Dziś na Onecie ukazała się informacja o następującej mniej więcej treści:
Ściągający z sieci nielegalnie płyty okazują się najlepszymi klientami sklepów muzycznych. Wydają oni na muzykę o 75% więcej niż ci, co kupują wyłącznie legalne wydane płyty. Niedawne badania w Wielkiej Brytanii pokazały, że piraci kupują co roku płyty o wartości aż 77 funtów, a pozostali za jedyne 44 funty.
Główny powód wymieniłem swego czasu w dyskusji na łamach pewnego czasopisma. Ściągający pliki nielegalnie ma możliwość przesłuchania płyty przed zakupem. Po samej okładce ciężko ocenić jakość nowej płyty. Nie ma już dziś takich grup jak Beatles czy Led Zeppelin, na których płytach każdy utwór był dopracowany i dopieszczony (Road to Abbey!). Beatlesi wypuszczali albumy, na których każdy utwór był hitem sam w sobie.
Dziś często wypuszczane są krążki, na których jest jeden dobry utwór i kilka znacznie słabszych. Klienci dobrze o tym wiedzą i wolą rzecz sprawdzić przed zakupem. Pamiętacie, że kiedyś istniała możliwość odsłuchania płyty przed zakupem, a teraz w większości sklepów ów proceder zanikł? Pomijam już fakt, że stojąc i co chwila ustępując miejsca przechodzącym klientom ciężko wyczuć klimat płyty. Czy w dzisiejszych czasach nikt już nie myśli? Wyobraźmy sobie pewną witrynę z muzyką. Rejestrujemy się, i mamy możliwość jednorazowego odsłuchania jakiejś płyty na zasadzie radia w Winampie. Jeżeli zrobi się to solidnie, wielokrotne rejestracje (co na pewno właśnie przyszło teraz komuś do głowy) dałoby się ukrócić. Przecież jeżeli ktoś nosi się z zamiarem kupienia płyty to chce słuchać jej wiele razy... Takie to trudne?
I to byłoby na tyle...
[nieistniejąca (przynajmniej w Polsce) witryna muzyczna (c) Anakha :)]
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Pytanie brzmi "Ile płyt ściągnęli i czy gdy płyta im się 'nie spodobała' to usunęli ją z dysku?".
OdpowiedzUsuńWracając do dyskusji z FA. Wydawca może wystawiać gry i za 200 zł - takie jego prawo. Sam bardzo rzadko kupuję wydania premierowe, najczęściej z jakichś tanich serii. Zatem i tego bym nie kupił. Teraz wystarczy, że inni też by nie kupowali i ceny musiałyby spaść... Jednak skoro gry wydawane są po 140 zł i ich cena przez długi czas nie spada (oraz każdy kolejny tytuł też jest w tej cenie), tzn że jest popyt na owe gry nawet i po tej cenie.
A tak na koniec narzekania na ceny:
Sam pod koniec listopada kupiłem Divinity 2 - Ego Draconis za 90 zł (wydanie premierowe). W chwili obecnej dostępne jest za niecałe 50 zł.
To jest akurat zabawne pytanie, bo skoro usunęli... ;)
OdpowiedzUsuńOdpowiedź na poprawnie zadane pytanie brzmi: ważne, że de facto zostawili w sklepach z muzyką więcej pieniędzy. O wirtualnych zyskach nie będę się powtarzał...
PS. A propos usunięcia, była kiedyś taka anegdotka o biedaku, który stał pod oknem karczmy i wąchając zapachy dochodzące z kuchni, wcinał bułkę. Karczmarz zarządał od niego opłaty, gdyż dzięki woniom z kuchni bułka bardziej mu smakowała. Przyszedł mędrzec i kazał biedakowi zabrzęczeć sakiewką koło ucha karczmarza. "On wąchał twoje potrawy, a ty usłyszałeś brzęk jego pieniędzy"...
OdpowiedzUsuńWybacz, ale z takiej płyty z muzyką nie da się raczej inaczej skorzystać, niż słuchając jej... No chyba, że oni tylko je wąchali słuchając jakichś słabszych- darmowych zespołów - w kilku słowach, kiepska analogia.
OdpowiedzUsuńPoza tym, fakt zostawili więcej pieniędzy. Ale nie jesteśmy w stanie sprawdzić z ilu płyt skorzystali nie mając do tego prawa. A może po prostu piratami w Anglii są bogatsi ludzie, a Ci biedniejsi wolą być uczciwi?
1. Jeżeli szanownemu panu Iskierowi wydaje się, że jednorazowe odsłuchanie płyty już jest kradzieżą, to nasze nasze poglądy zasadniczo się różnią.
OdpowiedzUsuń2. Bardzo ładne założenie z tymi mieszkańcami Albionu. Zastosujmy je częściej, ignorując prawo brzytwy Ockhama...
Z racji znacznych różnic w punkcie widzenia, dalszą dyskusję uznaję za bezprzedmiotową...
1. Jeżeli panu Anakha wydaje się, że wlanie własnej benzyny do samochodu stojącego na parkingu, "pożyczenie" go na przejażdżkę, po czym odstawienie go na miejsce jest jak najbardziej w porządku, to rzeczywiście nie mamy o czym rozmawiać.
OdpowiedzUsuńCóż, dla mnie samo ściągnięcie w sposób nielegalny płyty jest kradzieżą, pomijając już fakt odsłuchania. Nie mam nic przeciwko, by rzeczony ktoś pożyczył sobie płytę od kolegi lub odsłuchał ją w jakimś markecie (u nas w REALu jest to np. możliwe).
Więc tak:
Jednorazowe odsłuchanie płyty - nie jest kradzieżą.
Pobranie w sposób nielegalny na własny dysk twardy owego albumu - jest kradzieżą.
Dotarło?
Ekhem... Może nawet nie na parkingu tylko w salonie samochodowym. Może taka analogia do Ciebie przemówi. Co innego przejechać się na jeździe testowej ze zgodą z salonu, a co innego samowolka.
OdpowiedzUsuńKradzieżą byłoby zabranie płyty z salonu muzycznego. Ściągnięcie pliku z sieci jest naruszeniem (choć do końca nie jestem pewien, czy mam rację) praw licencyjnych, a to zupełnie inna kategoria moralna. Prawo można zmieniać... - o czym niektórzy najlepiej wiedzieć powinni. Moralności raczej nie zmieniamy.
OdpowiedzUsuń