Opowiadano mi, że kiedyś jeden z niemieckich myśliwych do rozmaitych trofeów postanowił dodać prawdziwego rosyjskiego niedźwiedzia. Dogadał się z jakimś znajomym „nowym Ruskim”, ten zaś z kolej poprosił któregoś z lokalnych gubernatorów na Syberii o urządzenie polowania.
Traf chciał, że w mieście będącym stolicą guberni stacjonował cyrk, a w tym cyrku mieli stareńkiego niedźwiedzia. Przy wódce dyrektor cyrku przyznał się gubernatorowi, że „jest’ probliema”. Miś dożył już sędziwego wieku i trzeba by go było zastrzelić, ale nikt z pracowników cyrku nie chce tego zrobić, wszyscy go bowiem bardzo lubią. Z kolei gubernator miał swój problem, ale uruchomiwszy gubernatorską głowę wymyślił idealne rozwiązanie.
- Niech twoi ludzie zawiozą misia do lasu na krzyżówkę drogi z N… do M… i tam zostawią. Oni pomyślą, że wypuszczają go na wolność, a my tymczasem przy tej krzyżówce zbudujemy wcześniej ambonę, a na niej posadzimy tego Niemca ze sztucerem. Niemiaszek zastrzeli niedźwiedzia i wszyscy będą zadowoleni.
Tak też zrobiono. Wczesnym rankiem wypuszczono misia z klatki (tak oczywiście, żeby Niemiec tego nie widział) i pokazano go Nemrodowi. Niemiec się złożył… i w tym momencie, jak mówią „nowi ruscy” something pojebałos’.
Drogą nadjechał listonosz na rowerze. Wiózł pocztę z N… do M… i nagle wpadł prosto na niedźwiedzia. Listonosz, niedźwiedź i Niemiec zamarli na chwilę w bezruchu, za czym listonosz zeskoczył z roweru i rzucił się do ucieczki. Miś zaś podszedł do roweru, podniósł go, wprawnie na niego wsiadł i pojechał przed siebie.
Sprawa „się rypła” przez Niemca, który ze śmiechu spadł z ambony, złamał przy tym nogę i zażądał od rosyjskiego biznesmena odszkodowania.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz