Wczoraj udałem się na umówione wcześniej przez Net spotkanie z kolegami w siedzibie SLP nad wrocławskim pubem "Bierhalle" w zachodniej pierzei Sukiennic. Do Rynku szedłem ulicą Mikołaja, ale w rogu Rynku, pod kamieniczkami Jaś i Małgosia natknąłem się na zaporą w postaci Strefy Kibica. Chcąc nie chcąc ruszyłem w prawo, żeby ją obejść. Imaginujcie sobie, że musiałem obejść cały Rynek, Plac Solny i połowę Świdnickiej, a potem wrócić w stronę Rynku, żeby obejść tę zaporę. Co za idiota wymyślił jej powiększenie? Nie dość, że szkaradna jest jak słoniowa dupa (jakieś bramy, rusztowania, prowizoryczne budowle i budki - pewnie stoiska z piwem - w środku), to jeszcze przeszkadza, Musiałem (coraz bardziej wkurwiony) zrobić dodatkowe 1500 m idąc cały czas wzdłuż irytującej diablo zapory. Widoczne przez szczeliny fragmenty Rynku i Placu Solnego (czyli tej pieprzonej Strefy) były puste i przechadzali się po nich tylko wyraźnie znudzeni ochroniarze nie wiedzieć czemu zwani stewardami.
Prezydencie Wrocławia, Dutkiewiczu jeden! Prędzej słońce w miejscu stanie, niż ja, albo którykolwiek z wielotysięcznej rzeszy wkurwionych wrocławian odda na ciebie głos w najbliższych wyborach. Kibice i kibole wyjadą, a my, twoi wyborcy, zostaniemy. I zapamiętamy...
Nie mam niczego, przeciwko organizowaniu Strefy Kibica, ale żeby (przy takiej ilości wolnego miejsca i otwartych placów, jakie jeszcze są we Wrocku) zająć nią cały Rynek, Plac Solny i ich najbliższe otoczenie- miejsca najbardziej chyba w mieście atrakcyjne turystycznie, to pomysł godny idioty z dziada pradziada. Ciekaw jestem, kto był tym tytanem intelektu i czemu urzędnicy miejskiej rady się na to zgodzili?
Jakby kto pytał, to rzecznikiem prasowym wrocławskiej Strefy Kibica jest pan Robert Leszczyński, zwany mop-manem, były juror jakiegoś rozrywającego muzycznego programu telewizyjnego, mający z Wrockiem i kibicowaniem tyle związku, co ja z rozwojem przemysłu rzeźnego w Chicago. Ciekawe, jak sobie (albo kto jemu) załatwił tę cholernie pracochłonną przecież i dlatego dobrze płatną posadkę.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Podobne wrażenia w Warszawie na pl. Defilad. A do tego rozkopana Świętokrzyska - jedna z największych arterii centrum. Gronkiewicz-Wlatz już namaściła swojego następcę.
OdpowiedzUsuńRozumiem Twoje oburzenie, pozwolę sobie jednak zauważyć, że warszawski Plac Defilad to rozległa przestrzeń pomiędzy Pekinem (PKiN), a Ścianą Wschodnią, właściwie przeznaczona do tego typu imprez. Wrocławski Rynek to jednak coś innego.
OdpowiedzUsuńJakby Ci się spodobało, gdyby warszawską Strefą Kibica objęto Rynek Starego Miasta, Plac Zamkowy i sporą część Krakowskiego Przedmieścia, gdzieś tak do Pałacu Prezydenckiego? Albo gdyby ją urządzono na terenie Parku Łazienkowskiego?
A rozkopana Świętokrzyska? No, my we Wrocku mieliśmy już rozkopaną Legnicką, ul. Piłsudskiego i np, plac Legionów. Fajnie było. Ja tam najczęściej korzystam z roweru, ale automobiliści klęli, aż ziemia pękała.