Na Onecie ukazała się interpretacja głośnej dziś wypowiedzi BXVI na temat prezerwatyw...
Wyjaśnił nam rzecz niejaki pan Pięciak (nie znam i nie chcę znać).
Benedykt XVI powiedział: "Być może istnieją uzasadnione pojedyncze przypadki, gdy np. mężczyzna uprawiający prostytucję używa prezerwatywy w sytuacji, gdy takie postępowanie może być pierwszym krokiem na drodze do umoralnienia, jakimś zalążkiem odpowiedzialności, aby na nowo rozwinąć świadomość tego, iż nie wszystko jest dozwolone i nie wolno robić wszystkiego, na co ma się ochotę. Ale nie jest to rzeczywisty sposób na poradzenie sobie ze złem, jakim jest infekcja HIV. Taki rzeczywisty sposób może polegać natomiast na uczłowieczeniu seksualności".
Uwzględniając cały kontekst tej wypowiedzi, sprawa wygląda zatem tak: mówiąc o stosowaniu prezerwatyw, Benedykt XVI mówi tyle, że "być może" (tryb warunkowy) są przypadki tak wyjątkowe i pojedyncze, jak przypadek mężczyzny uprawiającego prostytucję. Przyjmuje jednak od razu moralne założenie (znowu tryb warunkowy), że mężczyzna ów zastosuje prezerwatywę nie tylko i wyłącznie jako mechaniczny środek do zabezpieczenia się przed zarażeniem HIV, lecz jako krok na drodze do umoralnienia, do autorefleksji nad swym postępowaniem - pisze Pięciak.
Znaczy to mniej więcej tyle, że prezerwatyw może używać tylko mężczyzna na "wizycie" u prostytutki i wyłącznie po (najlepiej wspólnej) modlitwie o moralną samonaprawę...
Co tych urzędników pana B. tak wkurza w używaniu prezerwatyw? Czyżby obawa o zmniejszenie ilości (choćby i zarażonych HIV) owieczek? Przecież to irracjonalne.
Kościół twierdzi, że np. Uganda jest przykładem sukcesu systemu walki z Aids, jaki tam został zastosowany, będącego wspólną inicjatywą KK i rządu. To system pod nazwą ABC, opierający się na trzech założeniach; Abstinence, czyli abstynencja seksualna, Being faithful - wierność i Condoms (powszechne stosowanie prezerwatyw). Dwa pierwsze elementy programu, ewidentnie edukacyjne, spowodowały, że zakażenia AIDS spadły do poziomu kilku procent. Ale nie mogłoby się to udać, gdyby nie były stosowane JEDNOCZEŚNIE I OFICJALNIE wszystkie trzy elementy programu. Potwierdzeniem tej tezy jest to, że w ostatnich latach notuje się w tym kraju ponowny wzrost zachorowań, ponieważ stanowisko KK, który ostro naciskał na rząd USA, spowodowało obcięcie funduszy na ten cel i znaczne ograniczenie rozdawnictwa prezerwatyw dla grup podwyższonego ryzyka.
Tymczasem brytyjskie szanowane czasopismo medyczne "The Lancet" oskarża Benedykta XVI o to, że propagując naukę i doktrynę kościelną w sprawie stosowania prezerwatyw, podważa ustalenia oficjalnej nauki, co może spowodować nieodwracalne skutki dla milionów ludzi. Powiedzmy otwarcie - skutki śmiertelne.
Czy ktoś mógłby mi to wytłumaczyć? Różnego rodzaju prezerwatywy ludzie stosowali od dawna i z tego co wiem, kiedyś Kościół zachowywał w tej kwestii obojętność. Obecne stanowisko jest chyba dziełem JPII. Bardzo proszę o wypowiedzi - zależy mi głownie na osobach uważających się za wierzące. Myślę też raczej o stanowisku, a nie indywidualnych intymnych zeznaniach, bo te mnie nie obchodzą.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz