Kiedyś w rozmowie z Andrzejem Ziemiańskim usłyszałem od niego ciekawą uwagę. Powiedział, że XIX- wieczni inżynierowie potrafili w zasadzie wszystko - jako przykład podał Cyrusa Smitha z "Tajemniczej Wyspy" Verne'a, który potrafił rozpalić ognisko biorąc szkiełka dwu zegarków, ale zaczynając od zera zbudował też na wyspie linię telegraficzną. Współczesna nauka tak się porozjeżdżała - powiedział dalej Ziemiański - że specjalista od budowy mostów nie dogada się z elektronikiem.
Przyznałem mu rację, choć ja na przykład wiedziałem, jak są zbudowane (i na jakiej zasadzie działają) niemal wszystkie otaczające mnie wtedy urządzenia. Do domowych awarii nigdy nie wołałem "fachowca" - wszystko prawie (oprócz instalacji gazowych, bo do tego trzeba było mieć uprawnienia) naprawiałem sam. Oczywiście nie potrafiłbym zbudować reaktora jądrowego, ale wiedziałem, na jakiej zasadzie działa. To samo dotyczyło np. samochodu, telefonu czy telewizora.
A teraz? Nie mam pojęcia, na jakiej zasadzie działa np. dotykowy ekran mojej "komórki", a zasady działania procesora w moim kompie, czy monitora tegoż są dla mnie czarną magią. To samo mógłbym powiedzieć o innych urządzeniach. Mierzę sobie ciśnienie elektronicznym ciśnieniomierzem. Wiem, co oznaczają cyferki na ekraniku, ale jak dokonywany jest pomiar - nie wiem. Zasady działania internetu, portali czy serwerów też są dla mnie abrakadabrą.
Trochę to upokarzające.
Oczywiście nie przeszkadza mi to w korzystaniu z komórki, czy kompa albo netu, ale jakoś mi głupio. W komórce zresztą wykorzystuję może dziesięć procent jej możliwości, ale irytuje mnie sytuacja, w której mój telefon udaje mądrzejszego ode mnie. Niedługo zresztą - wskutek nieustannego rozwoju tych urządzeń - będzie mógł wyprowadzić psa na spacer.
Nawiasem mówiąc nie rozumiem, czemu telefony komórkowe mają opcję wibracji (co może cieszyć kobiety), ale nie mają tej drugiej - cieszącej mężczyzn. Dyskryminacja, ot co!
Co za czasy!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz