Polacy to dziwaczny naród. Najwięcej jest w nim specjalistów od wszystkologii stosowanej. Stańczyk udowodnił królowi Zygmuntowi, że najwięcej jest w Polsce lekarzy, ale podejrzewam, ze obecnie mógłby swoją reprezentatywną (zebraną na krakowskim Rynku próbką)objąć przedstawicieli wszystkich zawodów - z dużą przewagą ekspertów lotniczych i speców od materiałów wybuchowych. Zaskakujące jest, jak jeden facecik o umysłowości Antka Policmajstra potrafi zabełtał we łbach kilkunastu milionom naszych rodaków. Zaskakujące, ale i zrozumiałe - żeby być prawdziwym ekspertem lotniczym trzeba skończyć politechnikę, porobić rozmaite kursy, biegle opanować przynajmniej ze dwa języki, zdać kilka egzaminów międzynarodowych i - last but not least - spędzić kilkaset godzin w powietrzu i to nie jako pasażer. Ale żeby uwierzyć panu Maciaurescu czy pani Gargas nie trzeba nic zgoła: wystarczy silna podejrzliwość i niechęć do Rosji. I oto mamy co czwartego Polaka, który wierzy, że najlepszy z Prezydentów (mały, bezbarwby, zawistny człowieczek, "Spieprzaj Dziadu") został "przez Ruskich" zabity w zamachu - co automatycznie czyni z niego męczennika.
Ludzie! Nie dajmy się zwariować!
Nie powiem...zacieranie śladów na pewno jest. Ale raczej nie w celu ukrycia zamachu a burdelu w obu krajach.
OdpowiedzUsuńŚladów nie ma co zacierać, bo winni całej sprawy są znani, nikt tylko publicznie nie chce tego powiedzieć.
OdpowiedzUsuńPo pierwsze - winnym jest Prezydent RP, Lech Kaczyński, który poleciał do Katynia na otwarcie swojej kampanii prezydenckiej (przedtem był w Katyniu tylko dwa razy i za każdym razem - patrzcie państwo, co za zbieg okoliczności! - przy okazji kampanii wyborczej). Wylatując z Warszawy spóźnił się na lotnisko o 42 minuty. Wiadomo, na prezydenta poczekają. Mgła, niestety, miała w dupie prezydenckie spóźnienie.
Drugim winnym był gen. Błasik który mimo meldunku pilotów o pogodzie powiadomił prezydenta o gotowości do lotu. Podlizał się o jeden raz za dużo.
Kolejnymi winnymi są niedoszkoleni piloci (tylko jeden z nich znał język rosyjski i był nim dowódca lotu, który miał na głowie masę innych obowiązków!) - powinni byli podjąć decyzję o braku możliwości lądowania i odlecieć na zapasowe lotnisko. Rozwaliliby Kaczyńskiemu cały pięknie zaplanowany program uroczystości - ale byłby przeżył - a razem z nim 95 osób. Wioząc TAKICH gości piloci " pękli" pod naporem presji pokładowej - i zapłacili za to życiem.
Ostatnia - nie wartościuję - mała czy wielka - wina spoczywa na rosyjskich kontrolerach lotu - podlegali tej samej presji, która zabiła polskich pilotów. Wyobrażacie sobie jak dziki wrzask podniósłby się w narodowej prasie, gdyby "byle Rusek" zabronił Prezydentowi RP lądowania i to z TAKIEJ okazji? Rosjanie powinni byli zabronić lądowania TU - ale ostateczna decyzja należała do kapitana. Podjął błędną decyzję i zapłacił za nią najwyższą cenę.
I choćby japy darło stu Antków Policmajstrów - nic się w tej sprawie nie zmieni.
@EGM: A w sprawie lądowania to obstawiam, że na pilotów naciskał jeszcze Leszek, przecież już takie akcje w Gruzji robił. Ponadto interesuje mnie jeszcze o czym to Jaro z Leszkiem gadali przez telefon.
OdpowiedzUsuń