KWESTIA PRACODAWCY
W jednym ze szpitali, którym dany był zaszczyt podjęcia się mojego leczenia, był taki napis obok dyżurki lekarzy: DOKTORZE, PO WYJŚCIU NA KORYTARZ NIE ZAPOMINAJ, ŻE PACJENT JEST TWOIM PRACODAWCĄ…
Przypomniałem sobie o tej maksymie, gdy rozmyślałem o treści notatki na Onecie,, którą możecie znaleźć TU:
http://technowinki.onet.pl/wiadomosci/czy-odlacza-polakow-od-internetu,1,3116470,artykul.html
Najbardziej mnie uderzyło ostatnie zdanie notatki, bo rzadko można znaleźć coś bardziej prawdziwego.
Rzecz w tym, że to, co się dzieje w Polsce w kwestii legalnego czy nie ściągania plików z Netu, jest grą do jednej bramki. Wszystkie czasopisma poświęcone informatyce, programom użytkowym, czy rozrywającym (filmy, muzyka, gry komputerowe) stoją na stanowisku wyrażającym, się zdaniem: piractwo to zbrodnia, kradzież i s… syństwo, a ściągający nielegalnie pliki są draniami, cyklistami, masonami i złodziejami. Nikt nie próbuje nawet podjąć rzeczowej dyskusji, wszyscy twierdzą, że to naruszanie praw autorskich, choć nikt nie zauważa, że lwią część zysków z rozpowszechniania zgarniają dystrybutorzy i stojący na straży tychże praw talibowie.
Tymczasem tak naprawdę pracodawcami dziennikarzy są Czytelnicy. Jak Ci przestaną być wierni ulubionemu czasopismu, to nie ma zmiłuj, redakcja zostanie wykastrowana, a spora jej część pójdzie na zieloną trawkę. Logiczna więc byłaby obrona szeroko pojętych praw jeszcze szerszych rzesz Czytelników, a nie nieustanne odwoływanie się do praw autorskich, dotyczących w końcu ułamkowej części społeczeństwa.
Tak entre nous można byłoby poczynić obserwację, że ludzkość bardzo długo obywała się bez patentów i praw autorskich. Gdyby Gutenberg opatentował druk, a Erazm z Rotterdamu zastrzegałby sobie prawa autorskie do swoich dzieł, Odrodzenie nigdy by nie nadeszło, bo jednym z jego warunków sine qua non była możliwość szybkiego rozpowszechniania informacji. Wszelkiego rodzaju próby ograniczania dostępu do Internetu są próbami ograniczania dostępu do informacji (Finlandia uznała dostęp do Internetu za jedno z podstawowych praw człowieka!).
Ciekawe, że właściwie nie ma więc żadnej dyskusji o prawach człowieka, tylko wszyscy dziennikarze gromadnie potępiają piractwo. Nie tykając kwestii etycznych (niejeden z największych łowców czarownic ma w domu spore plikoteki nielegalnie pościąganych programów, filmów czy płyt), zastanawia mnie, czemu żaden z nich nie próbuje podjąć rzeczowej dyskusji, tylko wszyscy powołują się na prawo, a moderatorzy rozmaitych forum bezlitośnie wypieprzają userów, którzy jak na spowiedzi przyznają się do niekiedy do korzystania z Torrenta.
Przy okazji nie od rzeczy byłoby wspomnieć, że żadna partia polityczna nie miała w programie tworzenia ustaw ograniczających prawo do korzystania z Netu, a mam wrażenie, iż w tak ważnej kwestii warto byłoby urządzić jakiś przynajmniej większy sondaż, bo rzecz jest ważna i dotyczy naszej przyszłości. Wszyscy dali się zaszantażować grupkom obrońców prawa autorskich i nikt nie próbuje się zorientować, jak naprawdę wygląda sytuacja. A może byłoby warto. Tymczasem w Szwecji – a Skandynawowie to naprawdę rozsądny naród – legalnie działa Partia Piratów i cieszy się zaufaniem znaczącej części społeczeństwa.
Może by w końcu ktoś zorganizował jakąś dyskusję? W kwestii aborcji (a ta w końcu nie wszystkich dotyczy) politycy wodzą się za łby od kilkunastu lat, a w poruszanej przeze mnie nikt nie próbuje nawet pisnąć. Nie wiem, gdzie i jaką formę miałaby przyjąć rzeczona dysputa, ale warto byłoby ją jakoś przygotować, żebyśmy nie znaleźli się w sytuacji bolszewika ze znanego dowcipu („Jak w końcu przyszli po mnie, to nie było już nikogo, kto zechciałby się za mną ująć”)…
I tu zwracam się do dziennikarzy i rozmaitej maści redaktorów: przestańcie grać do jednej bramki. Spróbujcie umożliwić rzetelną dyskusję na łamach waszych czasopism. Nie jesteście tylko najmitami (zresztą waszymi prawdziwymi pracodawcami nie są obrońcy czy właściciele praw autorskich, tylko Czytelnicy), ale powinniście – przynajmniej w teorii – być obrońcami tzw. dóbr publicznych, a uważam, że nieskrępowany dostęp do Internetu jest jednym z nich. Nie wyrzucajcie z żadnego forum kogoś, kto przedstawia argumenty inne niż jedynie słuszna polityka redakcji, bo to nie tylko zamordyzm, ale przejaw waszej krótkowzroczności i nietolerancji.
Zapraszam do dyskusji. W przeciwieństwie do innych miejsc, tu KAŻDY może się wypowiedzieć.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
No właśnie biedny Gutenberg skradł najprawdopodobniej pomysł Costerowi. Sądzę, że niezłym wyjściem byłoby poruszanie się w stronę zapisów dot. wykonywania kopii książek itp. Z tego co wiem w cenie kserokopiarek i innych artykułów wykorzystywanych w komercyjnym "kserowaniu" są procenty odprowadzane na rzecz wydawnictw itp. Z tego powodu kserowanie nie jest przestępstwem. Choć znów na uczelniach spotykam się z limitami np 20 s. jednorazowo.
OdpowiedzUsuńCo prawda mam konto na pewnym forum myślę że generał wie o co chodzi ;) Ale w sprawie piractwa w 100% się z panem zgadzam.Co prawda pismo powinno stać na straży jakiejś moralności ale mogli by chociaż dojść do dyskusji na ten temat od bardziej bo ja wiem przychylnej strony.I ciekawe jest też to że sporo piratów kupuje orginały :).Ja czasem sobie coś ściągnę ale jak mi się spodoba zawsze staram sobie kupić orginał bo za dobra robotę zapłata się należy :).Tylko czasem można się nieżle naciąć bo teraz to nawet markowym tytułom ufać nie można choćby Gothic ZB
OdpowiedzUsuńJasnym jest, że nie można piractwa stawiać na równi z kradzieżą samochodów, ale to nie jeszcze powód do jego gloryfikowania. Piractwo jest złe i basta !
OdpowiedzUsuńJa waćpana proszę o głos z dyskusji, a nie deklarację wiary... Zauważyłeś waść jakiekolwiek gloryfikowanie piractwa?
OdpowiedzUsuńTrymusie, przecież we Francji był chyba projekt, żeby każdy z użytkowników Netu płacił pewną niewielką, określoną kwotę miesięcznie (była mowa chyba o kilku ojro) dla właścicieli praw autorskich, ale ostatecznie żabojady poszły we "wprost przeciwpołożną" stronę. Być może - ale to już spiskowa teoria dziejów - komuś zależy na tym, by zyskać jeszcze jedno narzędzie kontroli społeczeństwa?
OdpowiedzUsuńTak, podobnie sądzę, że dzisiejszy mainstreamowy kurs wobec piractwa jest anachronizmem. W żadnym wyapdku piractwo nie jest do wytepienia. Jedyną możliwością jest zrewidowaniem twardego stanowiska i szukanie kompromisu. Jest zapotrzebowanie na kulturę, są społeczeństwa masowe. W starożytnym Rzymie zdecydowano się na zaniżone ceny zbóż, dawano ludziom darmowe igrzyska itp. , czy dziś nie można zdecydować się na równy, zminimalizowany jesli chodzi o odpłatność, dostęp do wytwórów kultury niematerialnej? Kurczowe trzymanie się starych kategorii nie wyjdzie dystrybutorom na zdrowie.
OdpowiedzUsuńRzymianie mieli niewolników.Jeśli chcesz pracować za darmo to proszę bardzo, ale nie wiem czy znajdziesz wielu chętnych.
OdpowiedzUsuńAle kto tu mówi o pracowaniu za darmo czy odzieraniu twórców z owoców ich pracy? Mówimy o realnym rozwiązaniu problemu. Gdzie twórca, dystrybutor i odbiorca będą syci.
OdpowiedzUsuńWidzisz, Trymusie, jak tu dyskutować, skoro jedna strona zagrzebała się w Okopach Św. Trójcy. Być może ci twardziele nie wiedzą, jaki los spotkał obrońców? Panie Anonimowy, prosimy o konkrety, a nie demagogię.
OdpowiedzUsuńP. S. I może byś waćpan jakoś z grubsza się ujawnił? Do tej pory anonimy spotykałem tylko w pisemkach typu: "Donoszę, panie naczelniku, że..."
OdpowiedzUsuńobniżenie cen musiałoby się wiązać ze zwiększeniem obrotów, a ja spotkałem się z opinią iż nawet 15zł za ośmiomiesięcznego hiciora to za dużo.
OdpowiedzUsuńroomak28, opinia jest jak (_!_), każdy ma swoją. Ale zastanów się waść, ile egzemplarzy najnowszego Batmana sprzedałby dystrybutor, gdyby od razu były po 20 zeta, zamiast 120 zyli, które zapłaciłem w dniu premiery. Być może zarobiłby więcej?
OdpowiedzUsuńGdyby wydał go za dwie dychy, wszyscy którzy chcą go mieć od razu by go kupili, a tak przeczołga go przez tanie serie, sprzeda gdzieś na płytę i wyjdzie na swoje. Może to nie w porządku wobec graczy, ale dystrybutor głupi nie jest. Poza tym piracono też gry za dwie dychy.
OdpowiedzUsuńJa na przyklad pirace dlatego ze 90 procent gier jakie zaczne nie przechodzę do konca. A te ktore mnie naprawde wciągnęły-pes 2010,dead space,prototype,nfs pro street . Lost czy burnout kupuje. Nie zawsze edycję premierówa ale kupuje.
OdpowiedzUsuńŁukasz
Korzystanie z multimediów to dobrowolny wybór, nie konieczność. Dystrybutor ma prawo zdzierać z konsumenta ile tylko pieniędzy zechce, a jak konsumentowi nie odpowiada - to niech spada na drzewo i zainteresuje się innym rodzajem rozrywki.
OdpowiedzUsuńJesli nie stać mnie na bilet na karaiby, to nie znaczy że mogę sobie go ukraść. I proszę, darujmy sobie tą gadkę o nieporównywaniu piractwa do kradzieży. *Bierzesz* coś, co nie jest Twoje. Koniec. Jeśli przestępstwo można popełnic tylko zabierając/niszcząc coś materialnie, ofiary gwałtu nie powinny mieć prawa do narzekania, idąc taką logiką. W końcu nic im nie odebrano...
Człowieku, czy ty miałeś kiedykolwiek do czynienia z ofiarą gwałtu? Ja miałem. Ona by ci łeb pewnie urwała w tym momencie za wypisywanie takich pierdół. Jak ty porównujesz gwałt do wykonania cyfrowej kopii i lubisz jak z ciebie zdzierają, to sam spadaj na drzewo (napisałbym coś innego, ale szkoda słów) i tyle w temacie. Przepraszam, ale są pewne granice…
OdpowiedzUsuńZatem ja wypowiadając (pisząc, w zasadzie) pewne słowa popełniłem straszliwą zbrodnię, a osoba darmo biorąca coś, czemu ktoś inny poświęcił setki godzin swojej pracy jest w porządku.
OdpowiedzUsuńJak Ty nie lubisz jak z Ciebie zdzierają, to masz rację - zabierz im na siłę. Inwestycja w broń palną szybko się zwróci w wypadku niepłacenia za wszystko, czego cena nam nie odpowiada.
Kwestionowanie prawa dostawcy dobra/usługi do ustalenia dowolnej ceny za tą usługę (zwłaszcza, że nie jest ona niezbędna do życia) to zwyczajny bunt przeciwko kapitalizmowi.
A propos zdzierania - to ten argument też jest śmieszny. Gry komputerowe są żałośnie tanie w porównaniu z książkami. Przeczytanie przeciętnej ksiązki to góra 20 godzin - przejście dobrej, drogiej gry cRPG zajmuje grubo ponad 100. Nie wspominając już o nieliniowości gier, umożliwiającej kilkakrotne ich przechodzenie, z odkrywaniem za każdym razem czegoś innego. Nie zapominajmy też o grach oferujących rozgrywkę dla wielu graczy, potyczki itp wydłużające żywotność gry jeszcze bardziej.
OdpowiedzUsuńKsiążkę przeczytam... i odłożę ją na półkę. A kosztowała mnie 30-40 zł. Za spięty stosik zadrukowanego papieru w twardej okładce. I to jest dopiero zdzieranie z ludzi pieniędzy... Prościej byłoby po prostu ściągnąć z sieci i przeczytać za darmo, nie?
Ale tłumacz się nie przejmuje, on dostał już swoje pieniądze i to, czy inwestycja dystrybutora się zwróci, to już nie jego problem...
Pisz misiu te pierdoły dalej. O przyrównywaniu kopii cyfrowej do gwałtu, bo owej ofierze "nic nie odebrano", o "buntach przeciwko kapitalizmowi" (a kiedy obwołano go jakimś królem, bo przegapiłem koronację), w ogóle popuść swej fantazji... Naprawdę, aż miło się czyta zdrowe poglądy prawych inaczej...
OdpowiedzUsuńI to jest to miejsce wolnego wypowiadania swoich opinii na poziomie, bez obrażania współdyskutantów? Wolne żarty. Zaczynam rozumieć czemu takich ludzi dość szybko pozbawia się dostępu do rozmaitych forów internetowych.
OdpowiedzUsuńSposób, w jaki obaliłeś moje argumenty doprawdy mi zaimponował, 'tygrysku'.
Zakładając tego posta obiecywałem sobie solennie, że niczego nie będę wycinał, ale w przypadku tego Anonima (swoją drogą odważny jegomość, wygłasza takie sądy zza maski) aż mnie palce swędzą. Zostawiam go tylko po to, by Czytelnicy mogli zobaczyć, jak bardzo niezgłębiony może być ocean ludzkiej głupoty...
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńmoim zdaniem porównywanie piractwa do kradzieży samochodów lub do gwałtu jest bez sensu. piractwo jest bardziej jak oglądanie filmów kinie bez kupowania biletów. Jednak jest to korzystanie z owoców czyjejś pracy bez zapłaty.
OdpowiedzUsuńZgoda, roomak. Czy jednak za logiczne uważałbyś dożywotnie pozbawienie prawa korzystania z kina, lub komunikacji miejskiej kogoś, kto raz albo dwa został złapany na sali kinowej, czy w autobusie MZK bez biletu?
OdpowiedzUsuńNie twierdzę tego, po prostu te dwie rzeczy wydały mi się podobne. Kara powinna być odpowiednio wyważona i nie wykluczać kogoś po wsze czasy.
OdpowiedzUsuńTo niech zamiast nadymać się szlachetnością przeciwnicy piractwa przystąpią do rzeczowej dyskusji. Ja przecież nie twierdzę, że piractwo jest cacy, uważam tylko, że problem dojrzał do rzetelnej dyskusji.
OdpowiedzUsuńPiszesz Generale o potrzebie zorganizowania debaty/dyskusji nt piractwa. Ok, tylko tak się zastanawiam, do jakich wniosków miałaby taka dyskusja doprowadzić. Sam napisałeś, że piractwo nie jest cacy, więc o co chodzi? Mimo to, powinno się je zalegalizować? Wprowadzić ograniczenia w piraceniu (Możliwość ściągnięcia jednej gry na tydzień? Może wprowadzić piracenie na kartki, według, z góry ustalonego, przydziału?).
OdpowiedzUsuńPiraci zabierają branży [i nie mówię tylko o samych twórcach. Wszystkim pośrednikom i dystrybutorom również należy się zapłata za wykonaną pracę, przecież za tymi terminami nie stoi żadna bezosobowa machina, tylko zwykli, szarzy pracownicy (i ich kierownictwo ;)]potencjalny zysk. Wiem, że jest to pojęcie nieco abstrakcyjne, nie zmienia to jednak faktu, że takie działanie jest, przynajmniej w moim odczuciu, niezgodne z prawem/moralnością.
Nie sądzę, żeby problem piractwa dało się rozwiązać w jakikolwiek inny sposób. Z mojego punktu widzenia, taka dyskusja byłaby kompletnie jałowa.
Mości Camparov, dyskusje mają to do siebie, że z góry ciężko przewidzieć ich wynik, chyba że dyskutanci przystępują do nich z takim nastawieniem, jak twoje. Ja dam sobie głowę uciąć za piętami,że żadnymi administracyjno prawnymi metodami piractwa zwalczyć się nie da. Jankesi raz już próbowali wprowadzić prohib na alkohole i musieli się z tego rakiem wycofywać. A przecież dyskusja nie boli, prawda?
OdpowiedzUsuńI nie przesadzaj waść z tym zyskiem dystrybutorów. Powiedz mi, jaką część zysku Microsoftu dostaje przeciętny pracownik Billa Gatesa?
Księgowym Microsoftu nie jestem, ale nie sądzę, żeby pracowały w nim chińskie dzieci za miseczkę ryżu. Bill Gates stworzył rzecz, z której korzystają miliony ludzi na całym świecie (i pewnie w większości są zadowoleni), więc ma prawo czerpać z tego odpowiednio wysokie profity. Wybacz Generale, ale nie w Twojej gestii leży decyzja o odcięciu go od dalszych wpływów, na zasadzie "bo i tak ma już za dużo" ;) On stworzył produkt, ustalił cenę. Ty zawierasz z nim umowę kupna/sprzedaży, jeśli odpowiadają Ci warunku tejże umowy, bądź też nie i korzystasz z, dajmy na to, Linuxa. Podobnie jest z każdym innym produktem.
OdpowiedzUsuńNie jestem jakimś zagorzałym przeciwnikiem dyskusji nt piractwa, boziu broń. Wyraziłem tylko swoje sceptyczne podejrzenia, co do jej wyniku. Po prostu moja wyobraźnia nie sięga tak daleko, bym mógł wyobrazić sobie jakieś lepsze rozwiązanie tego problemu, ale próbować zawsze można, fakt.
Zgadzam się z tym, że piractwa nie da się w 100% zwalczyć (tak samo, jak i niemal każdego innego przestępstwa), ale nie widzę też powodu, dla którego mielibyśmy ułatwiać piratom życie i dawać przyzwolenie na ich szemraną działalność. Biorąc pod uwagę, że spora część tej pirackiej braci jest (bardzo)niepełnoletnia, byłoby to raczej średnio wychowawcze, pomijając już inne konsekwencje.
Masz rację, Camparov, ale nie do końca. Gates stworzył narzędzie służące do komunikacji międzyludzkiej. Odmówiłbyś ludziom prawa do korzystania z alfabetu dlatego, że ktoś ma prawa autorskie? Nie stawiam znaku równości, ale Winda 7 (z którą nota bene Bill brama niewiele ma już wspólnego) nie do końca jest tym samym, czym samochód.
OdpowiedzUsuńA tak przy okazji - nie zamierzam ułatwiać piratom życia. Ale czy odrzucony przez Francuzów projekt dodatkowych, niewielkich opłat za Internet nie byłby lepszym rozwiązaniem, niż utrzymywanie całych rzesz ludzi pilnujących w tym względzie prawa?
Oczywiście, że nie odmówiłbym nikomu prawa używania alfabetu, ale też nikt nikomu nie odmawia prawa korzystania z Windowsa. Wymaga się jedynie jednorazowej opłaty, która dla przeciętnego posiadacza komputera nie jest wcale zaporowa. Nie stawiam znaku równości pomiędzy Windowsem, a samochodem, ale żyjemy w epoce technologii cyfrowej, świat się zmienia i chyba musimy powoli przyzwyczajać się do tego, że płacimy niemałe pieniądze, za coś, czego nie możemy nawet dotknąć. Można się przeciw temu buntować, ale kijem rzeki nie zawrócisz...
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc, nie słyszałem o wspomnianym francuskim projekcie ustawy i ciężko mi nawet coś wygooglować na ten temat, więc się profilaktycznie nie wypowiem ;)