Z jednej strony z bliżej nieokreślonych powodów pana Czempińskiego nie lubię, chociaż nie lubi go też Nawiedzony zwany potocznie Macierewiczem, a jak to mawiają wróg mojego wroga jest moim przyjacielem. Tak czy siak, Czempiński potwierdził coś, co od niedawna chodzi mi po głowie.
Mossad. Legendarna spec służba Izraela, o której krążą tak straszne opowieści, że aż strach przelewać je na papier. Wprawdzie od czasu jak jeden z jego agentów chciał uciekać taksówką, zaś rezolutny pan taksówkarz złodzieja dogonił i spuścił mu manto rating owej agencji w moich oczach mocno podupadł, ale jednak. Tymczasem, parafrazując poetę, jeżeli to co ostatnio czytam w wiadomościach jest prawdą, ideał sięgnął bruku.
http://wiadomosci.onet.pl/2185231,11,kulisy_zatrzymania_agenta_na_okeciu_to_blad,item.html
O likwidacji członków Hamasu się nie wypowiadam, choć to tak nieładnie posługiwać się przy tym paszportami krajów UE. Chcą rozsmarowywać na ścianach przeciwników to niech się chwalą i walą z dumy w piersi, a nie zwalają na innych. Natomiast kuriozalne jest dla mnie, że Izrael dopomina się o deportację delikwenta. Szpieg który dał się złapać to dupa nie szpieg i kraj któremu służył powinien wsadzić głowę w piasek i udawać, że podziwia krajobrazy.
Żądanie wydania Izraelczyka jest tym bardziej denerwujące, że współwłaściciel Art. „B”, niejaki pan Andrzej G. ciągle wygrzewa sobie dupę w Tel Awiwie, zamiast kwitnąć w polskim pierdlu, bo Izrael znany jest z polityki niewydawania swoich obywateli. Dajcie nam Andrzejka, to my wam oddamy Uriego.
Wierzcie lub nie, ale antysemityzmu z mlekiem matki nie wyssałem. Wręcz przeciwnie, jako nastolatek namiętnie czytujący GW jako źródło informacji krajowych i zagranicznych pukałem się palcem w głowę z politowaniem słysząc bełkot ludzi, którzy wszędzie widzą żydowskie spiski.
Niestety, późniejsze życie mój pogląd zweryfikowało. Zresztą mam niejasne wrażenie, że ostatnie wydarzenia na świecie nie tylko u mnie budzą niesmak. Strzelanie do konwojów z pomocą humanitarną nie jest powszechnie przyjętą na świecie praktyką. Co ciekawe, kiedy kilka zespołów muzycznych po owym wydarzeniu odwołało swoje koncerty w stolicy Izraela, ichni minister kultury nazwał to „kulturowym terroryzmem”. Na chwilę obecną definicja owego nowego gatunku terroryzmu wygląda w ten sposób, że muzyk przysyła kartkę „nie zagram wam Żydzi na gitarze”. No chyba, że koperta była z wąglikiem. To diametralnie zmieniłoby postać rzeczy.
Ostatnio w prasie przebąkiwano coś, że Izrael za cichą zgodą Iraku (czyli de facto Amerykanów, w co wierzę) i Arabii Saudyjskiej (co natychmiast zdementowano) miałby zaatakować instalacje nuklearne Iranu z powietrza. Znów nie wnikając w temat czy Iran ma czy nie ma prawa bawić się atomkiem, jeżeli taka operacja doszłaby do skutku, na Bliskim Wschodzie mógłby się zrobić taki burdel, że Europie przez najbliższe dziesięć lat odbijałoby się czosnkiem.
Im dalej w las, tym bardziej dochodzę do wniosku, że nerwowy pan z kretyńską fryzurką, ciągłym odruchem chwalenia się czystą ręką i drobnym wąsikiem byłby dumny widząc, jak skrupulatnie jego „uczniowie” odrobili pewne lekcje.
Więc na chwilę obecną chyba nie darzę narodu wybranego szczególną sympatią. Pewnie czyni to ze mnie antysemitę. Swoją drogą, zawsze mnie to zastanawiało: jeżeli nie lubię pana Browna, to po prostu nie lubię pana Browna. Ale jeżeli nie lubię pana Blumsteina, to już jestem antysemitą. Muszą mieć chłopaki jakieś chody u lingwistów…
środa, 16 czerwca 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80277,8025537,Izrael_oglosil_zlagodzenie_blokady_Strefy_Gazy.html
OdpowiedzUsuńI proszę... :)
Antysemita: człowiek znienawidzony przez Żydów.
OdpowiedzUsuń