Sprawa jest poważna, ale moje stanowisko niezmiennie niewzruszone. Tak zwani „Oni” nie działają w ten sposób, czy to się będzie wabić ACTA, czy będzie się wabić inaczej, nie ma znaczenia. Otwarta akcja nie ma szans, mamy kolejną próbę, kolejne badanie gruntu, kolejne oswajanie.
Jednym słowem akcja ma zbyt otwarty i ordynarny charakter, żeby się powiodła. Goni się króliczka, tym razem międzynarodowo, ale przy otwartej kurtynie. Efekt? Banalny! Sprzedajny polityk rozedrze koszulę na proszonym raucie u magnata prasowego, wydawcy płytowego, czy tam innej Coca Coli. Robiliśmy, staraliśmy się, sami widzieliście! Cóż, gdy opór społeczny! Opera mydlana Szanowni Internauci! Strzał w policzek! Lądowanie w pianie! Czy to znaczy, że ja sobie kpię z problemu? Nic podobnego, jestem dumny, że się brać sprzęgła i reaguje, ale jednocześnie sprowadzam Nas wszystkich na ziemię. Nie tak się przeprowadza takie rzeczy, oj nie tak. Podobne zmiany przeprowadza się jak Unię Europejską, jak WOŚP, jak Coca Colę Light. Czyli?
No właśnie tego się boję, że trzeba będzie tłumaczyć w dniu zagłady i wtedy wyjdzie się na oszołoma. Jeśli Internet zostanie odebrany, limitowany, ograniczony, a zakusy są potężne, większość frajerów tego nie zauważy. Gorzej, „większe pół” będzie błagało, żeby Internet limitować.
Akcji w tej skali trudności nie przeprowadza się w tak prymitywny sposób. Po pierwsze trzeba wywołać temat, po drugie podzielić frajerów na obozy, na przykład STOP FASZYZMOWI w sieci lub jeszcze lepiej pedofilii. Integracja kontra nacjonalizm, otwartość kontra ksenofobia, palenie marihuany przeciw zakazowi aborcji. Nie ma tematu nie ma wojny. Po trzecie śmiertelne zagrożenie, czerwony alarm, Boeingi wymierzone w WTC, atomowa zagłada z Chin, mobilizacja kultury zachodniej. Coś musi solidnie pieprznąć, jakieś 20 tysięcy w cywilizowanym zachodnim kraju spłonąć żywcem, wtedy dla wspólnego dobra zdecydujemy się na ograniczenie.
Na oczach frajerów żaden fachowiec tego nie zrobi, jeśli się odbędzie reprywatyzacja, to w taki sposób, że się frajerstwo samo pozabija o to, żeby zaszła. A ten cyrk pod nośnym kryptonimem ACTA, jest tylko poligonem, to usypiacz, za chwilę wyjdzie Donald, Barack, Merkel i uratują Internet.
Sprawa jest poważna, ale moje stanowisko niezmiennie niewzruszone. Tak zwani „Oni” nie działają w ten sposób, czy to się będzie wabić ACTA, czy będzie się wabić inaczej, nie ma znaczenia. Otwarta akcja nie ma szans, mamy kolejną próbę, kolejne badanie gruntu, kolejne oswajanie.
OdpowiedzUsuńJednym słowem akcja ma zbyt otwarty i ordynarny charakter, żeby się powiodła. Goni się króliczka, tym razem międzynarodowo, ale przy otwartej kurtynie. Efekt? Banalny! Sprzedajny polityk rozedrze koszulę na proszonym raucie u magnata prasowego, wydawcy płytowego, czy tam innej Coca Coli. Robiliśmy, staraliśmy się, sami widzieliście! Cóż, gdy opór społeczny! Opera mydlana Szanowni Internauci! Strzał w policzek! Lądowanie w pianie! Czy to znaczy, że ja sobie kpię z problemu? Nic podobnego, jestem dumny, że się brać sprzęgła i reaguje, ale jednocześnie sprowadzam Nas wszystkich na ziemię. Nie tak się przeprowadza takie rzeczy, oj nie tak. Podobne zmiany przeprowadza się jak Unię Europejską, jak WOŚP, jak Coca Colę Light. Czyli?
No właśnie tego się boję, że trzeba będzie tłumaczyć w dniu zagłady i wtedy wyjdzie się na oszołoma. Jeśli Internet zostanie odebrany, limitowany, ograniczony, a zakusy są potężne, większość frajerów tego nie zauważy. Gorzej, „większe pół” będzie błagało, żeby Internet limitować.
Akcji w tej skali trudności nie przeprowadza się w tak prymitywny sposób. Po pierwsze trzeba wywołać temat, po drugie podzielić frajerów na obozy, na przykład STOP FASZYZMOWI w sieci lub jeszcze lepiej pedofilii. Integracja kontra nacjonalizm, otwartość kontra ksenofobia, palenie marihuany przeciw zakazowi aborcji. Nie ma tematu nie ma wojny. Po trzecie śmiertelne zagrożenie, czerwony alarm, Boeingi wymierzone w WTC, atomowa zagłada z Chin, mobilizacja kultury zachodniej. Coś musi solidnie pieprznąć, jakieś 20 tysięcy w cywilizowanym zachodnim kraju spłonąć żywcem, wtedy dla wspólnego dobra zdecydujemy się na ograniczenie.
Na oczach frajerów żaden fachowiec tego nie zrobi, jeśli się odbędzie reprywatyzacja, to w taki sposób, że się frajerstwo samo pozabija o to, żeby zaszła. A ten cyrk pod nośnym kryptonimem ACTA, jest tylko poligonem, to usypiacz, za chwilę wyjdzie Donald, Barack, Merkel i uratują Internet.