W związku ze zbliżającą się rocznicą wprowadzenia przez gen. Jaruzelskiego stanu wojennego (13. 12. 1981), GW zamieściła wyniki sondażu CBOS, z którego wynika, że zmniejsza się liczba Polaków uważających decyzję Generała za słuszną. W roku 1994 popierało ją 54% Polaków, a obecnie tylko 44%. Komentarz GW nie pozostawia cienia wątpliwości, że Polacy mądrzeją (znaczy, rośnie liczba ludzi uważających GW za Źródło Prawd Absolutnych - ile by tych prawd nie było). Niby racja, ale...
W tym samym "artyklu" nieco dalej czytamy, że wśród badanych krytyków decyzji gen. Jaruzelskiego przeważają ludzie do 35 roku życia. Czyli tacy, co 30 lat temu kończyli z zabawami w piaskownicy i ich jedynym wspomnieniem z tamtego okresu jest brak Teleranka w TV. Czyli niemający zielonego pojęcia o tym, co naprawdę w kraju się działo. Na domiar wszystkiego od 20 lat poddawani indoktrynacji przez rozmaitych prawicowych guru w rodzaju nieświętej pamięci pana Kurtyki, czy panów Żaryna, Pospieszalskiego, Wildsteina i całej kupy dziennikarskiej swołoczy, że o kwaczących zgodnie politykach nie wspomnę.
Ludzie starsi pamiętają panującą wtedy w kraju atmosferę. Wiszące nad wszystkimi pytanie: "Wejdą, czy nie wejdą?" i dość oczywistą na nie odpowiedź: "Wcale nie muszą, oni już ty są!". Zjazd w hali Olivii w Gdańsku, na którym przywódcy Solidarności potrząsali szabelkami i wieszczyli strajk generalny (w połowie zapowiadającego się na wyjątkowo mroźny miesiąc grudnia). Zapowiedzi (pan Modzelewski na tymże zjeździe): "Trzeba im (komuchom, znaczy) powiedzieć wyraźnie, że bój to będzie ich ostatni". To nie były czcze pogróżki.
Starsi ludzie jeszcze pamiętają. Pamiętają np. że ówczesny prymas Polski, kard. Glemp publicznie poparł Jaruzelskiego, uważając, że stało się źle, ale decyzja generała zapobiegła narodowej tragedii. Tragedii wojny domowej i interwencji wojsk Układu Warszawskiego (Niemcy i Czesi rwali się do udziału w "misji stabilizacyjnej").
Wyobrażacie sobie niemieckie patrole na ulicach np. Wrocławia? Nie będę ukrywał, że liczne jednostki LWP pozostałyby w koszarach. Ale równie liczne wyszłyby z koszar i zaczęły walkę z najeźdźcami. Wojsko było tak samo podzielone, jak reszta narodu.
Przypominam też, że dwa lata wcześniej Rosjanie bez wahań wkroczyli do Afganistanu, mimo że ten kraj z punktu widzenia ich globalnych interesów znaczył nic prawie. Ot, jakieś tam mało istotne azjatyckie zadupie. Do Polski, która była dla nich bardzo ważnym ogniwem UW nie musieli nawet wkraczać - już tu byli. Czy ktokolwiek zdrowy na umyśle sądzi, że ot tak sobie, oddaliby bez walki kraj, w którym składowali głowice jądrowe?
Ale GW radośnie przytacza dane, z których wynika, że już tylko 44% Polaków uważa, że decyzja Generała była słuszną.
PO 30 latach TYLKO 44%? A może NADAL AŻ 44%?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Zapytanie o poparcie decyzji Generała, jest co najmniej niewłaściwe. Powinno się raczej postawić pytanie: czy wtedy istniały racjonalne przesłanki, i czy do dziś są tego dowody, iż wówczas wojska radzieckie były gotów wkroczyć do Polski Ludowej? Z misją stabilizacyjną rzecz jasna.
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że dziś chyba jest już niemożliwym, obiektywne, historyczne udzielenie odpowiedzi na to pytanie. A samemu będąc dzieckiem stanu wojennego, bardziej interesują mnie odpowiedzi na pytania dotyczące przyszłości (niż zaszłości), np. czy ci idioci na górze, wcisną nam za kilka lat podupadające euro. Albo czy zdołam dożyć wieku emerytalnego, który jest co dekadę podwyższany. A jak zdołam, to czy ją dostanę, czy też może prędzej Polska zbankrutuje.
TO są ważne pytania, a nie jakieś próżne oglądanie się w przeszłość i wojny polsko-polskie...
Z tym akurat spierać się nie da. Chciałbym tylko zauważyć (raz już o tym napisałem), że dla większej części naszych polityków najważniejszą kwestią niedawno wybranego Sejmu była sprawa wybrania komisji badającej przyczyny katastrofy smoleńskiej. I to jest pierwsza wybrana w nowym składzie Sejmu komisja.
OdpowiedzUsuńNasi politycy tak naprawdę mają głęboko w dupie Twoje istotne (piszę to bez przekąsu) pytania.