Counter


View My Stats

wtorek, 6 listopada 2012

Trumny, trotyl i... co jeszcze?




Ostatnio trwa medialna wrzawa dotycząca pochówku (podobno) prezydenta RP na uchodźstwie, niejakiego pana Kaczorowskiego. Wokół tej marionetkowej zgoła postaci od niedawna zrobiło się nieliche zamieszanie.
Ten pan przez chyba dziesięć lat mianował się prezydentem RP, nie reprezentując absolutnie nikogo poza garstką starych pierdzieli zgromadzonych w kilku angielskich klubach (czyt. pubach), gdzie zbierali się przedstawiciele polskiej powojennej emigracji. Na mocy Konstytucji z 1935 roku prezydentem mianował go poprzedni prezio, niejaki Sabat.
Nikt się nawet teraz nie zająknie, że 6 lipca 1945 roku dotychczasowi sojusznicy Rzeczypospolitej, Wielka Brytania i Stany Zjednoczone wycofały uznanie dyplomatyczne Rządu RP na uchodźstwie".

Popijając piwko albo whisky starsi już mocno panowie nadawali więc sobie wzajemnie operetkowe tytuły ministrów, pułkowników, generałów i dyrektorów rozmaitych departamentów. Nieźle się przy tym bawili, co w końcu nie jest naganne. Nikt ich nie traktował poważnie, bo robili sobie jaja z Rzeczywistości, zaprzeczając uparcie istnieniu uznawanej przez wszystkie europejskie rządy Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej. Ot, grupka - powiedzmy to otwarcie - pierdzieli, którzy niczym szczególnym dla Polski się nie wyróżnili. Byli na tyle cwani, że pozostali w Anglii, gdzie nie mogli ich dosięgnąć ich polityczni wrogowie swoim ubeckim ramieniem. Myślę zresztą, że nikomu z ówczesnego kierownictwa PZPR, ani Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego nie postała w głowie nawet myśl o tym, żeby zrobić jakąś krzywdę tym dziadkom.  

Teraz  jednak zaczyna się kolejna „gra trumnami”.
http://wiadomosci.onet.pl/katastrofa-smolenska,5295681,temat.html

Opozycja, zamiast zająć się rosnącym bezrobociem i coraz większym ubóstwem, w jakie popada rosnąca nieubłaganie część polskiego społeczeństwa, zajmuje się pierdołami, które tak naprawdę nikogo nie obchodzą. Na miejscu Tuska i ludzi z jego ekipy klaskałbym jajami z radości, że durnie tak się podkładają. Mniej wiecej tydzień temu wyglądało jeszcze na to, że Jarkaczor wreszcie się opamiętał i zaczyna się zajmować konkretami. Ale nie - wystarczył jeden głupi artykuł Gmyza, żeby Jarusiowi puściły nerwy. Ruszył do ataku, jak byk na czerwoną płachtę matadora.
Takiej wrzawy po jednym prasowym wtrysku to jeszcze nie pamiętam. Z trybuny sejmowej posypały się zarzuty o morderstwo (czemu w Sejmie, trzeba było od razu złożyć doniesienie do prokuratury)i spisek.

Po dementi Naczelnego Prokuratura MON jakoś przycichło, ale kaczyści nie umilkli. Znaleźli sobie nowy powód do wojny - pogrzeb pana Kaczorowskiego. Cokolwiek zrobiliby przedstawiciele rządu - byłoby źle. Kaczyści używają trumien jak taranów - z czego (podejrzewam) Tusk się cieszy, bo trumienne tarany, jakie by nie były, bramy rządowej raczej nie wywalą.

Dziś mam nowy powód do radości.

Wyrzuceni z pracy dziennikarze płaczą jak dzieci nad tym, ze prywatny właściciel gazety zwolnił ich z pracy. Ależ macie panowie to, czegoście chcieli. Wolne media. Sądziliście, że wolność mediów polegać ma na tym, że możecie sobie pisać, co wam wasza chora wyobraźnia podsunie i nikt was za to nie skarci? Podejrzewam, że ten Gmyz może się jeszcze doczekać jakiegoś pozwu - w końcu bezpodstawnie rzucił kilka bardzo poważnych oskarżeń.

Jak powiedział jeden z moich znajomych (Nepalczyk z urodzenia): ”Polska to bardzo dziwny kraja jest!”   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz