Wkurwił mnie z samego rana pan Frasyniuk, który w wywiadzie dla Onetu biadoli, jak to go aresztowali, katowali i łamali mu żebra. Co on (uczciwszy uszy Pań) pierdoli? W tym czasie z liderami "Solidarności" esbecja obchodziła się jak ze śmierdzącymi jajami. Rulewskiemu w Bydgoszczy wybito ząb podczas zamieszek przy rozpędzaniu manifestacji. Rulewski rozdarł się jak gwałcona dziewica (Kazimierz Kutz określił to pięknie słowami: "Darł się, jakby mu pizdę złamali") i w całej Polsce podniosła się wrzawa, strajki i protesty. Frasyniuk to była za duża figura, żeby spadł mu choć włos z głowy.
Pałami dostawali zwykli szeregowi manifestanci, liderów "S" traktowano z rewerencją.
Sam Kuroń we wspomnieniach opisywał, jak go po internowaniu w stanie wojennym dręczono przenosinami z celi do celi, on zaś kładł się na podłodze i mówił: "Jak przenosić, to przenosić..." No i go przenoszono, klawisze chwytali go za ręce i nogi i przenosili troskliwie jak dalajlamę. Tak to Jacek stawiał opór oprawcom...
Frasyniuka miałem za niegłupiego człowieka, ale po czymś takim będę rzygał na samo wspomnienie jego gęby. Ciekawe, jak to się stało, że zwykły biedny wrocławski kierowca autobusu na początku lat 90-tych założył firmę transportową dysponującą kilkoma wielkimi TIR-ami? Dorobił się ciężką pracą w stanie wojennym? Tfu!
Legenda "Solidarności..." Torsje człowieka biorą, gdy widzi takie legendy.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Najgorsza była wypowiedź jakiegoś profesorka dzisiaj w radio w skrócie: historia na pewno oceni stan wojenny jako czarną kartę i MUSIMY traktować stan wojenny KSIĄŻKOWO - czyli, jak zakładam, zgodnie z myślą rządzącej partii?
OdpowiedzUsuń