Counter


View My Stats

piątek, 2 lipca 2010

PRL oczami niezorientowanego

Jako rocznik ’81 miałem okazję obserwować jakże podobno oczekiwany przez naród polski upadek wstrętnego, narzuconego nam kamaszami i kałachami systemu komunistycznego na przykładzie szkolnictwa.

Rok 1988. Patryk Jarosław Sawicki udaje się do pierwszej klasy nieistniejącej już Szkoły Podstawowej nr. 102. Jako że tatko już wcześniej z alfabetem mnie zaznajomił i przy jego skromnej pomocy zrozumienie oraz prokurowanie prostych zdań nie było dla mnie problemem, kaligrafowanie poszczególnych literek i recytowanie „Ala ma kota, a kot ma AIDS” doprowadzało mnie do szału. Inna sprawa, że wtedy objawy szału leczono przy pomocy linijki, tudzież w skrajnych przypadkach ciężkiej, każącej ręki WF-isty na zapleczu, skutkiem czego ani dyslektyków, ani dzieci z ADHD nie było. Cholera wie, może narodowy materiał genetyczny nam kaprawieje, bo teraz zaświadczeń o tychże przypadłościach jest jak grzybów po deszczu.

Rzecz jasna, nawet tak młody narybek narodu był poddawany represjom zbrodniczego systemu. Kazali nam śpiewać hymny na cześć zakładów „Wrozamet”, co kuchenki gazowe produkował i przy okazji posiłki w szkole finansował. Teraz dzieci tym nie torturują, bo i cóż po prywatyzacji taki „Fagor Mastercook” obchodzi, czy rodzice mają co do gara włożyć. Grunt, żeby gar na kuchence Mastercook stał. Traktowali nas jak króliki doświadczalne. Prawie każdy urodzony w tamtych latach może się pochwalić blizną po szczepionce, która najprawdopodobniej atestu nie miała. Teraz wszystkie mają, ale coś ich szkołom udostępniać nie chcą. Niczym w gułagach, sadzali nas na krześle tortur. I borowali sprzętem muzealnym. Teraz to problem rodziców, zresztą wystarczy, żeby gówniarzowi dwa zęby się ostały, co by batoniki czekoladowe mogło memłać (nie jakiś tam produkt czekolado podobny, tylko prawdziwy, z armią E-x na czele). I na końcu, tuczyli nas. Kubek mleka dziennie. Siło wyższa, cóż to za katorga była! No nalewali i wypić trzeba było, bo wychowawczyni pilnowała. O tych obiadach dwudaniowych co to za grosze można było dostać na długiej przerwie to nawet nie wspomnę, bo do dziś dzień czasem budzę się z krzykiem w nocy…

Last but not east, można było w gułagu wylądować. Jak pielęgniarce kształt kręgosłupa nie przypadł do gustu, to ciągnęli na obowiązkowe nadgodziny do sali gimnastycznej, gdzie oprawcy kazali powtarzać ćwiczenia mające na celu krzewienie zdrowej postawy przyszłości narodu…

Od owej katorgi mógł wybawić tylko rodziciel, zjawiając się u wychowawczyni z odpowiednim usprawiedliwieniem. Swoją drogą, pożywny i pełen witamin musiał być ocet w tamtych czasach, bo i petentom i nauczycielkom do figur francuskich modelek daleko było.

Było wszak światełko nadziei. Raz na rok można się było z owego bastionu reżimu wyrwać. Wprawdzie nie na Majorkę, ale zawsze. Gdzieś nad Bałtyk, do lasu na kolonie.

Na szczęście, kiedy poszedłem do liceum naród Polski zrzucił jarzmo okupanta. O dentystkę nikt się nawet nie pytał, pielęgniarka (która i tak potem wyparowała) dysponowała tak specjalistycznym asortymentem jak ciśnieniomierz i plastry, zaś posiłki sprowadziły się do sklepiku z colą i zapiekankami. Miałeś na junkfood, byłeś mistrz, nie, to pewnieś lewar. Zdarzały się też przypadki prozaicznej kradzieży zawartości pudełka śniadaniowego. Zachodziłem w głowę, jak coś co jeszcze niedawno lądowało w śmietniku nagle stało się towarem deficytowym. Ogólnie, młodzież zaczęła uczyć się jakże u progu XXI wieku potrzebnej kreatywności; na wakacje nie zawsze kasy starczało, a przez dwa miechy coś robić trzeba.

I tak właśnie wygląda ewolucja systemu edukacji w Polsce z mojego skromnego punktu widzenia. Oczywiście, cały wymieniony przeze mnie wachlarz represji stosowanych w stosunku do mojej osoby był kredytowany. Do tej pory owo zadłużenie spłacamy. Zawsze mnie ten pogląd ciekawi, bo od 20 lat niezmienną całkiem niemałą pozycją w przychodach budżetu wolnej RP stanowi rubryka „prywatyzacja”. Cholibka, to dobrze musieli te pożyczki zainwestować, skoro ciągle jest co sprzedawać.

Więc wiecie co? Jeżeli ceną za owe „tortury” których doświadczyłem za młodu był legendarny ząb Rulewskiego czy jeden z drugim zdzielony gumową pałą przez grzbiet, to ja bym chętnie doświadczył tego jeszcze raz. I chyba nie tylko ja, bo 50% społeczeństwa notorycznie olewające wybory zdaje się mówić „raz z nas wała zrobiliście, to teraz siedźcie przy tych korytach, ale na naszą naiwność już nie liczcie”...

20 komentarzy:

  1. też pamiętam te męczarnie, to coroczne sprawdzanie postawy, te bolesne szczepionki, fluoryzację za darmo...ba, ja nawet pielęgniarkę w szkole pamiętam!

    Mam tylko jedno ale...nie popełniajmy błędu. W Polsce był socjalizm a nie komunizm. Szczegół, acz dla mnie ważny...

    OdpowiedzUsuń
  2. Wolność ma swoją cenę, a to, że g. z tą wolnością robimy to już osoba sprawa. Tak widzę to ja- urodzony pod koniec 89. Poza tym podstawowym problemem PRLu było to, że znajdowaliśmy się pod silnym wpływem ZSRR, a jak już się wyrwaliśmy.. Sam powiedz Anakho, że jest coś w słowach 'gospodarka wolnorynkowa'. ; )

    OdpowiedzUsuń
  3. teraz za to liżemy tyłek Hamerykanów...super zmiana nie?

    OdpowiedzUsuń
  4. A jednak zmiana- dziś możemy zmienić orientację i lizać dupę Niemcom bądź Rosjanom. Trudno dziś nikomu nie lizać dupy. Wówczas zmiana orientacji groziła interwencją zbrojną (vide Węgry).

    OdpowiedzUsuń
  5. Powiedziałbym, że gówno zlizywane z czyjejś dupy smakuje jednakowo, niezależnie od tego, czy robimy to z własnej woli, czy z przymusu.

    Ale przymus jest częściowym usprawiedliwieniem, a ochocze (i pozbawione tak naprawę korzyści) lizanie dup Jankesom jakoś wytłumaczyć się nie daje. Co mamy z tego sojuszu?

    OdpowiedzUsuń
  6. I jeszcze jedno. Za "komuny" młody człowiek kończący studia miał dość konkretnie rysującą się przed sobą przyszłość. Praca, w perspektywie mieszkanie (trzeba było na nie poczekać, ale w końcu jakoś się go człek dochrapał) i tak dalej. Może bez fajerwerków, ale spokojnie i pewnie. Teraz ponad 60 % Polaków nie ma żadnych oszczędności, kończąc studia musisz liczyć na poparcie rodziny czy znajomych - jak nie masz nikogo wpływowego, to leżysz i kwiczysz.

    Żadnych REALNYCH perspektyw. Ilu z was ma udział w tej obiecanej przez Wałęsę drugiej Japonii?

    A jednak wciąż z uporem godnym lepszej sprawy powtarzacie niczym mantrę "Wolny rynek daje mi ogromne możliwości"... Możliwości tak - a jakie szanse na ich realizację?

    Wciąż mi się przypomina zdanie Lenina o pożytecznych idiotach...

    Najecie się tą swoją wolnością wypowiedzi? Też w końcu pozorną.

    OdpowiedzUsuń
  7. Wystarczy się rozejrzeć jakimi samochodami jeżdżą Polacy, a jakimi jeździli 15 lat temu. Wystarczy spojrzeć na wystroje domów i ich zaopatrzenie w sprzęty RTV, AGD. Porównać dostęp do internetu, do telewizji satelitarnej, książek, gier, muzyki z całego świata do wyższego wykształcenia, przyjść do marketu przed weekendem i poczuć tę różnicę. Spojrzeć na brzuchy, sygnety i salony fryzjersko-upiększające. Sam pamiętam jakim rarytasem była większość rzeczy, których dziś nawet nie zauważam. Nie widziałem nikogo głodnego od lat- a widziałem wyrzucanie jedzenia etc. Mieszkam na wsi, obok niedużego miasteczka w którym nie ma większych zakładów. I cieszę się wolnością.

    OdpowiedzUsuń
  8. Pieprzysz waść, Trymusie. Powołujesz się na coś, co wynika z rozwoju technicznego. Może mi jeszcze powiesz, że teraz mamy telefony komórkowe, o których za komuny nikomu się nie śniło? Zechciej mi rzec, ile z tych samochodów, którymi rozbijają się Polacy, kupiono na kredyt? Na ilu rękach widzisz te sygnety? Wiesz co, za komuny - może się zdziwisz - też były salony fryzjerskie.

    Nie widujesz głodnych? Kilka dni temu obok kamieniczek "Jaś i Małgosia" we Wrocku widziałem młodą kobietę sprzedającą "z ręki" egzemplarze Gazety Wyborczej. Razem z nią stała na upale kilkuletnia dziewczynka, która pomagała mamie(?) w sprzedaży. "Za komuny" ta dziewczynka siedziałaby nad morzem na koloniach. W dupę waść sobie wsadź swoją wolność, za którą płacą wykiwane przez Michnika dzieci, albo szukający czegoś do sprzedania po śmietnikach emeryci (mogę zrobić zdjęcie i Ci podesłać, piewco wolności).
    Za Mieszka I satelitarnej telewizji też nie było...
    Argument, psiakość...

    Dyskutuj ze mną o historii, na której się znasz, ale nie pieprz mi o tym jak to teraz mamy fajnie...

    I poczekaj, aż Tobie - albo twoim dzieciom - przyjdzie spłacać długi. Popatrz sobie na Grecję...

    OdpowiedzUsuń
  9. Generale z Tobą się nie da rozmawiać. Zawsze reinterpretujesz moje posty. Gdzie ja porównywałem dostęp do internetu IIIRP z komuną? Jedyne co zrobiłem to porównałem jeżdżące samochody przed 15 laty- gdzie wówczas komuna? Napisałem, że poziom "luksusu" wzrasta, a za "luksus" trzeba płacić. Nie wiem gdzie ty mieszkasz, ale w szkole mojej siostry każde niemal dziecko ma komórkę. W każdej niemal rodzinie jest kilka telefonów i internet, często telewizja satelitarna za to wszystko się płaci czy jest to luksus za Mieszka czy w IIIRP. A jego istotą jest fakt, że na luksus pozwalamy sobie dopiero po zaspokojeniu podstawowych potrzeb. Tyle. W każdym ustroju są jednostki nie radzące sobie. Na wsi jest pełno sezonowej roboty- ojciec jest ogrodnikiem i ma duże problemy w znalezieniu osoby, która chciałaby pracować za dobre pieniądze. Lepiej powróćmy do idei PGRu w którym wszystko było wspólne- wszystkich równało się do dołu, szerzyło się pijaństwo, cwaniactwo, złodziejstwo i bylejakość. Znam wiele osób, gdy się rozejrzę nie potrafię dostrzec, że komuś przez te 15 lat się pogorszyło. Niektórzy wyjechali, ci bardziej obrotni wrócili z kapitałem i zainwestowali w firmy przewozowe, zrobili specjalistyczne uprawnienia na koparki i dostawcze samochody, inni założyli firmy budowlane. Jeszcze inni sobie nie poradzili, ale nie głodują, nie spadli na niższy poziom. Mój ojciec zaczynał od Żuka i kilkuset sztuk pomidorów, teraz zatrudnia legalnie kilka osób. Zapewnia mi pracę i możliwość kształcenia się. Sam codziennie pracuje fizycznie, sam wywozi towar, sam zdobył kontakty u odbiorców w stolicy. Zaczynał od zera, bez znajomości- jako syn chłopa- właściciela kilku sztuk bydła. Miał równe szanse.

    Nikt przy zdrowych zmysłach nie zastawia się, aby kupić samochód. Nawet jeśli bierze kredyt, to powinien być wg siebie i banku wypłacalny.

    No jasne to skąd te wspomnienia, starszych, że za komuny to nic nie było- lalki trzeba było robić samemu, pasać krowy (!), pożyczać burty, a mięso i owoce widywano dwa razy w roku, oszukując się cukrem, którego też był niedostatek. Jeśli było tak dobrze to czemu ta komuna upadła? Czemu nie ma kilkumilionowego ruchu na rzecz jej przywrócenia. Czemu nie widzę wielotysięcznych krwawych demonstracji, aktów terroryzmu wobec ciemiężonego państwa? Polakom brak odwagi? Mają jej aż nadto. Czas się pogodzić, że to minęło i naród za tym właściwie poza sentymentalizmem nie tęskni.

    OdpowiedzUsuń
  10. No Generale bronisz socjalizmu podając przykład Grecji- dla mnie to już wyższy stopień skomplikowania.

    OdpowiedzUsuń
  11. I znów waść opowiadasz androny. Jesteśmy zadłużeni nieco tylko mniej od Grecji. Poczekajmy, zobaczymy jak to będzie, kiedy przyjdzie płacić za ten dobrobyt. Owszem, komórki ma każde dziecko - a czy każde ma co jeść? Wiesz, jak zdębiałem, kiedy kilka lat temu (byłem wtedy nauczycielem) przyszedł do mnie uczeń i powiedział, że mu ktoś podwędził śniadanie? Ten, co je podwędził zrobił to z nadmiaru sytości, tak?

    Tak przy okazji zapytaj ojca dokładnie o te "kilka sztuk bydła". Nie jestem pewien, czy do nich przypadkiem nie dopłaciłem. Wiesz, te "gierkowskie" kredyty dla rolnictwa...

    I naprawdę, nie pierdol waść (niestety, krew mnie zalewa, kiedy czytam takie androny) o tym, że za komuny mięso i owoce widywano raz do roku. Powinieneś wiedzieć, iż statystyczny Polak jadał więcej mięsa, gdy było na kartki, niż teraz.

    A czemu komuna upadła? Naprawdę nie wiesz? Wykiwano nas. Polacy jeździli na saksy do Niemiec i Stanów. Wszyscy byli pewni, że to jest prawdziwe oblicze kapitalizmu i wolnego rynku. Nikt nie jeździł do Meksyku na przykład, a szkoda. Może w tych wyborach 1989 roku wynik byłby inny?

    Pytasz, dlaczego nie ma milionowych protestów społecznych? Miałem Cię za człowieka nieco bardziej bystrego. Podczas stanu wojennego i później wmówiono nam, że wrogiem jest rząd i komuna. Stad "Solidarność" w której byli np. górnicy i rolnicy - grupy społeczne, które tak naprawdę mają zupełnie inne interesy i potrzeby. Teraz społeczeństwo zostało zatomizowane. Protestują górnicy - a twój ojciec, drobny przedsiębiorca oczywiście, uważa ich za opierdalaczy, którzy za dużo chcą od świata i innych. Nastawiono jednych przeciwko drugim - a wygrywają Kulczyk, Lewandowski, Bielecki i Niemczyk.

    A tacy jak Ty uważają, że fajnie jest. Bo możesz się kształcić. A za komuny to co. nie mógłbyś? Te 1000 szkół na Tysiąclecie - ile z nich zostało?

    OdpowiedzUsuń
  12. I jeszcze jedno, te "dobre" pieniądze, które Twój ojciec chce płacić sezonowym robotnikom - zapytaj, czy ci robotnicy uważają je za dobre. I co mają robić po sezonie?

    OdpowiedzUsuń
  13. Brawo Generale,

    Trymusie, niestety masz zdecydowanie za dużo naleciałości i papki, jaką robi z mózgu dzisiejsza cenzura. Wierzysz w bajki w aktualnym systemie i demonizujesz poprzedni. Wiem, że historię piszą zwycięzcy, ale bez przesady...to jest kłam w żywe oczy. Owszem, był okres, że półki były puste...jak długi? Ludzie jakoś nie głodowali, wielu brzuchy rosły. Dzieci głodnych też było mniej.

    Każdy system ma plusy i minus. Ogólnie to jest tak: kiedyś nie mogłem wyjechać za granicę, teraz mnie na to nie stać...to tak uogólniając. Nie stać, bo żyjemy na kredyt...mamy wspaniały luksus z którego się cieszę. Naprawdę, nie wyobrażam sobie życia bez wycieczek po grę lub kilka. Bez słodkości itd...ale to wszystko jest na kredyt. Jak system w końcu pierdyknie to się posramy jak nigdy...podczas wielkiego kryzysu przynajmniej panował system, pokrywający wszystko w złocie..dzięki czemu całość jakoś przetrwała i dała się na prostą wyprowadzić. Aktualny system to bujda, to marzenia, bańka, która na razie daje się pompować...ale w końcu nie wytrzyma i naprawdę się zesramy, bo nagle się okaże, że całe nasze bogactwo w niczym nie ma pokrycia. Jedynie w wirtualnych liczbach...

    OdpowiedzUsuń
  14. Spożycie mięsa nie jest wyznacznikiem bogactwa narodu. Od dawna nie jest. Ale czekam na dane. Rozumiem, że pochodzące od władz PRL tak samo jak 10 potęga gospodarcza. Porównaj sobie spożycie mięsa w roku 1934
    Argentyna — 120 kg, Australia — 91, Kana­da — 65, Anglia — 64, Niemcy — 51, Ho­landia — 45, Francja — 43, Czechosłowacja— 33, Norwegia — 33, Rumunia — 22, Pol­ska — 19 i Włochy — 16 kg.
    Jeśli wmówisz mi teraz, że Argentyna stała lepiej gospodarczo od Holandii to dostajesz gratulacje. Nowsze dane 2003 Hiszpania (134,0kg) Portugalia ponad 100 kg Szwecja 81 kg rozumiem, że w Szwecji żyje się gorzej niż w Portugalii.


    Komórki, poszedłem spytać siostry- faktycznie mają wszyscy, połowa "nowe dotykowe"- na które ściągają dzwonki, gry, muzykę etc. Ale oczywiście robią to odmawiając sobie śniadania. Szczególnie, że jakieś 30% ma wyraźną nadwagę.


    Mój ojciec szanuje każdego kto ciężko pracuje, szczególnie tych, którzy pracują fizycznie. Sam tyra 16 godzin dziennie, ale nie siedzi na dupie i nie tęskni za złotym wiekiem. Mocno popierał górników, stoczniowców i wyrzucanych kupców w Wawie. Ale nie mam zamiaru się z tego tłumaczyć. I tak wiesz lepiej co ojciec myśli o górnikach, i skąd dziadek miał krowy. W ten sposób kończę ten niekończący się spór. Miałeś swój PRL, ale nie bądź strażnikiem sumień całego społeczeństwa- nawet tego, któremu próbujesz wmówić, że mają błędne wspomnienia o złotym wieku w historii Polski 1945-1990. Możesz mnie uważać za mało bystrego, mało mnie to obchodzi.

    OdpowiedzUsuń
  15. Masz Ty jednak, Trymusie, talent do odwracania kota ogonem. Nie napisałem, że spożycie mięsa jest wyznacznikiem zamożności narodu - wkurzyło mnie tylko pieprzenie o tym, że owoce i mięso za komuny jadano dwa razy do roku.

    Twój ojciec tyra po 16 godzin na dobę? Niech tyra - ciekawe, jak długo pozwoli mu na to zdrowie? Oby jak najdłużej - ale czy to nie gorzej niż miał pańszczyźniany chłop? To po to Lechu skakał przez płot? Tak TY widzisz swoją przyszłość? 16 godzin tyrania? Współczuję...

    Nie ja wmawiam społeczeństwu, że za komuny było lepiej - mimo 20 lat indoktrynacji mniej więcej połowa ludzi w Polsce tak właśnie myśli - i cóż ty zrobisz, choć siadłszy i płacz? Przy czym są to ludzie, którzy tamte czasy pamiętają - w odróżnieniu od takich liczbowych żonglerów jak Ty.

    A wiesz, ja nie za bardzo szanuję tych, co pracują fizycznie. To potrafi robić byle koparka. Szanuję ludzi, którzy potrafią myśleć - niekoniecznie jak ja, ale używają mózgu, zamiast łopaty...

    OdpowiedzUsuń
  16. Może uściślijmy, bo mnie to bardzo ciekawi...
    Ty naprawdę uważasz, że dobrze jest w kraju, który zmusza Twojego ojca do 16 godzinnego dnia pracy?

    OdpowiedzUsuń
  17. Trymusie, Ty też nie bądź strażnikiem całego społeczeństwa wmawiając jak to teraz jest cudownie i cool, a jaka ta komuna (SOCJALIZM!) była zła...

    OdpowiedzUsuń
  18. Cormanie, ogromnie mnie ciekawi, co ma z życia ktoś, kto zapieprza 16 godzin dziennie? I dlaczego jego syn uważa, że tak jest fajnie?

    OdpowiedzUsuń
  19. Tylko słowo. Proszę mnie nie ośmieszać w momencie gdy wycofałem się z dyskusji. Ojciec pracuje bo chce, bo jest ambitny, po części może pracoholik. Państwo go nie zmusza. Bez problemu mógłby zredukować interes, zaufanych odbiorców posiada poradziłby sobie bez problemu- musiałby zwolnić czterech ludzi, którzy pracują u niego nieprzerwanie przez 10 lat, a więc chwalą sobie i wypłaty i traktowanie, również to, że panują partnerskie stosunki, a właściciel staje do pracy na równi z nimi. Czuje się także za nich odpowiedzialny m. in. dlatego ciągnie interes spotykając się z doskonałym odbiorem jego produktów, z grupą stałych od kilkunastu lat klientów, co daje mu ogromną satysfakcję. I tak, jestem z tego dumny, mało mnie obchodzi Twój brak szacunku do ludzi pracy.

    Posługiwałem się wyrazem komuna w potocznym znaczeniu. Dobrze wiem, że komuny w Polsce nie było, nie było jej nigdy i nigdzie i na szczęście się na to nie zanosi. Nie potrzeba egzaltacji i wielkich liter na przypomnienie tego faktu.

    Dziękuję za rozmowę i proszę o nieporuszanie już tego co związane z moją osobą.

    OdpowiedzUsuń
  20. Strzała Anakha, tu rocznik '82 i doskonale rozumiem Twoje wspomnienia. Sam mam sentyment, tylko sam nie wiem czy jest on skierowany do PRL-u, czy może do lat młodości.

    Ale faktycznie, gdzieś od 10-ciu lat jest tendencja spadkowa w szkołach. Zniknęły gabinety dentystyczne, pielęgniarki (chyba?) też. Zlikwidowano stołówki. Za Giertycha poinstalowano kamery, jak w jakimś więzieniu. Nie podoba mi się, co się teraz wyprawia...

    Hm, im dłużej czytam tego bloga, tym coraz bardziej przekonuję się do Twoich i Generała argumentów...

    OdpowiedzUsuń