Counter


View My Stats

środa, 19 stycznia 2011

Po co Lech Kaczyński pchał się do Smoleńska?

W ogniu dyskusji o przyczynach katastrofy i smoleńskim dramacie jedno ważne pytanie uszło naszej wszechstronnej dociekliwości. Nikt się nie zastanawia, DLACZEGO nasz prezydent chciał lądować akurat w Smoleńsku i co byłby zrobił, gdyby lądowanie się udało. Wiozący limuzyny, transport i całe oprzyrządowanie techniczne wyprawy Ił nie zdołał wylądować i odleciał (chyba) do Witebska. Nasz wspaniały prezydent po wylądowaniu zostałby (wedle nieśmiertelnego powiedzenia Himilsbacha) "...jak dupa z tym angielskim", bo przecież nie było tam ŻADNYCH środków do transportu Tylu i Tak Ważnych Osobistości. Potupałby nóżkami, wysepleniłby kilka przekleństw i na tym by się skończyło. Po co w ogóle ten nieszczęsny Tu-tek miałby lądować w Smoleńsku? Lotnisko w Smoleńsku to nie Szeremetiewo, tam nie da się ściągnąć odpowiedniej ilości limuzyn czy choćby autobusów a przewiezienie blisko stu dygnitarzy to nie lada problem logistyczny.
Czy ktoś zna odpowiedź na to pytanie?

2 komentarze:

  1. mógł nie wiedzieć, że wcześniejszy samolot nie wylądował lub założył, że będą limuzyny podstawione przez Rosjan. Jako prezydent zapewne zakładał, że na miejscu jest awaryjny sprzęt gotowy. Jak było naprawdę, dowiemy się jedynie po odsłuchaniu tego, co działo się w przedziale pasażerskim.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak szczerze, co w tej wizycie w ogóle trzymało się kupy? Prezydent łaskawie spóźnia się 30 minut na lotnisko. Widzi, że piloci w ogóle nie chcą startować, bo w końcu meldunek musi mu generał składać. Już na początku lotu jest informowany, że w Smoleńsku warunki pogodowe są fatalne i powinni lądować na innym lotnisku. Nie wie, czy wylądował sprzęt logistyczny, czy nie. Nie wie, czy lądować czy nie, bo „nie ma decyzji”. To co to do cholery było, wizyta głowy państwa czy wycieczka studentów na zasadzie „wsiąść na gazie do pociągu byle jakiego, potem coś wymyślimy”?

    OdpowiedzUsuń