Zechciejcie mi wybaczyć zaniedbanie bloga, ale popadłem naprawdę w ciężkie tarapaty. Syn po operacji stawu biodrowego złamał sobie kość udową, a diabli wiedzą, za jakie pieniądze (nie ma ubezpieczenia) i kto wyjmie mu śruby. Na razie chodzi o kulach. Wydawcy wiszą mi kilkanaście tysięcy złotych, ale nie mam możliwości zmuszenia ich do realizacji przelewów. Kapitalizm i wolny rynek, psiakrew.
Na domiar wszystkiego serce zaczyna mi wywijać koziołki.
W tej sytuacji - wybaczcie - ale na razie nie mam ochoty poświęcać uwagi blogowi. Problemy polityki, sztuki, czy jakie tam chcecie, są mi teraz bardzo odległe.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Generale, trzymam kciuki za pomyślne i jak najszybsze rozwiązanie spraw wszelakich...
OdpowiedzUsuń