcesu nie będą miały nic wspólnego z cywilizacją zachodnią, tylko jako żywą będą barbarzyństwem wschodnim i z tego co czytam nie mylę się. Ale, to jeszcze mieściło się w moich wyobrażeniach, dalej jest ciekawiej, wprawdzie też się mieści, jednak odrobinę zaskoczony się czuję. Przede wszystkim nikt nic o niczym nie wie, pisząc o tym mam na myśli weryfikowalne informacje, nie pozostawiające złudzeń, że „Elvis żyje”. Naturalnie, że jestem cywilizowany zachodnio i nie wyobrażam sobie takich scen jakie mieliśmy przy Nikolaje Czauczesku, ale przecież chyba nie większy potwór nazywany Saddam Husajn miał już elegancki telewizyjny proces, który widział cały świat. Ze zbitek informacji układa mi się postrzępiony obraz, nijak nie przystający ani do cywilizacji zachodniej, ani do logicznego ciągu zdarzeń. Jedne z najbardziej sprawnych służb specjalnych na świecie szukają przez 10 lat terrorystę, którego sami szkoli, dziwne samo w sobie. Dalej robi się jeszcze dziwniej, ostatnia i jak się podaje decydująca akcja odbyła się z tygodniowym wyprzedzeniem. Znaczy to tyle, że Osama bin Laden od tygodnia był namierzony, a mimo wszystko media się rozpisują i prezydent Obama potwierdza, że Osama bin Laden zginął w wyniku zażartej wymiany ognia. Jeśli jeszcze na to nałożyć informację, jak dla mnie kluczową, a mianowicie taką, że Osama bin Laden nie był skryty gdzieś w „niedostępnych skałach”, ale mieszkał sobie spokojnie w pakistańskiej posiadłości, no to dzieją się rzeczy arcydziwne. Cywilizacja zachodnia dysponując kosmiczną technologią najpierw przez 10 lat nie potrafi namierzyć barbarzyńcy, którego uczyła jak się chować, a gdy już go znajduje w zwykłym mieszkalnym, nie jakiś skalistym niedostępnym miejscu, zaczyna się otwarta wymiana ognia. Tydzień obserwacji i najbardziej prymitywny manewr jaki sobie można wyobrazić, zapewne kolega Borewicza, czyli Dziewulski, uznałby to za ewidentną porażkę. Przez to wszystko nie chcę powiedzieć, że nie wierzę w ZAMORDOWANIE Osamy bin Ladena, skłonny jestem uwierzyć, ale poza wiarą nic mi nie zostaje. Wiadomość dnia zbudowano na podstawie zapewnień służb specjalnych USA i samego prezydenta, co dla światowych mas jest święte i niepodważalne, chociaż trudno mieć zaufanie do służb specjalnych, z natury rzeczy, natomiast prezydenci USA wymyślali takie bajki, że i dzieciom trudno dać wiarę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Od Kennedyego, który zginał w „bajkowych” okolicznościach, przez Nixona podsłuchującego konkurenta politycznego i Billa Clintona, dorosłego chłopa nie potrafiącego odróżnić loda od seksu, aż po Busha , który wymyślił wojnę z Iraku, co już jest żadną tajemnicą, że wymyślił. Najpotężniejsze państwo świata, symbol cywilizacji zachodniej, w zderzeniu z czworgiem barbarzyńców, jak podają media, obserwowanymi przez tydzień w zwykłej pakistańskiej posesji, decyduje się na otwartą wymianę ognia. Albo ci terroryści, w tym jedna kobieta służąca pono jako żywa tarcza, są demonami wojny zdolnymi niczym Czterej Pancerni wygrać II Wojnę Światową albo to mocarstwo i cała cywilizacja jest papierowym dachowcem, bo nawet nie tygrysem. Istnieje jeszcze trzecia możliwość, na którą bym postawił. Możliwość jest dość bolesną i smutną konstatacją, która znosi różnice między cywilizacją zachodnią i barbarzyństwem wschodu. Stara łacińska zasada komu co służy, w takich przypadkach jest niezawodna. Kiedy jakaś wiadomość opiera się na zapewnieniach służb specjalnych i głów mocarstw, można być pewnym, że przede wszystkim w interesie głowy państwa i służb leży takie podanie wiadomości. Technika cywilizowanego podawania tego typu wieści od barbarzyńskich różni się estetyką i hierarchią. W wersji barbarzyńskiej wysadza się coś tam, potem z przechwałkami dzwoni paru „brudasów”, następnie jakiś lokalny watażka typu świętej pamięci Husajn ogłasza sukces barbarzyńców. W wersji cywilizowanej, służby specjalne wysadzają w powietrze nieużytecznych już terrorystów, po czym mocarstwowy hierarcha rozpoczyna kampanię wyborczą, zamykając gęby drobniejszym kacykom. Gdy sam prezydent mocarstwa zakomunikuje, że było jak było, reszta cywilizacji siedzi cicho, nie ma mowy o podważaniu opinii wielkiego mocarstwa. To jest jak ze Smoleńskiem, jak nie wierzysz zdroworozsądkową wersję, że pijany Błasik na polecenie Kaczora pilotował samolot, to jesteś idiotą spiskowym produkującym sztuczną mgłę. Jesteś albo za prymitywną teorią spiskową prezydenta Obamy albo prowadzasz swoją starą w burce i wyłupiasz jej oczy, gdy popatrzy na sąsiada. Pełen zamordyzm, z tym, że taki, który nazywa się inteligencja i humanizm. Przy okazji można się załapać na sukces, jak zabawny towarzysz Miller, który zorganizował konferencję w sejmie, jak na opozycję pozaparlamentarną przystało. Już i gajowy i plik skompromitowanych ministrów wziął sukces na klatę i tak w po całym świecie polityczni gadacze bedą mieli swoje 5 minut.

    OdpowiedzUsuń
  4. W wersji cywilizowanego barbarzyństwa wszystkie „hjumanrajtsy” (Human rights) i inne poszanowanie rzekotki białonogiej milczą jak zaklęte. Nie ma większej debaty na temat kary śmierci, ani nawet aborcji, ot cywilizacja zachodnia wyrwała chwast, metodami cywilizacji barbarzyńskiej. Gdy się dzieje odwrotnie, mianowicie barbarzyńcy powalczą o swoje, cywilizowany zachód drze koszule i uruchamia wszystkie trybunały, wszelkie katedry etyczne, wszelki humanizm nagromadzony po właściwej stronie świata i na końcu strzela w łeb barbarzyńcy. O ile aktami barbarzyńskimi jest przerażony każdy, zwany przeciętnym widzem, o tyle cywilizacyjne zarzynanie kończy się konfetti i balonikami wypełnionymi helem. Estetyka. Fatalne wrażenie robią na widzach samobójcy wysadzający wagon z wycieczką szkolną, natomiast bomby „precyzyjnego” RAŻENIA trafiające w żłobki działają pięknie, w TV wyglądają jak fajerwerki na niebie i nigdy nie pokazuje się, co zostało na ziemi. Cywilizacja morduje w imię praw człowieka, partyzanci barbarzyńcy w imię fanatyzmu religijnego. Ale i tutaj jakby niewielkie różnice, poza estetyką. Po skończonej robocie barbarzyńcy krzyczą Allah abdar, cywilizowani Boże chroń Amerykę. Akcja z Osamą bin Ladenem jest klasyką w wykonaniu cywilizacji zachodniej, klasyką barbarzyństwa, hipokryzji i drobnych interesów politycznych rzezimieszków wyniesionych w światowej hierarchii na sam szczyt. Osama bin Laden jeśli zginął, to zginął dlatego, że był w tym interes, że sprzyja czas, że nikt o tej śmierci niczego prawdziwego nigdy się nie dowie. Naturalnie otwarty ogień ma swoją generalną zaletę, w takich okolicznościach nie ma mowy o humanizmie, trzeba ratować się przed terrorystami, nawet jeśli jest ich tylko czworo, to są NAJGROŹNIEJSI. Po otwartym ogniu nie zostaje jedna iskra, zawłaszcza gdy zwłoki topi się w morzu, rzecz jasna jak na cywilizowanych bandytów przystało.

    OdpowiedzUsuń
  5. Czujne umysły stwierdzą, że całe to dzielenie włosa na szesnaście, funta kłaków warte, bo nie ma o czym mówić. Nasza cywilizacja walczy o życie z barbarzyńskimi fanatykami, którzy prowadzają swoje baby w chustach i traktują gorzej niż kozy. Czy chcielibyśmy tego samego u siebie? Nie, nie chcielibyśmy, ja bym „nie chcielibyśmy”, ale trzeba chyba zacząć od początku nie od końca, czyli od przyczyn nie skutków. Niech mi ktoś z łaski swojej poda przykład kraju barbarzyńskiego, który w ostatnich dwóch wiekach podbił jakąś cywilizację zachodnią? Jakiż to kraj muzułmański, czy inni fanatycy z Kuby, podbili kraj europejski, amerykańsko północny, czy fragment Australii? Czy to cywilizacje wjeżdżają czołgami do obcych kultur, odbierają ropę, gwałcą baby w chustach, czy barbarzyńcy zajęli Londyn z Paryżem i kamienują białe niewiasty, mężom obcinając przyrodzenia? Różnica miedzy barbarzyńcami i cywilizacją jest też taka, że cywilizacja urządza święte wojny na terenie wroga, to cywilizacja rusza z krucjatami, narzuca swoją kulturę i religię obcym, barbarzyńcy zaś bronią się jak potrafią. Obcy jest mi porządek muzułmański, ale ci ludzie zamieszkują swoje terytorium do lat, sami stanowią o sobie i niczego więcej nie oczekują, a to chyba skromne minimum oczekiwań we własnym domu. Od co najmniej kilku wieków kierunek agresji jest jeden, cywilizacja rusza na barbarzyńców. Był czas kiedy sprawy się miały odwrotnie, ale to były czasy Dżyngis-chana, ostatecznie bodaj pod Wiedniem z pomocą polskiej husarii poradzono sobie w Europie z muzułmański barbarzyństwem tureckim, który teraz zamierza się wciągnąć do UE. Mnie się nie podoba wiele na świecie, wiele domów jest urządzonych fatalnie i tysiące małżeństw jeszcze gorzej, ale to nie moja sprawa. Niech cywilizacja zachodnia odetnie swój złodziejski i polityczny dren od barbarzyńskich surowców, a na świecie zapanuje pokój. Być może tak wielki, że już nigdy kilku pasterzy kóz nie trafi piekielnymi machinami cywilizacji w wielkie wieże, z taką precyzją, że wyparują samoloty jak ciało terrorysty w morzu i tylko zostaną papierowe paszporty zamachowców wraz z papierowymi ekspertyzami szacownych komisji. Kiedy wyparowują samoloty, a po 10 latach w otwartym ogniu giną zamachowcy na dnie morza, to tylko wyjątkowi barbarzyńcy mogą uwierzyć, że tu chodzi o ochronę cywilizacji.

    PS O takich banałach jak notowania skompromitowanej kukiełki finansjery, która po 5 latach wreszcie „odnalazła” swoją metrykę i jakoś dało się odpracować pokojowego Nobla, po kompromitacji w Afganistanie, nie warto wspominać, banały, banały, banały.

    OdpowiedzUsuń
  6. Chętnie przeczytałbym powyższy komentarz (udało mi się 1/4) i dopiero później dorzucał swoje dwa grosze, jednak się nie da. A więc.

    Zabicie Bin Ladena to zwykła zasłona dymna kryjąca niepewne pochodzenie Obamy, o którym ostatnio jakoś głośniej.
    Dziwi mnie jedynie, że zdjęć nie ma, a rzekome zwłoki już pływają w morzu. To nie jest 'the American Way'. Rozumiem czemu go zabili- męczeństwo tylko dolałoby oliwy do ognia. Ale jedynym dowodem na śmierć Osamy jest słowo prezydenta...

    OdpowiedzUsuń
  7. Głośniej o tym, bo plotki podgrzał Donald Trump - ale po opublikowaniu pełnego "Certificate of Live Birth" raczej tylko skrajne elementy będą dalej podtrzymywać teorię, że Obama to Kenijczyk ;)

    Sam czekam na jakieś dowody, ale z drugiej strony nie ma się co dziwić szybkiemu pozbyciu się zwłok (przynajmniej wedle wersji oficjalnej) - gdyby tego nie podali, różne bandy kombinowałyby, gdzie te się znajdują i planowały ataki mające na celu odbicie "relikwii"...

    OdpowiedzUsuń
  8. A i zgadzam się, że czytanie komentarzy Asha nie należy do najłatwiejszych zadań - kilka przerw między fragmentami tekstu z pewnością pomogłoby w tym ;)

    OdpowiedzUsuń